Rozdział 27 ~ "Zmieniłaś mnie"

Przepraszam za ewentualne błędy. Rozdział nie sprawdzony, pisany o późnej godzinie. 

-Jestem pojebanym skurwysynem- stwierdziłem, kolejny raz zaciągając się papierosem.

Od kilku minut stałem na swoim balkonie razem z Louisem. Zadzwoniłem do niego z zamiarem opierdolenia go za podanie mi numeru Cassie- bo tak nazywała się blondynka z klubu- lecz skończyło się na tym, że zacząłem mówić mu jakim to popierdolonym dupkiem byłem. 

-Zacznij może od początku, bo nadal nie wiem o co ci chodzi- powiedzial Tomlinson zrezygnowanym głosem. 

-No kurwa, poszedłem do łóżka z twoją blondi, a pół godziny wcześniej prawie zrobiłem to samo z Olivią- powtórzyłem mu jeszcze raz, mając nadzieję, że tym razem do niego dotrze.

-I co z tego...?- spytał powoli brunet, a ja momentalnie zapragnąłem zrzucić go z tego pieprzonego balkonu. Co z tego? Właśnie w tym tkwił mój problem. Nie wiedziałem dlaczego było to dla mnie, aż tak okropne. W końcu robiłem już gorsze rzeczy. Jednak, cholera, nie zmieniało to faktu, że czułem się źle z tym co zrobiłem. 

-To, że jak ona się o tym dowie to pomyśli, że chcę ją tylko przelecieć- westchnąłem, wyobrażając sobie taką sytuację. Nie chciałem żeby Olivia miała o mnie takie zdanie. Nie byłem już tym samym Zaynem, co dwa miesiące temu, zanim ją poznałem. 

-A nie chcesz?

-Chcę, ale nie tylko- oznajmiłem, czując, że ta rozmowa zmierza do nikąd. Z Louisem nie dało się rozmawiać o takich rzeczach, bo on po prostu nie widział nic dziwnego w takim zachowaniu... Ja też nie widziałem. Do czasu. 

-Kurwa, co ta laska z tobą zrobiła?- spytał retorycznie chłopak, wyrzucając niedopałek swojego papierosa- Nie poznaje cie, stary.

Właściwie...Ja też siebie nie poznawałem.

Perspektywa Olivii

Poniedziałek przywitał mnie bólem głowy. 

Gdy tylko podniosłam się z łóżka, poczułam się jakbym miała za chwilę zemdleć. Naszczęście wszystkie te niepokojące objawy zniknęły gdy wzięłam długi, chłodny prysznic, połknęłam tabletkę i napiłam się wody. Ubrałam się w ciemne jeansy i białą koszulę, bo taki strój obowiązywał w kawiarnii u Ted'a. Nie spiesząc się, wyszłam z mieszkania i pojechałam do pracy. Niepokój nie opuszczał mnie mimo mijających minut i skończyło się tak, że po prostu stanęłam przed wejściem do kawiarnii i stałam przy nim dobre kilka minut, analizując w głowie, to co powiem, jeśli przyjdzie mi porozmawiać z Kelly. Oczywiście później okazało się, że niepotrzebnie rozpatrywałam taką okoliczność- gdy tylko pojawiłam się we wnętrzu budynku, poszłam na zaplecze by sprawdzić czy moja przyjaciółka dotarła już do pracy. Zobaczyłam ją stojącą przy ekspresie z kawą i przywitałam się cichym i niepewnym cześć. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi. 

Dzień w pracy minął mi, paradoksalnie, w miarę szybko i byłam bardzo zadowolona gdy zegar wskazał godzinę czternastą. Zabrałam swoje rzeczy i opuściłam kawiarnię, nie pożegnawszy się z Kelly. Wprawiło mnie to w conajmniej zły nastrój, jeśli można tak to nazwać, i później nie potrafiłam skupić się na niczym innym, poza Doyle. Nie chciałam zamęczać się ponurymi scenariuszami, bo tylko by mnie to pogrążyło. Na poprawę humoru, postanowiłam odwiedzić mamę w szpitalu. Już sam fakt, że nie długo będę mogła przyjechać do jej domu i, tak jak dawniej, usiąść przy kubku kawy, sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. 

Droga do szpitala nie zabrała mi zbyt dużo czasu i już po kilkunastu minutach po skończeniu pracy, stałam przed dużą salą, czekając na lekarza. Mężczyzna zjawił się niedługo potem, więc upewniłam się, że mogę wejść do mamy, nie obawiając się ewentualnych konsekwencji. 

Sala, jak zwykle, była po brzegi wypełniona pacjentami, lecz dla mnie liczyła się tylko niska, podobna do mnie, uśmiechnięta kobieta, zajmująca miejsce na samym końcu pomieszczenia. Podeszłam do ostatniego łóżka i usiadłam na krześle, ustawionym obok, i przywitałam się z mamą. 

