Rozdział 20 ~ "To było zajebiste"

Wybaczcie błędy. Pisane na telefonie.

Sam nie wiedziałem kiedy właściwie to wszystko się zaczęło. Po prostu, jednego dnia, spotkałem ją przypadkowo w mieście, spojrzałem na jej pełne usta i zapragnąłem pocałować. Wtedy też pierwszy raz przyznałem, że jest naprawdę atrakcyjna. W każdym razie...pierwszy raz na trzeźwo. I miałem ochotę przywalić sobie młotkiem w tą pojebaną głowę. Dlaczego? Bo z tylu innych dziewczyn w tym pieprzonym mieście za obiekt dziwnych fantazji wybrała sobie akurat Olivię Lime. To było naprawdę uciążliwe, biorąc pod uwagę fakt, że spotykałem ją dość często i za każdym razem kusiło mnie żeby zerwać z niej chociażby bluzkę.

Ukryłem twarz w poduszce kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie ruszyłem się z miejsca, wiedząc, że Louis wejdzie do środka samowolnie. Tak też się stało- niecałe kilkanaście sekund później chłopak zajął miejsce na krześle niedaleko łóżka.

-Po co przyszedłeś?- spytałem niewyraźnie, zagłuszany przez poduszkę.

-Popatrzeć jak powstrzymujesz się od pojechania do jej domu i zerżnięcia jej jak szmaty- mówił rozbawiony. Mi nie było do śmiechu.

-Spierdalaj- burknąłem.

-Nie rozumiem z czym masz problem- zaczął brunet- Po prostu powiedz, że ma ci obciągnąć i po sprawie- stwierdził zadowolony z siebie.

-Napewno się zgodzi- odparłem z powątpiewaniem  w głosie- Skończę jak ty w klubie albo gorzej- przypomniałem sobie tamtą sytuację, uśmiechając się lekko.

-Zamknij się- Tomlinson uruchomił opcję "Naruszone ego daje o sobie znać"- Myślisz, że jest dziewicą?- spytał po chwili, a ja prychnąłem. Chciałem odpowedzieć " Nie, straciła je kiedy najebana poszła ze mną do łóżka" lecz zrezygnowałem.

-Nie wiem- wzruszyłem ramionami, siadając na łóżku.

-Zapomnij o tym- poradził- Dam ci numer do tej seksownej blondynki z klubu- zaproponował.

-Nie skorzystam- odparłem, rozciągając kończyny- Nie kręcą mnie takie plastiki.

-Bez przesady- mruknął Louis- Nie widziałeś jej nago- wymownie ruszył brwiami.

-Zgaduję...Sztuczne cycki i tona cementu w tyłku?- uśmiechnąłem się- Nie był zbyt twardy?- spytałem.

-Nie był, wierz mi na słowo- zapewnił mnie chłopak- Musze już iść, nie wal konia jak wyjdę- uśmiechnął się drażniąco.

-Tak nisko jeszcze nie upadłem- powiedziałem kiedy Louis opuścił moją sypialnię. Mniej więcej w tym samym czasie do głowy wpadł mi pewien pomysł.

Perspektywa Olivii

-Harry!- krzyknęłam, a mój głos rozniósł sie po dużym pokoju- Gdzie ty się schowałeś?- spytałam rozglądając się po mieszkaniu bruneta- Widzisz go Kelly?- szepnełam do przyjaciółki, a ta tylko pokręciła głową.

Dobry humor towarzyszył mi od rana. Dlaczego? Bo około południa Harry przyszedł do mojego domu z pomysłem by spotkać się u niego w trójkę. On, Kelly i ja. Jak za starych, dobrych czasów. Moje nastawienie do życia poprawiło się jeszcze bardziej kiedy Doyle zgodziła się na propozycję Stylesa. I tak wylądowaliśmy tutaj, bawiąc się w chowanego. Byłam naprawdę szczęśliwa. Wszystko wróciło do normy. No, prawie wszystko- pozostała kwestia mojej mamy, która czuje się dobrze, a ostatnio nawet wyszłyśmy na krótki spacer. Być może niedługo wróci wreszcie do domu. Wyczekuję tej chwili od kiedy trafiła do tego przeklętego szpitala.

-Ja pierdole, ale wy jesteście ślepe- usłyszałam głos Harry'ego, który znikąd pojawił się w salonie.

Patrzyłyśmy na chłopaka z uniesionymi brwiami. Jedno trzeba było przyznać- Może i był głupi, ale w dalszym ciągu pozostawał nieobalonym królem chowanego.

-Myślałem, że tam zasnę- przeciągnął się i ziewnął, co pewnie miało imitować zmęczenie. Aktora z niego nie będzie.

-Gdzie byłeś?- spytałyśmy obie w tym samym czasie, uśmiechając się.

