0.3°°0.3

-Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie poczułem zainteresowania jej osobą... - mruknął lider, nie odrywając wzroku od rozmówcy za jego biurkiem.

-Widzisz Kakuzu? Mówiłem, że tak będzie. - szaro-włosy odwrócił się dk skarbnika stojącego nadal pod ścianą, który przyglądał i słuchał całej rozmowy od samego początku.

-Ale to nie oznacza jeszcze, że ją zwerbuje. - szaro-włosy spojrzał lekko poirytowany sytuacją.

-Ha? No, ale tak marudzisz, że potrzebujemy dodatkowej pary rąk! Kurwa, ale z ciebie zrzęda... — mruknął niezadowolony.
Gdy już miał wychodzić, rudo włosy barknął coś do niego.

-Ale. — Hidan odwrócił się w jego stronę.

-Ale jeżeli mógłbym zobaczyć jak sobie radzi, to może bym to przemyślał... - jashiniście zaświeciły sie oczy na tę informacje.

-Wow, no wiedziałem, że w końcu sie zgodzisz! - Kakuzu prychnął pod nosem na komentarz znajomego.

=

Byłaś już niedaleko granicy swojej wioski. Naprawdę musiałaś przyznać, że taka wyprawka dobrze ci zrobiła i sprawiła, że ruszyłaś się gdzieś dalej niż zwykle.
Spokojnym krokiem zmierzając do domu, wsłuchiwałaś się w śpiew jedynego gatunku ptaków, które nie odlatywały z pochłoniętej lodem i śniegiem krainy.
Im dalej zachodziłaś, tym gęstszy śnieg pruszący z nieba mogłaś napotkać. Kochałaś wyjątkowość swojego regionu. Uwielbiałaś patrzeć na ninja z innych wiosek, którzy przechadzali się przez twój kraj, gdy szli na misję i wręcz z zachwytem podziwiali jego piękno. Czy to wiosna, czy to lato, jesień lub zima - śniegu nigdy tutaj nie brakowało.
Ale skoro tak jest tutaj cudownie, dlaczego jesteś prawie jedyną osobą, która tu pomieszkuje? Jeżeli naprawdę jest tu tak ślicznie, gdzie podziała się reszta mieszkańców, którzy przesiadywali tu przez ostatnie lata?
Wiedziałaś doskonale jaki był tego powód. Jednak nie chciałaś o tym myśleć. Miałaś siebie, swój własny domek i niczego więcej nie było ci trzeba do szczęścia.
Ceniłaś sobie prywatność i właściwie to nawet lepiej dla ciebie, że teraz możesz mieć ciszę i spokój od innych.
To prawda, że w tutejszym lesie często czają się niebezpieczni ninja. Nie wiesz jaki jest tego powód. Ale nie jest ci on niezbędny do życia, dlatego właściwie się nad tym nie zastanawiasz bo i tak wszystkich, którzy wejdą ci w drogę, pozbywasz się w mgnieniu oka.
Wzdychając głęboko postanowiłaś przycupnąć na chwilę na odpoczynek. Nie zostało ci dużo drogi, aczkolwiek zrobiłaś sobie przerwę aby coś zjeść. Zazwyczaj nosiłaś przy sobie jakieś pożywienie, które wcześniej kupiłaś w drodze powrotnej. Gdy jednak miałaś zabrać się za jedzenie, szybko zareagowałaś na shurikena lecącego na ciebie. Sprawnym ruchem się schyliłaś i spojrzałaś w bok, skąd nadleciała broń. Nie zauważyłaś nikogo, mimo że ze strony, w którą patrzyłaś, rozciągała się szeroka ścieżka.
Postanowiłaś zignorować losowy atak na twoją osobę i wróciłaś do jedzenia. Sytuacja niestety powtórzyła się kilkukrotnie i tym razem z różnych stron.

