Rozdział 26 ~ "Ja...nie mogę"
Weszłam do mieszkania dopiero kiedy Harry zniknął z zasięgu mojego wzroku. Mijając Zayna, dostałam się do swojej sypialni i stanęłam twarzą do okna. Ukrywszy twarz w dłoniach, zaczęłam robić wszystko co w mojej mocy by powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu.
Cholera. Tym zachowaniem przeczyłam samej sobie. Miałam być obojętna, nie przejmować się, skoro nie warto. Chciałam być na tyle silna, by być w stanie zapomnieć o tej kłótni, o Harrym i całej masie moich problemów. Jedynym pytaniem, na które pragnęłam poznać odpowiedź, było: Dlaczego on po prostu nie może mi zaufać? Nie wiedziałam i miałam przeczucie, że się nie dowiem.
Schowałam swoją twarz za kurtyną włosów, gdy usłyszałam skrzypienie drzwi, co oznaczało tyle, że Zayn już tu był. Kilka pojedynczych łez zdąrzyło już ściec wzdłuż mojego policzka i zostawiło po sobie mokre, podłużne smugi.
Poczułam za sobą obecność chłopaka, lecz nie odwróciłam się w jego stronę. Dotarł do mnie przyjemny zapach jego miętowych perfum i już to, samo w sobie, wpłynęło na mój nastrój.
-Dlaczego płaczesz?- spytał brunet i oparł się o ścianę. Odruchowo odwróciłam głowę by nie zobaczył moich zaczerwienionych oczu, wypełnionych łzami- Olivia?- kontynuował, nie doczekawszy się reakcji z mojej strony- Co się stało?
-Harry się stał- burknęłam cicho, a kolejna dawka łez wydostała się z moich oczu- Nie mam już do niego siły- mój głos zadrżał i przygryzłam wargę. Spojrzałam w kierunku Zayna, który patrzył na mnie zmartwionym spojrzeniem i poczułam, że naprawdę potrzebuje żeby ktoś mnie przytulił. Mulat, jakby odgadując moje myśli, przyciągnął mnie do siebie chwilę później, a ja przyjęłam to z aprobatą.
-Chodzi mu o ciebie- powiedziałam, kładąc głowę na ramieniu Malika- Jest przekonany, że demoralizujesz otoczenie samym swoim istnieniem- dodałam z lekkim rozbawieniem w głosie.
-Martwi się o ciebie- stwierdził Zayn- Co prawda troche przesadza, ale to nie jego wina- gdy chłopak wypowiedział te słowa, spojrzałam na niego ze szokiem wymalowanym na twarzy.
-Zadziwiasz mnie coraz bardziej- pokiwałam głową z uznaniem na potwierdzenie swoich słów i uśmiechnęłam się- A jak z mamą?- zmieniłam temat.
Zayn westchnął i nie odpowiedział na moje pytanie, dopóki nie usiedliśmy na kanapie w salonie.
-Nic nowego- oznajmił, a po smutku w jego oczach, postanowiłam, że nie będę dłużej go męczyć. To było jego życie i jego decyzje- nie mogłam przecież mówić mu co ma robić- A twoja?- spytał, zerkając w moją stronę, jakby chciał zobaczyć moją reakcję. Lecz tym razem, wyjątkowo, nie miałam ochoty płakać na samą myśl o mamie.
-Niedługo wychodzi ze szpitala- uśmiechnęłam się szeroko i poczułam jak radość wypełnia moje serce. Tak długo czekałam na ten moment. Strasznie się bałam, że moja mama nie wyjdzie z choroby i po prostu umrze, lecz teraz wszystko miało być jak dawniej.
-Gratuluję- uśmiechnął się Zayn, widząc moje szczęście- A Kelly?
-Um...- po słowach Malika moja mina nie wyrażała już takiego zadowolenia i w jedną sekundę została zastąpiona żalem- Potrafisz zniszczyć człowiekowi humor, naprawdę- pokręciłam głową i spojrzałam na bruneta- Mniej więcej to samo co z Harry'm- westchnęłam, przypomniwszy sobie, że Kelly unika mnie od czasu naszej rozmowy w kawiarnii- dzwonię do niej, ona nie odbiera, próbuje odezwać się w szkole, ona nawet na mnie nie spojrzy
-Przepraszam...- powiedział Zayn, a ja zmarszczyłam brwi, spojrzywszy na niego. Za co miałby mnie przepraszać?- Nie chciałem żebyś miała przeze mnie kłopoty- skrzywił się, wzruszywszy ramionami.
