Rozdział 16
-Hermiona nie okłamuj mnie! Wiktor Krum obserwuje cię cały czas! Boję się, że za niedługo zamontuje coś w naszym pokoju i przez przypadek, zamiast uwiecznić cię, uwieczni mnie! -powiedziałam, szepcząc głośno go Brytyjki.
-Ciszej! Między mną a Wiktorem nie jest nic poważniejszego. Podoba mi się ktoś inny... -przyznała dziewczyna z lekkimi rumieńcami.
-Cholipka! I ty śmiesz się nazywać moją najlepszą przyjaciółką?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem? -powiedziałam, krzyżując swoje ręce na piersi.
-Jak na razie nie chce nikomu o tym mówić. Nawet tobie. Ta osoba jest bardzo ważna w naszej paczce przyjaciół, przez co boję się w niej zakochania. Jeśli na razie jest to zauroczenie, minie po jakiś dwóch miesiącach. Zawsze tak jest. Jednak jeśli nie, odezwę się. Przysięgam. -powiedziała z prawdomównością w oczach.
-Herm. Dobrze wiesz, że cię do niczego nie zmuszę. Na razie dostaniesz ode mnie święty spokój, ale za dwa miesiące będziesz tam miała przeze mnie dupę trutą, że nie dasz rady. Wiesz, jaka jestem. Nie bez przyczyny znajduję się w tym domu. -powiedziałam, obejmując moją najlepszą przyjaciółkę.
-Dziękuje, ale teraz ja obrócę kota ogonem. Co się stało między tobą a Fredem? I czemu wszyscy dodają do tej historii Cedrika? -zapytała, spoglądając w moje oczy z wzajemnością.
-To Fred ci nie powiedział? -zapytałam, z wyrzutem.
-Opowiedział i to bardzo dobrze, ale po prostu chce, wiedzieć co ty o tym wszystkim sądzisz i co chcesz postanowić. Prosto i zwięźle chce wiedzieć co ci tam w duszy gra! -oznajmiła dziewczyna, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
-Myślałam o tym i rozumiem, że Fred może być zagrożony pod funkcją mojego najlepszego przyjaciela, ale bez przesady. Nie powinien tak agresywnie na mnie najeżdżać. Jednak wiem, że jeśli przyszedł, by, sam z siebie przeprosić przyjęłabym go z otwartymi ramionami. Nie jestem już na niego zła, tylko bardziej zawiodłam się nad nim. -nie dokończyłam.
-Rozumiem, ale... -przerwałam jej.
-Nie przerywaj mi. Po prostu przy Fredzie czuje się jak młodsza siostra przy starszym bracie, który nie boi, okazywać innym niż bardzo ją kocha, ale właśnie boje się, że ta miłość rodzinna przemieniła się przypadku Freda w coś poważniejszego. Nie chce go skrzywdzić, ale nie mogę go też oszukiwać. -przyznałam, opuszczając głowę. -Herm, czuje się jak w jakimś romansidle czy coś w tym rodzaju. Ja tego nie chce! Rozumiesz?! Nie chce, nie chce krzywdzić innych! Ja rozumiem, że jestem nawet ładna czy atrakcyjna dla płci przeciwnej, ale bez przesady okey?
-Lena, w tej chwili będziesz miała idealną chwilę, by przekazać te informacje bardzo szczegółowo Fredowi, bo idzie właśnie w naszym kierunku... -oznajmiła brunetka, podnosząc się z miejsca. Cała spanikowana, również wykonałam tę samą czynność co brunetka, a następnie stanęłam jak wryta.
-Cholipka! Jak on nas znalazł?! -zapytałam, stojąc, jak słup soli wpatrując się w determinacje chłopaka, który zbliżał się do naszej dwójki coraz szybciej.
-Siedzimy, pod naszym drzewem, nie ciężko było dodać dwa do dwóch. Nawet Fredowi. -odpowiedziała. -Poza tym, ja mu powiedziałam. Ustaliłam z nim plan, który dobiega już końca. -powiedziała z dumą.
-Ah tak? A jaki jest ostatni punkt z tego planu? -zapytałam z chęcią mordu w oczach.
-Ja uciekam i zostawiam was samych, a wy rozmawiacie, o wszystkim, co leży wam na sercu. -powiedziała, dziewczyna, ruszając, przed siebie mijając przy tym rudzielca. Dobrze słyszałam, jak powiedziała mu "Powodzenia", na co ten poruszył głową z podziękowaniem.
-Musimy porozmawiać, zanim mi uciekniesz. -odezwał się chłopak, jeszcze w chodzie.
-Dobrze. -odpowiedziałam, biorąc większy oddech. Nie, żeby coś, ale posiadam w sobie ogromną odwagę, ale w chwilach zagrożenia lub obrony. Jeśli natomiast chodzi, o właśnie takie sytuacje jak ta potrafię niestety wymięknąć.
🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 572
Publikacja: 24.03.2019r
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top