Rozdział 20
Nie zapomnijcie o komentarzu i gwiazdce! :) x
Penelope siedziała w salonie razem z Eleanor, oglądając na DVD 'To Tylko Seks', ponieważ obie miały słabość do Justin'a.
Z resztą, która kobieta nie miała?
Pomiędzy komentarzami do filmu, dyskutowały na temat Styles'a, który wrócił do Londynu wczoraj wieczorem. Wnuczka zdarzyła wyjawić babci wszystko od początku, wraz ze swoimi przemyśleniami i obawami do tego wszystkiego, jednak usłyszała to samo od wszystkich - 'walcz o niego, to małżeństwo nie ma sensu'.
Nie ukrywała tego, że z babcią od zawsze miała lepszy kontakt niż ze swoją mamą. Zależało to głównie od ilości spędzanego czasu razem z Dorothy. Zdecydowanie były to spotkania okazjonalne. Z czasem Penelope zaczęła mieć żal do mamy o to, że nie potrafiła jej pomóc. Szkoda było przyznać, że praca była dla jej rodzicielki na pierwszym miejscu a dopiero później ona. Będąc jednak w Ameryce, zdążyła do tego przywyknąć.
W momencie, kiedy Justin przyszedł na domówkę organizowaną przez Mile Kunis, babcia zdecydowała się, że pójdzie do kuchni po przekąski, których zapomniała zabrać i przy okazji do toalety, bo jej mały pęcherz domagał się uwagi.
W tym samym czasie, Pen postanowiła zatrzymać film i okryć się kocem. Przypominając sobie o nieodczytanych wiadomościach sms od Issac'a, chwyciła telefon do ręki w momencie, kiedy na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie wyszczerzonego Niall'a, próbującego się do niej dodzwonić. Niestety jednak, zanim przesunęła palcem po wyświetlaczu, ten przestał dzwonić. Wzruszając ramionami, postanowiła otworzyć sms. Niall być może miał kogoś przy recepcji.
Od: Issac <3
Coraz bardziej podoba mi się te twoje mieszkanie. Jest nawet w moim stylu.
Od: Issac <3
Jak bedziesz wracac, zrob zakupy. :)
Od: Issac <3
Ten twoj sasiad Louis jest calkiem przystojny...
Ignorując jego durne sms'y, wywróciła oczami, odpisując jedynie na ostatni.
Do: Issac ugh
Louis nie jest gejem, napaleńcu.
Z prędkością światła dostała odpowiedź. Zapewne czekał, co Pen może mu odpisać na temat pewnego niebieskookiego przystojniaka.
Od: Issac ugh
Ale moze będzie bi!
Postanawiając już tego nie komentować, chciała odłożyć telefon, jednak ten znowu powiadomił ją o przychodzącym połączeniu od Horan'a.
Natychmiast przeciągnęła palcem po ekranie, by blondyn znowu się nie rozłączył.
- Hej, co tam? - Odezwała się pierwsza, okrywając się szczelniej kocem.
Słyszała jak Niall bierze głęboki oddech. Prawdę mówiąc, lekko się zaniepokoiła, bowiem zazwyczaj był wygadany.
- Pepe, musisz wracać... jest kiepsko.
Jej serce zaczęło bić wolniej i mocniej, usłyszawszy poważny ton jego głosu.
- Niall... co się dzieje? Coś z Ginny?
- Nie! Wszystko z nią dobrze, to ty masz przechlapane. Kilka minut temu była u mnie Laura na recepcji. Ona wie. Wszystko.
Te słowa wystarczyłyby Penelope zachciała wymiotować ze stresu. Wsłuchując się w ciąg wydarzeń, jaki opowiadał jej przyjaciel, miała coraz większe mroczki przed oczyma. Zupełnie zignorowała obecność babci, która mimo wczesnej pory, przebrała się już w piżamę.
Widząc jak wnuczka rozmawia przez telefon, spokojnie czekała, aż zakończy połączenie, jednak widząc jej rzednącą minę, zaczynała się lekko niepokoić.
Penelope z kolei nie chcąc martwić Eleanor, powiedziała, że jest mały problem w firmie, dlatego jutro wczesnym rankiem, będzie musiała wracać do Londynu. Nie chcąc dalej brnąć w temat, który sprawił, że włosy stanęły jej dęba, wznowiła odtwarzanie filmu.
Mówiąc, że się martwiła, było zbyt słabym określeniem. Po telefonie od Horana'a, patrzyła jedynie w ekran telewizora, myślami będąc daleko. Martwiła się o swoją posadę w pracy, swoją przyszłość i... Harry'ego. Mimo wszystkiego, tej całej otoczki i bądź, co bądź sekretnego romansu - nie oszukujmy się, martwiła się żeby z nim wszystko było dobrze, ponieważ nie miała ochoty widzieć go bliskiego depresji. Jej serce nie zniosłoby tego widoku drugi raz.
Tymczasem Harry, który wyszedł z pracy jakieś dwie godziny szybciej niż zwykle, kierował się w stronę swojego domu. Choć nie miał pewności. W zasadzie nigdy nie czuł się tam jak u 'siebie w domu'.
