~XLVI~
Poruszali się prosto do Takigakure, nie pewni na co liczą. Wiedzieli, że to właśnie z wioski ukrytej w wodospadzie pochodzi jeden z członków Akatsuki; Kakuzu i gdyby nie fakt, że Kurama wyczuwał stamtąd czakrę siedmioogoniastego prawdopodobnie spisali by go na straty.
- Może wioska ukrywa jej istnienie? - Sakura zapytała, nie do końca mogąc zrozumieć, jak dokładnie działało Akatsuki.
- Mało prawdopodobne, ognistej bestii nie da się tak po prostu ukryć. - Wtrącił się sennin. - Chociaż Danzō wykonał niezwykle dobrą robotę i prawdopodobnie gdyby nie fakt, że jej wykonawca przeszedł na stronę wroga, bylibyśmy dalej nietknięci.
- Nie, zaatakowali by nas tak czy inaczej, Konhogakure to ostatnia wioska w której widziano dziewięcioogoniastego, więc musieli by spróbować. Może po prostu zyskalibyśmy więcej czasu. - Tym razem odezwał się Haku. Spotkali tę dwójkę niedługo po przekroczeniu granicy kraju.
Przez chwilę szli w przygnębiającej ciszy, gdy w końcu Kurama zapytał;
- Jakieś wieści od tego bachora? - Haku uśmiechną się smętnie.
- Nie, nie daje znaku życia od dłuższego czasu. - Odparł. - Ale nie sądzę, by było czym się martwić. - Powiedział już pewniej, z deklaracją w głosie. - Naruto-sama nie jest kimś, kogo mogą łatwo i po cichu pokonać.
Szturchną swojego partnera, który wydobył z siebie westchnienie pełne porażki.
- Jeśli będzie miał umrzeć, upewni się, że zabierze wszystkich ze sobą. - Zaoferował zamiast wyjaśnień Zabuza i przez chwilę, bardzo krótką, na jego twarzy odbijał się żal. - Naruto-sama zdecydowanie nie jest tym, czym powinniśmy się teraz martwić.
Stali przed wodospadem, w którym ukryta była Takigakure.
- Myślę, że najlepiej będzie wpierw posłać kogoś kto nas zapowie, nie jesteśmy złodziejami, ani nie zamierzamy wyrywać bestii siłą. - Sakura rozejrzała się po towarzyszach. - Kakashi-sensei pójdzie jako nasz przedstawiciel. Pertraktował z nimi gdy był Hokage i powinno zapewnić nam to swobodne wejście.
Różowowłosa spojrzała mu prosto w oczy, szukając potwierdzenia, że może to zrobić. Przytakną, a jej twarz rozjaśniła się.
- Liczymy na ciebie, sensei. - Powiedzieli hurmem jego uczniowie, a on zarumienił się lekko, mamrocząc "bachory" gdy zbliżał się do skalnej półki.
- No to idziemy. - Mrukną do siebie, powoli zaczynając się wspinać.
###
Obito zapytał go, czy się niepokoi; to miała być jego pierwsza rozmowa z kobietą która poczęła go na ten świat i mimo wszystko nawet tak bezuczuciowa istota jak Naruto mogła się stresować.
Blondyn zapytał więc, dlaczego powinien odczuwać niepokój, a Obito milczał jak zaklęty całą resztę drogi.
Prawie zapomniałem, że nie jest jedynie ich synem. - mrukną do siebie w myślach obserwując chłopca uważnie. - Gdyby żyli... czy nazywał by mnie starszym bratem? Hatake nazywał, ale jak to się dla nich skończyło... Może lepiej, że nie używa tego tytułu, bo...
— Możesz się zamknąć? — Niebieskooki najwyraźniej słuchał całego monologu. — Próbuję się skupić, a ciebie nie nazwałbym bratem nawet w obliczy śmierci.
No tak; p o t w ó r. Uchiha musiał sprawić mu płaszcz z takim napisem, by nie zapominać, że może do woli siedzieć w jego głowie i podsłuchiwać jego myśli. Blondyn nie był synem jego mistrza. Kushina na sto procent zdradziła Minato z Danzō.
