Prolog

Poniedziałek

Sophie Williams uniosła rękę w górze. Jej prawa noga ruszała się niespokojnie zupełnie jakby miała RLS.

— Mogę iść do toalety? —  Zapytała niemal od razu. Nie czekała aż nauczyciel pozwoli jej mówić. Była bardzo niecierpliwa i nie rozumiała, jak w szkole mogli pytać o takie rzeczy. Było to dla niej absurdalne.

— Możesz. — Powiedział z westchnieniem nauczyciel. Przywyknął już do tego, że jedynym pytaniem panienki Williams, było to, czy może skorzystać z łazienki.

Sophie błyskawicznie poderwała się z krzesła, które narobiło niemało hałasu. Było ciężkie, a ona go nie podniosła. Dzięki temu zwróciła na siebie uwagę każdej osoby z klasy, ale nie przeszkadzało jej to. Lubiła być w centrum uwagi.

Gdy nastolatka zamknęła drzwi od sali, wyciągnęła trzy białe koperty. Dotychczas miała je schowane pod luźną bluzką, aby nikt ich nie zauważył. 

Sophie spojrzała się na swoje duże pismo, które widniało na kopertach. Uśmiechnęła się szeroko. Na samą myśl o tym, co znajdowało się w nich, pozytywne emocje uderzały w nią. Wewnątrz kopert było zaproszenie na dziesięciodniowy wyjazd. To ona go organizowała i miała nadzieję, że jej przyjaciele się zgodzą. Najbardziej się bała o to czy Peter potwierdzi swoje przybycie, ponieważ ten chłopak był jedną, wielką zagadką.

Nastolatka podeszła do szafki MJ i wrzuciła do niej kopertę. Poczuła przyjemny dreszcz, który działał na nią pobudzająco. Następnie podeszła do szafki Neda i Parkera, która znajdowała się kilka metrów dalej. Gdy wrzuciła koperty, była niezmiernie z siebie dumna. Rok temu nie wpadła na taki pomysł, ale i tak rodzice pewnie by jej nie puścili, nawet z bratem.

Sophie bardzo się cieszyła na samą myśl o wyjeździe. Nie miała pojęcia skąd do głowy przyszedł jej taki pomysł. Bardzo często wymyślała przed snem różne scenariusze, ale nie do spełnienia. Ten był inny. Możliwy. Blondynka była pod wrażeniem i cieszyła się, że go wymyśliła. Mogła w końcu pobyć sama z przyjaciółmi, z dala od rodziców i innych dorosłych. Jedyną osobą, która miała ich pilnować, był jej 21-letni brat. Mimo że był pełnoletni to nadal zachowywał się jak dziecko. Blondynka wiedziała, że na wszystko im pozwoli i nic nie powie rodzicom.

Środa

— Panie Stark! Muszę Panu o czymś powiedzieć. — Krzyknął Peter podbiegając do mężczyzny. Oboje znajdowali się w Avengers Tower. Peter uganiał się za swoim szefem już dwa dni, a jego przyjaciółka czekała za odpowiedzią, dlatego pokwapił się z Queens aż tutaj.

Peter wiedział, że nigdzie nie pojedzie. Był bohaterem, a herosi nie mieli czasu na wakacje. On sam nawet nie miał ochoty jechać gdzieś daleko. Wolał ten czas spędzić na strzelaniu pajęczynami. Mimo to, musiał zapytać się Starka o zgodę, ponieważ jego ciotka nalegała. W przeciwieństwie do niego, uważała, że to był świetny pomysł.

— Co jest młody? Masz ładną teściową? — Zapytał Iron Man, trzymając w dłoni szklankę z whisky.

— Nie mam dziewczyny. — Powiedział z lekkim zawstydzeniem człowiek pająk. Chciał - to było oczywiste, ale póki co, musiał wykonywać nieco odważniejsze ruchy w stronę blondynki. Niestety jego nieśmiałość nie pomagała mu w tym.

— Myślałem, że właśnie o tym chciałeś mi powiedzieć. — Mężczyzna przełknął łyk cieczy. Była to już któraś z kolei szklanka tego dnia, a było dopiero po godzinie 18-stej.

— Nie... Dostałem... — Zawiesił się na chwilę i podrapał się po karku. — Dostałem zaproszenie na dziesięciodniowy wyjazd i... Nie wiem, czy się Pan zgodzi.

Peter był naprawdę nieprzekonany co do tego wyjazdu. Nie chciał zostawiać Queens przez okrągłe 10 dni bez Spider-Mana.

Nie zgodzi się. — Pomyślał z przekonaniem nastolatek. Był przygotowany na to, żeby usłyszeć te słowa.

