|3|
Luke's pov
Przekroczyłem drzwi prowadzące do szkoły. Mama pozwoliła mi dzisiaj już iść. Kazała mi też oddać notatki chłopakowi z niebieskimi włosami. Nie wiedziałem nawet jak się nazywa. Na końcu korytarza zebrał się całkiem spory tłum. Podszedłem żeby zobaczyć co się dzieje. Przepchałem się przez ludzi i zamarłem. Na podłodze leżał niebieskowłosy chłopak a nad nim stało paru innych. Kopali go i wyzywali. W pewnym momencie jeden z nich podniósł chłopaka i uderzył pięścią. Nie mogłem dłużej na to patrzeć. Rzuciłem się do przodu. Pierwszy dostał pięścią. Obróciłem się i wywróciłem drugiego z nich celnym kopnięciem. Reszta sama uciekła.
- Rozejść się!- krzyknąłem.
Podeszłem i usiadłem obok chłopaka który już się podniósł.
- Wszystko w porządku?- zapytałem. W odpowiedzi pokiwiał głową. Z rościętej wargi sączyła się krew.
- Chodź- pomogłem mu wstać. Zaprowadziłem go do łazienki. Delikatne przemyłem ranę. Mój wzrok był wlepiony w jego pełne malinowe usta.
- Już- oznajmiłem kończąc. - A tak ogólnie. Nie wiem jak się nazywasz.
- Michael - odpowiedział cicho. Zauważyłem że jest wystraszony.
- Dlaczego się mnie boisz?- podeszłem żeby go uspokoić. Wyciągnąłem rękę w jego kierunku. Cofnął się. Kiedy się przybliżyłem, otworzył drzwi i wybiegł. Dopiero teraz zauważyłem ranę z tyłu jego głowy.
W takich sytuacjach zazwyczaj nic nie robiłem. Dzisiaj jednak coś się zmieniło. Biegłem za nim dopóki nie zniknął w tłumie. Chciałem go złapać na innej przerwie ale już mi się nie udało. Nie zauważyłem już jego niebieskich włosów tego dnia. Tylko tym wyróżniał się z tłumu. Był tylko trochę niższy ode mnie. Szybko bym go zauważył. Chyba wrócił do domu. Całą resztę dnia spędziłem na myśleniu o tym co zaszło w łazience. Czemu się mnie bał? Nawet mnie nie znał. Wróciłem do domu i poszedłem zdrzemnąć się. Nie trwało to długo. Zaraz potem do domu wparowała moja siostra z Ashtonem - jej nowym chłopakiem. Z resztą chodził do naszego liceum.
- Możecie być ciszej? Próbuję spać.
- Znowu źle się czujesz?
- Nie po prostu jestem zmęczony.
- Ok. To ja tylko pójdę do toalety poprawić makijaż. Zaraz wracam!- w jej przypadku "zaraz wracam" oznaczało "usiądź i wypij kawę wrócę za godzinę". Od jej wyjścia minęło zaledwie pięć minut kiedy z kieszeni chłopaka odezwał się telefon. Po chwili wahania odebrał.
- O cześć skarbie... Gdzie jestem? Na próbie zespołu... Dlaczego nie słyszysz muzyki? Eee...Mamy przerwę. Nie nie spotykam się z inną. Muszę kończyć. Pa. - rozłączył się i odetchnął z ulgą. Nie na długo. Rzuciłem się na niego. Po chwili oboje tarzaliśmy się po podłodze w walce. Nawet nie zauważyłem jak do kuchni wchodzi Luna.
- Co wy robicie? - pisnęła i rozdzieliła nas. Przy okazji dostała w brzuch od Ashtona.
- Ashton chodź, idziemy- powiedziała ciągnąc go w stronę wyjścia. Byłem cały spocony więc poszedłem opłukać twarz zimną wodą. Stanąłem przed lustrem i przyjrzałem swojemu odbiciu. Na policzku widniała ogromną pręga. Krew spływała po mojej twarzy. Obmyłem ranę i szybko zakleiłem długim plastrem. Usłyszałem trzask drzwi. Zszedłem żeby zobaczyć kto to. Luna siedziała oparta o ścianę. Podszedłem i podniosłem jej głowę tak żeby patrzyła na mnie. Makijaż już dawno spłynął. Pod oczami zostały czarne linie znaczące drogę łez. Jej oczy były zepchnięte. Oddychała bardzo szybko.
- Co się stało? - kiedy o to zapytałem wybuchła jeszcze większym płaczem. Przytuliłem ją i czekałem. Kiedy przestała szybko łapać powietrze ponowiłem pytanie.
- Byliśmy w parku...- zrobiła przerwę żeby się uspokoić-... wtedy podeszła do nas jakąś suka i pocałowała go pytając czy jestem jego przyjaciółką.