— Po prostu przestań. Nie wiem co próbujesz tym osiągnąć, ale powinieneś skupić się na zadaniu. — Naruto przypomniał. — Jeśli zauważą, że mnie wyprowadziłeś podpadniesz, a na to nie możemy sobie pozwolić. — I nagle został porwany i wciśnięty w wnękę. Blondyn zakrył się nim całym, próbując pozostać niewidocznym. Zza rogu wyszła Konan, z jak zawsze kamienną twarzą i czujnym spojrzeniem.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny, Tobi. - Zaoferowała zamiast powitania. - Udało nam się schwytać dzięwięcioogoniastego głównie dzięki tobie. Kto by pomyślał, że to akurat jego wyślą na pomoc jednoogoniastemu.
- Zdaje się, że ja! - Tobi wykrzykną uradowany. - Tobi chciał by lis był już u nas, Tobi wiele... wiele.. wiele! Wycierpiał przez lisa.
Naruto nijak nie zareagował wiedząc, że Obito był ostatnim zranionym; współpracując by jeszcze bardziej rozwścieczyć bestię i planując odwet; Kurama w szale zdecydowanie mu pomógł.
- Nie będę ukrywać, że cię nie lubię, jesteś dziwny i Nagato reaguje na ciebie intensywniej niż na przeciętnych ludzi. Twoje układy z Orochimaru... - Konan zamilkła. - Powinieneś na siebie uważać, Tobi, bo ja na pewno będę to robić.
I odeszła, zostawiając za sobą puste groźby.
— Jest empatką? — Naruto zapytał.
— W porównaniu do ciebie każdy jest empatą. — Obito warkną. — Ale jest bardziej empatyczna niż większość ludzi i dobrze czyta drugiego człowieka. Myślałem, że udało mi się uniknąć jej podejrzeń, ale najwyraźniej się przeceniłem.
— Zginie dzisiaj. — Naruto rzucił jedynie, by potem rzucić się za nią. Kobieta wydawała się tego oczekiwać, ale gdy odwróciła się w ich stronę, padła na podłogę, jakby bez życia.
— Jeśli ją zabijesz, będą coś podejrzewać! — Obito zatrzymał go zanim podciął kobiecie gardło. — Dlaczego w ogóle to zrobiłeś?
— Ponieważ udawała, że mnie nie widzi, ale patrzyła mi prosto w oczy. — Blondyn uśmiechną się. — Może rozumiała co ją czeka, jeśli mnie zobaczy, ale niestety chyba nie mogła się powstrzymać... Chcesz czynić honory?
— Nie możesz jej zabić, to przeniesie podejrzenia na mnie, ponieważ ostatnio otwarcie mnie krytykowała. — Blondyn odsuną nóż. — Możemy upozorować porwanie albo...
— Jej umysł i tak jest zniszczony, upewniłem się, że nie pozostało żadne wspomnienie ani żadna osobowość której mogłaby się chwycić. — Niebieskooki odsuną się. — Od teraz równe dobrze może być roślinką ozdobną w tym waszym śmiesznym pokoju narad.
Odprowadził więc Naruto do celi matki i idąc z powrotem upewnił się, że nie zahaczy o to, co zostało z najbardziej racjonalnej kobiety w zespole.
###
Pokój miał może z 10 na 10 metrów, przy jednej ścianie znajdował się całkiem zniszczony, ale dalej zdatny do użytku dla desperatów, rząd ławek. Przez małe okienko z kratami wpadało światło księżyca, co nadawało miejscu swojego rodzaju, magicznego klimatu.
Jeśli zapytasz Hatake, jak wszyscy skończyli w więziennej celi odpowie jednym słowem: Zabuza.
- Skąd miałem wiedzieć, że tutaj też jestem ścigany? - Bronił się przed atakującym go sennin'em. - Jestem czysty jak dziecko od ponad roku, roku! A wszystkie moje przewinienia zostały odpokutowane!
- Najwyraźniej nie, skoro tutaj siedzimy. - Sennin warkną z frustracją, po czym spluną pod nogi mężczyzny. - Gdybyś tylko nie był takim ignorantem i zachował na twarzy maskę, którąś po coś posiadłeś...!
- WYSTARCZY! - Sakura krzyknęła stając między nimi. - To do niczego nie doprowadzi! Zabuza-san, czy możesz przysiądź, że jest to tylko nieporozumienie i w rzeczywistości wszelkie twoje przewinienia zostały przebaczone?
