Rozdział 31 ~ "Może mógłbyś przyjechać?"
Pozdrawiam moją siostrę, która męczyła mnie o ten rozdział :P
Ostatni raz zaciągnąłem się papierosem, tkwiącym w mojej dłoni i wyrzuciłem niedopałek za balkon. Stałem na powietrzu jeszcze chwilę, po czym wróciłem do mieszkania. Odrazu udałem się w kierunku swojej sypialnii, w której jeszcze pięć minut temu znajdowała się Olivia. Jednak teraz nigdzie jej nie widziałem.
Zdąrzyłem jedynie zmarszczyć brwi, zanim poczułem cieżar na plecach i nie minęła nawet sekunda, kiedy Lime krzyknęła mi prosto do ucha słowo Buu.
-Idiotka- odezwałem się, wziąłem dziewczynę na ręce z zamiarem rzucenia na łóżko w ramach zemsty, lecz przerwała mi słowami:
-Nie zrobisz tego- odniosłem wrażenie, że po części stwierdza, po części pyta. Zacisnęła ręce na moich ramionach, myśląc że uchroni ją to od upadku.
-Dlaczego tak ci się wydaje?- spytałem, uśmiechając się tajemniczo.
-Bo wszystko mnie boli- oznajmiła i przyjęła minę zbitego szczeniaczka.
-Naprawdę?- zmartwiłem się i zmarszczyłem czoło. Cholera, nie chciałem zrobić jej krzywdy- Prze...
-Żartowałam, idioto- przerwała mi i zaczęła się śmiać- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny.
-Wiesz ty, co...- pokręciłem głową z niedowierzaniem- Wstydź się- powiedziałem, kiedy Olivia zajęła miejsce w moim łóżku. Dopiero teraz zobaczyłem, że ma na sobie moją koszulkę, w której wyglądała świetnie- a do kompletu ten nieziemski uśmiech.
Przebyłem dzielący nas dystans i usiadłem obok dziewczyny, nie odrywając od niej wzroku nawet na sekundę- po prostu nie potrafiłem, zwłaszcza po tym, co stało się zaledwie kwadrans temu. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie jeden demotywujący fakt- Myślałem, że kiedy wreszcie zaciągnę ją do łóżka, to dziwne uczucie w końcu zniknie, ale nie- teraz miałem ochotę na więcej.
Gestem wskazałem, by Olivia usiadła na moich kolanach, co wykonała dopiero po dłuższej chwili, najpierw unosząc pytająco brwi. Jej nogi znalazły się po obu stronach moich bioder, a ja, nie mogąc się powstrzymać, zatrzymałem dłonie na pośladkach brunetki i przyciągnąłem ją bliżej siebie.
-Okej, już rozumiem- skomentowała moje poczynania- Musiałeś pomacać- stwierdziła, a kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze.
Odpowiedziałem Lime jedynie szerokim uśmiechem, takim jakiego potrafiłem używać tylko w jej obecności. Nie wiedziałem dlaczego miała na mnie tak pozytywne działanie.
Siedzieliśmy w ciszy kilka minut, po prostu chłonąc swoją obecność. W pewnym momencie wzrok Olivii przeniósł się na moją odkrytą klatkę piersiową, a właściwie to na tatuaże na niej umieszczone. Dziewczyna z, miałem wrażenie, zainteresowaniem obejrzała każdy z nich, po czym odezwała się:
-Zrobiłeś je tak po prostu, czy mają jakieś znaczenie?- spytała, odrywając spojrzenie od czarnego tuszu i zerknęła na mnie.
-Mają znaczenie- odparłem bez zastanowienia- Nie widziałbym sensu w robieniu tatuaży, gdyby miały nic nie znaczyć- stwierdziłem, wzruszając ramionami.
-A ten co znaczy?- wskazała palcem miejsce na moim prawym ramieniu, gdzie widniał napis "Walter".
-To imie mojego dziadka- oznajmiłem.
Ten rytuał powtarzaliśmy z większością moich tatuaży i zdąrzyło zrobić się naprawdę późno. Wybiła północ, kiedy Olivia powiedziała, że musi wracać już do domu.
-Ubieraj się, odwiozę cie- podniosłem się z łóżka i ubrałem bluzę, którą wcześniej wyjąłem z szafy. Odwróciwszy się w stronę Lime, miałem okazję kolejny raz zobaczyć jej szczupłe plecy, ponieważ aktualnie pozbywała się z siebie mojej koszulki.
Otrząsnąłem się, kiedy dziewczyna minęła moją osobę i wyszła z sypialnii. Ruszyłem za nią i po chwili oboje siedzieliśmy w moim samochodzie, będąc w drodze do mieszkania Olivii.
Pogoda zrobiła się naprawdę paskudna- padał deszcz, wiał niebezpiecznie silny wiatr, a ulice były wkurwiająco śliskie. Z trudem dotarłem pod odpowiedni blok, nie powodując żadnego wypadku- Lime pożegnała się ze mną krótkim do zobacznia i opuściła moje auto.
Perspektywa Olivii ~ Rano
Tego ranka zbudziłam się z potwornym bólem głowy- byłam tym zdzwiona, biorąc pod uwagę fakt, że nie wypiłam wczoraj, aż tak dużo alkoholu. Niestety, słaba głowa, pozostanie słaba na zawsze.
Dzisiaj, równo o południu mieli przyjść do mnie Kelly i Harry, dlatego spięłam się, gdy spostrzegłam, że zegar wskazuje już jedenastą trzydzieści. Zmotywowałam się, by wstać z łóżka i poszłam wziąść szybki, odświeżający prysznic. Po dokładnym wysuszeniu włosów, spięłam je w luźnego koka, po czym założyłam duży, kremowy sweter oraz spodnie, beżowego koloru.
