ᴡᴛᴇᴅʏ.10
Pierwszym co czuję, gdy odzyskuję powoli świadomość, jest potworny ból głowy, nie próbuję otwierać oczu, tylko podnoszę dłoń i dotykam miejsca, które miało bliskie spotkanie z jakimś tępym narzędziem. Stawiałabym na broń.
Ktoś założył mi szwy, nie jestem związana i leżę na łóżku, z trudem podnoszę powieki i uświadamiam sobie, że znam ten pokój, spędziłam w nim ostatnią noc, nie zgadza mi się tylko położenie drzwi. Czyli to nie pokój Sebastiana, to pokój Jamesa. A to wszystko świadczy dość dobrze o moim położeniu, nie zabili mnie na miejscu, a jeśli chcieliby mnie przesłuchiwać, wybraliby znacznie bardziej odosobnione miejsce niż ten hotel.
Sięgam po szklankę z wodą stojącą na stoliku nocnym i spoglądam w okno, jest szaro, musi świtać, czyli byłam nieprzytomna prawie dobę, a to niedobrze, jeśli nie odmelduję się Londynowi, moja siostra będzie martwa.
Choć właściwie, jeśli dowiedzą się, że nie oddałam strzału, to co ją spotka, może być gorsze, będą chcieli, żebym poniosła konsekwencję...
Moriarty wchodzi do pokoju i staje przy ścianie, patrząc na mnie z uśmiechem.
– Moran nie jest zadowolony, że nie skuliśmy Ci rąk, ale nie wydaje mi się, by kajdanki były dla Ciebie przeszkodą, prawda? Anastazjo. To piękne imię w gruncie rzeczy, podoba mi się dużo bardziej niż Peggy – mówi, uśmiechając się do mnie z wrodzonym sobie urokiem, po którym nie można było wnioskować, czy chcę Cię zabić, czy się zaprzyjaźnić.
– Czemu jeszcze żyję? – pytam cicho, słysząc swój własny zachrypnięty głos i upijam więcej wody.
– Mogę zadać Ci to samo pytanie Ana – odpowiada, przyciągając sobie krzesło i siada naprzeciwko łóżka, a ja podnoszę się, ignorując wirowanie w głowie. – Porozmawiajmy sobie w końcu szczerze, jak morderca z mordercą i zacznijmy od początku. Jak trafiłaś do Holmesa?
– Skąd wiesz o Mycrofcie...
– Nie, teraz nie jest Twoja kolej na pytania – ucina chłodno, a ja czuję, jak przez mój kręgosłup przebiega cień przerażenia. – Skup się. Holmes. Z jakiej zapyziałej dziury w bloku wschodnim on Cię wyciągnął? I jak? Bo teraz jak wiem, kim jesteś naprawdę, wiem, co robiłaś i nie wyglądasz na taką, która byłaby chętna na romans z rządem brytyjskim.
Parskam gorzkim śmiechem i stukam nerwowo palcami w szklankę, nie wiedząc, jak mam ubrać to wszystko w słowa, ale wiem, że nie mam wyboru. Oni wiedzieli o mnie wszystko, a ja wiedziałam dość o Moranie, by nie mieć ochoty na to, żeby wyciągał ze mnie informację siłą.
– Dałam się złapać, jeśli wróciłabym na wschód, byłabym martwa, liczyłam, że mam wystarczająco dużo brudu na nich, by ugrać dla siebie coś więcej niż przeżycie. Postawiłam wszystko na jedną kartę, popełniłam błąd i przegrałam.
– Ugrać coś więcej dla siebie, czy dla Nataszy? – pyta James, a ja przygryzam wargę, słysząc jej imię w jego ustach. – Och, nie rób takiej miny, wiem o Twojej siostrze.
– Więc wiesz, że Człowiek z Lodu trzyma ją jako zabezpieczenie, bym nie próbowała kiedykolwiek mieć własnego zdania, czy odrzucić rozkazu.
– I aż do wczoraj działało to doskonale... a jednak coś się zmieniło. Nie zabiłaś mnie nawet kosztem życia swojej siostry – mówi i uśmiecha się jeszcze bezczelniej. – Co się stało Ana, nagle przypomniałaś sobie, że masz sumienie? Choć nie jestem zbyt dobrym człowiekiem, by okazać miłosierdzie właśnie mnie.
