~XXI~
Danzō nie był człowiekiem popierającym gwałty na małych chłopcach, nie, czuł obrzydzenie do każdego kto położył na dziecku choćby palec w nieodpowiedni sposób, ale przy Naruto sytuacja miała się delikatnie inaczej. Blondyn był demonem i narzędziem - traktowanie go jak człowieka było by błędem, a przywódca korzenia nie popełniał tak trywialnych błędów.
- Posunąłeś się za daleko. - Oczywiście, to on udzielił pozwolenia na to by jego anbu zabawił się chłopcem, udzielał go ilekroć Naruto wykazywał jakąkolwiek niesubordynację, ale w tym przypadku... - Dałem Ci wolna rękę, ponieważ sądziłem, że masz jeszcze trochę rozumu. Jak widać, myliłem się. - Kopną go w twarz i chwycił za włosy by uderzyć jego głową o posadzkę. - Jeśli przez ciebie ich relacja się posypie zadbam o to, byś musiał zmieniać swoją twarz za pomocą technik codziennie.
Rozmowa toczyła się już jakąś chwilę podczas której Danzō zdołał złamać Wężowi wszystkie palce i wyrwać kilka zębów. Nie przewidział, że anbu będzie na tyle szalony by narzucić chłopcu obraz Kakashi'ego. Siedział w głowie blondyna wystarczająco często by wiedzieć, że kiełkują w dziecku niezrozumiałe mu uczucia i, że niedawno postanowił się od nich odciąć. To była racjonalną decyzja, bezpieczna, ale teraz...
- Szalony sukinsyn. - Przydeptując jego gardło odpalił fajkę. Danzō lubił palić mimo, że nie palił często. - Wejdź, wiem, że tam jesteś.
Drzwi otworzyły się z charakterystycznym metalowym stukotem i zaskrzypiały witając nowo przybyłego. Mężczyzna uśmiechał się i poprawił czapkę. Naprawdę paskudnie mu było w biało zielonym.
- Mógłbyś przybrać jego twarz chociaż by nie ranić moich oczu, wężu, czy raczej, Kazekage. - Orochimaru zaśmiał się w głos. - Naprawdę zamierzasz to zrobić? - To pytanie było całkowicie retoryczne, ale Orochimaru poczuł, że musi odpowiedzieć.
- Zabiłem Kazekage i przejąłem jego tożsamość. Mógłbym żyć wygodnym życiem, mógłbym mieć swoją jedno ogoniasta bestie, a mimo tego stworzyłem wioskę dźwięku i zrównałem z ziemią wioskę z którą podpisaliście sojusz by zająć jej miejsce na tegorocznym egzaminie na chunina. Mógłbym mieć spokój i eksperymentować dowoli, ale... Najpierw udowodnię temu starcowi, że cholerny z niego głupiec. - Zacisną pieści robiąc niezrozumiała minę. Danzō zszedł z gardła swojej ofiary i wymijając wężowego seninna rzucił: "To ciało jest Twoje", a Orochimaru uśmiechną się. Sennin wiele ryzykował, ale Danzō również.
Mimo obaw wszystko szło do przodu, aż w końcu dotarli do momentu w którym odwrót był niemożliwy.
- Przyprowadźcie do mnie lisa. - A Danzō zamierzał do pilnować by wszystko poszło z godnie z planem. - Natychmiast. - ANBU nie potrzebował więcej zachęty, ton przywódcy korzenia był wystarczający by zrozumieć, że każda zwłoka będzie miała swoje konsekwencje. Niedługo po tym Naruto został przeciągnięty przez korytarz pod same drzwi. Zazwyczaj ktoś rozkułby go, ale nie było na to czasu, więc zrobiono to po staremu. - Możecie odejść.
Tego też nie trzeba było dwa razy powtarzać, ninja wyszli w pośpiechu, zwyczajnie uciekając.
- Lisie... Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jak bardzo się na tobie zawiodłem. - Naruto był przerażony. Bal się, bal się tak cholernie bardzo, że dzwonek w jego głowie nie potrafił wymazać tego uczucia. Nie miał już również kontaktu z Kuramą który rozładowały jego strach samą swoją obecnością. Teraz lisa nie było, chłopiec był sam. - Odpowiedź gdy do ciebie mówię!
- Tak, Danzō-sama. - Blondyn odpowiedział gratulując siebie twardości głosu. Nie zająkną się: to miało znaczenie. Jego pan nie mógł dowiedzieć się o emocjach które wypełniały jego wnętrze, ponieważ demony nie powinny posiadać cech ludzkich. A demon który stawał się człowiekiem nie był użyteczny. - Ten sługa rozumie i jest gotowy na karę. - Choć jedną już wymierzono, młodszy chciał wyprzeć ją z pamięci.
- W porządku, tym razem ci odpuszczę ze względu na misje. - Misję? Młodszy nie drgną mimo ciekawości. Może to pieczęcie zatrzymały jego mięśnie przed ruszeniem się. - Konoha zdobędzie nowego władcę: musisz do pilnować by tak się stało.