Dzwonek rozniósł się po moim mieszkaniu, kiedy byłam w kuchni. Podeszłam do drzwi i wpuściłam do środka Kelly, która ku mojemu zdzwieniu, przyszła sama. Przywitałam się z dziewczyną zwykłym cześć i zaproponowałam coś gorącego do picia.
-Jak było na imprezie?- były to jedne z pierwszych słów, jakie wypowiedziała podczas wizyty w moim mieszkaniu.
-Świetnie- stwierdziłam, uśmiechając się. Opuściłam kuchnię z dwoma kubkami kawy w ręku i postawiłam jeden z nich przed Doyle- Poznałam dużo...ciekawych osób- dodałam, mając na myśli Lottie, Luka i Caluma.
-Chodziło mi bardziej o...Wiesz, o Zayna- zasugerowała, ukrywając wścibski uśmiech- Wydarzyło się coś, co mogłoby mnie zainteresować?
-Właściwie to...tak- westchnęłam. Fakt, że przespałam się z Malikiem, bez wątpienia zainteresowałby Kelly, dlatego postanowiłam jej to powiedzieć- Poszłam z nim do łóżka- wydusiłam z siebie na jednym wdechu i wbiłam wzrok w twarz przyjaciółki, by zobaczyć jej reakcję- Najpierw uniosła brwi, później je zmarszczyła, otwierając przy tym szeroko usta, a na koniec uśmiechnęła się i spytała, czy mówię poważnie. Potwierdziłam swoje słowa, by uświadomić dziewczynie, że naprawdę to zrobiłam, tym razem na trzeźwo.
-Boże, Olivia- zaczęła Doyle smętnym głosem- Wiesz, co o tym myślę- powiedziała i spojrzała mi w oczy- Jeszcze będziesz tego żałować.
-Mam wrażenie, że ty nadal nie rozumiesz- odparłam- To była tylko jedna noc, nie planujemy żadnego związku, błagam cię- wywróciłam oczami. Nie wiedzieć czemu, cała ta sytuacja wydawała mi się zabawna- ja i Zayn w związku...Nie...To byłoby zbyt dziwne.
-Olivia...Teraz tak mówisz- stwierdziła Kelly, trwając przy swoim- Potem się w nim zakochasz i będziesz miała problem, tak jak ja z Harrym.
Perspektywa Zayna
Większą część dnia spędziłem na siedzeniu na balkonie w domu Louisa i spalaniu kolejnych papierosów razem z nim. Kolejną spożytkowałem, włócząc się po mieście bez konkretnego celu, a ostatnie godziny wieczorne przesiedziałem w klubie z Calumem. Ten dzień mogłem uznać za udany. Wróciłem do domu około godziny dwudziestej trzeciej, wziąłem długi prysznic i położyłem się do łóżka, jednak sen nie nadchodził.
Wstałem i udałem się do kuchni, by przygotować sobie kubek gorącej herbaty. Nastawiłem wodę i w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałem ze zdziwieniem na wyświetlacz, na którym widać było nieznany mi numer, po czym odebrałem, zastanawiając się, kto mógł zadzwonić do mnie o tak późnej godzinie.
-Halo?- zacząłem.
-Zayn?- w słuchawce usłyszałem damski głos, który zdał mi się bardzo znajomy. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, kim może być ta kobieta i w końcu sobie przypomniałem.
-Waliyha?- powiedziałem powoli, a kiedy dziewczyna potwierdziła swoją tożsamość, uśmiechnąłem się- Wiesz, która jest u mnie godzina?- spytałem. Waliyha, podobnie jak reszta moich sióstr, mieszkała w Stanch razem z naszym ojcem. Kiedy nasi rodzice się rozwiedli, postanowili, że tak będzie najlepiej. Szkoda tylko, że nie wzieli pod uwagę opinii swoich dzieci.
-Och, przepraszam...Zapomniałam- odparła natychmiast, a ja wyczułem, że się uśmiecha- Która jest?
-Zaraz północ- oznajmiłem, a po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza.
-Zbudziłam cie?- spytała dziewczyna, a ja zaprzeczyłem- Słuchaj, bo...jest sprawa- zaczęła, zdawało mi się, trochę niepewnie- Niedługo są urodziny Safy, my bardzo długo cie nie widzieliśmy...Może mógłbyś przyjechać?- zaproponowała i zamilkła.
-Yy...- westchnąłem i przygryzłem wargę. Od zawsze miałem dobry kontakt z siostrami, ale...sprawa komplikowała się jeśli chodziło o ojca. Nie widziałem go od czasu rozwodu- minie niedługo pięć lat- W sumie to nie zaszkodzi...
-Naprawdę?- ożywiła się, a ja wyobraziłem sobie, jak musiała wyglądać w tej chwili- szeroko otwarte usta i oczy oraz uśmiech na twarzy- Kiedy?
-Jeśli dam radę to będe po jutrze- oznajmiłem i uśmiechnąłem się.
-Super, mała napewno się ucieszy- stwierdziła Waliyha podekscytowanym głosem- Dziękuje ci, do zobaczenia- powiedziała na koniec i rozłączyła się.
Ten niespodziewany telefon znacznie poprawił mi humor, zniszczony nie wiadomo czym. Pomyślałem, ze z ojcem nie będzie wcale tak źle, jeśli uda mi się go unikać, a zgodziłem się przyjechać tylko i wyłącznie ze względu na siostry, które ostanio widziałem, aż rok temu.
Rozdzialik pisany na spontanie, chyba wyszedł :D
Jak tam u Was?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top