Rozdział 22 ~ "Wyszedł, pozostawiając mnie z mętlikiem w głowie"
Wielka sala, po brzegi wypełniona studentami, stos zeszytów na każdej ławce, odgłosy rozmowy, stukanie palcami o powierzchnie biurka, ciemny tupecik pana Park'a i jego donośny głos- to wszystko łączyło się w ogromną jedność i sprawiało, że moje powieki samowolnie opadały, podczas gdy umysł błagał o choćby minutę spokoju. Wykłady pana Parka zdecydowanie należały do tych najgorszych. Ciągnęły się godzinami, mimo, że w rzeczywistości lekcja nie trwała więcej niż pięćdziesiąt minut.
Siedziałam w tym najbardziej oddalonym i ukrytym miejscu i trudno było stąd coś zobaczyć, a co dopiero usłyszeć, bez stu-procentowego skupienia.
Podczas gdy pan Park zdzierał sobie gardło, tłumacząc jakieś terminy, ja stukałam palcem o blat ławki i myślałam...Właściwie to o niczym. Po dłuższej chwili ślepego wpatrywania się w biały sufit pomieszczenia wyjęłam z kieszeni telefon i wystukałam krótką wiadomość.
Do Zayn:
Zee...? Umieram.
Uśmiechnęłam się lekko i czekając na odpowiedź, zerknęłam w kierunku nauczyciela.
Od Zayn:
Jaki Zee?
Stłumiłam chichot za pomocą dłoni i odpisałam.
Do Zayn:
No, ty.
Od Zayn:
...Gdzie jesteś?
Do Zayn:
W szkole :( moge przyjść do ciebie po lekcjach?
Pośpiesznie schowałam telefon do kieszeni bluzy gdy poczułam na sobie czujny wzrok pana Parka. Komórka zabrzęczyła kilka minut później.
Od Zayn:
Taa, możesz. Ładnie to sms'ować na lekcji?
Do Zayn:
Nie koniecznie...Jestem mądra, nie musze słuchać!
Od Zayn:
Mądrość to jakaś nowa odmiana głupoty?
Do Zayn:
Paradoksalnie tak.
Dzwonek rozniósł się po sali kilkanaście minut później. Reszta dnia zleciała mi w miarę szybko i znośnie.
Teraz jechałam zakorkowaną ulicą w stronę swojego mieszkania. Stałam w miejscu od prawie pięciu minut. Sytuacja za moim oknem nie wyglądała ciekawie- ciężkie, deszczowe chmury przysłoniły słońce, było zimno i ponuro. Zasadniczo nie powinno mnie to dziwić- byłam w Londynie, a wrzesień kończył się za niecałe dwa tygodnie.
Rząd samochodów przede mną powoli ruszył, więc wcisnęłam pedał gazu i zaczęłam jechać dalej. Dziesięć minut później byłam w swoim domu.
Pierwszym co zrobiłam było zaparzenie sobie kubka czarnej kawy. Zabrałam wrzący napój do salonu, gdzie usiadłam na kanapie, po czym wyjęłam z kieszeni telefon.
Do Zayn:
Może ty przyjedziesz do mnie? Nie chce mi się ruszać.
Od Zayn:
Teraz?
Do Zayn:
Nie, za pięć lat, idioto.
Od Zayn:
Okej, jade. Dzięki za idiote xx
Do Zayn:
W sumie...biorąc pod uwage te korki, całkiem możliwe, że dotrzesz do mnie za te pięć lat :-P
Odłożyłam komórkę na blat stołu i całą swoją uwagę skupiłam na czerwonym kubku wypełnionym po brzegi ciepłą kawą. Upiłam łyk cieczy i poczułam jak gorący płyn przyjemnie rozlewa się po moim ciele.
Tego było mi trzeba.
Perspekrywa Zayn'a
Zadzwoniłem do drzwi mieszkania Olivii, a ona, nie śpiesząc się specjalnie, otworzyła je po dłuższej chwili.
-Hasło, proszę- powiedziała, blokując przejście, uśmiechając się w tym samym momencie.
-Idiotka- rzuciłem od niechcenia i opanowałem uśmiech, który spróbował wkraść się na moją twarz.
-Blisko...- spojrzała na mnie, dużymi oczyma, w których dostrzegłem ten znajomy błysk.
-Zayn to idiota?- zgadłem, a Olivia uśmiechnęła się zwycięsko. Mogłem się tego spodziewać.
