Rozdział 32 ~ "Co robi pijak na chodniku?"

Sorry za to pod rozdziałem...Musiałam :D

-Tak, Kelly- powiedziałam uspokajająco do słuchawki swojego telefonu- Zaraz przyjdę. Daj mi jeszcze minutę- wywróciłam oczami, zakładając na ramiona zieloną kurtkę oraz buty- Już wychodzę, cześć- rozłączyłam się, zbierając z szafki torbę i klucze. Zamknęłam mieszkanie i dosłownie zbiegłam po schodach, by nie narazić się na gniew swojej przyjaciółki. Opuściłam budynek punktualnie o siódmej czterdzieści. Kelly stała kilkanaście metrów ode mnie przy swoim samochodzie i nerwowo poruszała nogami. 

-Znowu się przez ciebie spóźnię- burknęła brunetka, obeszła auto i usiadła za kierownicą, podczas gdy ja zajęłam miejsce obok niej. 

-Mamy jeszcze prawie dwadzieścia minut, wyluzuj- stwierdziłam, zerknąwszy na wyświetlacz komórki- Zdąrzymy trzy razy- pokiwałam głową, jakby na potwierdzenie swoich słów.

-Módl się, żebyś miała rację- poradziła mi Kelly i odpaliła silnik. 

Całą drogę spędziłyśmy w idealnej ciszy, co zapewnie spowodowane było moim zamyśleniem. Ostatnio opuszczałam kolosalnie wielką liczbę zajęć i byłam do tyłu z materiałem. Zdąrzyłam odzwyczaić się od chodzenia do szkoły. 

Wysiadłyśmy z samochodu pięć minut przed dzwonkiem na pierwszą lekcję i w biegu udałyśmy się do budynku uczelni. Przekroczywszy próg, moje oczy napotkał znajomy widok- długi hol, pełen ławek, szafek i uczniów siedzących wszędzie. Westchnęłam i z torbą przewieszoną na ramieniu ruszyłam przed siebie. Kelly szła zaraz obok mnie i, myśląc że tego nie wiem, przyglądała mi się badawczo. 

Próbowałam się oszukiwać, ale prawda była taka, że od kiedy poznałam Zayna nasze relacje praktycznie cały czas były napięte. Nie dogadywałyśmy się tak dobrze, jak kiedyś. Widziałam, że Doyle próbowała się hamować, kiedy Malik zjawiał się w jej pobliżu, ale było dla mnie jasne, że za nim nie przepadała. Jeszcze dwa tygodnie temu nie zdawałam sobie z tego sprawy, teraz jednak dostrzegałam to niemal zawsze i wszędzie. 

-Idę już do sali, cześć- powiedziała dziewczyna i ruszyła w głąb korytarza. Stałam w miejscu, patrząc jak się oddala, a po chwili sama udałam się na zajęcia, które na moje nieszczęście, odbywały się na drugim piętrze. Szłam powoli, nie przejmując się upływającymi minutami. Jedno spóźnienie i tak było niczym w porównaniu z ilością godzin, które ominęłam do tej pory. 

W połowie drogi przez schody, zatrzymało mnie silnie pociągnięcie za rękaw bluzy. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Harry'ego, który stał kilka schodów za mną.

-Cześć- powiedziałam, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.

-Znowu spóźniona?- zapytał Styles, dorównując mi kroku. Wspieliśmy się na drugie piętro i poszliśmy przed siebie w kierunku sali numer 24.

-Można tak powiedzieć- oznajmiłam, zerkając na przyjaciela- Rozmawiałeś ostatnio z Kelly?- przygryzłam wargę, wiedząc że musiałam zadać to pytanie. 

-No...Trochę- wzruszył ramionami brunet. Atmosfera zagęściła się znacząco- Czemu pytasz?- oparł się plecami o ścianę przy wejściu do sali lekcyjnej. 

-Z ciekawości- odparłam, uśmiechając się szeroko, tak aby Harry nie zorientował się, że moje pytania mają zupełnie inne podłoże. Po prostu chciałam wiedzieć czy Kelly powiedziała mu coś o Zayn'ie- Pójdę już na lekcje- oznajmiłam, wskazując palcem na drzwi. Styles odpowiedział mi skinieniem głowy i słonecznym uśmiechem. 

Perspektywa Zayn'a

Opuściłem lotnisko z wpół zamkniętymi oczami. Równe osiem godzin lotu doszczętnie odebrało mi siły, a jedynym, na co miałem ochotę, był sen. 

Ciągnąc za sobą walizkę, udałem się w kierunku jednej z wielu zatłoczonych ulic Nowego Yorku w nadzieji, że zdołam zatrzymać taksówkę. Było wcześnie rano, mimo to miasto tętniło życiem. Lubiłem Nowy York za tą pozytywną energię, która wypełniała to miejsce całkowicie. 

