Rozdział 14 ~ "Mogło być gorzej"

Zbudziłam się ze złym przeczuciem. Moje domysły  sprawdziły się kiedy wstałam z łóżka i zerknęłam na telefon.

07:30

Przeklnęłam pod nosem i pobiegłam do łazienki, gdzie wzięłam ekspresowy prysznic. Następnie wyjęłam z szafy ciemne jeansy oraz niebieską, zwiewną koszulę. Ubrałam się, spięłam włosy w luźnego koka i nałożyłam lekki makijaż. Kiedy spojrzałam na zegar wskazywał on 07:40. Stwierdziłam, że jeśli jechałabym dwieście na godzinę i nie zwracała uwagi na sygnalizacje i znaki drogowe, może zdąrzyłabym na czas do pracy.

Ubrałam buty i czarną kurtkę, wzięłam w rękę torbę i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach i opuściłam budynek. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojego samochodu, zaparkowanego kilkanaście metrów od bloku. Gdy znalazłam się przy pojeździe otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce kierowcy. Włożyłam klucz do stacyjki, przekręciłam, a auto nawet nie zareagowało. Próbowałam odpalić samochód jeszcze kilka razy, aż zrezygnowana wysiadłam i rozpatrzyłam kilka opcji ratunkowych. Autobus odpadał, ponieważ, po pierwsze żaden nie jechał o tej porze w kierunku kawiarnii, po drugie raczej oczywiste było, że i tak się spóźnię. Westchnąwszy, poszłam wolno w kierunku pasa dla pieszych. Pozostało mi wymyślić jakąś dobrą wymówkę, zrobić minę zbitego szczeniaka i błagać szefa o wybaczenie.

Po kilku minutach marszu znalazłam się w tej bardziej zaludnionej części miasta. Przebijałam się przez tłum, który pojawił się z nikąd. Szłam ze spuszczoną głową, patrząc na buty i nagle zderzyłam się gwałtownie z klatką piersiową wysokiego mężczyzny. Ten zapewne w odruchu złapał mnie za ramiona, chroniąc od upadku.

-Gdzie ci się tak spieszy, Olivia?- usłyszałam znajomy głos. Podniosłam wzrok na tajemniczą osobę i ujrzałam twarz Zayna.

-Do pracy- westchnęłam i odsunęłam się od chłopaka, gdy spostrzegłam, że jesteśmy niezręcznie blisko siebie- Samochód mi się zepsuł- dodałam, widząc spojrzenie Malika.

-Moge cie podwieść, jeśli chcesz- zaproponował, wzruszając ramionami.

-Mógłbyś?- spytałam, a on pokiwał głową. W tym momencie nie dostrzegałam w nim tych wszystkich złych cech, którymi opisują go praktycznie wszyscy dookoła- Dzięki- powiedziałam gdy przeszliśmy do samochodu chłopaka- Kiedyś ci sie odwdzięcze- zapewniłam, siadając na miejscu obok Zayna.

-Możesz postawić mi kawe- odezwał się, a ja prychnęłam- Co?- spytał, zerkając na mnie kątem oka.

-Powiedziałam coś?- uśmiechnęłam się.

-Nie- odrzekł, ponownie skupiając się na drodze rozciągającej się przed nim.

-Właśnie- w tym momencie zadzwonił mój telefon.

Wygrzebałam komórkę z otchłani torby i wstrzymałam oddech gdy zobaczyłam numer wyświetlony na ekranie. Przełknęłam ślinę i odebrałam.

-Halo?

-Olivia?- po drugiej stronie usłyszałam ostry głos mojego szefa- Gdzie ty jesteś? Znowu spóźniona, wiesz co to oznacza?- spytał.

-Przepraszam, nie miałam jak pana poinformować...- zaczęłam.

-O czym?

-Samolot się spóźnił...Jestem jeszcze w Afryce- skłamałam, mając nadzieję, że nie będzie wnikał. Usłyszałam też cichy śmiech Zayna, więc spojrzałam na niego z gromami w oczach, po czym zamilkł.

-W Afryce?- spytał z powątpiewaniem w głosie- W porządku, kiedy będziesz w Londynie?- kontynuował, a ja z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.

-Raczej dzisiaj wieczorem- odparłam- Jutro przyjdę do pracy- obiecałam.

-Tym razem ci się upiekło, Lime. Ale pamiętaj, że będe cie pilnował- powiedział, a po moim ciele przebiegł dreszcz. Po tych słowach, rozłączył się.

-Ładnie tak kłamać?- spytał Zayn, ironicznie.

-Zamknij się- wywróciłam oczami i wybrałam numer Kelly.

Do Kelly: Jeśli Ted będzie o mnie pytał to jestem jeszcze w Afryce, bo samolot się spóźnia. Potem ci wyjaśnie.

Od Kelly: Okej, kłamco :*

Uśmiechnęłam się.

-Szczerzysz się jakby napisał do ciebie Święty Mikołaj- powiedział Zayn.

-Co?- spytałam, patrząc w stronę mulata- To tylko Kelly- oznajmiłam, zapominając, że chłopak zapewne nie ma pojęcia o kim mówie.

-Myślałem, że to ten twój chłoptaś. Wiesz, ten z gniazdem na głowie.