– Ona i tak zginie. W końcu mu się znudzę, a wtedy pozbędzie się i mnie i jej, a ja i tak jestem martwa, odkąd dla niego pracuję. Ostatnie kilka tygodni doskonale uświadomiły mi, że wolę umrzeć niż wrócić do Londynu i zrobić dla niego, chociaż jeszcze jedną rzecz.
– Mąż, którego tak bardzo nienawidzisz, jest prawdziwy. Kto by pomyślał. Wczoraj mogłaś pociągnąć za spust, ale tego nie zrobiłaś, a wcześniej uratowałaś mi życie. Nie jestem najlepszym strzelcem, co już zauważyłaś i dlatego mam dla Ciebie prezent.
– Prezent? – pytam, parskając śmiechem i nie wierząc w to, co słyszę.
– Tak, mam nadzieję, że to prezent na początek owocnej współpracy Anastazjo. Jeśli nie, to będzie prezent pożegnalny.
– Chcesz, żebym dla Ciebie pracowała? – pytam, patrząc, jak James idzie w stronę drzwi.
– Tak jak Mycroft nie lubię marnować talentów – mówi i odwraca się, posyłając w moją stronę jeden cieplejszy uśmiech, a jego dłoń zaciska się na klamce. – I nie podoba mi się wizja spuszczenia Cię z oka.
Otwiera drzwi, przez które wpada moja siostra, pierwszy raz od prawie dwóch lat widzę ją żywą, całą i zdrową nawet mimo łez płynących po jej twarzy. Dopada mnie na łóżku i wciska się w moje ramiona, jakby wciąż miała pięć lat, a ja zaczynam płakać, gładząc ją po długich rudych lokach. Jim patrzy na nas przez chwilę, bezgłośnie mówię: dziękuję, a przez jego twarz przebiega uśmiech, zanim zamknie za sobą drzwi.
Natasza trzęsie się, gdy przyciskam ją do siebie, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę, że ona jest realna.
– Wiedziałam, że znajdziesz sposób, żeby nas z tego wyciągnąć Ana, wiedziałam, że w końcu uda nam się uciec – mówi Nat, pociągając nosem i nie przestając się trząść.
– Jak się tu znalazłaś?
– Porwali mnie z akademika, uśpili mnie czymś i obudziłam się w samolocie, w pierwszej chwili myślałam, że nie żyjesz i że ja też zaraz zginę, ale... oni traktowali mnie jak pieprzoną księżniczkę, a na lotnisku już czekał Sebastian... – opowiada chaotycznym głosem. – Nie powiedzieli mi wszystkiego, tylko tyle, że uratowałaś Jimowi życie i postanowił Ci się odwdzięczyć.
– Miałam go zabić. To było moje zadanie, najpierw tylko inwigilować a później zabić, ale nie mogłam tego zrobić... mogłaś zginąć przeze mnie Mała. Miałam Cię chronić, a ostatecznie bym Cię zawiodła na całej linii, nie umiem zrobić nawet tak prostej rzeczy, jak utrzymać Cię w jednym kawałku... – mówię, wpadając w coraz bardziej histeryczny ton.
Natasza odsuwa się ode mnie i wyciera moje łzy, rękawami swojego jasnego sweterka i uśmiecha się lekko.
– Daj już spokój Ana, siostry Dobranov się nie marzą – mówi, przytakując swoim własnym słowom.
– Sama beczysz jak dziecko.
– Tęskniłam za Tobą – mówi, zakładając mi kosmyk włosów za ucho i wyciera twarz dłońmi. – Obiecaj mi, że to się więcej nie wydarzy, że więcej się nie rozstaniemy.
– Musisz skończyć szkołę Nat...
– Skończę, wiesz, że jestem genialna, ale obiecaj.
– Obiecuję. Nie dam Cię więcej skrzywdzić.
– Nie daj siebie więcej skrzywdzić, lepiej o to się martw. Ja sobie poradzę – mówi, kładąc się na łóżku, a ja opadam na poduszki obok niej, odnajduje moją dłoń w śnieżnobiałej pościeli i uśmiechamy się, patrząc w sufit. – Kim oni są?
– Jim jest najniebezpieczniejszym człowiekiem na świecie, a Moran jego prawą ręką.