Po kilku minutach już siedziałem we wnętrzu zatrzymanego samochodu i jechałem w kierunku domu moich sióstr. Starałem się nie myśleć narazie o ojcu i skupić się właśnie na nich. Gdy zapłaciłem taksówkarzowi, wyszedłem z auta i stanąłem na przeciw wielkiemu wieżowcowi, jakich było tutaj od groma. Przekraczając próg budynku, czułem niewyjaśniony niepokój. Z cichym westchnieniem, nacisnąłem lekko dzwonek do drzwi. Zaledwie po kilku sekundach otworzyła mi, trochę niższa ode mnie, brunetka, uśmiechnęła się i rzuciła na szyję tak gwałtownie, że o mało się nie przewróciłem. 

-Wow...- odezwałem się- Trenowałaś coś, kiedy mnie nie było?- spytałem z uśmiechem na twarzy. 

-Pewnie- powiedziała Waliyha, wpuszczając mnie do środka- Doniya wyszła razem z małą, żeby miała większą niespodziankę- oznajmiła dziewczyna, siadając na kanapie- Niedługo powinny wrócić, więc muszę gdzieś cię ukryć...

-Ej, ej...- uniosłem dłonie w obronnym geście- O tym nie było mowy- powiedziałem.

-Nie przesadzaj, Zayn- Waliyha wstała z miejsca- Po prostu okryje cię trzema kocami. I tyle- uśmiechnęła się drażniąco.

-Idiotka- rzuciłem w kierunku dziewczyny.

-Mam to po tobie, braciszku- stwierdziła, wytykając mi język i na chwilę zniknęła w sąsiednim pokoju. Wróciła z wielkim kocem w ręku i podeszła do mnie, by mnie nim okryć- Chodź tutaj- powiedziała i zakryła moją twarz delikatnym materiałem- I nie ruszaj się, bo spadnie- ostrzegła. 

Siedziałem w miarę nieruchomo już mniej więcej pięć minut, kiedy usłyszałem otwieranie drzwi i dźwięki kroków. 

-Mamy dla ciebie niespodziankę, Safaa- do moich uszu dotarł głoś mojej starszej siostry.

-Kupiłyście mi wielkiego misia?!- spytała dziewczynka podekscytowanym głosem.

-Przekonaj się sama- powiedziała Doniya i obie zachichotały. 

Safaa podeszła do kanapy i pociągnęła koc w dół, czym umożliwiła mi oddychanie. Jej reakcja była natychmiastowa- otworzyła szeroko oczy i usta, po czym rzuciła się na mnie, podobnie jak Waliyha. 

-Zaayn!- krzyknęła mi prosto do ucha przez co skrzywiłem się lekko- To chyba lepsze niż miś- stwierdziła dziewczynka, uśmiechając się od ucha do ucha.

-Dziękuje- odparłem, podnosząc się z miejsca razem z Safą na rękach- Mogę pójść przywitać się z naszą siostrą?- spytałem, a ona pokiwała głową. 

Ruszyłem w stronę Doni*, która stała zaledwie kilka kroków ode mnie z swoim charakterystycznym uśmiechem na twarzy. 

-Cześć- powiedziałem, przyciągając siostrę do siebie.

-Cześć, młody- odezwała się i poklepała mnie po policzku- Nic nie urosłeś- uśmiechnęła się.

-Odpuść sobie- poradziłem, wracając do Safy. Doniya od zawsze podkreślała, że jest starsza ode mnie o cały rok. 

-Dobra, Zayn- Waliyha zabrała głos- Musisz się nam wyspowiadać z roku swojego życia, nie myśl, że cie to ominie.

*          *          *

-Boże, Kelly!- westchnęłam- Znowu zaczynasz?- spytałam, przyspieszając kroku by dogonić przyjaciółkę- Myślałam, że ten temat mamy już za sobą.

Dosłownie pięć minut temu zapytałam Doyle dlaczego tak dziwnie się zachowuje i wypomniałam jej, że obiecała nie rozpoczynać znowu tematu Malika. Moje zajęcia dopiero się skończyły, na przerwach Kelly cały czas siedziała z nawet nie znanymi mi ludźmi i olewała mnie na każdym kroku. Miarka się przebrała.

-Ja też- odwróciła się twarzą do mnie- Starałam się zaakceptować tego twojego Zayn'a, ale nie potrafię- wybuchła- Nie rozumiem dlaczego wpakowałaś się w tą chorą znajomość.

-Jeśli jakaś moja znajomość jest chora, to ta nasza, wiesz?- syknęłam. Już dawno chciałam to z siebie wyrzucić. Kelly oddalała się ode mnie z każdym dniem i tak naprawdę już nie była moją przyjaciółką- O co ci chodzi, Kelly? Było dobrze, a ty znowu wszystko komplikujesz. 

-Przykro mi, nic nie poradzę, że nie trawię tego gościa- wzruszyła ramionami i ponownie ruszyła przed siebie.