-Yeah...Wreszcie się przyznałeś- odezwała się i poszła w głąb swojego mieszkania. Ruszyłem w krok za brunetką, obserwując jak porusza biodrami, jednak gdy odwróciła się w moją stronę spojrzałem w innym kierunku. Nie chciałbym żeby wiedziała, że obczajam jej tyłek.
-Będziesz tak stał i się gapił?- spytała, unosząc w górę jedną brew.
-A mogę?- uśmiechnąłem się.
-Nie- odparła i uchyliła drzwi do kuchni- Napijesz się czegoś?- zaproponowała.
-Nie- pokręciłem głową i usiadłem na wygodnej kanapie.
-Oczywiście...- westchnęła dziewczyna- Ty odczuwasz wogóle jakieś potrzeby naturalne?- spytała, wchodząc do kuchni.
-Lubię się rozmnażać- przyznałem, a po chwili milczenia Olivia wybuchła śmiechem- Co?
-Nie trudno zgadnąć- stwierdziła, wzruszając ramionami. Przygotowawszy dwa kubki herbaty, przeszła do salonu i usiadła na kanapie obok mnie.
-Mówiłem, że nie chcę- przypomniałem kiedy dziewczyna postawiła na stoliku przede mną szkalnkę z ciemnym napojem- Nie lubię herbaty.
-Przykro mi- spojrzała w moim kierunku z tajemniczym uśmiechem na twarzy- Masz to wypić.
-Zapomnij- pokręciłem głową jak małe dziecko- Prędzej skocze z okna.
-To skacz- powiedziała, a ja przyjrzałem się jej twarzy. Niebieskie oczy i te cholerne usta, które co chwile wykrzywiały się w uśmiechu i przyprawiały mnie o zawroty głowy. Odwróciłem wzrok w przeciwnym kierunku, nie chcąc zrobić czegoś głupiego, a ściągnięcie z niej spodni napewno by takie było- W porządku?- spytała, patrząc na mnie krzywo, kiedy moje milczenie przedłużyło się.
-Tak- pokiwałem twierdząco głową i uśmiechnąłem się słabo. W tej chwili byłem skupiony na wyciskaniu z siebie wszelkich pokładów samokontroli jakie posiadałem.
-Właściwie, to...Gdzie mieszka twój tata?- rozpoczęła rozmowę niepewnie, jakby obawiała się, że wkracza na nieznane wody.
-W Stanach- odparłem ponuro- Nie widziałem go od kiedy rozwiódł się z mamą- zmarszczyłem brwi, biorąc głęboki oddech. Nie lubiłem o tym rozmawiać. W sumie, nigdy nikogo to nie interesowało.
-Czyli?- spytała, zerkając na mnie co chwilę.
-Jakieś pięć lat- westchnąłem i wzruszyłem ramionami- To chyba był najbardziej chujowy dzień w moim życiu, chociaż niewiele z niego pamiętam- uśmiechnąłem się lekko- Ale jakoś mi to nie przeszkadza, gorzej z matką- wzruszyłem ramionami z bezradną miną na twarzy- Na nią nie ma rady.
-Jakbyś jej powiedział to nie byłoby problemu- odparła, wywracając oczami, przez co wyglądała bardzo zabawnie.
-Niby jak mam jej powiedzieć?- oparłem się plecami o kanapę i spojrzałem na Olivię czujnym wzrokiem. Przygryzła wargę gdy usłyszała moje pytanie i wbiła wzrok w podłogę.
-No...Tak po prostu- wzruszywszy ramionami, spojrzała mi w oczy- Jak mi.
-To nie takie proste...- skrzywiłem się- Nie wiesz jak uparta potrafi być moja matka.
-Komplikujesz sobie życie- stwierdziła z słusznością. Nie mógłbym się z nią nie zgodzić- Wolisz żeby było tak chujowo jak teraz?
-Niekoniecznie- przyznałem.
-Więc udowodnij, że masz coś w tych spodniach i jej powiedz- doradziła brunetka i umikła.
-Masz wątpliwości co do mojej płci?- spytałem, uśmiechając się szeroko.
-Czasami tak- oznajmiła, rumieniąc się lekko.
Perspektywa Olivii
-Boże...ile ty masz tych książek?- odezwał się Zayn, spoglądając na mnie przerażonymi oczyma, co było dla mnie bardzo komicznym widokiem.
-Trochę mam...- wzruszyłam ramionami, patrząc na półkę w mojej sypialnii po brzegi wypełnioną lekturami- Ale nie aż tak dużo.
-Nie aż tak dużo?- powtórzył po mnie mulat- Nawet w bibliotece tyle nie ma- dodał żartobliwie, a ja uśmiechnęłam się.
