oo9
Dwudziesty czerwca
Aleks siedzi obok mnie. Jest ubrany w ciemnozieloną bluzę, zdecydowanie za długie jasne loki wiatr zawiewa mu na twarz, co zmusza chłopaka do ciągłego poprawiania ich. W końcu Krystian prycha, choć wyczuwam w tym nutę rozbawienia, i podaje blondynowi jedną z gumek do włosów, które ma na ręce. Młodszy uśmiecha się szeroko i związuje włosy u góry.
Nie mogę uwierzyć, jakie mam szczęście, posiadając takich przyjaciół. Śmiejemy się razem i wygłupiamy. Bynajmniej ja i Olek tak robimy. Krys zawsze trzyma się na uboczu i udaje, że nie istnieje, ale w takich chwilach wygląda na naprawdę szczęśliwego. I mówiąc "takich" mam na myśli wszystkie te spędzone ze swoim przyjacielem. Ja zawsze jestem na drugim miejscu, sam wciąż powtarza mi, jaka jestem irytująca i upierdliwa, ale wydaje mi się, że gdzieś tam w głębi serca może faktycznie darzy mnie jakąś sympatią (o ile serce w ogóle posiada w kontekście uczuć).
Słońce świeci między drzewami, więc mrużę oczy pod szkłami okrągłych okularów. Mimo to nie potrafię się nie uśmiechać. Obserwuję, jak Krystian i Aleks zaczynają się droczyć, a może nawet kłócić, jak zwykle pewnie o jakąś błahą sprawę. Ostatecznie blondyn wybucha śmiechem i aż przewraca się na koc, na którym siedzimy w naszym miejscu w lesie.
Pierwszy lipca
Wakacje, czas, na które czeka każdy uczeń.
Z wyjątkiem tego jednego, który robi wszystko, byle by spędzać w domu jak najmniej czasu. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego tak często ucieka z domu. Wydaje mi się, że tylko Krystian zna prawdziwy powód, ale oni nie rozmawiają ze mną o takich rzeczach. Kiedy spotykamy się, staramy się zapomnieć o wszystkim i odstresować. Bez rozmów o szkole, bez narzekania na rodziców, bez obgadywania koleżanek i kolegów.
Nie jesteśmy tu razem w żadnym konkretnym celu. Po prostu jesteśmy. I to nam wystarcza. Wydaje mi się, że o to właśnie w przyjaźni chodzi.
Czuję się, jakbym od wielu lat stała w celu w labiryncie bez wyjścia i nagle pojawia się ta dwójka, która otwiera jakieś sekretne przejście, przez które możemy razem uciec. Niby znam się z Aleksem od wielu lat, a i tak mam wrażenie, że dopiero go poznałam. Dopiero, gdy zobaczyłam, jak prawdziwie się śmieje, zdałam sobie sprawę, że te wszystkie uśmiechy posyłane nam wcześniej, były zwyczajnie kłamstwem.
Pierwszy sierpnia
Dopiero wracam z obozu, na który pojechałam trzy tygodnie temu. Jest wyjątkowo gorąco, więc jestem ubrana w koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, czego staram się jak najbardziej unikać. Nienawidzę swojego ciała. Uważam się za okropnie brzydką, ale wmawiam sobie, że to całkowicie normalne, chociaż że potrafię się rozpłakać, stojąc przed lustrem. Jestem okropnie gruba, a wciąż nie potrafię nic z tym zrobić. Wciąż tylko obżeram się i nie uprawiam żadnego sportu. Wiem, że gdybym tylko się uparła, dałabym radę, ale jestem za słaba. Potrafię dotrzymać obietnic złożonych obcym ludziom, a nie potrafię zrobić tego nawet sobie.
Nasze pierwsze spotkanie po moim przyjeździe jest dla mnie największym wstrząsem w całym moim życiu. Jestem zwyczajnie przerażona.
Aleks jest cholernie blady, ma podkrążone i zaczerwienione oczy, jakby przez wiele nocy zamiast spać, płakał. Ma na sobie starą koszulkę Krystiana, która wisi na nim jak worek. Czasem kradł mu ubrania, więc sam fakt tego, jak jest ubrany, mnie nie dziwi. Dziwi mnie fakt, jak bardzo blondyn jest teraz wychudzony. Pyzate policzki, które zawsze dodawały mu dziecinnego wyglądu, zapadły się, a skóra stała się matowa i blada.