-Dlaczego?- nie odpuszczałam- Nawet go nie znasz, dziewczyno! Nie rozumiem co takiego ci zrobił, że uwzięłaś się na niego tak bardzo- uniosłam bezradnie ręce- To totalnie bez sensu.

-Może dla ciebie- stwierdziła, a w jej głosie wyczułam coś na rodzaj...smutku- Dla mnie niekoniecznie.

Po tych słowach Kelly odwróciła się do mnie plecami i poszła przed siebie. Stałam w bezruchu dłuższą chwilę, po czym kręcąc głową ruszyłam w kierunku swojego domu. Całą drogę usilnie starałam się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Nie mogłam przecież popłakać się w miejscu publicznym. 

Przekroczywszy próg domu, nie wiedziałam co powinnam z sobą zrobić. Nie potrafiłam znaleźć sobie żadnego konstruktywnego zajęcia. Czułam się jakbym została zupełnie sama. Może i miałam mamę oraz Harry'ego, którego tak naprawdę ciągle oszukiwałam, ale było to dla mnie za mało, bo wiedziałam, że z żadnym z nich nie mogłabym normalnie porozmawiać o Zaynie. Przez kilka minut wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu, aż wkońcu wybrałam numer Malika. 

Odebrał po kilku sygnałach. 

-Witam, panno Lime- odezwał się pierwszy, a ja uśmiechnęłam się lekko, mimo złego humoru.

-Cześć- odparłam beznamiętnie, siląc się by brzmieć pozytywnie. 

-Dzwonisz w jakimś konkretnym celu...?- spytał, a po tonie jego głosu wywnioskowałam, że domyślił się, że coś jest nie tak, jak powinno. 

-Można tak powiedzieć- wzruszyłam ramionami, dopiero po chwili orientując się, że przecież Zayn nie mógł tego zobaczyć.

-To mów- oznajmił Malik bez ceregieli- Na twoje szczęście poradnia psychologiczna Zayna Malika jest czynna całą dobę- powiedział, a ja wyobraziłam sobie uśmiech, który zapewne miał na twarzy w tej chwili.

-Pokłóciłam się z Kelly- oznajmiłam cicho- Znowu...- dodałam, wywracając przy tym oczami- Spytałam ją dlaczego się na ciebie uwzięła, a ona odrazu zaczęła się rzucać, że chcesz mnie wykorzystać, że jesteś dupkiem i wcale się nie zmieniłeś- moje serce z niewiadomych przyczyn biło szybciej niż powinno, gdy wypowiadałam te słowa- Chciałam wiedzieć czemu tak bardzo cię nie lubi, bo tego nie rozumiem, ale ona cały czas pozostaje przy swoim. A ja czuje, że chodzi o coś innego...

-Przepraszam. Nie wiem za bardzo, co powinienem powiedzieć- westchnął Malik- Marny ze mnie psycholog.

-Nie szkodzi- uśmiechnęłam się do siebie- Możesz opowiedzieć mi jeden z twoich suchych żartów- zaproponowałam. 

-Okeej...Daj mi chwilę, muszę coś wymyślić- powiedział i zapadła chwila ciszy- Dobra...Co robi pijak na chodniku?- spytał.

-Nie wiem- odparłam po chwili zastanowienia.

-Słucha płyt!- krzyknął do słuchawki Zayn, a mnie zabolało ucho.

-Beznadziejne- stwierdziłam, chichocząc- Tak bardzo, że aż śmieszne.

-Masz czego chciałaś. Na mnie możesz liczyć- zapewnił.

-Nie wątpię- pokiwałam głową- Nie będę ci dłużej męczyć- powiedziałam wkrótce- Muszę jeszcze zrobić lekcje...

-Dobry kit nie jest zły, mała- odezwał się chłopak- Do usłyszenia, kujonie.

Heeey! 

Tak bardzo strasznie bardzo przepraszam Was za tą dwutygodniową zwłokę :( Stęskniłam się! :*

Zacznę od jednej podstawowej rzeczy, której jeszcze nie zdąrzyłam pojąć. Mianowicie- 21K odczytu i 1,5 tysiąca gwiazdek...Nie mam pojęcia jak się Wam za to odwdzięczę! Jest to dla mnie coś mega niesamowitego, że tak nagle prawie wszystkie moje rozdziały mają po 50 vote...Wiem, że dla niektórych to nic, ale dla mnie to naprawdę dużo. Nie wiem dlaczego akurat na mnie padło, pewnie mam trochę szczęścia, że moje opowiadanie zostało odkryte. Kiedy zaczynałam pisać to FF nie śmiałam podejrzewać, że kiedykolwiek osiągnę coś więcej. Bardzo dużo to dla mnie znaczy <3 To jest tak zajebiste, że nie potrafię ubrać tego w słowa. Wybaczcie :D Dziękuję, dziękuje, dziękuje ...dziękuje Wam meeeeee...eeega bardzo! Kocham :* 







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top