R8 Podejrzliwy Dżony

Dżony Nword po lekcji fizyki natychmiast pobiegł do gabinetu dyrektorki, Nabuchodonozorowej. Uczniowie zwykle mówili na nią Buszek, ponieważ palili jednorazówki i wszystko im się z nimi kojarzyło. Nabuchodonozorowa była hybrydą człowieka i pająka. Swoją pełną postać przyjmowała tylko w sytuacjach zagrożenia. Była czarnej maści i wielu uczniów kochało się w niej bez opamiętania. W kwiecie wieku trzymała się bardzo dobrze, prezentowała się jak idealny okaz naturalnej urody. Ze swoją budową modelki i pewnością siebie przyciągała wzrok każdego.

Dżony zamaszystym ruchem otworzył wrota. Zgrzany i spocony dyszał.

- Pani Nabuchodonozorowo!

- Pani Doktor Nabuchodonozorowo. - poprawiła go zimno dyrektorka.

- Pani Doktor Nabuchodonozorowo! Mam podejrzenia, że... że... że Pan Jajo ma romans z Pukibanym Kiszkałowym! - zakrzyknął - Widziałem, że po prawie każdej lekcji fizyki Pukibany zostaje u niego na przerwie...

- Jeśli jesteś tego taki pewny, chodź i mi pokaż. - zakomenderowała Nabuchodonozorowa.

Dżony bardzo się zarumienił, jednak poprowadził Nabuchodonozorową do sali z fizyki. Pukibany akurat wychodził, słuchając muzyki. Trochę emo. Z kapturem naciągniętym na swoją malutką główkę, prezentował się jak ktoś, z kim nie chcesz mieć do czynienia. Pana Jaja nie było w środku. Po prostu już wyszedł, czy też zwęszył fortel Dżonego?

- Powiedz mi, gdzie jest Pan Jajo. - szorstko rzekła Nabuchodonozorowa. - Próbowałeś mnie oszukać, prawda?

- N-n-nie! Naprawdę, ja nie kłamię...

- Milcz. Mam ciekawsze sprawy do załatwienia, takie jak urwany pisuar.

Dyrektorka obróciła się na pięcie. Stukając czerwonymi botkami, oddaliła się. Dżony zaczął się denerwować, więc udawał, że bije powietrze pięściami. Miał problemy z agresją, ale wcale nie tłumaczył się chorobą. Rozumiał, że to nie jest wymówka na jego niebezpieczne zachowania, co czyniło go archetypem średniowiecznego idealnego rycerza. Nadal był pewny, że Pukibany i Pan Jajo są w coś razem zamieszani. I zamierzał dowiedzieć się, co. Tylko... jak? Nie miał zdolności detektywistycznych, nie dysponował informacjami ani narzędziami. Zastanawiając się, ujrzał kolegę Pukibanego, Harmolda, drepczącego przez korytarz. W ręku ściskał lornetkę, a pod pachą miał plik wydrukowanych w rossmannie zdjęć. Gorączkowo rozglądał się po korytarzu, jakby kogoś szukał.

Wtedy w głowie Dżonego pojawił się doskonały plan. Wymagający bycia mniej tajemniczym i może bardziej nękanym, ale konkretny i skuteczny. Przecież Harmold wiedział wszystko o wszystkich! Był idealnym "partnerem" dla Nworda. Ten szybko podbiegł do matfiza, strasząc go. Harmold upuścił urządzenie śledzące i fotografie w swojej klasycznej panice. Dżony omiótł je wzrokiem. Wszystkie przedstawiały Pukibanego w jego własnym pokoju. Ubierający się Pukibany, Pukibany robiący zadanie domowe, Pukibany na serwerze "Miłość na klawiaturze". Ten o łatwopalnych włosach skrzywił się, bo kiedyś wyrzucono go stamtąd.

- Cześć, Harmold! - zagadnął Dżony.

Zaczął pomagać Harmoldowi zbierać zdjęcia, udając, że nie zwraca na nie uwagi, chociaż pocił się na samą myśl, jak mógłby pogrążyć Pukibanego, gdyby wszedł w ich posiadanie. Okularnik z niewiadomych przyczyn miał problemy ze schylaniem się, jakby uciskało go coś w dolną partię pleców. Dżony stwierdził, że to od nauki. W końcu wyglądał, jakby poza uczeniem się i, najwyraźniej, stalkowaniem Pukibanego, nie robił absolutnie nic.

- H-hej, Dżony. Niech to zostanie między nami, w porządku? Mogę ci w czymś nawet pomóc. Ściąganie, zadania domowe przez trzy miesiące, darmowy dostęp do canvy pro...

- A co, gdybym puścił to dalej? - przerwał Dżony, drocząc się.

Harmold zamarł. Wtem nieoczekiwanie szarpnął Nworda za kołnierz, przyciągając go do siebie z niespodziewaną siłą. Jego lodowate ślepia przeszywały Dżonego na wylot. To był pierwszy raz, kiedy widział Harmolda z tak bliska. Nigdy nie zauważył tego, jak atrakcyjny jest. Czy zawsze miał te piegi na nosie?

- Jeśli puścisz to dalej, zobaczysz, do czego jestem zdolny. - Harmold wyrwał resztę zdjęć Dżonemu, wstał, otrzepał spodnie, a potem pełnym charyzmy krokiem zniknął z pola widzenia chłopaka.

Nword zauważył, że do kieszeni jego skibidi dżinsów Harmold wepchnął małą karteczkę. Z jego numerem. Uśmiech satysfakcji wypłynął na jego twarz.

No arrest badman mind ya bizz~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top