Rozdział 14

Obudził się pierwszy, nie wiedział, która jest godzina, przez zachmurzone niebo. Promienie słoneczne ledwo oślepiały ich wspólną sypialnię. Znowu padał deszcz.
Przez jego ciało, przeszły nieprzyjemne ciarki, spowodowane chłodną temperaturą w pomieszczeniu.
Laura spała słodko, przytulona po uszy kołdrą. Nie chcąc jej budzić, delikatnie zszedł z materaca, chwytając bluzę i wyszedł z ich wspólnej sypialni.

Nie wiedząc gdzie ma się podziać po wczorajszej i kolejnej z resztą kłótni z brunetką, skierował się do kuchni. Zegar na szafkach wskazywał dziesięć po ósmej, więc za jakieś kilka minut powinna zjawić się tutaj Barbara. Była jedyną osobą w tym domu, która nigdy nie popsuła jego humoru.
Wiedząc, że kobieta zapewne przyjdzie zmarznięta z dworu, zrobił dwie herbaty English Breakfast i usiadł przy wysepce.

Kilka minut później, usłyszał szczęk zamka drzwi wejściowych. Z lekko czerwonym nosem, kobieta weszła do kuchni, witając się przyjaźnie z Harry'm.

- Zrobiłem dla pani herbatki. Napijemy się?
- Kochanie, czemu nie śpisz? Jest dość wcześnie. - Wyraźnie się zaniepokoiła.

Harry zaśmiał się pod nosem, na myśl, jaka wpadła mu do głowy. Nim zdążył się zastanowić nad słowami, już dawno je wypowiedział.

- Chłód królowej lodu mnie obudził.

Barbara rozszerzyła oczy i lekko otworzyła buzię na słowa Harrego. Ten z kolei zauważył, że poczuła się niekomfortowo w zaistniałej sytuacji, więc machnął na to ręką, postanawiając wyjaśnić, skąd wziął się jego czarny humor.

- Wczoraj pokłóciliśmy się o ślub. Poszło o to, co zwykle, tym razem do tego stopnia, że odwołała spotkanie z Penelope. Gdybym mógł zrobić, co tylko bym zechciał odwołałbym wszystko. Dosłownie wszystko.

Ogrzewając dłonie o kubek, patrzyła na niego współczująco, bowiem widziała, że mężczyzna musiał wyrzucić z siebie cały ciężar. Prawdę mówiąc, mogła powiedzieć, że Harry'ego lubiła dużo bardziej i czasem bywał dla niej jak syn.

- Jak brała pani ślub, też tak było? Może to zupełnie normalne, że wziąłbym już szybciej rozwód niż ten ślub?
- Widzisz Harry, w moich czasach nie było zawodu jak organizator ślubu a ceremonie nie odbywały się z takim przepychem jak teraz. Zasada jednak zawsze była ta sama, mimo stresu, sprzeczek uczucie było niezmienne.
- Mogę powiedzieć ci coś w tajemnicy?

Barbara pokiwała twierdząco głową.

- Nie chce się z nią żenić. Nie wiem, co to jest lub było pomiędzy nami, ale czuję, że to nie jest osoba dla mnie, ani ja dla niej. Nie wiem tylko jak to wszystko przerwać, bo co mam zrobić? Jej rodzice mnie zabiją, na czele z Laurą. Głupio się oszukuję, że po ślubie wszystko będzie dobrze, ale jak ma być, skoro już teraz jest bardziej, niż źle.
- Musisz podjąć męską decyzję, Harry. Nie jestem w stanie dać ci złotego środku. Pojedź na weekend do rodziców, porozmawiaj z osobami, które cię znają i pomogą.
- Ta. - Wywrócił oczami.
- Harry, kochasz kogoś innego prawda?

Nie spodziewał się takiego pytania z ust Barbary, efektem tego działania, było wyplucie herbaty przed siebie, na szczęście nie na twarz kobiety. Z jego zachowania odpowiedź była jasna.

