Rozdział 2 ~ Zakręcona

W pierwszej kolejności musiałam załatwić sobie zwolnienie z pracy na te trzy tygodnie, a biorąc pod uwagę charakterek mojego szefa nie koniecznie pójdzie łatwo. Fakt, że dzisiaj oblałam kawą klienta też mi nie pomagał. Miałam nadzieję, że Kelly wymyśliła jakąś dobrą wymówkę wyjaśniającą moją nieobecność.

Byłam w połowie drogi do kawiarnii, kiedy zadzwoniła moja komórka. Z reguły nie odbierałam, kiedy prowadziłam, ale tym razem postanowiłam odstąpić od tej reguły.

-Halo?

-Liv?- usłyszałam głos Kelly- Całe szczęście, że odebrałaś- powiedziała, a w jej głosie wyczułam panikę.

-Coś się stało?- Kelly niezbyt często była zdenerwowana- najczęściej wykazywała się odpowiedzialnością i jasnością umysłu nawet w najgorszych sytuacjach. Zazdrościłam jej tej cechy.

-Myśle, że "coś" to złe określenie- powiedziała- Szef dowiedział się, że wylałaś kawę na klienta i jest ostro wkurwiony, że nie ma cie w pracy.

-Co?- spytałam- Skąd mógł to wiedzieć?

-Tamten facet się poskarżył. Słyszałam jak mówił coś w stylu "Proszę uważniej dobierać pracowników, bo pańska kelnerka wylała na mnie kawę"

-Czy ludzie naprawdę nie mają sumienia? Boże...zdarzyło mi się to pierwszy raz, a poza tym zrobiłam mu nową!

-Szef chce z tobą porozmawiać- oznajmiła Kelly- Teraz.

-Myślisz, że mnie zwolni?

-Za taką głupotę? Nie wydaje mi się.

-Wiesz jaki on jest...

-Wiem, wiem. A gdzie jesteś?- zmieniła temat.

-Właśnie jadę do kawiarnii- oznajmiłam- Chciałam wziąć urlop, ale wątpie, że go dostanę. Możesz powiedzieć mu, że niedługo będę.

-Dobrze- powiedziała- Do zobaczenia.

-Cześć.

Rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na drugie siedzenie.

Dojechałam na miejsce niecałe kilka minut później.

Z rosnącym niepokojem pociągnęłam za klamkę i przekroczyłam próg budynku. Rozejrzałam się po sali pełnej stolików i klientów, a potem mój wzrok padł na bar, z którego machała do mnie Kelly.

Nie był to gest mówiący "Cześć, co tam?", raczej "Pospiesz się zanim będziesz skończona". Przygryzłam wargę i podeszłam do przyjaciółki.

-Powodzenia- powiedziała, a wyraz jej twarzy okazywał tylko współczucie- Siedzi na zapleczu.

-Raz się żyje...- wzięłam głeboki oddech i weszłam do małego pomieszczenia.

Ted stał w rogu pokoju z rękoma skrzyżowanymi na piersi i niezadowoloną miną.

Kilka kroków przeszłam nie odzywając się, a potem zebrałam w sobie całą moją odwagę i powiedziałam:

-Wiem, że się nie...

-Nie odzywaj się- przerwał mi- I słuchaj uważnie, bo nie będe się powtarzał.

Pokiwałam głową.

-Domyślasz się, że zapewne nie byłem zadowolony kiedy dowiedziałem się, że oblałaś klienta, ale bardziej interesuje mnie to gdzie byłaś kiedy powinnaś pracować?

-Kelly wzięła moją zmianę...- powiedziałam, spuszczając głowę.

-A przypominasz sobie co trzeba zrobić w takiej sytuacji? Po pierwsze musisz mieć sensowny powód, a co najważniejsze poinformować mnie o tym.

-Tak, wiem- przyznałam.

-Chyba jednak nie wiesz, bo nie zrobiłaś żadniej z tych rzeczy- powiedział ostro- Nie chce żeby taka sytuacja się potwórzyła. Będę się uważnie przyglądał twojej pracy- zero spóźniej, zero narzekania i ani kropli wylanej kawy więcej, rozumiesz?

-Tak- pokiwałam głową- Jest jeszcze jedna sprawa...

-Jaka?

-Nie będzie mnie przez trzy tygodnie, chciałabym wziąć urlop- powiedziałam na jednym wdechu.

-Urlop? Po tym co zrobiłaś?

-Poprawię się, ale naprawde potrzebuje wolnego. Trzy tygodnie, potem dam z siebie dwieście procent- zapewniłam, mając nadzieję, że odpuści. Zdawałam sobie sprawę, że moja obietnica będzie trudna do spełnienia z powodu studiów, ale miałam nadzieję, że dam radę.