-Przestań- odezwałam się- To oni mają problem- stwierdziłam ze stanowczością w głosie.
* * *
Zayn opuścił moje mieszkanie niedługo po Harry'm. Ja postanowiłam dokończyć część zadania domowego, następnie wzięłam długi prysznic. Mimo starań z mojej strony, nie byłam w stanie zasnąć do bardzo późnej godziny. Moje myśli zostały zdominowane przez Stylesa, Kelly, mamę, Zayna i szkołę. Czułam jakby wszystkie moje problemy nagle skumulowały się w jednym momencie, nie pozwalając zmrużyć mi oka- zastanawiałam się nad postępowaniem moich przyjaciół. Dlaczego nie byli w stanie mi zaufać, przekonać się do Zayna, albo chociaż nie czepiać się go o każdą najmniejszą drobnostkę? Myślałam nad tym, że od czasu mojego wyjazdu do Afryki, zmieniło się tak wiele. Niemal nieustannie kłóciłam się albo z Harry'm, albo z Kelly i czułam, że ich tracę. Później moje rozmyślania powędrowały w kierunku Malika, jego zaskakującej przemiany, mojego dziwnego zachowania w jego obecności. Cholera. Naprawdę nie miałam zielonego pojęcia co się ze mną działo. Żaden, dosłownie żaden, chłopak nigdy nie wpływał tak na moje emocje. Ciągłe rumienienie się, bijące serce, zmiany nastroju, zdecydowanie nie zaliczały się do kategorii normalnych zachowań. Kiedy mnie całował, pomijając już powody, dla których to robił, miękły mi kolana, kręciło mi się w głowie i dosłownie nie potrafiłam go od siebie odepchnąć. Nawet jeśli tego chiałam, jeśli próbowałam i tak za każdym razem kończyło się tak samo. Musiał mieć niezłe doświadczenie. Byłam ciekawa ile set kobiet całował w swoim życiu- wraz z nadejściem tej myśli, pojawiła się kolejna. Nie było dla nikogo tajemnicą, że Zayn nie był typem chłopaka, który planował się ustatkować. Przypomniały mi się słowa Harry'ego, Kelly i mojej mamy- on chce cie wykorzystać. A co jeśli było to prawdą? Nie chciałam w to wierzyć, ale niestety wiele na to wskazywało. Z uwagi na sposób w jaki na mnie patrzył prawie za każdym razem gdy się spotkaliśmy, mogłam wywnioskować, że jego chłopięca wyobraźnia działa na pełnych obrotach. On myślał, że tego nie dostrzegałam, ale przecież nie jestem aż tak głupia, by nie zorientować się o co mu chodzi. Ale jeśli faktycznie miał zamiar zaciągnąć mnie do łóżka, to wcale nie oznaczało, że zerwałby po tym naszą znajomość.
Moje monologi myślowe przerwało nadchodzące zmęczenie. Moje powieki zaczęły samowolnie opadać w dół, więc ułożyłam się wygodniej w łóżku, a upragniony sen wreszcie nadszedł.
* * *
Kolejnego dnia, w niedzielę, odwiedziłam mamę w szpitalu z samego rana. Porozmawiałyśmy trochę i wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Cieszyłam się, że chociaż ona była w stanie mnie zrozumieć i zaakceptować moją znajomość z Zaynem. Stwierdziła też, że być może kiedyś będzie chciała go poznać. Kwestię Doyle i Stylesa postanowiłam odłożyć na inny dzień.
Mniej więcej do godziny czternastej po południu, zajęłam się dokładnym posprzątaniem mojego mieszkania, które wymagało przeprowadzenia rewolucji od dłuższego czasu. Jakimś cudem znalazłam wolną chwilę by wyjść na spacer, a oprócz tego wszystkiego z zadowoleniem stwierdziłam, że moja praca domowa zostanie oddana w terminie pierwszy raz od dłuższego czasu. Jutro był poniedziałek co oznaczało tyle, że będe musiała wstać wcześnie do szkoły, ale nie to było głównym powodem moich zmartwień- najbardziej obawiałam się pracy, którą miałam przecież spędzić z Kelly. Bite sześć godzin w małym pomieszczeniu z osobą, z którą nie rozmawia się od jakiegoś czasu, niewątpliwie jest stresujące. Nie wiedziałam jak postąpię. Doszłam do wniosku, że to nie ja zawiniłam, więc to nie ja powinnam przyjść i ją przepraszać. Postanowiłam poczekać, aż Kelly sama wykaże się inicjatywą i zacznie działać.