Rozkaz zabicia Hokage został wydany i blondyn był tym który musiał go wypełnić.
- Tak, Danzō-sama. - Pieczęci wdarły się do jego ust i przemówiły za niego. To było nienaturalne, frustrujące... Fakt, że jego ciało już do niego nie należało i stracił kontrole nad sobą, a jedyne o czym myślał, to to, by nie stracić samego siebie.
- Idź do Orochimaru, wtajemniczy cię w swój plan. - Blondyn podniósł się ociężale. - Hokage ma zginąć nie ważne, czy plan wejdzie w życie, rozumiesz?
Tak, blondyn rozumiał to nawet za bardzo, ale nie mógł żałować swojego dobroczyńcy, nie był w stanie.
###
Tydzień od wydania rozkazu Naruto wraz z drużyną przystąpili do testu. Sakura poradziła sobie sama, była dobra z teorii. Sasuke wąchał się przy niektórych odpowiedziach, ale w końcu zdał się na instynkt i obojgu udało się ukończyć pierwsza część przed czasem. Dziesiąte pytanie było pułapka i Naruto poinformował o tym drużynę przed rozpoczęciem gdy wchodzili do sali. "Choćby nie wiem co, nie wychodźcie, proszę". Prośba była jasna i choć jego drużyna miała do niego wiele pytań, zaufała mu.
- Wszyscy zdaliście! - Wszyscy którym starczyło samozaparcia by zostać zamrugali zdziwieni. Sasuke wstał z miejsca i przeszedł się po klasie by usiąść przy Naruto. - Nie pozwoliłem wam--- Mimo, że w masce nie było otworów na oczy, egzaminator, były anbu, poczuł na sobie niebieskie tęczówki i zamilkł pod presją. - Ach, nie ważne!
I wszyscy wstali by zacząć świętować. Sakura dołączyła do siedzącego grona przyjaciół z lekkim uśmiechem.
- Cieszę się, że tu jesteś, Naruto-kun. - Młodszy nie mógł się zmusić do podzielenia jej entuzjazmu. Rozkaz huczał mu w głowie i nie był wstanie go wyciszyć. Za niedługo nie będzie dla nich już "Naruto", będzie "Mordercą Trzeciego Hokage" i nie będą już dużej przyjaciółmi, a Hatake nie będzie dumny z tego, że Naruto jest jego bratem. - C-co się z tobą działo? - Różowowłosa zadała pytanie ma które blondyn nie mógł odpowiedzieć.
"Byłem chory", nabazgrał niezgrabnie, jego ręka nie wydawała się być tak wprawiona jak wcześniej. Jego styl pisma również zmienił się na bardziej niechlujny, niepodobny.
- Wszystko w porządku, Matołku? - I blondyn odzyskał władze w ręce. "Nie wiem", naprawdę nie wiedział. Tym razem jednak w sposobie pisania dało się dostrzec styl Kakashi'ego. Sasuke zmarszczył brwi nad odpowiedzią, ale nie drążył. On też czasem nie wiedział, tak to już było gdy było się rozdartym. - To w porządku nie wiedzieć, ale zastanów się jeszcze. - Naruto przytakną.
Zaraz po tym rozpocząć się kolejny etap w którym rozpoczęły się schody. Blondyn wiedział, że Orochimaru chce ciała Sasuke, wiedział, że Sasuke jest mu potrzebny więc... Obezwładnił go, upewnił się, że stracił przytomność i ukrył pieczętując by ten nie mógł nigdzie poruszyć się bez wiedzy blondyna.
To było potrzebne i wskazane. Sakura nie rozumiała, ale i nie pytała. Może już się przyzwyczaiła.
- Jeśli mi go nie dasz na pewno poniesiesz konsekwencje. - Orochimaru nie mógł mu nic zrobić: mogli walczyć, ale jeśli Naruto by umarł plan wężowego seninna zostałby pogrzebany wraz z chłopcem. Mimo wszystko groźna brzmiała prawdziwie i chłopiec wiedział, że zostanie spełniona.
- Jestem na to gotowy. - To nie było kłamstwo. - Do zobaczenia wkrótce, Orochimaru-sama.
Wąż mrukną coś o przeklętym demonie i odszedł, a Naruto zostawił Sakure na straży i znikną by zdobyć zwoje. To zadanie było dość proste, ponieważ blondyn znał las, a jego umiejętności pozwoliły mu szybko odnaleźć lokalizację w której przebywali pozostali uczestnicy. W końcu drużyna siódma pomyślnie zakończyli drugą część egzaminu niedługo po drużynie z Suny.
~1200-słów~
Na wstępie pragnę podziękować wszystkim za wsparcie oraz cierpliwość. Dziękuje za wszystkie komentarze! Nie jestem jeszcze w pełni zdrowa - Pisałam ten rozdział tydzień ponieważ gubiłam się ilekroć robiłam kropkę - ale zaczynam powoli wracać do normalnego stylu życia.
Pragnę również pozdrowić i życzyć powiedzenia wszystkim uczniom. Oby ten rok był dla was pomyślny.
Sayonara!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top