2

 - Dajcie mi cztery tarczę. Połóżcie je tu i zawiń Cię w materiał. Percy przynieś tamtą i zrób to samo.  Clarisse i Percy będzie odpowiedzialny za prawdziwą tarczę. Reszta dzieli się na dwu lub trzyosobowy zespół. Najpierw wybiegnę ja i Leo. Część z nich żuci się w naszą stronę. Pewnie szybko domyślą się, że nie jej nie mamy. Więc po chwili wybiegną pozostali. A zaraz po nich z przeciwnego końca lasu wy. - wskazała na syna Posejdona i córkę Aresa - będzie duże zamieszanie i szok więc macie sporą szanse przedostać się nie zauważeni, ale i tak musicie być szybcy. Wszystko jasne? - zapytała na końcu Ann.

- Tak! - krzyknęli i zabrali się do roboty.

Percy i Clariesse przez chwile kłócili się kto ma trzymać ich znalezisko. Więc jak na prawdziwych wojowników przystało zagrali w kamień papier i nożyce. Jackson wygrał. Dziewczyna nie umiała przegrywać. Już miała obrzucić go kąśliwymi uwagami, ale darowała sobie i stwierdziła, że nie będzie tracić czasu. Pomogła zawiązać mu tarczę za plecami tak, aby w razie czego ręce miał wolne i przygotowane do zadania ciosu mieczem. Ruszyli. Na początku wszystko przebiegało zgodnie z planem. Część przeciwników rzuciła się od razu na Ann i Leo. Jednak byli zbyt mądrzy i strasznie szybko stwierdzili, że to by było za łatwe. Córka Ateny postanowiła wzniecić małą bójkę by chociaż kilkoro z herosów skupiło się na niej. Valdez pomimo iż na początku uznał, że podpalenie czegoś może być zbyt drastyczne szybko porzucił te myśl. Z jego palców strzeliły płomienie i zrobiły nie mały chaos wokół piętnastu zebranych osób. Po chwili z lasu wyłonili się kolejni oszuści z fałszywą tarczą tym razem więcej osób zwróciło się ku nim. Nikt nie spodziewał się, że to będzie kolejna podpucha. Następnie wybiegli synowie Aresa i za nimi kilka metrów w lewo przyjaciele z domu Leo, córka i syn Hefajstosa. Zwrócili oni na siebie uwagę pozostałych osób. Wszystko to działo się może na przestrzeni pięciu minut, a Precy i La Rue mieli mniej niż minute by dobiec do celu. Gdyby nie ten ogień pewnie dawno by zostali nakryci, ale Leo postanowił trochę bardziej rozpalić towarzystwo. Biegli tak szybko jak tylko umieli. Ramię w ramię. Percy zaczął  wyprzedzać Clariesse. Ona osłaniała tyły. Co kilka sekund odwracał się. Daleko za sobą pozostawili dwie walczące drużyny. Chejron stał tyłem, gdy nagle usłyszał za sobą ciężkie sapanie to byli oni. Dobiegli. Heros zdjął tarczę z pleców i podał ją centaurowi. 

- No no. Brawo. - powiedział odbierając od niego tarczę. Potem spojrzał na skraj lasu gdzie toczył się pojedynek - Oni was nie widzieli? 

- Wzięliśmy ich sprytem. - powiedział. 

- Kilka lipnych tarcz. Nabrali się i pobiegli w ich stronę. - dodała po czym spojrzała na twarz centaura, która wyrażała podziw - To był pomysł Annabeth. 

- Wiem. - pogalopował w stronę lasu biorąc tarczę wysoko nad głowę i krzycząc. Stopniowo brzdęki uderzanych o siebie broni cichły wraz z gwarem okrzyków.

Podbiegł do niego Percy. Chejron przekazał mu tarczę. Ten uniósł ją w zwycięskim geście. Podał ją w jedną rękę córce Aresa i podnieśli ją jeszcze raz do góry. Radosnym okrzykom nie było końca. Przeciwnicy nie ukrywali rozczarowania. Niektórzy byli wręcz wściekli za to jak dali się oszukać. 

                                                                                          ***

Późnym wieczorem Ann i Percy spacerowali brzegiem jeziora. Za dwa dni zaczynają się wakacje. Zapowiadał się świetny czas na obozie. Mogli się cieszyć spokojem. "To będzie najlepsze lato Kronos pokonany. Gaja pokonana. Obóz Jupitera sprzymierzeńcem w walce, a także i przyjacielem.To co najgorsze minęło." pomyślał i objął Annabeth ramieniem. Nagle zza drzew, osiem metrów od niego wyłoniła się kobieta. Ta sama co z jego snu. Jej zimne błękitne oczy były wpatrzone prostu w niego. Była za daleko by usłyszał co powiedziała. Ale widział jak jej sztywne usta wypowiadają słowa. Słowa które brzmiały: "Niedługo się zobaczymy". Gdy zamknął oczy kobiety już nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top