Chapter V

- Posłuchaj nie wiem kim jesteś, ale nie zamierzam z tobą iść nigdzie dalej. Po prostu chodźmy do tego łóżka, zapłać mi i każdy pójdzie w swoją stronę , dobra? - usłyszałem jak chwile wcześniej stanął, ale nie sądziłem, że będzie robił problemy.

- Klient nasz pan jak to się mówi - muknąłem groźnie obracając się w jego stronę i stwierdziłem, że coś było nie tak. Na jego twarzy malował się strach gdy ujrzał moją twarz, a to nie wróżyło nic dobrego.

- Twoje oczy... - zaczął przypatrując mi się dokładnie.

- To soczewki - muknąłem i zbliżyłem się do niego o krok. - To już niedaleko

- Wcześniej twoje oczy nie były czerwone, czy ty jesteś wampirem? Nie myśl sobie, że nie wiem, że takie coś istnieje i chodzi po ziemi.

Na słowa "To coś", moje oczy zabłyszczały gniewnie, a wiedziałem to, bo odbiły się one  w jego nieco przestraszonych niebieskich oczach.

- "To coś" może ci rozszarpać gardło jak będziesz mnie prowokował - zasyczałem mało przyjaźnie.

- Wynająłes sobie początkującą dziwkę i ma nie być prowokująca? W jakim świecie ty żyjesz, co? - zapytał i zaśmiał się jakby całe napięcie z niego uleciało. Przestał się mnie bać, ale czy to dobrze? Nie byłem pewny.

- Początkującą? Czyżby trafił mi się prawiczek?

- Pomarzyć nie zaszkodzi - prychnął i odwrócił wzrok po czym wyminął mnie tak, że teraz to on szedł przodem.

- Dlaczego akurat ja? - odezwał się nagle rujnując ciszę.

- Nie mam zbyt wielu wymagań, bylebyśmy zrobili to po mojemu

- Co masz na myśli mówiąc, że po twojemu?

- Mam nadzwyczajny gust, chce to zrobić podczas rytuału

- Chyba sobie śnisz... Jeszcze jakiegoś demona wskrzesisz. Nie na to się pisałem, chce moje pieniądze. TERAZ - zarządał i stanął w miejscu mierząc mnie swoim przenikliwym spojrzeniem.

- Nie masz już wyjścia mały. Jesteśmy już prawie na miejscu - odparłem, a mój kącik ust jakoś tak sam powędrował lekko do góry.

- Zawsze mam jakieś wyjście. Zapamiętaj to - szepnął i patrząc mi w oczy uśmiechnął się cwaniacko. Nie rozumiałem o co mu chodziło, ale już po chwili stał przede mną biały jak śnieg wilk, a już chwile później straciłem go z oczu. Jednak ani na chwilę się nie martwiłem, bo miałem plan i on tego nie wiedział. W sumie chciałbym zobaczyć teraz jego minę...

🔯🔯🔯

Ostatni rozdział ze szkiców :c no, ale przez równo tydzień wrzucałam wam po jednym rozdziale na dzień ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top