Perspektywa Kelly
-O czym chciałeś porozmawiać?- spytałam, przekraczając próg mieszkania Harry'ego- Halo, słyszysz mnie?- pomachałam mu dłonią na wysokości twarzy, by sprawdzić czy odpowiednio kontaktuje- Mowę ci odebrało?- wyrzuciłam ręce w powietrze, kiedy chłopak po prostu usiadł na brzegu kanapy i zaczął na mnie patrzeć.
-O Olivii- oznajmił Styles poważnym tonem, a ja zmarszczyłam brwi.
-Miałam naprawdę dobry humor, nie chcę o niej rozmawiać- burknęłam, zajmując miejsce obok bruneta- Ale niech ci będzie, mów o co chodzi.
-O tego jej fagasa, który wygląda jak gangster- westchnął chłopak i wbił wzrok w podłogę- Nie lubię go, jest jakiś podejrzany- stwierdził, a ja nie mogłam się z nim nie zgodzić. Zayn Malik nie cieszył się moją sympatią, co niestety niekoniecznie sprawdzało się w przypadku mojej przyjaciółki. Przepadała za nim, a ja byłam tego boleśnie świadoma.
-Nie wierzę, że to mówie, ale zgadzam się z tobą- wzruszyłam ramionami, nieprzerwanie patrząc na loczka- Coś mi w nim nie gra- powiedziałam, rozsiadając się na sofie. Przeczuwałam, że nasza rozmowa potrwa trochę więcej niż pięć minut- Boje się, że on coś odwali, przecież widać, że to dupek- kontynuowałam- A Olivia jest tak głupia, że tego nie dostrzega. Nawet debil zrozumie, że on chce ją tylko przelecieć- dodałam cicho, wiedząc jak Harry zareaguje na takie stwierdzenie. Już prawie mu wybaczyłam to co zrobił i nie miałam mu tego za złe. Mi również przeszło i nie miałam zamiaru już po nim płakać.
-Zabije go jeśli to zrobi- odezwał się Styles ostrym głosem, a ja uwierzyłam, że naprawdę byłby w stanie to zrobić. Z resztą...jeśli moje obawy się spełnią to z chęcią mu pomogę...
Perspektywa Zayna
Olivia zapukała do moich drzwi około godziny siedemnastej, oświadczając, że nudzi jej się w domu oraz, że jestem na nią skazany. Wpuściłem ją do środka, nieco zaskoczony jej niespodziewaną wizytą, zwalczyłem chęć spojrzenia na jej tyłek i mniej więcej w ten sposób wylądowaliśmy na mojej kanapie, oglądając jakiś gówniany film romantyczny, którego zażyczyła sobie Olivia.
Siedzieliśmy obok siebie, ona wpatrzona w ekran telewizora, ja podziwiający piękno mojego sufitu, a napięta atmosfera między nami doprowadzała mnie do szału. Nie mogłem skupić się na niczym konkretnym, póki ona była w moim pobliżu, przygryzając co chwilę tą cholerną wargę, jakby celowo próbowała mnie sprowokować. Zdałem sobie sprawę, że patrzę na nią trochę zbyt długo, kiedy dziewczyna spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się lekko.
-Oglądaj- powiedziała tylko i z powrotem skupiła się na seansie.
Westchnąłem i ponownie wbiłem wzrok w biały sufit w swoim salonie. Oczywiście co chwilę zerkałem na Lime, jakby samowolnie. Powoli zaczynałem wariować w jej towarzystwie i działało mi na nerwy, że mój popieprzony mózg nie mógł zapomnieć, choć na moment, o jej ustach i skupić się na czymkolwiek innym.