- wyrzuciła z siebie na jednym tchu. Znowu jej ciałem wstrząsnęły spazmy. Objąłem ją i podniosłem z podłogi.
- Dziękuję ci że jesteś moim bratem - szepnęła mi do ucha. Weszliśmy do jej pokoju. Siedziałem przy niej i gładziłem po ramieniu aż zasnęła. Wyszedłem i skierowałem się do mojego pokoju. Byłem okropnie zmęczony dzisiejszym dniem. Najchętniej poszedłbym spać. Przebrałem się i położyłem na łóżku ale sen nie przychodził. Czułem na sobie czyjś wzrok. Odganiałem od siebie tą myśl. Przecież nikt nie siedzi na dachu...
Michael's pov
Kiedy tylko wszedłem do liceum, ktoś przyparł mnie do szafek. Było to dla mnie codziennością. Ktoś trochę powyzywał a kto inny pobił. Popatrzyłem przed siebie. Tym razem był to Ashton.
- Co pedale. Nie pociąga cię to? - roześmiał się wraz z swoimi kolegami. Milczałem. Próbowałem się wyrwać i iść dalej. To jednak nie był mój dzień. Usłyszałem głuchy trzask. Potem poczuł jak ciepła ciecz spływa po moich ramionach. Przerażony osunąłem się na podłogę. Sean kopnął mnie tak że policzek bliżej poznał betonową posadzkę. Leżałem skulony czekając aż ich "zabawa"ustanie. Ashton stał obok i uśmiechał się. Nawet nie zauważyłem kiedy zebrało się pół szkoły wokół nas. Zaczynałem tracić nadzieję że to kiedykolwiek się skończy. Poczułem piekący ślad na policzku wtedy pojawił się on. Odepchnął moich napastników. Udało mi się usiąść. Wyplułem na ziemię mieszaninę krwi i śliny. Oniemiały patrzyłem jak rozkłada ich na łopatki. Potem podszedł i coś powiedział. Nie zrozumiałem byłem tak zauroczony jego niechlujnie roztrzepanymi włosami. Pomógł mi się podnieść i zaprowadził do łazienki. Przelotnie popatrzyłem w lustro. Rozcięta warga to nic takiego jednak on dokładnie mi ją oczyścił. Nie wierzyłem że mnie dotyka. Że w ogóle wie że ja istnieję. Potem poczułem strach.
-Jak położył tamtych jak piórka to co jest w stanie zrobić mi? Chyba zauważył moją reakcję bo zapytał:
- Dlaczego się mnie boisz?- podszedł do mnie a ja instynktownie się cofnąłem. Nie chciałem sprawić mu kłopotów. Zobaczyłem ból w jego ślicznych szaro- niebieskich oczach. Wybiegłem stamtąd jak najszybciej. Jestem potworem. Potrafię tylko ranić ważne dla mnie osoby. Wbiegłem w parę osób więc musiałem zwolnić. Przez rozmazany obraz nic nie widziałem. Łzy spływały po twarzy. Czemu musiałem to spieprzyć. Miałem szansę z nim porozmawiać z nim ale ją zmarnowałem. Otarłem łzy i poszedłem do pokoju pielęgniarki. Oczyściła i opatrzyła rany. Kazała mi wrócić do domu. Z chęcią wykonałem to polecenie. Dotarłem do
mieszkania po paru minutach marszu. Szybko wbiegłem na trzecie piętro. Dzięki temu incydentowi nie miałem dzisiaj żadnych lekcji. Zadzwoniłem do szefa że mogę się dzisiaj pojawić się wcześniej w pracy. Od kiedy zacząłem pracę w salonie fryzjerskim miałem mało czasu żeby cokolwiek robić. Wracałem późno wieczorem i szedłem spać. Zazwyczaj nie spałem tylko siedziałem przy otwartym oknie lub na dachu.
Dzisiaj było bardzo dużo klientów. Przefarbowałem jakieś pięć osób. To naprawdę było dużo. Kiedy wracałem było już ciemno. Postanowiłem sprawdzić co u Luka. Wszedłem na dach najbliższego budynku. Przeskoczyłem na dach jego domu prawie spadając. Zauważyłem że w jego pokoju świeci się światło. Podszedłem do okna i usiadłem pod nim . Obserwowałem go dopóki nie poszedł spać. Potem posiedziałem jeszcze chwilę i wróciłem do domu.
______________________________
Hej hej. Już jestem z nowym rozdziałem. Dziękuję za wszystkie voty. Do tej pory 15 votów i 2 rozdziały. Wow. Zaskoczyliście mnie. Jeszcze nigdy nie osiągnęłam tak wiele. Wszystko dzięki wam. Dziękuję.
:)
Świętujcie dzień pingwina !!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top