- Tak. - Mężczyzna przytakną patrząc jej prosto w oczy. - Jeśli z nimi zadarłem to i tak zostało to już wyjaśnione. Naruto-sama spłacił wszystkie moje długi, nie zaniedbał by tego. - Usiadł a Haku przesuną się bliżej niego oferując niemy komfort.
- Przestań go pocieszać, to przez niego tkwimy w tym bagnie! - Sennin rzucił do młodszego mężczyzny, o pięknej, kobiecej twarzy i aksamitnych włosach.
- Będę pocieszał swojego kochanka kiedy chce i nie ważne co zrobi. - Sasuke zakrztusił się wodą.
- Jesteście razem?! - Zapytał, jakby nie mogąc w to uwierzyć. - Przecież ten gość jest od ciebie starszy z 10 lat, jak nie więcej?!
Haku prychną.
- Zdarza się, a to, że z twoją twarzą nie możesz znaleźć sobie dziewczyny zawdzięczasz jedynie swojemu paskudnemu charakterowi. - Sakura zarumienił się na to. - Zasługujesz na kogoś lepszego, gwarantuje ci to.
Mrugną do różowowłosej.
- Nie o to... a zresztą. Mam nadzieję, że wasz związek będzie długi i szczęśliwy, gratulacje. - Jego brat pokiwał głową z aprobatą. - A teraz, jak zamierzamy się stąd wydostać?
Ninja wioski ukrytej w wodospadzie zgarnęli ich z pobliskiej gospody, gdzie zatrzymali się by zjeść i spędzić noc; rozpoznali Zabuze gdy wcinał swój ramen, ale nie rozpoznani Kakashi'ego, który próbował przekonać ich, że są gośćmi wodza wioski.
Prościej mówiąc; cała ta sytuacja krzyczała spiskiem.
- Cieszę się, że moim podwładnym się udało. - Męski głos dobiegł ich od drugiej strony krat. Shibuki, wódz wioski, patrzył na nich przychylnie swoimi czarnymi tęczówkami. - Musicie mi wybaczyć, że robię to w ten sposób, ale muszę was prosić o ciche, lecz nie dyskretne wydostanie się stąd i ucieczkę.
I Shibuki wdrożył ich w swój plan, który okazał się całkiem logiczny i prosty. Mężczyzna nie miał problemów z oddaniem ogoniastej bestii oraz pojemnika pod opiekę Konohagakure, zwarzywszy co Akatsuki robili wioskom na które napadali, ale nie mógł oddać siedmioogoniastego tak po prostu. Mógł natomiast udawać, że został on skradziony przez dezerterów z wioski liścia którzy objęli sobie za cel zebranie i ochronę pozostałych ogoniastych z Kakashi'm Hatake na czele. Ich zadanie polegało natomiast na jak najcichszym, ale nie najdyskretniejszym wymknięciu się z wioski ukrytej w wodospadach, by można było rozsiać o tym plotki.
Niestety plan miał jedną wadę; Fū porywać musieli całkiem na poważnie.
- Może wyślemy Itachi'ego-san'a? - Sakura zaproponowała. - Wątpię by jakakolwiek dama odmówiłaby mu wyjścia na spacer.
Sai przytakną.
- Albo on, albo Kakashi-sensei, Sakura raczej jest na to za brzydka... - unikną ciosu. - Można też spróbować wysłać Sasuke.
- Albo Haku? Może nie chcieć iść z mężczyzną, a on wydaje się odpowiadać dwom wariantom urody więc... - Nagle podskoczyli.
- Co tu robicie? - Fū, albo dziewczyna odpowiadająca jej rysopisowi podeszła ich od tyłu.
- Naradzamy się, jak najlepiej cię porwać. - Kurama wyjaśnił przybierając ponownie twarz Naruto. Kobieta jakby rozpromieniła się, po jej zobaczeniu.
- Ale fajnie! Co wymyśliliście? - Nie trzeba chyba dodawać, że poszła z nimi bez słowa sprzeciwu.
~1533-słów~
Czuje, że ten rozdział jest w jakiś sposób bezużyteczny, ale tak się zdarza, a tak po za tym;
Mam już oficjalnie napisane trzy pierwsze rozdziały z książki z uniwersum Harrego Pottera. Snape x OC, czy jeśli uda mi się to publikować byłby ktoś chętny przeczytać?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top