– Wydają się mili – mówi moja siostra i zaczynamy się śmiać z ironii całej sytuacji. – Pozwolą nam odejść Ana, Jim tak powiedział, że pozwoli nam zabrać wszystko, co nakradłaś i uciec gdzieś daleko. Myślałam o Hawajach. Chyba że... chyba że wolisz zostać.
– Czemu miałabym zostać? Miałabym robić to samo, co robiłam teraz tylko dla kogoś innego? Nie, nie chcę. Powinnam odejść już dawno temu, ale byłaś za młoda, by wyrwać Cię ze szkoły i porwać na jakąś rajską wyspę.
– Nie chcę nawet myśleć, ile przeze mnie wycierpiałaś – szepcze, zaciskając mocniej dłoń na mojej. – Zwłaszcza przez ostatni rok.
– Masz rację, nie myśl o tym.
Natasza zasypia przytulona do mnie kilka chwil później, dłuższą chwilę leżę, słuchając jej spokojnego oddechu i pozwalam mojemu sercu się uspokoić, a mojemu rozumowi ogarnąć, że ona była tu naprawdę. W końcu na palcach wstaję i wychodzę do salonu, gdzie na kanapie siedzi Jim, pisząc smsy, pierwszy raz widzę go w innym stroju niż garnitur. Ma na sobie czarne spodnie od dresu i biały obcisły podkoszulek.
– Whisky z lodem – mówi cicho, zanim zdążę zrobić kolejny krok, kieruję się do barku i napełniam dwie szklanki, zajmuję miejsce na podłodze naprzeciwko niego oparta o fotel.
– Dziękuję James.
– Przyjemność po mojej stronie – odpowiada, odkładając telefon obok siebie.
– Jaka jest cena?
– Słucham?
– W naszym świecie wszystko ma swoją cenę. Pytam, na ile wyceniłeś życie mojej siostry i naszą wolność – tłumaczę, patrząc mu pewnie w oczy. W końcu mając poczucie, że teraz widzimy się naprawdę.
– Twoje sekrety. Chcę tylko wiedzieć wszystko, co mogłoby pogrążyć rządy.
– Dlaczego?
– Łatwo się nudzę, a to może być dobra zabawa, zakładam, że masz dużo ciekawych sekrecików i to nie tylko o Holmsie.
– Właściwie na Człowieka z Lodu nie mam żadnych twardych dowodów, tylko moje słowa – mówię, upijając łyk whisky. – Za to, jeśli chciałbyś zabawić się z monarchią to coś znajdę albo dam Ci namiar na moją koleżankę, ona na pewno też ma trochę sekretów do sprzedania.
– Wiesz, że mogę wam załatwić lewe dokumenty i wygodne życie za granicą.
– Wiem i wiem, że mimo moich sekrecików, które Ci oddam, nadal będę mieć za to u Ciebie dług.
– Więc już postanowiłaś, że nie chcesz dla mnie pracować? – pyta, opierając się wygodniej na sofie, a jego oczy nie wyrażają niemal żadnych emocji.
– Nie chce już pracować dla nikogo, nigdy – mówię, a on przytakuje mi lekko i nachyla się, by stuknąć swoją szklanką w moją.
Zapada między nami cisza, a ja wciąż myślę o tym, co powiedział mi, jak opuściłam broń, o mojej oscarowej roli. Czuję potrzebę wytłumaczenia się, wyjaśnienia mu, że przy nim byłam sobą, że prawie wszystko, co wydarzyło się przez te dwa tygodnie, było prawdziwe.
James znów sięga po telefon, a po chwili z głośnika zaczyna płynąć muzyka. Obserwuję, jak wstaję i podaję mi dłoń, a ja bez wahania znów wpadam w jego ramiona, wirując w rytm starej piosenki INXS.
– Spytaj mnie – mówi cicho, a ja wydaję się zbita z tropu. – Spytaj mnie o to teraz.
– Czym się zajmujesz James?
– Doradztwem przestępczym – odpowiada, a ja śmieję się, ale James spogląda mi w oczy ze śmiertelnie poważną miną. – Oni popełniają przestępstwa, a ja mam z tego profity.
– Czyli jeśli ktoś chce upozorować własną śmierć, by sprzedać za miliony funtów patenty zbrojeniowe, to dzwoni do Ciebie?
