Rozdział 41
Lena
Moje tegoroczne wakacje spędziłam, o wiele inaczej niż chciałam. Zamiast powrotu i zostania w swoich rodzinnych stronach, pochowałam trójkę najważniejszych dla mnie ludzi, okłamując moich i ich znajomych, że wszyscy umarli z powodu starego, niezabezpieczonego pieca w domu. Pierwsze tygodnie były najgorsze, ale im dłużej mieszkałam, z dala od przeszłości było mi łatwiej. Państwo Diggory nie dawało mi o sobie zapomnieć. Wspólne domowe obowiązki, kilkudniowe wyprawy czy po prostu wpasowywanie się w ich życie, pomogło mi. Bardzo dużo pisałam listy do moich przyjaciół. Spotykałam się z nimi i miło spędzałam czas. To była ta jedna zaleta, której nie posiadałam, mieszkając w innym kraju, jednak to nie zmienia faktu, że było mi cholernie szkoda Harry'ego. Pisząc, do niego listy nie raz musiałam zaczynać od nowa, bo wygadałam się na temat jakiegoś zdarzenia, o jakim nie mógł wiedzieć. Czytając, wiadomości od niego wiedziałam, że jest przygnębiony i przejmuję się wszystkim. Ja wiedziałam o jego wakacjach, wszystko natomiast on o moich niezbyt. Najwięcej czasu spędzałam oczywiście z Cedrikiem, ale również z bliźniakami lub Ginny.
Kilkanaście dni przed rozpoczęciem roku szkolnego wraz z całą przyszywaną rodzinną udałam się do Kwatery głównej Zakonu Feniksa. Czułam się tam dobrze. Poznałam członków zakonu, jednak najbardziej dogadałam się z Nymphadora Tonks. Kobieta jest ode mnie może i trochę starsza, ale jesteśmy do siebie dość podobne. Nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiały. Przez cały pobyt na ulicy Grimmaud Place w Londynie spędziłam na pomocy w kuchni. Oczywiście nie raz Pani Weasley, z Panią Diggory próbowały mnie przepędzić, ale wiedziałam, że one same nie dadzą rady. W tym mieszkaniu było nas naprawdę dużo. Cała rodzinna Weasleyów, Diggory, niektórzy członkowie zakonu, Hermiona i ja. Niestety nie było Percy'ego. Jakiś czas wcześniej pokłócił się ze swoją rodzinną, przez pracę. Szkoda słów.
Po przyjedźcie Harry'ego dowiedzieliśmy się jaki cel ma zakon. Troszkę się zdziwiłam, ale wiedziałam, że prędzej czy później coś takiego powstanie. Również polubiłam Pana Blacka. Przez cały rok szkolny myślałam, że Harry w końcu odnajdzie rodzinne szczęście, aż do tego fatalnego dnia...
Ale wszystko po kolei. Kilka dni później Potter udał się na przesłuchanie, na którym został z wszystkiego oczyszczony. Kiedy został tylko tydzień do rozpoczęcia nowego roku szkolnego przyszły listy ze szkoły, a w nich cała rozpiska książek itp rzeczami. Jednak o dziwo wszystkich Harmiona i Ron zostali prefektami Gryffindoru. Prefektem Slytherinu został oczywiście Malfoy, ale pomińmy ten szczegół. Nie ukrywając, zazdrościłam Hermionie, a Harry Ronowi, ale nie mogliśmy na to poradzić. To nie była nasza decyzja. Pomimo takiego wyboru wspieram przyjaciół. Po udanych i tym razem szczęśliwych zakupach na nowy rok udaliśmy się prawie wszyscy uczcić sukces moich przyjaciół.
Sądziłam, że pierwszy września będzie moich najgorszym dniem w całym roku szkolnym, ale pomyliłam się. O tym później. Myślałam tak, ponieważ musiałam rozstać się z Cedrikiem na kilka miesięcy, aż do przerwy świątecznej. Kochany, przez ostatnie kilka dni przed moich wyjazdem nie opuszczał mnie prawie na krok. Robił niespodzianki i umilał, nam wspólnie czas. Na peronie Kings Cross, popłakałam się, a Fred, George i Harry musieli obiecać Cedrikowi, że odpowiednie się mną zaopiekują. Na szczęście Fred, nie czuje już do mnie nic specjalnego. O poprzednich incydentach, nie powiedziałam mojemu chłopakowi, bo nie chciałam, żeby zaczął mnie ograniczać, by robić bezsensowne awantury. Pierwszy raz od czterech lat jechał sama z Harrym w przedziale. Ron i Hermiona mieli swój osobny wagon dla perfektów. Jednak wyszło nam to chyba na korzyść, bo poznaliśmy Lunę Lovegood. Była dość dziwna, pochodziła z domu kruka z czwartej klasy. Dotąd nie mogę, wybić sobie z głowy jak Hermiona nazwała ją pomyluną.