-Tajemnica- Styles uniósł tajemniczo kąciki ust ku górze- A teraz...pokłońcie się swemu Panu- oznajmił, przybierając "dostojną" pozycję.

-Zapomnij- mrugnęłam do chłopaka, nie pozwalając cieszyć mu się zwycięstwem zbyt długo. Poczucie wyższości zniknęło z jego twarzy zastąpione udawanym rozczarowaniem.

-Kto by pomyślał, że chowany może zawrócić w głowie tak bardzo- odezwała się Kelly, opadając wygodnie na kanapę. Harry i ja poszliśmy w jej ślady. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, dochodziła godzina piętnasta, a ja miałam jeszcze kolosalną ilość zadania domowego do wykonania na poniedziałek...

-Wiecie...Ja musze już wracać- zaczęłam, spoglądając w kierunku Kelly, której twarz zastygła w bezruchu. Mimo, że pogodziła się z Harry'm, nadal panowała między nimi napięta atmosfera. Podziwiałam moją przyjaciółkę za to co zrobiła. Wątpiłam czy było by mnie stać na taką wyrozumiałość.

-Sesja sama się nie zaliczy- przygryzłam wargę. Fakt, miałam spore zaległości i wcale mnie to niezadowalało- Idziesz ze mną?- spytałam dziewczynę. Nie wiedziałam czy chciałaby zostać sam na sam z Stylesem.

-Zostanę- uśmiechnęła się nerwowo, a atmosfera zagęściła się. Spojrzałam ostatni raz na brunetkę, pożegnałam się i wyszłam.

Droga zleciała mi szybko z uwagi na to, że ulice były praktycznie puste. W Londynie był to bardzo niecodzienny widok. Zaparkowałam auto kilkanaście metrów od mojego bloku i wolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Padał lekki deszcz, co mi nie przeszkadzało. Lubiłam czuć na skórze pojedyńcze kropelki wody. Przekroczyłam próg budynku i zaczęłam wspinaczkę po schodach. Mniej więcej w połowie dystansu trafiłam na Zayna.

-Cześć- powiedziałam powoli, zaskoczona obecnością chłopaka- Co tu robisz?- spytałam poderzliwie.

-Żadnego miło cie widzieć?- wykrzywił twarz i gdybym go nie znała dałabym się nabrać na smutek w jego oczach.

-Skąd wiesz, że chciałam cie zobaczyć?- prychnęłam złośliwie, ruszając w górę- Idziesz?- odwróciłam się w stronę mulata. On tylko pokiwał głową i po chwili byliśmy w moim mieszkaniu.

-Jaka siła cie tu przyciągnęła?- spytałam, zdejmując kurtkę i buty.

-Siła braku jakiegokolwiek zajęcia- oświadczył, patrząc na mnie z głupim uśmieszkiem na twarzy, a ja zmrużyłam oczy.

-Traktujesz mnie jako opcję ratunkową?- spojrzałam na bruneta, udając rozczarowanie- To przykre- stwierdziłam- Idę płakać- dodałam, kierując się do sypialnii. Uśmięchnęłam się zwycięsko kiedy Zayn również zjawił się w moim pokoju. Zauważyłam, że cały czas uważnie mi się przyglądał. Uważnie i zdecydowanie zbyt nachalnie. Powstrzymałam bice serca, lecz lekki rumieniec wkradł się na moje policzki.

-Możemy pojechać do ciebie?- zaproponowałam, uśmiechając się słodko- Nie rób sobie nadzieji, po prostu lubie twoją kanapę- oznajmiłam.

Pół godziny później siedziałam przed telewizorem w domu Zayna, szczelnie owinięta kocem.

-Dlaczego tu jest tak zimno?- spytałam, patrząc na Malika z ognikami złości w oczach- Hm?

-Bo zostawiłem otwarte okno...?- odparł beznamiętnie, jakby było to oczywiste.

-Idiota- burknęłam, poprawiwszy koc, który zsunął mi się z ramion- Płacisz za moje lekarstw- oznajmiłam, wpatrzona w ekran telewizora. Zayn miał pilota i przewijał kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego.

-Stój!- krzyknęłam nagle, dostrzegając film o pingwinach- Zostawiamy to- zarządziłam, obserwując urocze, małe pingwiny idące za swoimi rodzicami.

-Dobrze się czujesz?- spytał brunet, patrząc na mnie krzywo- Pingwiny?

-No co?- oburzyłam się- Masz coś do pingwinów, hm?

-Wyglądają jak białe parówki- stwierdził- Zgniłe, białe parówki- uśmiechnął się drażniąco.

-Daje ci sekunde na ucieczke- oznajmiłam, wysyłając gromy w kierunku oczu chłopaka, a ten odrazu zerwał się z miejsca i pobiegł do sypialnii. Ja byłam zaraz za nim.