– Przyłożyłaś się do swojej pracy – mówi z uśmiechem. – Międzynarodowa siatka przestępców wszelkiego kalibru, przydałby mi się ktoś taki jak Ty. Nabrałaś nawet mnie, więc musisz być najlepsza.
– To nie było moim celem, nie chcę nigdy czuć się do czegoś zmuszona James. Nie mam zamiaru nigdy więcej oszukiwać kogoś, kogo oszukać nie chcę – mówię cicho i opieram głowę na jego ramieniu, rozpływając się pod wpływem jego zapachu. – To wszystko to nie była gra Jim...
– Chcę Cię poznać – szepcze mi do ucha. – Ciebie Anastazjo, a nie kukiełkę w rękach rządu.
– Chcesz wiedzieć, czy byłam lubiana w szkole? Nigdy nie byłam w prawdziwej szkole, dorastałam w ośrodku szkoleniowym w najzimniejszych miejscu na świecie, ale nie byłam lubiana. Byłam za dobra, byłam zagrożeniem. Pierwszą osobę, którą zabiłam, zabiłam jeszcze w ośrodku, bo dziewczyna uderzyła mnie o jeden raz za dużo.
– Zabiłem kolegę z liceum, spowodowałem, że utopił się w basenie na zawodach. Nadęty dupek.
– Chcesz się licytować Panie Moriarty? Obawiam się, że w tej wyliczance mogę wygrać – mówię ciepło, a on śmieje się i obraca mnie w rytm melodii, która już na zawsze będzie kojarzyć mi się z nim, z tym latem i z tym miastem.
– Czego chcesz od życia Ana? Poza bezpieczeństwem swojej siostry, bo to już mamy załatwione.
– Już mnie o to pytałeś.
– Teraz możesz być ze mną szczera – odpowiada, obracając mnie kolejny raz i znów przyciągając w swoje ramiona. – Spróbuj pomyśleć.
– Chcę władzy Jim. Władzy nad własnym życiem, nie chcę by kiedykolwiek więcej, jakiś mężczyzna w garniturze podejmował za mnie decyzje. Chciałabym być sobą, nie musieć udawać kogokolwiek innego i może kiedyś chciałabym zobaczyć Londyn w ogniu.
Uśmiechamy się do siebie, jego dłoń przesuwa się po moich plecach i zaczynam rozumieć, jak bardzo nie miałabym nic przeciwko, by nigdy więcej nie opuścić jego ramion. Chciałabym, żeby ta noc trwała w nieskończoność, ale nad San Remo powoli wstaje słońce i wiem, że zwiastuje ono dla mnie tylko pożegnanie.
– Zostań Ana – szepcze James, znów mówi prosto do mojego ucha, a ja czuję jego ciepły oddech i mam wielką ochotę wpić się ustami w jego szyję.
– Nie mogę.
– Nie możesz czy nie chcesz? – pyta, gdy opieram głowę na jego ramieniu i zauważam Nataszę. Moja siostra stoi oparta o futrynę sypialni w białej koszuli, uśmiechając się szeroko, niemal triumfalnie, czeka, aż złapie mój wzrok i wraca do środka, zarzucając włosami.
– Nie odpowiem na to pytanie James. Dobranoc – szepczę mu do ucha i idę do sypialni i patrzę na moją siostrę, siedzącą na łóżku. – Nie zaczynaj nawet Natasza.
– Przecież nic nie mówię.
– To nic. To naprawdę nic, nie będę o tym rozmawiać.
– Nie będę pytać.
– Miał być moim celem, ale szybko przejrzał moją grę i przez ten cały czas ja nawet przy nim nie udawałam. – mówię, przebierając się w podkoszulek, a po chwili opadam na łóżko obok niej. – To był jeden pocałunek Nat, tylko jeden! Nawet żadne z nas nie uważa, że był prawdziwy. Nie zostanę tu przez jeden pocałunek i dwa tygodnie kłamstewek.
– Nie zostaniesz tu, bo Ci na nim zależy, prawda? Nie dlatego, że zawaliłaś misję – mówi, trafiając w samo sedno.
– Natasza miałaś nie pytać.
– Ty się w nim zakochałaś – mówi śpiewnym rosyjskim, jakby była na akademii w szkole i znów miała dziesięć lat. – Ty idiotko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top