- Penelope. Nigdy nie przestałem kochać Penelope Porter.
- Więc walcz o nią, ty tępaku. Zapewne mówi ci to każdy, kogo spotkasz, wiec, dlaczego nie zachowasz się jak mężczyzna?! Harry, wiesz doskonale, że jesteś moim ulubieńcem w tym domu, ale nie mogę patrzeć na to, jak dajesz się stłamsić.

Ich rozmowa się skończyła, ponieważ usłyszeli jak Laura schodzi na parter. Gestem ręki, udał, że strzela sobie pistoletem w skroń, za co skarciła go gosposia.
Laura, wchodząc do kuchni, była już w pełni ubrana i pomalowana. Popatrzyła lekko karcąco na Harrego, który ubrany był w spodnie od piżamy i brudną bluzę. Jego włosy pozostawiały również wiele do życzenia, bowiem loki miał w nieładzie gorszym niż zazwyczaj.

Ubrana była w białą, prostą sukienkę, czarne szpilki i żakiet. Makijaż jak zawsze, w stylu glamur i proste, błyszczące czarne włosy dodawały jej powagi i może trochę chłodnawej aury.
- Nie będzie ci zimno? - Spytał Harry, widząc narzeczoną.
Uśmiechnęła się delikatnie w jego kierunku, kręcąc przecząco głową.
- Jadę z koleżanką z uczelni, dziękuję. Proponuję, żebyś zrobił coś ze sobą, musisz powiadomić organizatorkę o naszej przerwie, którą ustaliliśmy wczoraj.

Po tym jak wyszła, Harry skierował się do swojego gabinetu. Wciąż w piżamie.
Zasiadł za biurkiem i otworzył dziennik, przekartkował go na ostatni wpis, czytając raz jeszcze, co napisał ostatnio.

Potykałem się, zaglądając w ciemność
Z pustym sercem
Ale ty powiedziałeś "Czy czujesz to samo?"

Czy kiedykolwiek moglibyśmy być wystarczający?

Uśmiechnął się sam do siebie, odpowiedź była prosta. Łapiąc za ulubiony długopis, którym zawsze pisał w dzienniku, powoli i starannie zaczął wypisywać ostatnie zdanie do tego wpisu.

Kochanie moglibyśmy być wystarczający.

Dał się ponieść swoim myślom, jak zawsze gdy przelewał myśli na papier. Tym razem, uśmiech na twarz przywołało wspomnienie, jak kiedyś na początku znajomości z Penelope, grał w piłkę z małym anty-bakteryjnym Tomem. Złote dziecko i młody piłkarz.

Pewnego słonecznego dnia, poszli trójką pograć w piłkę, było to chyba tego samego dnia, w którym poznał chłopczyka i uczył go podstawowych podań.
Dzieciakowi szło dobrze, po czasie i kilku wskazówek. Penelope stanęła wtedy na bramce.
Przypomniało mu się, jak Tom wpadł w szał i chciał strzelić jakieś cztery gole pod rząd, wiec bez uprzedzenia zaczął je wykonywać, niczego nieświadoma dziewczyna, wiec dostała kilka uderzeń. Nie były jednak mocne, przez które nie ucierpiała aż tak bardzo. Zaczęła się śmiać ze swojej niezdarności, co wywołało uśmiech nawet teraz na twarzy Harry'ego.


(ps. tak, kocham Anne Hathaway)

Chwycił telefon komórkowy i wystukał szybką wiadomość sms, do swojego nowego kumpla - Niall'a Horan'a.

Do: Niall Horan.
Neil. Stary, Penelope jest w biurze? Kłopoty ze ślubem. Znowu.

Wiedział, że Irlandczyk często nudził się na recepcji, więc odpowiedź na jego krótkie pytanie przyszła dość szybko.

Od: Niall Horan.
Hazz. Stary, Pepe w domu. Ma wolne. Fajnie ma.
Ok, bez żartów, mam jej coś przekazać?

Uśmiechnął się do siebie.

