Rozdział 49
Lena.
-Co mówiłam o drzemce dla urody? -zapytała Fleur, podczas upiększania mnie przed moim ślubem.
-Przepraszam. Źle spałam. Catherine, Teresa i Ted nie dawali spokoju w nocy. Sądziłam, że mnie rozumieją i po wieczorze panieńskim będę mogła od razu iść spać. Niestety roczne dziewczynki i prawie trzyletni chłopczyk nie mają serca dla kobiety, która nimi się zajmuje.
-Nic nie poradzisz to tylko dzieci. -zaśmiała się blondynka, kończąc swoje dzieło na mojej twarzy. -Krótka przerwa, a po niej bierzemy się za włosy! -powiedziała nadwyraz zadowolona ze swojego "obrazu" na mojej twarzy, przyglądając się mi intensywnie.
-Fluer! Lena! -krzyknął tak dobrze mi znany głos. Przyszłej matki, która razem z panią Weasley zastąpiła moją biologiczną mamę. Nie myśl o tym dziewczyno, bo znowu się rozpłaczesz!
-Tu jestem mamo! -krzyknęłam z jej sypialni. Cała ceremonia i przyjęcie odbywa się w domu rodziców Cedrika. Niestety o tym zdecydowała Ginny z Hermioną, które organizują wszystko, wszystko.
-O mój boże! -powiedziała zachwycona kobieta. -Pięknie wyglądasz! Skarbie, kurcze maskara. -oznajmiła, kobieta, kiedy pierwsza łza znalazła się na policzku kobiety.
-Mamooo. -powiedziała zadowolona? Z reakcji kobiety.
-Dzięki. -odpowiedziała Teresa, biorąc od Francuski chusteczkę. -Mam dla ciebie niespodziankę. -powiedziała, kobieta, wyciągając przed siebie małe pudełeczko, a następnie otwierając je. W środku znajdowała się mała broszka do welonu, która należała do mojej mamy. Skąd? Spojrzałam w szoku na mamę Cedrika, która się tylko uśmiechnęła. -Pamiętasz skarbie, jak dostałaś ode mnie listy, które były napisane przez twoją mamę? Napisała ich bardzo dużo, na każdą okazję. Zrobiła to, gdyby coś się stało, żebyś wiedziała, że zawsze jest przy tobie. To jest broszka, którą dostałam z kilkoma innymi rzeczami od niej, biorąc cię pod opiekę. Zgodnie z jej wolą, masz kontynuować tradycję, która ciągnie się od kilku pokoleń. Będzie idealnie do ciebie pasowała. -oznajmiła brunetka, wyciągając biżuterie z opakowanie, podając mi ją następnie.
Wpatrywałam się w mały przedmiot przez długi czas. Tak wiele wspomnień przyszło mi przez myśl. Pierwszy list, jaki dostałam od mamy, był, gdyby odeszła. Co niestety się stało. Kolejny z okazji urodzin, imienin, świąt bożego narodzenia, ukończenia szkoły, wygrania wojny, zaopiekowaniem się jakiś dzieckiem w tym wypadku Tedem, z okazji zaręczyn, urodzeniem własnych dzieci itp. Moja kochana rodzicielka naprawdę napisała na każdą możliwą okazję list. Czytając je czylam się, jakbym z nią rozmawiałam. Zawsze po przeczytaniu takiego miałam łzy w oczach i wielki uśmiech na twarzy.
-Jest piękny, bardzo dziękuję. -powiedziałam, podając do Fleur, by później wbiła mi go we włosy.
-To twoja pierwsza pamiątka rodzinna. Przekaż ją, któreś z moich pięknych wnuczek, a ona swojej córeczce. -powiedziała.
-Dziękuję mamo, tak zrobię. -odpowiedziałam, następnie tuląc się z kobietą.
*****
Następne wydarzenia działy się jak na filmiku z wesela. Po wyczekiwanym, przez wszystkich naszego pierwszego pocałunku jako małżeństwo, udaliśmy się do ogrodu, świętować naszą nową drogę życia. (Belle, traktujcie jako Lenę w białych włosach, a rodzinę i wszystkich ludzi z sagi zmierz, jakby to byli bohaterowie z Harry'ego Pottera.) (Sorki, że po hiszpańsku, ale tylko takie znalazłam.)
Do ołtarza zaprowadził, mnie Pan Diggory. Cała ceremonia spowodowała u mnie ogromny lęk paniki, ale kiedy zobaczyłam tak uśmiechniętego Ceda, czekającego na mnie atak lęku minął. Moja mina z przestraszonej zmieniła się na uśmiech.
****
Zabawa trwała. Dużo osób składało nam gratulację, a my oboje byliśmy szczęśliwi. Zatańczyliśmy swój pierwszy taniec, który wyszedł nam najlepiej z wszystkim prób wykonania go. Byłam szczęśliwa!