Skrzywiłem się, kiedy usłyszałem dość dziwne dźwięki wydobywające się z mojego telewizora i postanowiłem spojrzeć na ekran- jak mogłem się domyślać jakaś urocza parka właśnie zaczęła się lizać i wyglądało na to, że zbliża się scena nie przeznaczona dla dzieci. Mimowolnie wyobraziłem sobie mniej więcej tą samą sytuację, tyle że z udziałem moim i dziewczyny siedzącej obok mnie. Nie mogłem powstrzymać się od spojrzenia w jej stronę chociaż na moment. Zauważyłem, że jakby się spięła, więc domyśliłem się, że jej myśli zapewne powędrowały w tym samym kierunku co moje. Poczułem, że jestem już u kresu wytrzymałości i wtedy się zaczęło.
-Kurwa...Chodź tutaj- odezwałem się i sam do końca nie wiedziałem jak, ale chwilę później Olivia siedziała okrakiem na moich kolanach. Złączyłem nasze usta w gwałtownym pocałunku i szybko przeniosłem ręce na pośladki dziewczyny by przysunąć ją bliżej. Cichy jęk, który wydostał się z jej ust tylko zwiększył moje pożądanie i zachęcił mnie do dalszego działania. Przygryzłem lekko wargę brunetki, kiedy ta zaczęła oddawać moje pocałunki boleśnie powoli i zastanowiłem się czy ona wie, że tak cholernie dobrze całuje. Lime przeniosła swoje dłonie na moje ramiona podczas gdy ja wsunąłem ręce pod jej bluzki i zacząłem pieścić delikatnie ciepłą skórę dziewczyny. Nie wyglądała na zniechęconą moimi poczynaniami i w związku z tym pozwoliłem sobie odpiąć kilka pierwszych guzików jej koszuli by umożliwić sobie dostanie się do jej szyji. Gdy tylko to zrobiłem, zsunąłem materiał z ramienia brunetki i przeniosłem usta na jej szyję. Przejechałem językiem po obojczyku Olivii, co sprawiło, że kolejne jęki wydostały się z jej ust.
-Zayn...- westchnęła i zacisnęła palce na moich ramionach, jednocześnie przypadkiem ocierając się o moje krocze. Kurwa.
Ponownie złączyłem nasze wargi i wsunąłem język do ust dziewczyny, podczas gdy ona oddychała coraz szybciej i gwałtowniej. Rozpiąłem do końca guziki jej koszuli i spojrzałem na jej twarz- biorąc pod uwagę spojrzenie jakim aktualnie mnie darzyła, zaczerwienione policzki i błyszczące oczy, mogłem stwierdzić, że chciała tego conajmniej tak bardzo jak ja.
Wszystko poszło w złym kierunku dopiero, gdy spróbowałem do reszty pozbawić ją górnej części garderoby- Lime spięła się, przestała mnie całować i odsunęła swoją twarz od mojej, na tyle, że mogłem spostrzec jej spojrzenie, które w niczym nie przypominało tego wcześniejszego.
-Ja...- zaczęła, przygryzając nerwowo wargę- Nie mogę- powiedziała cicho, spuszczając głowę w dół.
W tym momencie czar prysł, a ja wziąłem głęboki oddech, próbując uspokoić szalejące zmysły. Najwyraźniej to czego chciałem nie było mi dane.
Olivia zapięła guziki swojej koszuli, cały czas unikając mojego wzroku i zeszła z moich kolan. Westchnąłem i również podniosłem się do pozycji stojącej. Tkwiliśmy w miejscu, nie odzywając się do siebie, dopóki brunetka nie przerwała milczenia.
-Chce jechać do domu- oznajmiła, a nasze spojrzenia zetknęły się na ułamek sekundy- tyle wystarczyło by policzki dziewczyny przybrały intensywny odcień czerwieni.
-To chodź- westchnąłem.
Odprowadziłem ją pod sam samochód, ona wsiadła do pojazdu i odjechała, żegnając się tylko cichym cześć. Wróciłem do swojego mieszkania i usiadłem na kanapie. Po dłuższej chwili namysłu stwierdziłem, że chyba jednak będę potrzebował pomocy Louisa- wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer przyjaciela.
-Louis? Masz jeszcze numer do tej blondynki?
Ujjj...to się porobiło...Niezaspokojony Zayn= nic dobrego xD Rozdział znowu wyszedł dziwnie długi...Ale skoro Wam to pasuje to chyba zaczne takie dodawać :* Czuje się jakby ktoś podarował mi całą fabrykę drogocennej weny.
PS. Oglądał ktoś mecz Polska-Hiszpania? MAMY BRĄZ! *.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top