Wracając.
Nie zwracał uwagi na dość chłodną temperaturę, jaka panowała na ulicach. Szedł do auta, stosunkowo daleko zaparkowanego, w samej cienkiej koszuli, bowiem marynarkę jak i krawat trzymał w dłoni i niemiłosiernie je zgniatał. Zueplenie tak jakby chciał pozbyć się z siebie całej frustracji i zmęczenia, jakie nim zawładnęło poprzez cały dzisiejszy dzień.
Prowadząc auto, wystukiwał szybki, nerwowy rytm na kierownicy. Modlił się w duchu, o spokojne wyjaśnienie sytuacji, chociaż znając temperament Laury, mógł już sobie dołek na trumnę kopać. Zazwyczaj w sytuacjach kryzysowych stawała się istnym wcieleniem zła, dlatego też mentalnie przygotował się na piekło. Nie oszukujmy się, odkrycie zdrady narzeczonego w zawieszonych przygotowaniach ślubnych było sytuacją kryzysową. Ujmując to delikatnie.
Wchodząc na piętro, gdzie znajdował się ich wspólny apartament, strzelił sobie mentalnego kopa w tyłek. Obiecał wszystkim, że weźmie swoje życie w swoje ręce, więc musiał dotrzymać tej obietnicy innym i najważniejsze - sobie samemu.
Otwierając kluczami drzwi wejściowe, nie usłyszał nic poza swoimi krokami. Jako, że było już popołudnie Barbary nie było. Czując się częściowo jak intruz, stawiał wolne i ciche kroki.
Będąc dopiero w sypialni, usłyszał jak Laura rozmawiała przez telefon. Czuł, że nie powinien podsłuchiwać. Z kimkolwiek jednak rozmawiała, był to ktoś ważny, który jakby idealnie znał sytuacje, bowiem Laura wydawała się być całkowicie szczera i wystraszona? Nie wiedział jak miał interpretować ton, w jakim mówiła, bowiem jeszcze nigdy nie słyszał go u kobiety.
- Wiem, że to zaszło za daleko, ale nie potrafię tego przerwać i ty tak samo. - Zrobiła przerwę, by wydmuchać nos. Płakała. - Dodatkowo, kiedy pomyślę o nim... nie wiem, to chyba dla mnie zbyt wiele.
Harry zmarszczył brwi, nie mogła rozmawiać z nikim rodziny. Jednak bardziej niż to, z kim rozmawiała, zastanawiało go, co zaszło za daleko i czego nie mogła przerwać?
Nim zdążył się zorientować, Laura zakończyła rozmowę. Harry pół biegiem cofnął się do korytarza, by nie odkryła, że mógł podsłuchiwać jej rozmowę.
Gdy spotkali się, natychmiast przybrała na twarz obojętny wyraz.
- Masz spakować swoje rzeczy i się wynosić. Dziennik leży na łóżku. - Rzuciła oschle.
- Porozmawiajmy... - Powiedział powoli zbliżając się w jej kierunku.
Laura jednak znacząco powstrzymała go gestem dłoni. Patrzyła na niego ze złością, jednak widział, że pod maską obojętnej i oschłej, kryła się zraniona osoba.
- Nie mamy, o czym rozmawiać. Zamknij za sobą drzwi na klucz, kiedy będziesz wychodził.
Po tym, od razu skierowała się do kuchni, zostawiając Harry'ego w korytarzu.
Nie winił jej za to jak zachowywała się w stosunku do niego. Uznał, że spróbuje za jakiś czas, kiedy negatywne emocje, chociaż trochę opadną i zdecyduje się z nim porozmawiać.
Wyciągnął z garderoby torbę sportową, w którą włożył kilka ubrań i kosmetyki. Zabrał również dwa garnitury i kilka koszul, by nie pożyczać nic od Liam'a. W między czasie, przebrał się również w luźniejsze ubrania, związując splątane włosy w koka.
Widząc swój dziennik na łóżku, podszedł do mebla, siadając na nim. Ułożył zdjęcia, gdzie powinny się znajdować, oraz zaznaczył czerwoną tasiemką nową stronę. Związał dokładnie okładki rzemykiem i włożył go również do torby, którą założył na ramię.
Laury nie było. Nie patrzyła jak odchodzi, być może tak było lepiej. Ciekaw był jednak, czy wciąż znajdywała się w kuchni, lecz nie poszedł tego sprawdzić.
Czując w sobie gorycz, smutek i poniekąd rozżalenie, zamknął drzwi wyjściowe, przekręcając w nich zamek, tak jak prosiła. Kierując się do swojego auta, napisał krótką wiadomość sms do Liam'a, w której poinformował przyjaciela o swoim przyjeździe, prosząc by wyciągnął z barku whisky.
Tym, co wrócili dzisiaj do szkół, chciałabym życzyć wszystkiego dobrego i wytrwałości!
Trzymam za Was kciuki, nie martwicie się, dacie sobie radę, misiaczki :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top