~VIII~

Kakashi nie sądził, że zostanie wezwany tak szybko, zważywszy, na wydarzenie mające miejsce dzień temu. Nie sądził, że Hokage będzie zaprzątał sobie teraz głowę jego samolubną prośbą o indywidualna rozmowę, nie pomyślał by też, że tak szybko zostanie zrealizowana. Staną więc przed drzwiami biura i uwolnił trochę czakry, by Hokage wiedział, kto stoi u drzwi, po czym zapukał ceremonialnie trzy razy. Trzeci Hokage nie był kimś kto dbał o takie rzeczy, a przynajmniej nie był w przeszłości. Hatake nigdy nie pomyślał by, że tak bardzo zmieni się po śmierci Minato. Niegdyś Kakashi pojawił by się od razu w biurze, nie zważając na gości i inne sprawy: skoro został wezwany dotarłby tam najszybciej jak mógł nie zważając na większą etykietę, pokłonił by się jedynie, ale to też robił jak na ANBU dość rzadko. Był bowiem w bliskich stosunkach z głową Konohagakure. Teraz, a dokładniej od czterech lat, było inaczej, Hokage stał się nieczuły, nie był już tym pogodnym staruszkiem, co niegdyś podglądał panie w saunie. Kakashi szczerze nie wiedział dlaczego stał się taki: czy to dlatego, że ból jaki czuł po stracie swojego następcy był zbyt silny? czy może dlatego, że jego dawny przyjaciel zamierzał go zabić i przejąć jego stanowisko? Zamierzał, Kakashi prychną cicho, dalej zamierza. I szarowłosy znów miał zamiar mu w tym przeszkodzić. 

- Wejść. - Kakashi wszedł i ukłonił się do ziemi, ku jego zdziwieniu, Hiruzen stał trzymając dziecko na rękach, uśmiechał się przy tym lekko. - Zasną, musiał być wycieńczony tym wszystkim. - Starzec położył Sasuke na kanapie stojącej w roku i okrył chłopca kocem. - Pomyśleć, że byli by prawie rówieśnikami...

Hokage często rozmyślał o rzekomo martwym chłopcu, Kakashi wyprostował się i przełkną gulę w gardle. 

- Jeśli o to chodzi... - Zaczął cicho starając się uzyskać uwagę starszego, mężczyzna jednak mu przerwał:

- Kakashi, zajmiesz się Sasuke. - ANBU noszący wilczą maskę stał nieruchomo patrząc na Sarutobi'ego martwo. Tak, jakby słowa starca go ominęły. - Zamieszkasz z nim i zadbasz o niego dopuki się nie usamodzielni, musisz go wesprzeć i chronić, może być teraz celem wielu ludzi. 

- Z całym szacunkiem... - Kakashi starał się wyrazić swoje zdanie, jednak trzeci Hokage, jakby go nie słysząc, kontynuował swoją przemowę.  

- Musisz go strzec jak oka w głowie, straciłeś rodzinę w podobnym wieku, wiesz, jak ciężko jest być samemu, pomóż mu nieść ten ciężar. - Hiruzen nie przestawał głaskać głosy chłopca. - Pamiętaj by...

- To zły pomysł, Hokage-sama. - Nie potrafiąc wytrzymać szarowłosy wtrącił się w słowa głowy Konohy. - Nie jestem osobą, która potrafiła by zająć się dzieckiem, sądzę, że jakaś kobieta lepiej by się do tego nadawała, Panie mają tak zwany... instynkt. Nie sądzę, bym zajął się nim lepiej niż one. - Próbował wytłumaczyć dlaczego nie potrafił się zgodzić. Zresztą, nie potrafił obecnie myśleć o niczym innym niż o Naruto. Nie potrafił też zrozumieć, dlaczego rozmawiają o Sasuke a nie o dziecku  jego mistrza. 

- To nie jest prośba. - Głos starca stał się szorstki. Mężczyzna zabrał rękę z włosów ostatniego Uchiha i siadając na swoim fotelu westchną. - To dla twojego dobra, Kakashi. Ciągle pracujesz, przez sześć lat nie było dnia, w którym wziąłeś wolne nie licząc rocznicy śmierci twojego mistrza. Nie wykorzystujesz nawet należnego wolnego po misji. Nie wiem, czy sypiasz, nie mówiąc o jedzeniu. Przy da ci się odpoczynek od zadawania śmierci. - Kakashi chciał wytłumaczyć, że tak naprawdę ostatnie trzy lata spędził przytłaczająco radośnie i bez brudzenia sobie rąk, młodszy zazwyczaj sam wykonywał brudną robotę tłumacząc, że jeśli tego nie zrobi, Danzō go ukarze, ale nie zdołał wykrztusić słowa, ponieważ Hokage mówił szybko i dużo, a on nie chciał przerywać mu ponownie. Starszy mężczyzna mówił o zajmowaniu się dzieckiem jak o odpoczynku, ale kto odpoczywa zajmując się pełnym energii stworzeniem? Zaraz po tym, jak pomyślał o odpoczynku i dziecku, w jego głowie pojawił się obraz blondyna w masce który mówił, że jest przy nim. I już nie słuchał słów Hokage, nawet nie wysilił się by utrzymać otwarte oczy, jego cały umysł został pochłonięty przez chłopca w masce lisa. - Kakashi, Kakashi! 