Rok szkolny rozpoczął się niby jak co roku, ale jednak było w nim coś innego. Tym razem czułam się nie swoje we własnym "królestwie". Początkowo sądziłam, że może to być z braku obecności Cedrika, ale jak później się okazało, to nie było to. Cholerną tęsknotę do bruneta odczuwałam przez pierwszy miesiąc. Potem chyba się do tego przyzwyczaiłam. Co trzeci-czwarty dzień pisałam do chłopaka listy i je wysyłałam, a on mi na nie odpowiadał.
Jak się okazało, pierwszego dnia wraz z Harrym dostaliśmy -50 punktów dla Gryffindoru i szlaban u Umbridge, gdyż wyraziliśmy tylko własne zdanie co do pomysłu na tegoroczne nauczanie. Dwoma słowami. Był niedorzeczny. Kara była okropna. Wraz z Potterem musieliśmy pisać "Nie będę mówić kłamstw". Za każdym razem, gdy to pisałam, zdanie pojawiało się, na mojej lewej ręce powodując u mnie ogromny ból. Po chwili znikało, by tortura zaczęła się od nowa.
W piątej klasie naszym nauczycielem od "opieki nad magicznymi stworzeniami" była Grybbly-Plank. Niestety wraz z bliskimi nie wiedzieliśmy, co stało się z naszym gajowym.
Rana od różowej ropuchy bolała mnie niemiłosiernie. Hermiona po zauważeniu śladu po Umbridge, kazała mi i Harry'emu udać się do dyrektora, ale uznaliśmy to za niepotrzebnie. Z niewyjaśnionych powodów, Dumbledore unikał mnie i Pottera. Jednak brunetka miała racje. Potrzebowaliśmy go. Bliznowatego coraz częściej bolało znamię i miewał coraz gorsze sny. W moim przypadku było gorzej. Nie potrafiłam czasem zapanować nad swoimi mocami. Malfoy wylądował "przeze mnie" trzy razy w skrzydle szpitalnym. Pierwszy raz zdenerwował, mnie obrażając moich zmarłych rodziców, a dwa kolejne razy próbował mnie uderzyć za pogrążenie go w całej szkole, ale jakoś zawsze się broniłam. Nie wiem jak. Naprawdę. Sama siebie zaczęłam się bać. Oczywiście w szkole nie było inaczej. Pomimo że nadal byłam, na stanowisku królowej szkoły ludzie zaczęli mnie unikać. Trochę mnie to zabolało. Dniami, a czasem i nocami chodziłam do biblioteki, by zrozumieć, o co chodzi. Próbowałam się skontaktować z Kamińską, ale nie odpowiadała. Jakby nigdy jej nie było w moim życiu...
Gdy zaczęła, się zima razem z Hermioną wpadłyśmy na pomysł, w jaki sposób możemy zacząć trenować Obronę przed czarną magią. Przez tę różową ropuchę nie wiele nauczyłam się w tym roku, a co mają powiedzieć inni? Umiem, podobnie co Potter, dzięki czemu stałam się drugą nauczycielką. Początek, jak na początek przystało, nie był za kolorowy, ale udało się dam. Stworzyliśmy grupę pod nazwą Armia Dumbledore'a. Chodź, nie wiem, jakbym chciałam, nie napisałam, Cedrikowi co takiego zmieniło się w Hogwarcie. Zawsze opisywałam mu mój dzień albo zmiany, jakie ze mną się dzieją. Brunet zapewnił mnie, że w "kawiarni" poszuka odpowiedzi z "pracownikami." Chodziło mu o zakon Feniksa i jego członków. Na początku przed wyjazdem ustaliliśmy z innym, że będziemy pisać szyfrem o sprawach zakonu, żeby nikt nieupoważniony nie dorwał się do naszych listów.