-Trzy tygodnie?...Niech ci będzie, ale jeszcze jeden wybryk i wylatujesz- powiedział.

-Pewnie i dziękuje- odparłam i opuściłam pomieszczenie.

Gdy tylko przekroczyłam próg Kelly zasypała mnie niezliczoną ilością pytań.

-I jak? Zwolnił cię?...No powiedz, bo oszaleję! Ale wcale nie było słychać jak krzyczy...

Przerwałam dziewczynie, przykładając palec do jej ust.

-Może dasz mi się odezwać?- spytałam sarkastycznie, wywracając przy tym oczami.

-Dobra, mów.

-Nie zwolnił mnie, ale mam się pilnować- oznajmiłam- I dostałam wolne- dodałam z uśmiechem.

-Jednak jedziesz?- spytała.

-Tak. I jest jedna sprawa...

-Jaka?

-Chciałabym żebyś odwiedzała moją mamę. Chociaż raz na kilka dni, proszę?

-Okej, mogę.

-Serio? Nie wiem jak ci się odwdzięczę- powiedziłam- Ale jeszcze jedno.

-Nie lubię tego spojrzenia.

-Chcę żeby Harry też przychodził.

Nie wiedziałam jak dziewczyna zareaguje na tą wiadomość.

Harry i Kelly byli razem kilka miesięcy temu. Jednak coś im nie wyszło. Z tego co wiem to Harry powiedział jej, że był zakochany w innej dziewczynie.

Od tamtej pory Kelly nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Nie wiem dlaczego...Nie powiedziała mi nic więcej.

-Harry?- spytała, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

-No...Wiem, że nie odpowiada ci jego obecność, ale moja mama za nim przepada, a chciałabym żeby nie czuła się samotnie.

-Liv...Naprawdę musisz?

-Dobrze...Będzie przychodził kiedy ciebie nie będzie, okej?- zaproponowałam.

Nie musieli przychodzić tam razem, chociaż tak byłoby lepiej, bo moja mama lubi gdy rozmawia z nią dużo osób naraz. Dziwna cecha, prawda?

-Dzięki- uśmiechnęła się.

-Nie ma sprawy- oznajmiłam- Przepraszam, musze już iść. Nie spakowałam się jeszcze.

-W porządku. Dozobaczenia.

Opuściłam budynek i weszłam do samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę mojego domu.

* * *

Jak zwykle, otwierałam drzwi przez kilka minut.

Nie przejmując się porządkiem w mieszkaniu, rzuciłam torebkę i buty w dwa różne kąty. Następnie zaparzyłam sobie kubek herbaty i udałam się do sypialnii.

Spod łóżka wyjęłam dużą zieloną walizkę i otworzyłam szafę. Wyjęłam z niej kilka par wygodnych spodenek, koszulek i bluz. Wrzuciłam do walizki sporą ilość bielizny. Do dużej kosmetyczki spakowałam kilka potrzebnych rzeczy.

Na sam koniec włożyłam do wypchanej po brzegi torby dwie książki.

Z trudem zapięłam zamek błyskawiczny i położyłam się na łożku. Zegar wiszący na ścianie wskazywał godzinę dziewiętnastą.

Nawet nie wiem kiedy zleciał ten czas.

Chcąc być ostatecznie przygotowaną, wyjęłam z szafy czarny plecak i włożyłam do niego kilka butelek wody, przygotowane wcześniej owoce i koc.

Gotowy bagaż ustawiłam w rogu pokoju.

Kiedy byłam już w stanie półsnu przypomniałam sobie o Harry'm. Sięgnęłam po telefon, który znalazłam po dłuższej chwili pod poduszką i wybrałam numer chłopaka.

-Olivia?- usłyszałam głos chłopaka.

-Tak, cześć- powiedziałam- Mam sprawę.

-Wszystko w porządku?

-Tak, tak. Chcę tylko spytać czy mógłbyś odwiedzać moją mamę kiedy mnie nie będzie- wstrzymałam oddech.

-Mogę.

-Ale słuchaj dalej...Spytałam o to samo Kelly i ona się zgodziła pod warunkiem, że nie będzie musiała cie widzieć...Chciałabym żebyś przychodził dopiero pod wieczór, żeby nie było problemu.

-Okej- westchnął.

-Powiesz mi kiedyś co tak naprawdę się między wami stało?

-Już ci mówiłem. Kelly też.

-W porządku- powiedziałam i rozłączyłam się.

Postanowiłam nie wracać do czasów, w których ciągle rozmyślałam o co im chodziło. W końcu może na serio powiedzieli mi prawdę?

Po krótkim namyśle wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni.

Niedługo potem pogrążyłam się w głebokim śnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top