Rozdział 21 ~ "To dobry chłopak"

Od dziesięciu minut stałam obok wejścia do sali mojej mamy, czekając aż ta wróci z badania. Było przedpołudnie, pogoda na zewnątrz wyglądała okropnie, a mnie bolała głowa. Wczorajszej nocy nie spałam do północy czego powodem był nie kto inny jak Zayn i to co zrobił.

Pocałował mnie. Zayn. Malik. Mnie. Pocałował.

Powtarzałam te słowa w myślach w nadzieji, że niebiosa ześlą mi odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: Dlaczego? Co skłoniło go do pocałownia mnie? Akurat mnie. Pokręciłam głową chcąc pozbyć się potoku samych niewiadomych. Pocałował mnie, bo naszła go ochota. Koniec historii. Nie było nad czym się zastanawiać.

Białe drzwi gabinetu lekarskiego uchyliły się i wyszła z nich moja mama ubrana w wygodne spodnie i wielką koszulę. Krótkie włosy kobiety były w nieładzie, a na jej twarzy dostrzegłam uśmiech. Szczery, prawdziwy uśmiech na twarzy mojej mamy, którego tak długo nie widziałam. Rodzicielka podeszła do mnie i już otwierała usta by coś powiedzieć, lecz ją uprzedziłam.

-Jakieś dobre wiadomości?- spytałam, a uśmiech kobiety tylko się powiększył. Zacisnęła usta, tak samo jak ja za każdym razem gdy się cieszę i pokiwała głową.

-W następnym tygodniu wracam do domu- oznajmiła, a ja zamarłam. Poczułam jak radość stopniowo roznosi się po całym moim ciele, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.

-Naprawdę?- spytałam, niedowieżając. To było za pięknie by mogło być prawdziwe.

-Naprawdę- rozpromieniła się brunetka.

-Tak strasznie sie cieszę, mamo- powiedziałam, przytulając ją z całej siły.

-Ja też, kochanie- kobieta pogładziła moje plecy- Wejdźmy do środka- zaproponowała i obie wstąpiłyśmy do niewielkiej sali o jasnych ścianach. Moja mama usiadła na brzegu łóżka, a ja na niewielkim krześle ustawionym obok.

-Powiedz co u ciebie, Olivia- rozpoczęła kobieta- Prawie nie znam własnej córki...-zamyśliła się i spojrzała na mnie- Coś ciekawego? Może kogoś poznałaś, hm?- spytała, a uśmiech wkradł się na jej twarz. Od zawsze była strasznie ciekawska, zwłaszcza jeśli chodziło o te sprawy. Miałam wrażenie, że tylko czekała aż przyjde do niej z pierścionkiem zaręczynowym na palcu.

-Nawet jeśli tak, to napewno nie w tym sensie, mamo- uśmiechnęłam się lekko, gasząc trochę entuzjazm kobiety.

-Więc o kogo chodzi?- kontynuowała, a ja poczułam się jak na przesłuchaniu.

-O syna Trishy- odparłam powoli, wątpiąc w szczęście mojej matki po tym wyznaniu. Miała wyrobioną o nim niezbyt pozytywną opinię co stało się za sprawą pani Malik. Nie chciałam kwestionować jej umiejętności wychowawczych, ale...One obie po prostu nie znały Zayna w przeciwieństwie do mnie. Wydawało mi się, że jako jedyna miałam okazję zobaczyć jego prawdziwe oblicze.

-Syna Trish?- potwórzyła, a uśmiech zniknął z jej twarzy, zastąpiony przez zmartwienie- Olivia...- zaczęła, zaciskając usta w wąską linię- Wiesz jak on traktuje dziewczyny, kochanie?

-Nie, mamo- pokręciłam głową- To dobry chłopak, on po prostu...- powiedziałam i urwałam: nie mogłam wyjawić jego sekretu. Nie wybaczyłby mi tego- Trzeba mieć do niego odpowiednie podejście i dużo cierpliwości- stwierdziłam, przypominając sobie początek naszej znajomości. Jeszcze dwa miesiące temu wierzyłabym i Trishy i mojej mamie i trzymałabym się z daleka od tego chłopaka, teraz jednak miałam o nim inne zdanie.