-Przepraszam! -krzyknął George ze sceny. -Włączony? -zapytał, na co wszyscy udali się do swoich stolików, oczekując widowiska od rudowłosego. -Chciałbym wznieść toast. -powiedział, chłopak, podnosząc lampkę szampana do góry. -Za szczęście mojej przyszywanej siostry i nowego przyszywanego brata. Toast! -krzyknął radośnie, na co wszyscy również ponieśli swoje napoje, a następnie się z nich napili.
Po George na scenę weszła Ginny, potem Hermiona, Harry, Ron, Pani Weasley, Pan Diggory po prostu wszyscy! Najgorsze, a dla niektórych najlepsze były opowieści, jak wychwalałam, się z moim mężem nie będąc nawet przyjaciółmi. Dosłowne cytowanie naszych słów, ogromnie nas żenowało, ale również rozmieszało. No, bo w końcu siedzimy koło siebie. W ramie, w ramię jako małżeństwo, z trojką wspaniałych dzieci, które już grzecznie śpią. Moje słodziutkie dziewczynki dostały imiona po swoich babciach. Tak zdecydowaliśmy. Kiedy na scenę weszła mama Cedrika, zaśpiewała nam wszystkim tak dobrze znaną mi piosenkę po polsku. Kobieta zrobiła to na prośbę mojej mamy. Była to kołysanka, która brzmiała identycznie co oryginał, ponieważ brunetka jakiś czas temu wzięła pewnie eliksir. Na samą melodię popłakałam się, na szczęście nie psując dzieła Fluer.
Po moim "występie" na scenę widziałam, zły w oczach bruneta. Otarł je, następnie mnie całując, a na końcu zajmując moje miejsce.
-To niezwykłe uczucie, spotkać kogoś przed kim można otworzyć serce, kto akceptuj się takim, jakim jesteś. Bardzo długo czekałem, żeby się z tobą związać. Nie żałuje czekania, bo było warto. Od dziś jesteś moją żoną, od roku matką moich małych dziewczynek Katie i Teresy oraz od dwóch lat matką mojego pierwszego synka Teda, którego kochamy również mocno jak jego siostry, pomimo że nie jest naszym biologicznym dzieckiem. Od tamtego czasu stałaś się również moją narzeczoną. W ciągu ostatnich dwóch lat w naszym, choć nie złączonym na papierku małżeństwa stało się ogromnie dużo. Małżeństwo nie było nam potrzebne do stworzenia szczęśliwej rodziny, kupienia domu czy samochodu. To tego wszystkiego potrzebowaliśmy miłości, wsparcia i obecności siebie nawzajem. I, pomimo że jesteśmy, ze sobą tylko pięć lat jestem cholernie szczęśliwy. Dziękuje, ci skarbie za wszystko, co mi dałaś i dajesz każdego dnia po obudzeniu się w naszym wspólnym łóżku. Kocham cię. A teraz proszę, znieśmy toast, za moją piękną żonę. Każdy czas spędzony z tobą wydaje się za krótki, dlatego zacznijmy od wieczności. -oznajmił chłopak, po czym wszyscy tyknęli się swoimi lampami, a następnie się z niej napili.
*****
Po zakończeniu toastów rozpoczęła się zabawa taneczna. Pomimo szybkiej muzyki, pomimo dziwnie tańczących par, ja z Cedrikiem tańczyliśmy powoli, wtuleni w siebie. Było nam tak najlepiej. Tańczyliśmy tak cholernie długo, aż w końcu przerwał nam tort, a po nim zabawy ślubne, na których byłam w połowie. Ted obudził się, a Ginny oraz mam Cedrika nie mogły go uspokoić. Dziewczyna Pottera przyszła po mnie mając nadzieje, że chłopczyk widzą, mnie się uspokoi. Chodzenie z nim po pokoju dawało marne rezultaty, dlatego położyłam się na łóżku, kładąc tym samym Teda na swoją klatkę piersiową. Brązowowłosy na początku się upierał, ale w końcu zasnął wtulony w moją prawą pierś. Po chwili wpatrywania się w malucha, poczułam, jak wolne miejsca koło mnie ugina się. Był to Cedrik, który na widok mnie i Teda uśmiechnął się od ucha do ucha, kładąc się obok mnie. Mój mąż położył swoją głowę, na mojej drugiej piersi i zaczął wpatrywać się w moje oczy. Było to niesamowite. Tak chciałam z nim pozostać już na zawsze. Blisko siebie, wpatrzeni w siebie. Ja i on. On i ja. Razem na wieczność.
🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 1113
Publikacja: 01.09.2019r
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top