Tato?

Rozpędzone auto jechało leśną drogą. Rozzłoszczony mężczyzna i rozpędzone auto. Coś się stało... A dokładniej - jego córka właśnie stoi na dachu jednego z wyższych budynków.

Jak mógł nie zobaczyć, że coś się działo? Jakim cudem nikt nie widział... Jakim cudem ON tego nie widział!? Fakt. Miał dużo pracy. Zarabiał na ich utrzymanie. Na jej wszystkie zachcianki. Weekendami jeździli w przeróżne miejsca. Więc... Dlaczego?

Zrozumiał. Był złym ojcem. Nie był w stanie wspierać jej przy każdej okazji.

Lucy... Jego kochana Lucy... Jedyna pamiątka po zmarłej żonie... Miała... Zniknąć? Rozpaść się w pył?

-Cholera jasna! - Wykrzyczał, gdy ujrzał wysoką postać na kursie kolizyjnym. - Nie wyminę!

Szybka, jednak spontaniczna reakcja, doprowadziła do katastrofy. Wpadł w poślizg i wjechał w drzewo. Zginął na miejscu.


***

Lucy skoczyła w tym samum momencie, co jej ojciec wjechał w drzewo.  Ona wiedziała.

Wiedziała, że ON nigdy nie pozwoli jej zginąć samej... Zginęła z własnym Ojcem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top