Do: Niall Horan.
Nie, dzięki. Poradzę sobie. Miłego dnia. X

Takim oto właśnie sposobem, godzinę później, wbiegał po dwa schodki na pięterko bloku, w którym mieszkała Penelope Porter.
Uśmiechał się od ucha do ucha, gdy dzwonił dzwonkiem. Nie wiedział, dlaczego, ale zwyczajnie cieszył się, że ją zobaczy w normalnych okolicznościach. No prawie normalnych.
Przestępował z nogi na nogę, w oczekiwaniu na otwarcie drzwi, przez brunetkę.
Jednak nie otworzyła mu Penelope a nowa gwiazda w Internecie...
- Czyżbyś wreszcie zdecydował się na bycie gejem i kompletnie zawróciłem ci w głowie?

...Issac Lopez.

Szok Styles'a, nie był mały, on był ogromny. Issac serdecznie zaniósł się śmiechem i wpuścił wciąż zszokowanego lokowatego do środka mieszkania, tłumacząc, że Penelope poszła na zakupy.
Issac był znany z nieowijania w bawełnę, więc po przejściu do salonu, w którym czuł się jak w domu, chyba bardziej niż Penelope, zaczął poważną rozmowę z Harry'm.

- Przyszedłeś prosić moją przyjaciółkę o rozwód, czy bezsensowną poradę dotyczącą ślubu z NIEODPOWIEDNIĄ kobietą?

Harry zaniósł się śmiechem, jak zawsze ten człowiek nigdy nie pozostawał w tyle z najnowszymi ploteczkami. Tęsknił za nim.

- Mamy przerwę z Laurą. Chciałem zawiadomić, Penelope, że ma kilka dni wolnego, bo mój ślub wisi na włosku.
- Nie żebyś się z tego cieszył? - Dokończył za niego Issac.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - Zdziwił się Styles. - Przecież... to jakby tajemnica zawodowa. Czy coś.
- Ale moją przyjaciółką jest twoja organizatorka i od razu widać po tobie, że szczęśliwy to ty nie jesteś.

Harry wziął głęboki oddech, poprawiając opadające włosy na twarz. Jeśli Issac już wiedział, naprawdę było kiepsko.

- Posłuchaj. - Powiedział nagle Lopez. - Obiecałem Penelope, że jej pomogę, więc robię to właśnie teraz i powiem ci, w jakiej okropnej sytuacji znajduje się moja przyjaciółka, więc siedź cicho, jasne?

Lekko zszokowany, kiwnął głową, poprawiając swoją postawę na fotelu, w którym siedział. Stanowczość Issac'ka była ogromna, co lekko go przytłoczyło.

- Penelope nie radzi sobie z uczuciami względem ciebie, więc nie chce przyczyniać się do twojego życiowego błędu, jaki chcesz popełnić. Bez urazy. Tak, więc takim czy innym sposobem, znowu chce uciec od problemu i wybrać się do babci Eleanor. To znaczy, nie chce być waszą organizatorką, to znaczy, jedź za nią. Niech wasza miłość ponownie zakwitnie na śmierdzących łąkach Holmes Chapel. Nie dziękuj.

Harry potrzebował dużo czasu, na to, aby przyswoić do siebie zbyt dużo informacji rzuconych na raz. Po upływnie kilku minut i patrzenia bez mrugnięcia okiem w podłogę, podniósł wzrok na znudzonego lekko Issac'ka.
Uśmiechnął się lekko, przez co dołeczek w policzku był bardziej zauważalny.

- Ona czuje to samo, co ja.

Miły nastrój i czucie ciepła w środku, przerwał mu przyjaciel, bowiem on dosłownie wyrzucił go z mieszkania, tłumacząc, że za chwilę będzie tutaj brunetka z zakupami.
Harry później, zdaniem Lopez'a miał zadzwonić do Penelope z prośbą o zabranie go ze sobą na wieś, bowiem, miał kłamać, że zepsuł mu się samochód.
Całą resztę załatwić miał Issac Lopez.

Panie Boże, chroń mnie - pomyślał Harry.



                  

Issac aka dobra matka chrzestna.

Witam w 14 rozdziale, mam nadzieję, że podsyciłam Waszą ciekawość, co do książki i nie nudzi Was ona :)

Anne absolutnie pasuje mi do roli Pepe, więc czasem będą pojawiały się z nią gify :)

Miłego dnia!

Nie zapomnijcie o komentowaniu i gwiazdkowaniu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top