-Mówisz o Harry'm?- zmarszczyłam czoło- To nie mój chłopak- zaśmiałam się na określnie "gniazdo na głowie".

-Nie?- spytał Zayn zdziwionym głosem- Tak wyglądacie- wzruszył ramionami- W sumie to on.

-Co masz na myśli?- skrzyżowałam ręce na piersi. Czy naprawdę tylko ja nie dostrzegałam tego co czuje do mnie Harry?

-Głównie to, że kiedy zobaczył wczoraj jak z tobą rozmawiam, wyglądał jakby chciał mnie zabić.

-Serio?- spytałam, unosząc brew. To może dlatego tak dziwnie się wtedy zachowywał? Ugh...Chyba jest gorzej niż myślałam.

-Mhm- odpowiedział krótko- Powinienem się go bać?- dodał, śmiejąc się.

-Jego nie, ale jeśli zaraz nie przestaniesz to mnie owszem- zagroziłam przez śmiech i zapewne nie brzmiało to zbyt złowrogo. 

-Dobra, zmieniamy kierunek?- zmienił temat Zayn- Gdzie jedziemy?- zapytał, zawracając- Chyba, że chcesz przywitać się z szefem.

-Zapomnij, jedziemy do mnie- oznajmiłam, wyglądając przez okno. Słońce wzniosło się już wysoko ponad horyzont, było ono w większości przysłonięte przez ciemne, deszczowe chmury. Zapowiadał się kolejny ponury dzień. 

-Możesz trochę jaśniej?- odezwał się brunet, a do mnie dotarło, że chłopak nie wie gdzie mieszkam.

-A,tak- powiedziałam szybko- Sorry, moja głupota jest czasami nie do ogarnięcia- mruknęłam na jednym wdechu. 

Podałam mu adres bloku, w którym mieszkam i byliśmy na miejscu kilkanaście minut później. Właśnie wysiadałam z auta mulata gdy do głowy wpadł mi pewien dziwny pomysł. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się z powrotem do chłopaka.

-Wejdziesz?- zaproponowałam, bijąc się w myślach po głowie. Nie wiedziałam co mnie napadło, w sumie to zapraszałam do domu praktycznie obcą osobę. To było do mnie niepodobne. 

Zayn najpierw uniósł lekko brew jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, potem jedynie wzruszył ramionami i powiedział krótkie "Okej". W związku z tym oboje wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się po schodach do mojego mieszkania. Otworzyłam drzwi, tym razem bez problemu, i przekroczylismy próg. Zdjęłam kurtkę i buty, po czym odłożyłam, a raczej rzuciłam trobę na kanapę. 

-Poczekaj chwilę, pójdę się przebrać- oznajmiłam i weszłam do sypialnii, zamykając drzwi. Zdjęłam koszulę i podeszłam do szafy, chcąc znaleźć coś bardziej odpowiedniego do noszenia po domu. Grzebałam w komodzie, kiedy usłyszałam:

-Pośpiesz się, zanim tam wejdę!- krzyknął Zayn, a ja pokręciłam głową. Wzięłam sobie jego radę do serca i sięgnęłam szybko po czarną koszulkę.

-Wiesz, że w każdej chwili moge cie wywalić za okno?- spytałam, wchodząc do salonu- Jak podoba ci się wizja lądowania na twardym, brudnym betonie?- usiadłam na kanapie obok Malika. 

-Bardzo...- zaczął, lecz przerwał mu mój dzwoniący telefon. Westchnęłam, wyciągając go z torby. Dzwoniła Kelly.

-Kto dzwoni?- dopytywał brunet- Twój loczek?- spytał, śmiejąc się. Działał mi na nerwy i chyba dobrze o tym wiedział. Zakryłam mu usta dłonią i odebrałam.

-Tak, Kelly?

-Chciałabym tylko dowiedzieć się dlaczego miałam kłamać szefowi- powiedziała- Hm?

-Zaspałam...- westchnęłam- Jutro przyjdę, nastawie ze sto budzików, może to coś da- oparłam się o kanapę. 

-Okej, ale więcej nie będe cie kryć!- oznajmiła- Ted i tak ma jakieś wątpliwości- burknęła- Powiedział, że mam pracować tyle żeby nadrobić za ciebie.

-Wybaczysz mi za dwa opakowania lodów truskawkowych?- spytałam potulnym głosem.

-Chyba tak, ale mają być jeszcze dzisiaj!- oznajmiła, śmiejąc się.

-Nie ma sprawy- powiedziałam i rozłączyłam się. 

Kolejne kilka godzin spędziłam w mieszkaniu, rozmawiając z Zaynem. Wyszedł dopiero kiedy zadzwoniła jego matka, ponoć z czymś ważnym, a ja stwierdziłam, że w porównaniu z niektórymi chłopakami Zayn wcale nie jest taki okropny. 

Ka bum! Kolejny rozdział! Nie spodziewaliście się, co? xd Miał być jutro, ale jakoś wyszło, że skończyłam go dzisiaj, no to wstawie :D Narzekaliście na brak Zenka to zobaczymy jak będzie tym razem! :3 

Pozdrawiam i do jutra! :* 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top