Nauka była przyjemna. Bardzo spodobał mi się ten pomysł i cieszyłam się, że udało nam się go zorganizować. Jedyne czego nie robiłam już po zajęciu się nauką innych osób, były żarty. Troszeczkę nad tym ubolewałam, ale no cóż, mówi się trudno. Jak trzeba, to trzeba i tyle.
Harry jako Kapitan drużyny Gryfonów w Quidditcha, musiał znaleźć nowych graczy. Szło to różnorodnie. Czasem spokojnie, czasem szalenie. Nowym obrońcą Gryfonów został Ron, za małą pomocą Hermiony. Zauważyłam to, ale nie powiedziałam ani słówka Potterowi. Wierzę w Rona i wiem, że da radę. Pierwszy mecz graliśmy z Ślizgonami. Wygraliśmy go, przez co Malfoy zaczął każdego obrażać. Harry'emu oczywiście nie wytrzymały nerwy i rzucił się na Dracona, przez co razem z Fredem i George dostali zakaz grania w Quidditcha. Ginny zastąpiła Pottera. Po rozpowie, z dziewczyną jakość ustaliłyśmy nowy skład zespołu dzięki czemu, nie doszło do ragedii.
W końcu wrócił Hagrid. Był w okropnym stanie. Powiem tylko tyle. Opowiedział mi i moim przyjaciołom o swoich przygodach. Nie były one za przyjemne.
Pewnego razu, przed świętami tej samej nocy miałam ten sam koszmar co bliznowaty. Przedstawiał on atak na pana Weasleya. Ja byłam obserwatorem, jakby ścianą, natomiast Harry był wężem. Atakował go. Po wybudzeniu się pobiegłam do dormitorium chłopaków, a później pod okiem opiekunki naszego domu udaliśmy się do gabinetu dyrektora, gdzie wysłano odpowiednich ludzi, na dane miejsce a nas przesłuchano. Na kolejny dzień, zamiast udać się na lekcje, znalazłam się u Artura w szpitalu, gdzie od czterech miesięcy spotkałam się ze swoich chłopakiem. Na szczęście dostałam dodatkowy czas, by porozmawiać z Cedrikiem na spokojnie. Opowiedziałam, mu o wszystkim, o czym nie mogłam. Oczywiście w wielkim skrócie, ponieważ potrzebowałam o wiele więcej czasu, by opowiedzieć mu wszystko od A do Z.
Na święta udałam się do "domu". Prawie cały czas spędzałam w mieszkaniu zakonu Feniksa. Wychodziłam od czasu do czasu na miasto, ale było to zazwyczaj spowodowane zakupami itp. W wigilie odwiedziłam groby moich najbliższych. Popłakałam się. Pierwsze święta bez nich... Było ciężko, ale dałam, radę.
Po powrocie do szkoły Harry rozpoczął prywatną naukę u Snape, by zapobiegać odwiedzinom Voldemorta w jego snach. Szło mu tak sobie. Niestety z azkabanu uciekło kilku groźnych zwolenników Sami-wiecie-kogo.
"Opieka i metody wychowawcze" Ubridge stały się coraz gorsze. Stworzyliśmy kilka protestów, które dały efekty, ale nie tak bardzo jakby tego chcieliśmy. Przegrywaliśmy i to trzeba było przyznać, jednak nikt nie chciał zrezygnować z nauki samoobrony. Różowa ropucha niestety namierzyła Armię Dumbledore'a. Na szczęście lub nie, nie zostaliśmy wyrzuceni z Hogwartu dzięki naszemu byłemu w tamtym czasie dyrektorowi. Władzę całkowitą przejęła jędza.
Pewnego dnia Hagrid zaprowadził mnie Harry'ego i Hermionę do zakazanego lasu, by pokazać nam swojego przyrodniego brata. Był to pełnowymiarowy olbrzym, który trochę mnie przerażał. Obiecałam z przyjaciółmi, że będziemy uczyć potwora angielskiego.
Ja sama nie umiem do za dobrze. Co dwa tygodnie muszę dostać eliksir, który pomaga mi w życiu codziennym, jednak dostaje go o wiele mniej niż kiedyś. W pierwszej klasie piłam dwie fiolki tygodniowo.
Pomimo zmiany składu, Gryffindor wygrał puchar Quidditcha. Z tej okazji odbyła się impreza, którą przerwała dyrektorka. Wszyscy, którzy brali w niej udział, dostali karę. "Nie będę imprezował/imprezowała i skupie się na nauce". Gdy tylko o tym myślę ręka zaczyna mnie znowu boleć, ale z zabawy nie zrezygnuje nigdy.
