Wojownik z klanu


Niewielki domek jednorodzinny we wsi rozwiniętej w kierunku agroturystyki, z obiektem wodnym i wieloma lasami. Brzmi jak fajne miejsce do osadzenia swojej historii, prawda? Ciężko zaprzeczyć, jednak to nie tutaj będzie osadzona ta opowieść a w czterech ścianach mojego domu, gdzie kiszą się ze sobą trzy pokolenia i zwierzaki: Kot, pies, mama, babcia, siostra no i ja. Ktoś nieźle sobie to wymyślił nie? Więc ja teraz was smooth wprowadzę w historię, bo nie będę dłużej zanudzał a nie wiem jak rozpocząć.
Razem z nami w tym jakże skromnym domku kiszą się nie jeden raz znajomi. No i raz nam taki gość opowiada, gdy wszyscy leżeliśmy skopani na ziemi, że ćwiczy krav magę z ojcem i że mu kiedyś obojczyk wybił czy coś tam. W sensie że ojciec jemu, nie on ojcu. To przemoc domowa.

W tamtym momencie coś mnie tknęło i zainteresowałem się tym tematem, no bo jeśli wyskoczy na mnie nożownik na ulicy, mogę udawać że dam radę się obronić co osłabi jego pewność siebie i pozwoli mi przeżyć. Ale i tak nigdy nie spotkam nożownika, a już napewno nie na ulicy tej wsi. Zaś jeżeli matka znów wpadnie w tryb berserkera i będzie wywijać szmatą jak jakiś boss z dark souls, to wtedy właśnie będę miał szansę jakoś sobie poradzić. Więc zacząłem poszukiwania mistrza, który przekazał by mi tę tajemną sztukę. |
Z internetu wiele nie wyciągnąłem, ale to zawsze jakiś początek. A w okolicy wszyscy na ten temat milczeli.

Pewnego razu gdy znów szukałem czegoś na ten temat w internecie zostałem zawołany przez babcię bym jej ściągnął firany. Stanąłem na ryćke i zacząłem je ściągać gdy nagle usłyszałem jak ta mnie zaczepia "A więc krav maga powiadasz?". Nic nie mówiłem ale do licha skąd wiedziała? Nim zdążyłem ze zdziwienia spaść na ziemię i zapytać co jest grane ta podrapała się po brodzie patrząc na mnie oceniająco i kontynuowała: "Zdradzę Ci mój sekret młody. Nic co robisz na swojej przeglądarce nie jest dla mnie sekretem.". Zszokowało mnie to, ta wieść oznacza że nie byłem sam gdy świętowałem nowy rekord w tetrisie, ale to oznacza również że ona obejrzała ze mną każde jedno hentai i płakała ze mną na każdym smutnym momencie na filmach. Pocieszające, do prawdy.
Jednak co ktoś tak stary jak ona może mi na ten temat powiedzieć? Chciałem już odejść udając że jej nie słyszałem gdy ta mnie zatrzymała słowami "jeżeli szukałeś mistrza, teraz musisz mu pokazać co umiesz". Zatrzymałem się od razu zszokowany. Co to w ogóle znaczy? Jednak nie mogłem odrzucić tej szansy, postarałem się pokazać jej co potrafię. Na marne, była silniejsza. "Oj wnuku, długa droga przed Tobą jeszcze." powiedziała i usiadła. Powiedziała mi że teraz chwilę pomedytujmy przed tv, bo w tvp akurat wiadomości lecą a potem przekaże mi więcej sekretów tej sztuki.
Ciężko było mi znieść gadanie o cenach gazu naszego Vat-mana aka Morawieckiego, ale gdy skupiłem się na medytacji nawet nie zorientowałem się kiedy to minęło, a moje wszystkie rany się zagoiły. To było niesamowite przeżycie.
Następnie babka wstała, przechodząc do dalszej części lekcji. Powiedziała że "Aby w pełni zrozumieć potęgę tej sztuki walki, muszę wpierw poznać jej pełen smak.", wtedy dowiedziałem się że to nie jest tylko i wyłącznie jakiś tam sposób do samoobrony, Ci ludzie są jak wolno murarze, tyle że jest ich tak mało że nikt już o nich nie wie. Zaś ta sztuka walki to ich bardzo stara tradycja, która w mediach została przekręcona dla niepoznaki. Postanowiła mnie wprowadzić i dać mi zaznać pełnię jej potęgi, powiedziała również iż zazwyczaj się to robi dopiero na zaawansowanym etapie nauki ale my nie mamy tyle czasu by się w to bawić. Abym nie miał za łatwo związała mi oczy a następnie zbiła tak jak żadnego wazonu nigdy nie zbiłem. Samego siebie bym pewnie w tym stanie nie poznał, nawet się ruszyć nie mogłem. Ale to nic dziwnego, w końcu babcia to silniejsza mama. Rozumiecie, bo ona dłużej jest matką i lepiej zna te tajniki.
Potem mnie związała, zawinęła w czarne worki do śmieci i wrzuciła do zalewu, tamtego obiektu wodnego co o nim wspominałem.
Skubana nie przewidziała że na wakacjach gdy miałem 11 lat ojciec uczył mnie nurkować, przy czym co prawda też utopił kilku ratowników wodnych ale ja przeżyłem i to bez szwanku.
Za pomocą tej wiedzy, wydostałem się na brzeg, nie zmieniało to jednak faktu że wciąż byłem tak obolały że nawet pobliskie dzikie psy nie wiedziały czy jestem jadalny czy nie, a gdy jednego stado wysłało na inspekcje by mnie obwąchał, gdy jęknąłem z bólu gdy mnie szturchnął w rękę, której kość była już skruszona na mąkę, wystraszyły się te psy i uciekły. Nawet żule się mnie bały. Podejrzewam że gdybym spotkał jakiego potwora w lesie albo uznaliby mnie za swojego, albo by również uciekły.