-Aż tak się mnie boisz?- kąciki moich ust uniosły się ku górze. Zayn pokiwał głową- Powinieneś.

Perspektywa Zayna

-Powinieneś- powiedziała Olivia i uśmiechnęła się. Pokiwałem głową z przekonaniem kiedy dziewczyna ominęła moje łóżko i podeszła do mnie rzucając mnie na nie.

-Co chcesz zrobić?- spytałem, a brunetka przygryzła wargę. Cholera. Nie pomagało mi to.

-Udusić cie poduszką- poinformowała po krótkim namyśle i chwyciła jedną, białą poduszkę i przyłożyła ją do mojej twarzy- Chcesz umrzeć szybko czy moge troche cie pomęczyć?- usłyszałem jej głos.

-Sadyska-burknąłem, zrzucając poduszkę na ziemię, lecz Olivia już złapała następną, a dodatkowo usiadła na mnie okrakiem by było jej "wygodniej". Nie mogłem poradzić nic na to, że wyobraziłem sobie ją w tej samej pozycji, lecz w wersji bez ubrań. Moje, i tak wyczerpane, pokłady samokontroli powoli się kończyły.

-Fajnie sie siedzi?- spytałem, a policzki dziewczyny pokryły się intensywnym różem.

-Chciałbyś- uśmiechnęła się, po czym uchyliła drzwi.

-Gdzie idziesz?- zareagowałem, uważnie obserwując jej poczynania.

-Uciekam- odparła natychmiast- Nie chce usłyszeć zarzutu próby zabójstwa osoby niepełnosprawnej umysłowo- oznajmiła i wybiegła z pokoju. Pobiegłem za brunetką, zatrzymując ją w kącie przy drzwiach wyjściowych.

-Nie zabijaj...- skuliła się, lecz dotrzegłem na jej twarzy uśmiech, który usilnie próbowała ukryć.

I właśnie wtedy przypadkiem spojrzałem na jej usta i przygryzłem wargę, troche za mocno. Moje oczy zapewne były ciemniejsze niż zwykle kiedy położyłem jedną ręke na ścianie na wysokości głowy Olivii. Ona patrzyła w moim kierunku, pewnie zastanawiając się co ja kurwa odpierdalam.

Cholernie chciałem ją pocałować i nie wiedziałem w czym tkwił problem. Nigdy nie miałem kłopotu z pocałowaniem dziewczyny, zawsze po prostu to robiłem i najczęściej kończyło się w łóżku.

Zdecydowałem nie myśleć co będzie potem. Zbliżyłem się do brunetki- jej oddech przyspieszył, a oczy rozszerzyły się. Chciała coś powiedzieć, ale dokładnie w tym samym momencie zamknąłem jej usta swoimi własnymi. Olivia zastygła w bezruchu podczas gdy ja muskałem jej wargi, coraz gwałtowniej. Ułożyłem ręce po obu stronach jej talii i przyciągnąłem ją do siebie, na co zareagowała cichym pomrukiem. Dłonie dziewczyny znalazły swoje miejsce na moich ramionach, a Olivia oddała pocałunek- najpierw bardzo ostrożnie, potem coraz pewniej. Naparłem na nią biodrami, tym samym przyciskając jej ciało do ściany, czując jak mój problem daje o sobie znać. Lime również musiała to poczuć, bo rozchyliła lekko swoje usta i zacisnęła palce na moich ramionach. Uniosłem dłoń by sięgnąć do pierwszego guzika jej pieprzonej koszuli, lecz w ostatniej chwili zrezygnowałem- było za wcześnie. Narazie musiało wystarczyć mi samo całowanie. Odsunąłem się powoli od brunetki. Mój oddech był przyspieszony, Olivia również z trudem łapała powietrze. Policzki dziewczyny płonęły żywym ogniem kiedy ta niepewnie zerknęła w moją stronę. Nasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy, a ona szybko odwróciła wzrok, ponownie się rumieniąc.

-Ja...- zaczęła drżącym głosem- Ja już pójde- wsunęła włosy za ucho, ubrała się i pośpiesznie opuściła moje mieszkanie.

Stałem w miejscu jeszcze kilka chwil, uświadamiając sobie do czego właściwe tutaj doszło i stwierdziłem, że było to kurwa zajebiste.

Tym...tym...tym...Wiem, że mnie kochacieee! Xd

Odrazu napisze jeszcze, że w przeciągu kolejnego tygodnia albo dłużej pojawi się jeden rozdział, MOŻE dwa. maxiumum. Powodem tego jest wielbiony koniec semestru...Wiecie...poprawić trzy miesiące nauki w dwa tygodnie.
Życzcie mi powodzenia, bo się przyda, a na koniec...Co sądzicie o rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top