-Na litość... - mruknęłaś poirytowana i wstałaś z niewielkiego głazu, na którym wcześniej przysiadłaś na posiłek.
Rozjerzałaś się porządniej w okół siebie. Nie dostrzegałaś nikogo ani niczego. Spojrzałaś w górę, w korony drzew, być może tam się ktoś chował. Chcąc szybko załatwić sprawę, prędko aktywowałaś swoje Kekki Genkai by jeszcze raz się rozejrzeć.
Na jednej z gałęzi ujrzałaś dwójkę postaci, a raczej ich zarys i słabe punkty wewnątrz ich ciał.
Nie chciałaś atakować ich bezpośrednio, gdyż prawdopodobnie cię widzieli i mogłabyś ich spłoszyć.
Skupiając się teraz na sobie i swojej mocy, stałaś nieruchomo w miejscu.

-Myślisz, że nas widziała...? ‐ zaczął jeden z nich.

-Nie wiem... spojrzała w naszą stronę, ale równie dobrze mogła zrobić to dla zmyłki... - odpowiedział drugi, przyglądając się tobie i obserwując jaki następny ruch wykonasz.
Przez jakiś czas stałaś tak nieruchomo.

-Huh i co-? - nim facet się obejrzał, zleciał z gałęzi, na której siedział, a na jego plecach odczuwał kogoś.
Drugi, który z nim był, zrobił tylko nieco zaskoczone spojrzenie, widząc tylko twój nieco różowawy obrys, który zmieniał się w twoją postać, a druga ty, zniknęła, gdyż była tylko klonem.
Mężczyzna zeskoczył na ziemię, jednak nie zbliżał się ani kroku. Zerknęłaś na niego przez ramię.

-Czego chcecie? - spytałaś neutralnym głosem.

-Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że cię powali, Kisame. - głęboki głos rozniósł się po twoich uszach, powodując delikatny dreszcz na ciele.

-Heh... ja też, ale to trochę boli, wygina mi rękę w nie naturlaną stronę. - skomentował facet pod tobą.

-Naprawdę jest silna... nie tylko jeśli chodzi o techniki, ale też ogólnie fizycznie... - zerkałaś tylko niezrozumiale w stronę rozmówcy.

-O co wam chodzi...? - mruknęłaś jakby do siebie, lecz by tamci usłyszeli.
Jeden z nich, ten który stał niedaleko was, podszedł nieco do ciebie. Nie dostrzegałaś jego twarzy przez duży kapelusz na jego głowie.

-Wypuść go... - mruknął.
Był to naprawdę suchy rozkaz, jednak grzecznie się posłuchałaś i zeszłaś z oponenta, stając dalej od nich i patrząc jak ten się podnosi na proste nogi.

-Kim wy niby jesteście i czego chcecie ode mnie?! - tym razem lekko podniosłaś głos.

-Nie ma powodu do krzyków. - usłyszałaś kolejny głos dobiegający z niedaleka.
Pomiędzy twoimi "przeciwnikami" pojawiła się trzecia osoba. Tą jednak mogłaś dokładnie dostrzec, przez to, że jego twarz była dość widoczna.

-Hidan najwyraźniej mówił mi prawdę o tobie. - stwierdził.

-Hidan...? - powtórzyłaś, tym razem do siebie, przyglądając się antagonistą tak dokładnie jak mogłaś sobie na to pozwolić.

-[YN]... - twoje oczy poszerzyły się, gdy z jego ust usłyszałaś swoje imię.

-Macie jakiś problem? Chcecie walczyć? - stanęłaś pewniej, sięgając ręką na plecy i chwytając nią swoją kose.

-Nie przyszliśmy tu żeby się z tobą bić. A raczej nie ja po to przyszedłem. - rudo-włosy patrzył prosto w twoją stronę, nie odrywając wzroku.

-Więc jakie macie zamiary? - skrzyżowałaś ręce przy piersi.