Jakoś wróciłem do domu, normalnie w takim stanie znalazł bym się w szpitalu i dwa miesiące by walczyli o moje życie, ale moja mama uznała że nie ma co i do szkułki trzeba iść. Jeszcze se na wf wymyślili grę w jakiegoś walonego zbijaka.

Dobra, ale rozpocząłem przynajmniej naukę tej sztuki walki, teraz nikt mi nie podskoczy.

Po jakimś znalazłem się przypadkiem na jakiejś imprezie, okazało się że to tajne zgromadzenie klanu ludzi walczących za pomocą krav magi. Co więcej, zostałem wrzucony na ring. No dobra, gram w street fightera wiem co i jak.

Jestem na ringu, w jednym narożniku. Nie znajomi poklepują mnie po ramionach i dają mi pić wody by okazać wsparcie. A w drugim narożniku...

Moja babcia. Myślałem że od razu skapituluję. Ta walka już na starcie była przegrana, a ledwo się wyleczyłem z siniaków po pierwszej walce z nią.

Nigdy już nie wróciłem do tego miejsca, unikałem babci lecz czasem jeszcze ćwiczyłem trochę bo co innego miałem robić.

Pewnego dnia gdy sobie sprzątałem pokój wbiła matka z mopem. Stwierdziła że to ona mi wymopuje podłogę, ale mam jej puścić jakąś ładną muzykę. Chciałem jej puścić stinga, lecz na spotify puściła się reklama. Już widziałem pulsującą żyłkę na czole matki. Przypadkowo misclickiem pominąłem piosenkę mamy gdy już minęła reklama. To co się puściło kolejne to był boss theme, bo matka wybuchła. W akompaniamencie abby rzuciła się na mnie z mopem. Waterloo to najgorsze co mogło lecieć do mojej śmierci, budzi mnie dzień w dzień i szczerze tego nie znoszę. Tak czy siak, uniknąłem ciosu z mopa, który wbił się w ścianę. To dało mi czas by się przygotować na kolejny atak. A gdy on nastąpił złapałem mopa i wykręciłem go matce z ręki uczyniając go moją bronią. Matka się wydarła wchodząc w drugą fazę, złapała szmatę i zaczęła nią lać co popadnie. Broniłem się mopem, parując jej ciosy aż się nie zmęczyła i odpuściła.

Stałem dysząc z wysiłku gdy ujrzałem moją babcie w drzwiach, a za nią siostre vibującą do abby. Babcia mi zaczęła gratulować, powiedziała że udowodniłem jej że nie jestem już amatorem i mogę zostać przyłączony do klanu. Nigdy nie byłem z siebie bardziej dumny. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #stara#twoja