-Cześć, kochanie- powiedziała kobieta, przytulając mnie mocno, tak że na chwilę zabrakło mi powietrza.

-Widzę, że naprawdę jesteś w pełni sił- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na kobietę. Wyglądała o niebo lepiej niż jeszcze kilka tygodni temu- jej twarz jakby nabrała kolorów, z pod oczu zniknęły fioletowe sińce, a włosy powoli wracały do swojej pierwotnej postaci. Narazie nie były oszałamiająco długie, ale napewno lepsze, niż żadne. 

-Tak, czuję się jak nowonarodzona- stwierdziła, zerkając w moją stronę z pogodnym wyrazem twarzy. Dobrze było znowu widzieć ją szczęśliwą- A u ciebie, coś nowego?- spytała niepozornym głosem, ukazując swoje wścibskie oblicze. Oczywiście, że chodziło jej o Zayna. 

-W porządku- uśmiechnęłam się- Ale nie wydarzyło się ostatnio nic szczególnego- wzruszyłam ramionami, modląc się w duchu, by kłamstwo uszło mi na sucho. Moja mama miała jakiś dar i zawsze wiedziała, kiedy coś kombinuję. 

-Jesteś pewna?- spojrzała na mnie uważnie, a ja starałam się zachować naturalny wyraz twarzy. Przecież nie mogłam powiedzieć jej prawdy...Stwierdziłaby, że jej córka jest idiotką. 

Rozmawiałyśmy mniej więcej godzinę. Wychodząc ze szpitala, postanowiłam odpuścić sobie szkołę i zostać cały dzień w domu. Udałam się do swojego mieszkania tylko po to, by zostawić w nim klucze od samochodu- przebrałam się w nieco wygodniejsze ubrania, poszłam na spacer i, przy okazji, do sklepu po więcej kawy. Idąc, patrzyłam raz przed siebie, raz obserwowałam słońce, powoli zbliżające się do linii horyzontu. Dni robiły się coraz chłodniejsze, jeszcze trochę i wrzesień dobiegnie końca. Nadchodziła zima, co wcale mi się nie podobało, bo nienawidziłam tej pory roku z całego serca. 

Zorientowałam się, że jestem niedaleko mieszkania Zayna i w tej samej chwili zobaczyłam nikogo innego jak jego samego. Szedł w moim kierunku z niską blondynką u boku. Oboje zatrzymali się przy wejściu do jego bloku, a dziewczyna uśmiechnęła się w kierunku Malika i złożyła na jego ustach długi pocałunek. Z ruchu jej ust i mojego fenomenalnego słuchu mogłam stwierdzić, że powiedziała do niego coś w stylu- Możemy powtórzyć wczorajszy wieczór? 

W tym momencie coś we mnię pękło. Stanęłam jak wryta z uniesionymi brwami i miałam szczęście, że Zayn mnie nie zobaczył. Poczułam się w pewien sposób przez niego oszukana...Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam się tym przejmować, ale cóż mogłam na to poradzić? A najgorsze było to, że teraz już wiedziałam, że i Kelly i Harry i moja mama, prawdopodobnie mieli rację. 

Zawróciłam i, zapominając o kawie, ruszyłam z powrotem do domu. Moja chęć na spacer odeszła wraz z podmuchem wiatru, podobnie jak świetny humor. Gdy dotarłam do domu, usiadłam na kanpie i dłuższą chwilę myślałam o tym, co zobaczyłam, aż wreszcie doszłam do wniosku, że byłam dla Zayna tylko jedną z wielu dziewczyn do towarzystwa. Nie miałam pojęcia co nim kierowało i czułam się zwyczajnie źle. Małe płomyki nadzieji, że być może to zwykłe nieporozumienie, jeszcze do końca nie wygasły, mimo że wiedziałam, iż nie ma po co się oszukiwać. Umawiał się z inną dziewczyną na wieczór, dzień po tym, jak próbował dobrać mi się do spodni. To chyba mówiło samo za siebie i nie wymagało żadnego dodatkowego komentarza. 

Większą częśc popołudnia spędziłam siedząc na kanapie, ślepo wpatrzona w ekran telewizora, aż wreszcie nie wytrzymałam i pozwoliłam, by kilka łez swobodnie spłynęło wzdłuż mojego policzka. Niedługo potem usłyszałam dzwonek do drzwi, za którymi, jak się okazało, stał Zayn. 

Wpuściłam chłopaka do środka, nie ukrywając beznadziejnego humoru, co nie umknęło jego uwadze. 

-Płakałaś?- spytał, zerkając na moją twarz- Coś nie tak?- usiadł na kanapie, obok mnie. 

-Więcej niż coś- burknęłam, wbijając wzrok w podłogę. Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Nie po tym co usłyszałam.

-No to mów- oznajmił Malik, rozsiadając się wygodnie na sofie. Raczej nie domyślał się czego byłam dzisiaj świadkiem.