-Nie zaczynaj, Malik- zmierzyłam chłopaka "wrogim" spojrzeniem, podczas gdy on zajął się przeglądaniem reszty moich rzeczy, już nie dokońca, prywatnych.
-A co my tu mamy...?- mruknął pod nosem Zayn, na tyle głośno, że udało mi się go usłyszeć.
-Co co?- spytałam, zerkając przez ramię bruneta na przedmiot, który trzymał w ręce. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka i wtedy spostrzegłam, że patrzył na zdjęcie przedstawiające mnie w wieku około dziesięciu lat. Miałam na głowie dwa kicki, nosiłam aparat na zęby, a moje ubrania wyglądały jak zabrane lalce barbie.
-Nie, Zayn- zareagowałam jak poparzona wrzątkiem- Oddaj mi to- poprosiłam, próbując wyrwać zdjęcie z rąk Malika.
-Nigdy- powiedział, uśmiechając się szeroko- Już jest moje- stwierdził i zaczął się śmiać.
-Jesteś taki...Ugh- wywróciłam oczami gdy zajęłam miejsce na brzegu swojego łóżka.
-Seksowny?- zgadł brunet, przyglądając się uważnie fotografii.
-Irytujący, pojebany i głupi!- spojrzałam w jego kierunku, po czym położyłam się na poduszkach.
-Ranisz- usłyszałam głos Zayna i tylko pokręciłam głową, wpatrzona w sufit- Obraziłaś się?- spytał chłopak, siadając obok mnie- Ale to dojrzałe- dodał, uśmiechając się, podczas gdy ja usilnie próbowałam temu zapobiec- Dobra, oddam ci to zdjęcie- powiedział, a ja wysunęłam otwartą dłoń- Zaraz po tym jak zrobie kopie- po tych słowach spojrzałam na niego z gromami w oczach.
-Jaja sobie ze mnie robisz?- spytałam od niechcenia.
-Może trochę- kąciki ust chłopaka wygięły się ku górze.
-Mam cie dość...- pokręciłam głową i ukryłam twarz w poduszce, czułam, że chciał coś dodać lecz uniemożliwił mu to dzwoniący telefon.
-Ta?- usłyszałam głos Zayna- Tak....Sorry, zapomniałem...Idę- powiedział do słuchawki- Olivia?
-Hm?- spytałam krótko.
-Musze już iść- oznajmił.
-O, nie! Jaka szkoda...- odezwałam się i uśmiechnęłam drażniąco- Trudno, pogodze się z życiem- westchnęłam teatralnie, a już chwilę później Zayn stał przy drzwiach wyjściowych z mojego mieszkania.
-Wiesz, co?- odezwał się brunet- Jesteś wredna- oznajmił.
-Przykro mi- wzruszyłam ramionami, a chłopak się uśmiechnął. Nacisnął klamkę i myślałam, że wyjdzie bez pożegnania. Zaledwie kilkanaście sekund później przekonałam się, że nie miałam racji- Brunet najpierw zastygł w bezruchu, później spojrzał w moją strone. Sama do końca nie wiedziałam jak to się stało, że chwilę potem oboje znaleźliśmy się przy ścianie, z rękami Zayna na mojej talii i ustami złączonymi w gwałtownym pocałunku. Całował nieprzyzwoicie dobrze i nie byłam w stanie tego przerwać, nieważne jak bardzo głupie były nasze działania. Chłopak muskał moje usta w sposób nawet nie zbliżony do delikatnego, ale nie przeszkadzało mi to. Przerwaliśmy pocałunek dopiero gdy zaczynało brakować nam powietrza. Malik oparł swoje czoło o moje, uspokajając przyspieszony oddech. Jego usta były lekko rozchylone, oczy zamknięte i chyba był to najpiękniejszy widok jaki przyszło mi oglądać.
-Dowiem się kiedyś co cie wzięło?- spytałam, przerywając przedłużającą się ciszę.
-Raczej nie- odparł brunet, uśmiechając się szeroko.
Odsunął się ode mnie tak szybko jak przed chwilą zbliżył i wyszedł z mojego mieszkania, żegnając się krótkim do zobaczenia, pozostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie.
Witajcie, milordy :*
Udało mi się napisać kolejny rozdział, a napewno pomogła mi w tym ilość gwiazdek w tym poprzednim.
Naprawde dziękuje <3 Passion ma już ponad 9K odczytu! Jestem z tego taka dumna. I to tylko dzięki Wam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top