-Przychodzę z propozycją dla ciebie... -

=

Stałaś na jednym z klifów, których było widać całą twoją wioske. Może to kwestia tego, że była naprawdę niewielka, ale raczej cię to nie obchodziło.
Teraz porządnie myślałaś nad tym co ci zaproponowano. Mogło by,się wydawać, że odmówisz, w końcu nie chcesz porzucać swojego domu.
Z drugiej strony jednak, może coś cię tam ciągnęło. Nie byłaś w stanie stwierdzić co.
Chłodny powiew wiatru, rozwiał delikatnie twoje włosy.

-Długo mnie obserwujesz, jak patrzę w nicość? - wtrąciłaś po chwili.

-Meh, kilka minut. - odpowiedział znajomy głos, podchodząc do ciebie i stając obok.

-Nad czym tak kurwa rozmyślasz? - spytał, również delektując się widokiem.

-... Hidan. - nie odwracałaś do niego wzroku, co jednak ten uczynił, gdy usłyszał swoje imię.

-Ta? -

-Dlaczego powiedziałeś żeby twój szef morderczej organizacji zachęcił mnie do dołączenia do was? - szaro-włosy przechylił głowę na bok.

-Cóż i tak chciał kogoś znaleźć, ja tylko podałem mu propozycje. - odpowiedział, krzyżując ręce.

-Coś ci przeszkadza w dodaniu sobie troche adrenalinki do życia? - jashinista trochę się uśmiechnął, jednak ty nadal spoglądałaś w dół klifu.

-Nie chodzi o to, że coś mi przeszkadza. Tylko... - otuliłaś się lekko rękami.

-Tylko...? - powtórzył po tobie.

-... - tym razem odwróciłaś na niego swój wzrok.

-Hej, jesteś silna i mądra i kurwa... silna. Chcesz sie marnować na tym mroźnym zadupiu nic nie robiąc? -

-Nie nazywaj tego miejsca zadupiem. - warknęłaś niezadowolona.

-A tak nie jest? Ile tu na chuja mieszka niby osób? Trzy na krzyż? - posłałaś mu groźne spojrzenie.

-A nawet jeśli to co? Lubie ciszę i spokój. I to też jeden z powodów czemu nie chce. - wyjaśniłaś, wracają wzrokiem na wioske.

-Ugh... czyli zamierzasz reszte życia spędzić w tym dołku tak? Możesz mi kurwa nie uwierzyć, ale pamiętam WSZYŚCIUTKO co kiedyś mi mówiłaś, wiesz? - nie zareagowałaś zbytnio.

-"Swoją siłe musisz dobrze wykorzystać, żeby się nie marnowała". A ty co niby robisz? -

-"Nie powinieneś korzystać z niej do złych celów, a wtedy, kiedy jest to konieczne". - fioletowo-oki odwrócił nieco wzrok.

-Nie chodzi mi o to, że nie chce do was dojść bo wole leżeć i pachnieć w domu i się lenić. Nie chodzi też o ciebie, nie. - zapewniłaś.

-Chodzi mi o to, że... nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ważne jest utrzymanie dla mnie tej wioski. Ona powoli umiera... a ja nie chce żeby nic po niej nie zostało. - Hidan zerkał na ciebie od czasu do czasu.

-Przede wszystkim - nie szerze zła. Nie zabijam, a mogłabym. Nie kradnę, a mogłabym. Ciebie to nie obchodzi co robisz ze sobą. A mnie tak. - szaro-włosy próbował coś powiedzieć, jednak przerwałaś mu.

-To prawda, że nie chciałam abyś marnował swoją siłę. Ale nie chodziło mi o to żebyś używał jej do pomocy w Brzasku. Marnujesz się, choć nie zdajesz sobie z tego sprawy, Hidan. - między wami zapadła chwila ciszy.

-... może i kurwa tak. Wiesz, jest okej. Ale wiesz też co? - zerknęłaś na niego.

-Chce kurwa wiedzieć co u ciebie sie działo przez te jebane lata... -

===

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top