-Boże, Zayn- westchnęłam, zrezygnowana- Nie możesz po prostu skończyć z całym tym przedstawieniem?- spytałam, unikając wzroku bruneta. 

-Jakim przedstawieniem?- skrzywił się, zaskoczony.

-Widziałam cię z tą blondyną- poinformowałam, nie czekając nawet na reakcje mulata. Wstałam z miejsca i podeszłam do okna- Nadal twierdzisz, że przelecenie mnie nie jest jedyną rzeczą, na której ci zależy?- spojrzała mu prosto w oczy po raz pierwszy i zobaczyłam w nich...No właśnie- co zobaczyłam?

-Ja pierdole, Olivia...- odezwał się, zaciskając usta w wąską linię. W tej chwili chyba zrozumiał w czym rzecz i wyglądał na zmieszanego. Milczał dłuższą chwilę, po czym zaczął mówić- Wiem jak to wygląda, ale mogę ci wszystko wytłumaczyć- dodał, nie odrywając ode mnie wzroku, podczas gdy ja oparłam się plecami o ścianę i skrzyżowałam ręce na piersi- Fakt, przespałem się z nią wczoraj, ale... ja naprawdę nie chcę cie tak potraktować- mówił jakby nie był w stanie poukładać sobie słów w głowie. Wstał i podszedł do mnie- Chcesz wiedzieć jak traktuję dziewczyny na jedną noc...? Najczęściej szukam ich w klubie, nie w Afryce i zajmuje mi to około dwóch minut, a nie miesięcy- powiedział, trochę żartobliwie i uśmiechnął się- Zmieniłaś mnie, pomogłaś mi się otrząsnąć i dużo ci zawdzięczam, serio myślisz, że mógłbym potraktować cie jak szmaty, których nawet nie znam?- spytał, a ja poczułam się jak idiotka. W jednej chwili cała wcześniejsza złość i smutek, odeszły zastąpione przez poczucie wstydu...

Jak mogłam pomyśleć, że Zayn chce mnie wykorzystać?

-Olivia...- odezwał się chłopak ponownie- Powiedz coś, bo dziwnie się czuje- powiedział, jakby bezradnie i w tym momencie przypominał mi małego, zagubionego chłopca. 

-Ugh...- westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach- Przepraszam, jestem idiotką- przyznałam się i przytuliłam się do chłopaka, mając nadzieję, że uda mi się schować rumieńce w jego koszulce- Ja po prostu...Jestem idiotką...I to skończoną- uśmiechnęłam się, kiedy chłopak zacisnął swoje ramiona na mojej talii- Miałam kiedyś takiego pojebanego chłopaka, który był ze mną tylko po to, żeby nie wyszło na jaw, że był gejem- przypomniałam sobie i zaśmiałam się- Nadal pamiętam ten dzień, w którym zobaczyłam jak całuje się z chłopakiem z mojej klasy.

-Wow...Przeżyłbym bez tej informacji, wiesz?- spytał brunet retorycznie, a ja wyczułam, że się uśmiechnął- I...rozumiem- powiedział poważnie- Ale następnym razem zanim mnie znienawidzisz, pomyśl o tym co powiedziałem ci przed chwilą- poradził, a ja nie miałam zamiaru robić inaczej. 

-Będę pamiętać- kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze- Wyhodowałam mądrego chłopca- dodałam nagle, poczochrałam Zayna po głowie, a nasz śmiech rozniósł się po pomieszczeniu.

-Co teraz robimy?- spytał chłopak po chwili milczenia, pozbawionego napięcia. 

-Wiesz...- odsunęłam swoją twarz od twarzy Malika i zerknęłam ukradkiem na jego usta. Oplotłam ramionami jego szyję, pomyślałam- a co mi tam...?- i złączyłam nasze wargi. Z początku, Zayn wydawał się zaskoczony moją reakcją, w końcu pierwszy raz to ja odważyłam się zacząć działać, lecz nie trwało to zbyt długo.

I, o dziwo, ten pocałunek, w odróżnieniu od pozostałych, nie był ostry i gwałtowny, ale spokojny i delikatny- Zayn muskał lekko moje usta, dając mi maksimum przyjemności, a ja odpłacałam mu się tym samym. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zaczynało braknąć nam powietrza, a brunet oparł swoje czoło o moje, nieprzerwanie patrząc na moją twarz. 

-Podoba mi się ten pomysł- stwierdził z zadowoleniem i uśmiechnął się szeroko- Kontynuuj. 

Napiszę Wam tak...ilość mojej weny doprawdy mnie przeraża, bo dam sobie rękę obciąć, że podczas tych prawie już sześciu miesięcy, od których jestem na wattpadzie, nigdy nie pisałam tak dużo. Nic tylko się cieszyć. 

Jak podobał się wam rozdział? Pozdrawiam! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top