Rozdział 31
Maraton 4/6
Lena.
Kieruję się do łazienki perfektów, z głową w chmurach. Przerwa świąteczna zakończyła się wczoraj. Odkąd przyjechałam do Hogwartu, nie wychodziłam ze swojego dormitorium. Bałam się spotkać Harry'ego, a co gorsza Cho. Znaczy, między mną a Potterem nie wydarzyło się nic, tylko miałam swojego rodzaju wizję? Sen proroczy? W którym go widziałam. Będę musiała z nim porozmawiać. Boję się o niego. Cholernie się boje. Co do ferii. Spędziłam je zaskakująco miło i przyjemnie. Moja przyjaźń z Oliwią, znacznie się poprawiła, co wcale nie oznacza, że zapomniałam jej o wszystkim. Kiedy tylko przekraczam, próg łazienki zaciągam się moim ulubionym zapachem. Skoszona trawa, powietrze po deszczu, wanilia, miód i wiele, wiele innych. Chcąc nie chcąc na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Gdy weszłam głębiej do pomieszczenia, zauważyłam Puchona, kucającego przy wielkim "basenie" wypełnionego wodą. Na jej powierzchni unosiła się gęsta piana. Wyglądał uroczo i bardzo pociągająco w swoim obecnym stroju, który składał się tylko z trzy/czwartych spodenek. Chłopak, mnie nawet nie zauważył. Co chwilę przeszkadzała mu jęcząca Marta. Postanowiłam to wykorzystać. Odłożyłam wszystkie swoje rzeczy, a następnie podeszłam do niego na paluszkach, by wepchać go do wody. Brunet po chwili wypłynął na powierzchnię.
-Będziesz tak stała i się ze mnie śmiała, czy mam wyjść i sam cię wrzucić? -zapytał, "przeczesując" swoje włosy dłonią.
-A mogę, chociaż ściągnąć szlafrok? -zapytałam, nie chcąc moczyć grubego materiału.
-Oczywiście, że możesz, aż takim chamem nie jestem. -odpowiedział, na co się zaśmiałam pod nosem.
Podeszłam do wcześniej pozostawionych przeze mnie rzeczy, a następnie dołożyłam do nich swoje okrycie, zostając w czarnym, jednoczęściowym okryciu. W międzyczasie, gdy podchodziłam do "basenu" zrobiłam sobie artystycznego koka, na środku głowy. Potem, zeszłam powoli po schodkach do wody, zamaczając się ostrożnie. Gdy nad wodą znajdowała się tylko moja głowa, poczułam, jak czyjaś dłoń otula mnie wokół pasa.
-Co teraz robimy? -zapytałam jakby nigdy nic, stając na swoich nogach, dzięki czemu woda tym razem sięgała mi tylko do piersi.
-Sam nie wiem. -odpowiedział chłopak, marszczą uroczo czoło.
-Otwórzmy może to jajo nad wodą? Bo chyba po to tu jesteśmy prawda? -zapytałam nieśmiało.
-Dobrze -chłopak, puścił mnie, a następnie podpłynął do brzegu basenu, z którego wziął podarunek smoka. Popłynął do mnie z nim, a później zrobił, co mu zaproponowałam, jednak i to nie poskutkowało, bo jajo ponownie zaczęło wydobywać z siebie nieprzyjemny wrzask. Przez fakt, że moje uszy zaczęły krwawić, pchnęłam chłopaka ręce pod wodę. O dziwo złoty podarunek od smoka pod wodą był o dziwo cicho.
-Może trzeba zanurkować? -zaproponował, na co pokiwałam głową na znak zgody. -To na trzy. -oznajmił.
-Raz, Dwa, Trzy -powiedzieliśmy razem, zanurzając się pod wodę, pod którą mogliśmy usłyszeć wiersz? Piosenkę?
"Podążaj za mym głosem, na lądzie trudno śpiewać nam, masz, godzinę więc poświęć ją, by odzyskać własność swą."
Po usłyszeniu kilkudziesięciu słów wynurzyliśmy się.
-Trytony -powiedziałam, szeptem zastanawiając się. -Trytony -powiedziałam głośniej -Marta czy w naszym jeziorze są trytony?
-Szybko zajarzyłaś co? Tak to są trytony tak zwane potocznie syreny. -odpowiedziała wrednie, znikając za ścianą.
-Będę musiał spędzić pod wodą godzinę i odnaleźć coś, co mi zabiorą? A jeśli nie to stracę to? Jak ja mam to niby zrobić? -zapytał, załamany chłopak, ponownie przeczesując swoje włosy dłonią.
-Spokojnie. Jutro pójdziemy do biblioteki. Mamy jeszcze niecałe pięć dni i... -Nagle przypomniał mi się Harry -O nie Harry on o niczym nie wie -powiedziałam cała spanikowana.
-Spokojnie wszystko mu powiem. On mi pomógł przy smokach, to ja mu pomogę z syrenami. Zrobimy to razem. -oznajmił, chwytając moje policzki w swoje dłonie -A potem udamy się do biblioteki szukać rozwiązania. Oboje, damy radę, razem. -dodał.
-Dziękuję. -odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
Brunet, nic nie odpowiedział, tylko zaczął się do mnie zbliżać. Nie protestowałam. Stałam, nieruchomo oczekując na decyzję chłopaka. Szaroniebieskooki wpatrywał się w moje oczy, jakby próbował się doszukać w nich pozwolenia. Prawie niewidocznie pokiwałam, głową pokazując mu, że się zgadzam. Chłopak po otrzymaniu zgody pośpieszył, swoje ruchy, dzięki czemu mogłam poczuć jego wargi na swoich. Po był mój pierwszy pocałunek. Pierwszy z Cedrikiem Diggory. Starałam się jak najlepiej oddawać pocałunki, ale niezbyt dobrze mi to szło. Postanowiłam przestać...
-Coś nie tak? -zapytał chłopak, nadal trzymając moje policzki.
-Ja.. Ja.. Nie umiem się całować. To był mój pierwszy raz. -odpowiedziałam.
-Naprawdę? A z Malfoyem? -zapytał, wpatrując się w moje oczy.
-Nie uznaje to za pocałunek. Ja stałam przywarta do muru, a on mnie lizał. Jak bezpański pies, by się schłodzić. -odpowiedziałam, na co chłopak delikatnie zachichotał. Słodkie to było.
-To, czemu przerwałaś? Nie podobało ci się? -zapytał, z niezrozumieniem.
-Nie! Oczywiście, że nie. Po prostu nie umiem się całować i dziwnie się czułam. -oznajmiłam, spuszczając wzrok w dół. Chłopak, na moją odpowiedź i reakcję uśmiechnął się delikatnie, a następnie chwycił za mój podbródek, bym ponownie na niego spojrzałam.
-Jak coś mogę cię nauczyć. -oznajmił, ponownie posyłając mi swój słodki uśmieszek.
-Może powinieneś? -zapytałam, nieśmiało się uśmiechając. Brunet, również się uśmiechnął, złączając ponownie nasze usta w pocałunek. Tym razem objął mnie jedną ręką wokół tali, drugą nadal trzymał na mojej twarzy.
🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 798
Publikacja: 08.06.2019r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top