Krzyk sprawił, ze powrócił na ziemie. 

- Przepraszam, Hokage-sama, ale nie przyszedłem tu dziś rozmawiać o zajmowaniu się dzieckiem ani o moim zdrowiu, jestem tu, ponieważ muszę pomówić o jinchūrikim. - Hokage zmarszczył brwi wbijając wzrok w ucznia czwartego Hokage. - Musimy porozmawiać o Naruto Namikaze. 

- Co masz na myśli?  Naruto nie żyje, a demonem opiekuje się Danzō. - Demonem, Kakashi to zauważył. 

- To nie demon, to chłopiec który jest jego pojemnikiem. Obecnie ten chłopiec jest moim partnerem. - Hokage o tym wiedział. - Imię tego chłopca brzmi Naruto. 

- Przestań żartować w ten sposób, nikomu nie jest do śmiechu. -  Rozbawienie starca nie było celem Kakashi'ego. Szarowłosy nie zażartował by z czegoś takiego, nie byłby w stanie. 

- Uważasz, że mógłbym żartować z czegoś takiego? Naprawdę myślisz o mnie tak źle? - Hatake westchną. - Danzō potwierdził jego tożsamość. Nie mylę się, zbyt bardzo przypomina mistrza. 

- Zostałeś okłamany. Naruto nie żyje! - Trzeci Hokage podniósł głos, czarnowłosy chłopiec na kanapie lekko otworzył oczy i zaczął cicho łkać. - Wyjdź. - Kakashi otworzył buzie by coś powiedzieć. - Wynoś się, mówię!

- Słyszałem, ale muszę sprzeciwić się temu rozkazowi. - Kakashi musiał użyć czakry by wytrzymać presję ze strony Hokage. - Nie mam wątpliwości co do pochodzenia chłopca, musimy go odzyskać, nie możemy pozwolić by Naruto...

- Nie wierze, to nie możliwe. - Hokage z jakiegoś powodu wypierał fakt, że w rzeczywistości Kakashi mógł mieć rację. - Naruto nie żyje.

- Żyje. - Nagle drzwi otworzyły się, Danzō wszedł do pomieszczenia z lekkim uśmiechem. - Ale to i tak nie ma znaczenia. Rada uważa, że powinienem zająć się pojemnikiem lisa i, jeśli nie pamiętasz, Hokage-sama, sam kazałeś zająć mi się tym chłopcem.

Kakashi czekał na reakcje, jakiekolwiek zaprzeczenie że strony trzeciego, ale na słowa Danzō odpowiedziała cisza. Szarowłosy nie mógł w to uwierzyć.

-Proszę powiedzieć, że to nieprawda. - Hatake zacisną pięść.

- Nie pomyślałbym, że to Naruto. Naruto nie żył. Nie sądziłem, że to możliwe, coś podobnego nie powinno być możliwe. - ANBU noszący maskę wilka stał w ciszy wysłuchując nic nie znaczących dla niego wyjaśnień. - Nie miałem sił zajmować się bestią, zrozum mnie, Kakashi, ty powinieneś wiedzieć najlepiej co znaczy stracić kogoś ważnego.

Hatake to nie obchodziło. Naprawdę miał to w poważaniu.

- Byłeś w żałobie, więc stwierdziłeś, że lepiej jest oddać pojemnik demona Danzō, po to, by miał nowa zabawkę? Wiedziałeś, co może go spotkać w korzeniu, a mimo wszystko to zrobiłeś? - Nie chciał w to wierzyć, ale to zdecydowanie była prawda. - To było tylko dziecko. Niemowlę! Nie było niczemu winne, wręcz przeciwnie, to my byliśmy winni obarczenia go tym piętnem. Powinieneś wziąć za niego odpowiedzialność! Jak mogłeś...?!

- Zamknij się! Nic nie wiesz! Ten demon zabił połowę mieszkańców! Zabił Minato! Nie byłem wstanie na niego spojrzeć! - Nagły śmiech zdezorientował dwóch starszych.

- I co teraz? Co teraz z Naruto? Dalej pozwolisz mu.... - Wskazał na Danzō. - Robić z niego swoją marionetkę?

- Nie, ale... - Ale nie mógł przeciwstawić się radzie. Wszystko było jasne. Wzrok Kakashi'ego stał się pusty. - Mimo wszystko, Danzō. - Nagle Hokage zwrócił się do swojego starego przyjaciela. - Mam kilka warunków.

- Słucham cię więc, ale nie sądzę bym musiał cię słuchać, czy nie ty powiedziałeś, że nie będziesz wtrącał się w sprawy korzenia? - Trzeci sykną lekko.

- To prawda, ale jako Hokage, mogę robić to, co mi się podoba z każdym oddziałem ANBU, więc, posłuchaj uważnie, Danzō.... - Kakashi'emu wciśnięto dziecko i kazano opuścić pomieszczenie. Jednocześnie odetchną i zdenerwował się bardziej. Mimo wszystko, nie sądził, że dane mu będzie spotkać chłopca ponownie.

~1274-słów~

Miłej pory dnia, w której skończyłeś/ to czytać.

(Nie wiem, czy tak powinno brzmieć to zdanie ༼ つ ◕◡◕ ༽つ)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top