Przyszedł czas egzaminów. Trwały one 10 dni. Wszystkie zdałam wybitnie lub powyżej oczekiwań. Podobnie zresztą miała Hermiona, natomiast chłopakom poszło troszeczkę gorzej. Nigdy nie zapomnę żartu bliźniaków! To było nieziemskie! Szkoda tylko, że rzucili, szkole nic wcześniej mi o tym nie wspominając. Wystraszyli się, że zrobię to samo? W sumie po dłuższym czasie szkoła nie jest mi potrzebna, tylko kreatywność. Dużo osób w moim roczniku chce zostać Aurorem lub kimś ważnym w ministersie magii, natomiast ja chce otworzyć salon piękności i od czasu do czasu projektować jakieś kolekcje. Mam do tego Dyk. Wiem o tym, jednak pomęczę się dla głupiego papierka, który i tak później przepadnie w mojej szafie.
Razem z Harrym miałam kolejną wizję. Widzieliśmy Syriusza z Voldemortem. Czarny pan chciał zabić Blacka. Wszystko działo się w Departamencie Tajemnic. Pierwsze co chcieliśmy zrobić to skontaktować się z wujkiem Pottera, ponieważ ten dostał zakaz wychodzenia z własnego domu od Dumbledora. Coś nam tu nie pasowało. Chcąc, skontaktować się z Syriuszem musieliśmy użyć kominka w biurze Umbridge, bo tylko ten nie był kontrolowany. Niestety zostaliśmy nakryci przez Inkwizytora. Po chwili dość brutalnego przesłuchiwania Hermiona wykrzyknęła, że chcieliśmy się skontaktowaćć z naszym byłym dyrektorem, by przekazać mu informacje na temat broni. Różowa ropucha, Harry i Hermiona udali się do zakazanego lasu, podczas gdy ja z innymi członkami arni Dumbledore'a uwolniliśmy się od Malfoya i reszty jego ludzi. Po jakimś czasie dwójka moich przyjaciół wróciła. Przekazaliśmy im wiadomość, iż Syriusza nie ma w domu. Udaliśmy się do Londynu z misją ratunkową.
Krążyliśmy przez pewien czas po Departamencie Tajemnic w poszukiwaniu wujka Harry'ego. Po czasie trafiliśmy do pokoju pełnego kryształowych kul, na których były zapisane imiona. Były to proroctwa. Na jednym z nich było napisane imię Harry'ego i Voldemorta. Niestety kiedy, Potter wziął kulę z półki, pojawili się śmierciożercy. Sen o Syriuszu i czarnym panie okazał się kłamstwem. Rozpętała się bitwa. Na szczęście po jakimś czasie pojawił się zakon Feniksa, kiedy najbardziej ich potrzebowaliśmy. Kiedy już wszystko wydawało się wygrane, a proroctwo było już zniszczone, jedna ze śmierciożerczyń zabiła Syriusza. Harry wybiegł z pokoju za kobietą, natomiast my wszyscy zostaliśmy. Dołączyliśmy do niego, kiedy sami-wiecie-kto zaczął znikać. Bliznowaty po tym zdarzeniu bardzo długo rozmawiał z naszym już obecnym dyrektorem -Dumbledorem.
Prorok Codzienny wreszcie ujawnił prawdę o powrocie Voldemorta. Wybuchła Druga Wojna.
Rok szkolny zakończył się. Każdy wrócił do swojego domu na tegoroczne wakacje. Kilka dni temu minął równy rok od śmierci moich najbliższych. Chcecie, wiedzieć jak się czuje? Lepiej niż rok temu, ale nadal mnie to boli i zdarza mi się płakać po nocach.
Co do moich mocy nie wiem jeszcze nic. Mam nadzieje, że kiedyś to się zmieni....
🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 2014
Publikacja: 01.09.2019r
Pisząc ten rodział, korzystałam z pomocy streszczenia "Harry Potter i Zakon Feniksa". Taki plan mam jeszcze użyć w "Harry Potter i Książę Półkrwi" oraz w niektórych rozdziałach z ostatniej książki tego cyklu. Przyszły rozdział będzie wyglądał podobnie do tego, natomiast nie wiem do końca jak z innymi ;)
Link do streszczenia, na którym się wzorowałam:
https://sciaga.pl/tekst/28178-29-streszczenie_harry_potter_i_zakon_feniksa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top