Rozdział 22

Lena.

-Hej Cedrik! -powiedziałam, przytulając chłopaka na przywitanie.

-Hej Lena. -odpowiedział, odwzajemniając gest. -Idziemy? -zapytał, odsuwając się, by móc spojrzeć w moje oczy.

-Jasne! Już nie mogę się doczekać! Wiesz, ile na to czekałam?! -odpowiedziałam podekscytowana.

-Czekałaś na? -dopytał.

-Aż wyjdę poza Hogwart. Nie, żebym miała go dosyć czy coś, ale rzeczy na psikusy same się nie kupią. -odpowiedziałam.

-Czyli zamiast spędzić ze mną miło i przyjemnie czas zamierzasz robić zakupy? A ja mam być tym osłem, który nosi wszystkie twoje zakupy i odpowiada ci czy ta sukienka dobrze na tobie leży? -zapytał z udawanym rozczarowaniem.

-Nie osłem, a coś w rodzaju najlepszego przyjaciela lub udawanego chłopaka. -odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

-Twoim najlepszym przyjacielem jestem, a udawanym chłopakiem jeszcze nie byłem. W ogóle, dlaczego by nie spróbować!? -odpowiedział zadowolony z obrotu sytuacji.

Oj kochany, ktoś musi zgasić twój wspaniały zachwyt naszym udawanym związkiem. Jejku, jaka dzisiaj jestem wredna haha.

-Wiesz, jak mówiłam, o naszym udawanym związku miałam na myśli tę czarną robotę, a nie te przyjemności. Chłopak jedynie, z czego może, się cieszyć podczas zakupów ze swoją dziewczyną to, jak wygląda w danej sukience podczas przymierzania. A ja mój kochany udawany chłopaku dzisiaj kupuję jedynie jedzenie i rzeczy na kawały. -odpowiedziałam z przeogromnym uśmiechem na twarzy.

Czemu dzisiaj jestem taką suką dla innych? Dzisiaj zachowuję się jak Ślizgonka, a nie Gryfonka.

-W każdej chwili może się to zmienić kotku. -oznajmił niespodziewanie przy moim uchu, następnie je delikatnie przygrywając.

Czemu akurat dzisiaj musiałam zapomnieć o tej cholernej czapki?!

-Hola, hola kolego! Czy ty czasem się nie zapominasz? -zapytałam jak typowa speszona dziewczyna we wszystkich młodzieżowych filmach. Czyli moje speszenie przypominało bardziej atak śmiechu.

-No co jestem twoim chłopakiem! Mogę tak robić! -zażartował.

-Pff jasne. Czyli Cedrik Diggory największa męska sex bomba w tej szkole stał się moim jednio dniowym chłopakiem? -zapytałam z roześmianiem.

-Oczywiście kotku. -odpowiedział również z uśmiechem na twarzy. -A teraz daj rączkę. -rozkazał, a następnie wyciągnął w moją stronę swoją prawą przeolbrzymią dłoń.

-Haha bardzo śmieszne Diggory. -odpowiedziałam, nadal trzymając przy sobie swoje dłonie.

-Dzisiaj nie Diggory, a kochanie, skarbie, misiu, księżycu, ziemio lub piesku. -odpowiedział, wyciągając za mojej lewej kieszeni moją lewą dłoń, a następnie splątał swoje palce z moimi.

-Księżycu, ziemio lub piesku? -zapytałam z niezrozumieniem i rozbawieniem.

-Wiesz przeciwieństwo do słońca i kotka. Bo tak ja będę mówił do ciebie. -odpowiedział.

-Pomysłowe nie powiem, ale z innej beczki. Powiedzmy, że się zgadzam zostać twoją jednio dniową dziewczyną. Jak sądzisz, jak ludzie zareagują? Już jutro będą, chodziło po szkole plotki?-zaśmiałam się.

-Pewnie tak, to przecież jest hogwart -zaśmiał się. - Poza tym dotarliśmy! To gdzie idziemy najpierw? -oznajmił, na co ja bardzo mocno się zdziwiłam.

-Co?! Już jesteśmy? Jak? Gdzie? Kiedy? -zadałam masę pytań. Przecież droga do wioski trochę trwa, a my spotkaliśmy się na dziedzińcu! Szliśmy! Powoli! Jak to się stało!

-Widzisz, kotku w moim towarzystwie czas szybko leci. -odpowiedział. -To gdzie królowa, chce iść najpierw? -zapytał.

-Wiesz co PIESKU? -zapytałam, specjalnie podkreślając ostatnie słowo, by usłyszał, jak to nie codziennie brzmi. -Chodźmy najpierw do Sklepu Scrivenshafta (sklep z piórami), następnie do Sklepu u Derwisza i Bangesa (sklep z najróżniejszymi magicznymi przedmiotami), potem do Miodowego Królestwa, dalej do Sklepu Zonka (królestwo żartobliwych niespodzianek), później na Sowią Pocztę, a na sam koniec do Trzech Mioteł (gospoda). Co ty na to PIESKU? -zapytałam, również podkreślając ostatnie słowo, oraz kończąc swój nie za długi monolog.

-Jedno pytanie, jedna zamiana. -odpowiedział.

-Czemu, aż tyle? I zamiast do Trzech Mioteł pójdziemy do Herbaciarni u pani Puddifoot (herbaciarnia dla zakochanych par). -zapytał oraz oznajmił.

-Po prostu mam dużo na głowie, przez kilka czynników zewnętrznych okey? A poza tym Herbaciarnia pani Puddiffot to miejsce dla zakochanych. -odpowiedziałam.

-Czyli idealnie dla nas kotku. No, chyba że mnie nie kochasz? -zrobił smutną minkę, a następnie spuścił głowę.

-Jasne, że cię kocham. -odpowiedziałam niemal od razu.

Przecież to tylko udawane. Więc co tam? Pff.

-Ja ciebie też kotku. -odpowiedział.

****

-Okey mamy pióra, kilka potrzebnych mi drobiazgów, rzeczy do kawałów oraz słodycze. Teraz pozostały nam Trzy Miotły. -oznajmiłam szczęśliwa.

-Chciałaś powiedzieć kotku Herbaciarnia. -poprawił mnie.

-Cedrik, nie róbmy już więcej scen. Ludzie i tak o nas mówią i plotkują. -odpowiedziałam zrezygnowana.

-Ciekawe dlaczego? -udawał, jakby niczego nie wiedział. Wkurzył mnie tym. Nawet nie wiem dlaczego.

-Bo do cholipki, obejmowałeś mnie od tyłu, całowałeś w policzek, szeptałeś na ucho, a nawet jednemu chłopakowi ze swojego domu zrobiłeś awanturę, że na mnie spojrzał. -odpowiedziałam z głosem "idź, się zabij".

-Wypraszam sobie! Nie patrzał na ciebie tylko na twoją dupcię! -odpowiedział.

-Ty też musiałeś na nią spojrzeć, by, wiedzieć, na co on się patrzy! -uderzyłam go delikatnie w ramię.

-Czy to źle, że się troszczę o moją dziewczynę? -zapytał.

-...

-No właśnie, a teraz zapraszam kotka do herbaciarni. -oznajmił.

-Jesteś niemożliwy. -odpowiedziałam.

-Wiem kotku. -odpowiedział, otwierając drzwi od herbaciarni, a następnie przepuszczając mnie przodem.

O dżentelmen.

🌟🌟🌟🌟🌟

Liczba słów: 800
Publikacja: 18.04.2019

Kolejny jutro ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top