R5 Kolacja

Ze względu na to, że była to ostatnia lekcja Pana Jaja, zbierał swój dobytek w pokoju nauczycielskim. Upewniał się, że niczego nie zapomniał, a Pukibany przypatrywał się mu, siedząc na krześle barowym i machając nogami. Zastanawiający był fakt, dlaczego w pokoju nauczycielskim były krzesła barowe? Otóż zanim w budynku powstało liceum, pełnił on funkcję klubu, a w tym pomieszczeniu mieściła się loża VIP. Dodawało to uroku temu miejscu.

- Chodź już, Pukibany. Załóż kaptur, aby nikt cię nie zdemaskował! - zakomenderował Pan Jajo.

- Dobrze, Panie Jaju.

Gotowi mężczyźni ruszyli do fiata sejczento nauczyciela. Był w klasycznym, czerwonym odcieniu. Na siedzeniach leżały stare poduszki, a z tyłu znajdował się koc w tygrysy. Na lusterku zawieszony był różaniec i trzy różne choinki zapachowe. Pukibany poczuł klimat lat dziewięćdziesiątych. Pan Jajo otworzył mu drzwi, na co chłopak zareagował rumieńcem, wsiadł jednak bez ociągania. Kiedy oboje zapięli już pasy, fizyk na pełnym gazie wyskoczył z parkingu. Całe szczęście, że byli zapięci pasami.

Ich jazda upłynęła w ciszy. Słychać było jedynie ciche radio. Pukibanego zaskoczyło to, że przy gwałtownym hamowaniu Pan Jajo wolną ręką przytrzymał go, by nie upadł do przodu. Przez resztę drogi osiemnastolatek wyglądał przez okno, żeby nauczyciel nie widział jego twarzy w kolorze keczupu. Nie umiał sobie wyobrazić, jak spędzi noc u Pana Jaja.

Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Chłopakowi zaimponowała posesja fizyka - była ogromna! Przed domem stała nawet fontanna. Pan Jajo po zaparkowaniu w swoim luksusowym garażu prędko wyskoczył z samochodu, żeby otworzyć drzwi Pukibanemu. Obdartus i nauczyciel ruszyli w stronę budynku. Chłopakowi od razu rzuciły się w oczy wszechobecne kamery - Pan Jajo widocznie cenił sobie bezpieczeństwo. Wewnątrz było podobnie. Pukibanemu podobało się to, że chata nie była urządzona minimalistycznie, jednak nie kiczowato. Widział, że dom jest zamieszkiwany.

- Możesz skorzystać z łazienki, jest tutaj - Pan Jajo wskazał na jedne z drzwi - Kolacja będzie podana około dziewiętnastej. Rozgość się.

- Dobrze, Panie Jaju! - Pukibany miał dwadzieścia minut na eksplorację budynku.

Postanowił skorzystać z łazienki. Miała cudowne wyposażenie. Mnóstwo szamponów, różnorakich płynów, perfumów. Była też tam duża skrzynia, zamknięta na kłódkę. Pukibany był bardzo ciekawy jej zawartości. Postanowił jednak uszanować prywatność Pana Jaja, więc załatwił swoją potrzebę fizjologiczną i opuścił klozet. Następnie udał się do jadalni, którą wcześniej wskazał mu nauczyciel.

Pan Jajo już tam siedział. Zaserwował spaghetti z sosem pomidorowym. Pukibanemu nie dał jednak mięsa.

- S-skąd pan wiedział, że jestem weganinem?

- Od pani pielęgniarki, Hamurki. Jedzmy już - odrzekł Pan Jajo.

Zarumieniony Pukibany spałaszował danie. Skończył niemal w tym samym czasie, co Pan Jajo. Po odłożeniu sztućców na talerz, ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Dziewiczy rumieniec po raz kolejny wypłynął na policzki młodzieńca.

- Możesz iść się wykąpać. Piżama jest naszykowana w łazience - rzekł w końcu Pan Jajo.

- Dobrze, Panie Jaju - przytaknął Pukibany - A gdzie mam iść później?

- Do końca korytarza. Tam jest moja sypialnia. Porozmawiamy, dobrze?

- T-t-tak... Panie Jaju.

Jak powiedzieli, tak zrobili. Pukibany dawno nie zaznał tak orzeźwiającej kąpieli. Umył włosy, a nawet uszy. Takich luksusów nie miał w domu. Pan Jajo naszykował dla niego krótkie spodenki i swoją koszulę nocną, która była o wiele za duża na Pukibanego. Miał tak wąską talię, że nawet po zawiązaniu sznurka u gatek dalej wisiały na jego biodrach. Założył koszulę nocną, westchnął i wsunął na stópki frotowe skarpetki.

Poczłapał do sypialni Pana Jaja. Miał dziwne przeczucie, że coś się wydarzy.

- Już jestem - oznajmił swoją obecność Pukibany - O czym chciał Pan Jajo porozmawiać?

- O twoich ocenach. Jak je podnieść? Masz jakiś pomysł?

- Czy... musi to być ocena moich umiejętności z fizyki? I tak nie planuję studiować nic związanego z nią...

- Co masz na myśli?

- Widzę, że patrzy Pan Jajo na mnie niczym świnia na koryto.

No arrest badman mind ya bizz~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top