Wypuszczam koc z rąk i unoszę dłonie na wysokość ust, jakbym chciała je zakryć, ale w ostatniej chwili się zawiesiłam.
Krystian podchodzi do mnie, kładzie mi lodowatą dłoń na ramieniu, od której dotyku się wzdrygam, i nachyla się tuż nad moją twarzą.
- Nie rozmawiajmy o tym. Zachowuj się normalnie - szepcze, a ja kiwam posłusznie głową. W końcu odwraca się do Aleksa, który stoi ze wzrokiem wbitym w podniszczone zielone converse'y i skubie nerwowo palcami rąbek koszulki bruneta, na której widnieje logo AC/DC. Mimo ciągłego noszenia przez niego ubrań z logami zespołów rockowych czy metalowych, już sama z doświadczenia wiem, że w rzeczywistości woli słuchać muzyki klasycznej.
Podnoszę czerwony koc z trawy i rozkładam go dopiero kawałek dalej, obok miejsca, gdzie stoi piętnastolatek. Kiedy już siedzimy razem, atmosfera wydaje się być równie napięta co źle nastrojona struna od ukulele, które Aleks kiedyś próbował nastroić ze słuchu. Napięcie, jakie między nami powstaje, mogłoby zasilić energią elektryczną kilka domów. Wręcz widzę i czuję te iskry.
Krystian i nasz przyjaciel mierzą się spojrzeniami, jakby mnie tu w ogóle nie było. Często tak robią. Na przykład mówią sobie coś na ucho lub pokazują na telefonach i zaczynają się śmiać, nie wtajemniczając mnie w powód ich rozbawienia.
Coraz bardziej boję się o Aleksandra. Po tych wakacjach rozpoczynam naukę w liceum, do którego on chodzi już od roku (poszedł do szkoły rok wcześniej). W podstawówce był jednym z "popychadeł", więc jeśli teraz sytuacja się nie poprawiła, nie wiem, jak będę mogła mu jeszcze pomóc. Nigdy nie potrafiłam nawet stanąć w jego obronie. Krystian chodzi do tej szkoły już od roku, może on mógłby coś zrobić. Już nie raz powtarzał, że nigdy nie dałby go skrzywdzić.
Jedenasty września
Od początku roku Aleks zachowywał się dziwnie. Największym jednak zdziwieniem dla mnie jest fakt, że w ogóle nie odzywa się do Krystiana. Ba, z tego co dowiedziałam się od jego przyjaciół, nienawidzą się. Na początku myślałam, że się pokłócili i już chciałam próbować ich pogodzić, kiedy spotkaliśmy się przypadkowo na mieście i normalnie ze sobą rozmawiali. Powód ich nienawiści w szkole wciąż jest mi nieznany. Może to przez to, że znajomi Aleksa wciąż plują kwasem na bruneta? Nie, piętnastolatek nie jest taki. Nie zrezygnowałby z kogoś tak dla niego ważnego, by należeć do szkolnej elity.
Kiedy Aleksander przychodzi dziś do szkoły, mam wrażenie, że zaraz zemdleje na naszych oczach. Tak jak zawsze uśmiecha się zmęczony, ale jego oczy są wyraźnie załzawione i zaczerwienione, a na przerwach wciąż gdzieś znika. Krystian również, więc zgaduję, że ukrywają się w jakichś pustych klasach, by porozmawiać.
Wychodzimy ze szkoły i blondyn przytula mnie mocno.
- Jeszcze się zobaczymy - mówi i uśmiecha się słabo. Serce mnie ściska, gdy widzę, jak źle z nim jest. Chcę zapytać, co się stało, chcę jakkolwiek pomóc... Ale nie mogę. Boję się, jak zwykle zresztą. Nie potrafię nic zrobić, choć wiem, że jakbym tylko chciała, zrobiłabym to.
Czternasty września
Nie potrafię się ruszyć. Nie chcę jeść, pić, w ogóle wstawać i iść gdziekolwiek. Łez już dawno mi zabrakło.
Wiecie, co jest w tym najzabawniejsze? Że ostatnie słowa Zdrójkowskiego wypowiedziane w moją stronę, to "Jeszcze się zobaczymy".
Nie potrafię wyrazić w słowach, jak bardzo żałuję, że wtedy się nie odezwałam. Miałam szansę mu pomóc. Miałam szansę nie dopuścić do samobójstwa najlepszego przyjaciela. I nie wykorzystałam jej.
Czuję się tak źle, że wydaje mi się, iż to, co powiedział mi jako ostatnie Aleksander, to realna wróżba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top