-Ale to jak on traktuje swoją matkę...- skrzywiła się, a ja przygryzłam wargę. Nie wiedziałam jak mogłabym go wytłumaczyć. Prawda, jego zachowanie nie było wzorowe i nic w stu procentach go nie tłumaczyło, ale jego aktualne spojrzenie na świat kształtowało się latami. Co może czuć dziesięcioletnie dziecko, słysząc jak ojciec wyzywa jego matke, praktycznie co wieczór? Z dziecka, które nawet w domu nie miało styczności z szacunkiem, nie wyrośnie gentelman. Właśnie dlatego czułam się zobowiązana stawić się za Zaynem i nie zgodzić z matką.

-Mu trzeba tylko troche pomóc- zapewniłam zgodnie z własnym sumieniem- Uwierz mi, wiem co mówię. 

Perspektywa Trishy

-Powtórz, Amy(Amy to mama Olivii)- odezwałam się, wysłuchawszy monologu przyjaciółki, ciągle niedowierzając w to co przed chwilą usłyszałam.

-Moja córka stawiła się za twoim synem- usłyszałam ponownie w słuchawce- Po prostu go broniła i uparcie twierdziła, że nie jest w stosunku do niej nieodpowiedni...Trish, ja nie chce obrażać Zayna, ale obie dobrze wiemy...

-Tak, wiem jaki on jest- westchnęłam, kręcąc głową- Nie wiem co on znowu kombinuje...- przygryzłam wargę, analizując słowa Olivii. To dobry chłopak, trzeba mu tylko pomóc. Czy ona aby na pewno mówiła o moim synu?

-Martwie się o nią- wyznała Amy, a ja mogłam usłyszeć jej łamiący się głos- Jest mądra, ale też naiwna.

-Myślisz, że chodzi o coś więcej?- spytałam z obawą w głosie. Nie chciałabym żeby Olivia się zawiodła.

-Z jej strony...?- zamyśliła się- Myślę, że go lubi, ale jak znajomego, chociaż nigdy nic nie wiadomo- westchnęła- Nie wiem co mam zrobić.

-Porozmawiam z nim- obiecałam- Najszybciej jak się da- dodałam po chwili.

-Dziękuje, nie musisz...- zaczęła po cichu.

-Muszę- stwierdziłam pewnym głosem- Olivia to dobra dziewczyna i nie chce żeby miała problemy przez wybryki mojego syna. Postaram się to wyjaśnić.

Odrazu po wciśnięciu czerwonej słuchawki wybrałam numer syna, cały czas myśląc o zaistniałej sytuacji. Było mi wiadome tylko jedno- Zayn ponownie coś wymyślił, coś nieodwracalnego w skutkach jak to miał w zwyczaju.

-Halo?- dotarł do mnie obojętny głos chłopaka.

-Zayn...Chcę z tobą porozmawiać, możesz przyjechać do domu?- spytałam, nie mając nadzieji na nic poza odmową.

-Muszę?- odparł krótko.

-Byłoby miło- oznajmiłam i zapanowała chwila ciszy. Czułam, że Zayn się zastanawiał, a to było naprawdę wiele jak na niego.

-Teraz?- odezwał się, a ja zmarszczyłam brwi. Czy on właśnie zgodził się do mnie przyjechać?

-Tak- pokiwałam do siebie głową i rozłączyłam się.

Perspektywa Zayna

Zapukałem to drzwi domu mojej matki, a ona otworzyła je tak szybko, iż odniosłem wrażenie, że stała pod nimi i czekała, aż się zjawię. Swoją drogą, dużo kosztowało mnie przyjechanie tutaj bez jakichkolwiek klótni i chciałem dowiedzieć się czego może chcieć ode mnie matka. Jednego byłem pewien- nie musiałem mieć obaw z uwagi na to, że ostatnio nie mam sobie nic do zarzucenia, chociaż z drugiej strony to każda matka potrafi zrobić coś z niczego. 

Udałem się na dużą kanapę i zająłem miejsce obok kobiety. Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza, aż wkońcu postanowiłem zacząć:

-Po co miałem przyjechać?- spytałem swoim zwykłym, obojętnym głosem, obracając w dłoniach telefon.

-Musimy porozmawiać o pewnej sytuacji, o której się dzisiaj dowiedziałam- oznajmiła, wpatrzona w ścianę naprzeciwko nas.

-A trochę jaśniej...?- wziąłem głęboki oddech. Nienawidziłem gdy ktoś owijał w bawełne. Wkurwiało mnie to i nie widziałem w tym najmniejszego sensu. 

-Rozmawiałam z mamą Olivii i usłyszałam od niej, że trochę się pozmieniało od czasu wyjazdu do Afryki...- zaczęła powoli, a tylko gdy powiedziała, że chodzi o Olivię, miałem ochote coś uderzyć. Mocno.

-Nie rozumiem do czego zmierzasz- odparłem, zaciskając usta w wąską linię. Ta rozmowa nie skończy się dobrze- przeczuwałem.

-Dobrze, w takim razie....- ożywiła się- Mama Olivii twierdzi, że zdanie jej na twój temat jest conajmniej niepokojące...

-To znaczy?- przerwałem kobiecie, marszcząc brwi. Co ją obchodziło zdanie Olivii na mój temat? Z drugiej strony chciałem dowiedzieć się co naprawdę ona o mnie sądzi. Dlatego też słuchałem dalej.

-Broniła cie i uparcie mówiła, że wcale nie zachowujesz się tak źle jak jest mi to znane- oznajmiła moja rodzicielka, a ja rozszerzyłem oczy ze zdziwienia. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że Olivia się za mną stawi. W sumie to chyba jeszcze nikt nigdy tego nie zrobił. Od teraz poza nią- przypomniałem sobie i ta świadomość sprawiła, że miałem ochotę się uśmiechnąć.

Co?

-I co w tym złego?- spytałem, dostrzegając jak w oczach mojej matki pojawiają się te znajome ogniki zdenerwowania. Co tym razem zrobiłem nie tak?

-To, Zayn- odezwała się wreszcie- Że nie chce mi się wierzyć, że tak nagle zmieniłeś się w dobrego człowieka. Posłuchaj mnie...Ja nie wiem do czego ty dąrzysz, ale powiem ci jedno i proszę posłuchaj mnie chociaż raz...Zostaw w spokoju tą dziewczynę i zajmij się sobą, Zayn- spojrzała na mnie z oskarżającym spojrzeniem, a ja stwierdziłem, że tym razem naprawdę ostro przesadza.

-Dlaczego?- skrzywiłem się- Nie rozumiem z czym masz problem. Myślisz, że jestem mordercą i chce ją zabić albo porwać? Błagam cię- dodałem od niechcenia, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Nie, Zayn, ale po prostu wydaje mi się dziwne, że...

-Że ona jako jedyna ma o mnie dobre zdanie? O to ci chodzi?- przerwałem jej wpół zdania.

-Dokładnie- odparła, a mi opadła szczęka. No kurwa- Nigdy nie zadawałeś się z dziewczynami bez jakiegoś konkretnego powodu i nie wierze, że tym razem zrobiłeś wyjątek- stwierdziła i już wszystko było dla mnie jasne.

-A...Czyli myślisz, że chce zaciągnąć ją do łóżka?- spytałem bezpośrednio- Brawo, mamo. Twój poziom paranoji wszedł na wyższy szczebel- zakpiłem. To nie tak, że nie chciałem pieprzyć Olivii, ale napewno bym jej po tym nie zostawił. Już sam fakt, że się powstrzymywałem coś znaczył- Według ciebie jak tylko rozmawiam z jakąś dziewczyną to znaczy, że chce namówić ją na seks...? Ciekawa teoria- kontynuowałem, nie pozwalając dojść kobiecie to głosu- Uwierz mi, gdyby tak było, już dawno bym to zrobił- oznajmiłem- Nie męczyłbym się dwa miesiące żeby ją do siebie przekonać.

-Nie wierzę ci Zayn- pokręciła głową moja matka- Zbyt dobrze cię znam- stwierdziła, a ja miałem ochotę śmiać się jej prosto w twarz.

-Nie znasz mnie- powiedziałem z goryczą w głosie- Nic o mnie nie wiesz- zmrużyłem oczy, wstałem i opuściłem posiadłość swojej matki, wyprowadzony z równowagi.

Tada!! Boooże...to już 21 rozdział...Kiedy to zleciało?
Początek troche przynudnawy, ale mam nadzieję, że ta końcówka to zrekompensowała :) 
Przede mną dwa sprawdziany z matmy. Proszę Was o wirtualnego kopa tyłek xd
Do następnego!!! :*







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top