— Pewnie. — Powiedział od razu mężczyzna.

— Co? — Zapytał z niedowierzaniem Parker. Był niemal pewny, że Tony się upił i nie wiedział co przed chwilą powiedział.

— Jesteś tylko dzieciakiem, potrzebujesz wakacji. — Mężczyzna przełknął kolejny łyk Whisky i usiadł na fotelu.

— Ale- — Peter nie zdążył dokończyć, ponieważ Iron Man mu przerwał.

— Jakby coś się działo, to dam ci znać. Najwyżej się pojawisz. — Powiedział z przekonaniem szef. Jego spokojny ton głosu wzbudzał niepewność w nastolatku. On naprawdę myślał, że Tony nie zdaje sobie z powagi sytuacji.

— Tam się jedzie dwie godziny dłużej niż do Waszyngtonu. — Powiedział sceptycznie Parker. Próbował uzmysłowić mu to, że się mylił.

— Dla mnie bomba. — Stark jednym haustem opróżnił szklankę do dna. — Przez 10 dni nie będę czuł się jak ojciec, którym nie jestem. Kiedy wyjeżdżasz? — Zapytał jakby to nie było nic wielkiego.

W tym momencie Peter po raz pierwszy uznał go za wariata. Już nie był dla niego tylko bogatym filantropem, ale też szalonym.

— Dokładnie za dwa tygodnie i jeden dzień. — Powiedział nieprzekonany Parker. Jak mógł zostawić swoją ciocię na tak długi czas? W każdej chwili mogła stać się jej krzywda!

— Młody, nie martw się. Jakby coś się działo, to Avengersi sobie poradzą. Jesteś jeszcze dzieciakiem, który chodzi do liceum. — Powiedział uspokajająco. Peter nadal był zmartwiony. Słowa mężczyzny wcale go nie uspokoiły.

— Ale- — Próbował się bronić, ale Tony znowu mu przerwał.

— Żadnych ale, jedziesz i koniec. — Powiedział stanowczo. — Przynajmniej twoja seksowna ciotka będzie sama w mieszkaniu. — Mruknął pod nosem Tony, ale Peter doskonale to usłyszał. Chciał mu coś na to odpowiedzieć, ale stwierdził, że nie ma sensu.

— No dobra. — Westchnął ze zrezygnowaniem. — Pojadę.

Czwartek

— Gotowy? — Zapytała blondynka nachodząc Petera od tyłu. Chłopak lekko się przestraszył, ale nie dał po sobie poznać. Nastolatka stawiała bardzo cicho swoje kroki. Powinien je usłyszeć, ale przez kotłujące się myśli w jego głowie, pajęcze zmysły zawiodły.

Sophie była w wyśmienitym humorze. Już jutro było zakończenie roku szkolnego, co oznaczało, że niebawem miały się rozpocząć wakacje. Kto byłby smutny?

— Tak — burknął chłopak i trzasnął szafką. Dziewczyna lekko się spłoszyła, ale starała nie pokazywać tego po sobie. Mimo to, chłopak zauważył lekki strach w jej oczach, za co zganił się w myślach. Była jedną z dwóch dziewczyn, która chciała z nim rozmawiać. Nie mógł jej stracić.

Peterowi bardzo nie podobał się pomysł jechać nad jezioro wraz z przyjaciółmi. Mieli spędzić tam 10 dni, co nie uśmiechało mu się. Na ten czas musiał zrezygnować z bohaterstwa i nie wiedział jakie skutki to za sobą pociągnie.

— To super. — Dziewczyna była cała w skowronkach. Bardzo się cieszyła na myśl, że mogła spędzić trochę czasu poza domem wraz z przyjaciółmi. Co prawda jechał z nią jeszcze brat, ponieważ rodzice nie puściliby jej bez osoby dorosłej, ale wiedziała, że Jack będzie wyluzowany. Jego dziewczyna również jechała, więc dla Sophie było wręcz oczywiste, że zajmą się sobą.

Nastolatka była bardzo dumna z siebie. Zaprosiła Neda, MJ, Petera oraz dwie przyjaciółki z poprzedniej szkoły na wyjazd nad jezioro. Wszyscy się zgodzili, co już było dla niej dość dużym sukcesem.

W głębi duszy blondynka dziękowała swoim rodzicom, że kilkanaście lat temu kupili dom nad jeziorem. Był stary, ale ogromny. Potrzebował gruntowego remontu, ale państwo Williams co roku starali się coś wymieniać. Wbrew pozorom dom nie był drogi. Poprzedni właściciel chciał się go pozbyć mówiąc, że jest już stary i niedługo pójdzie do grobu. Mężczyzna miał może 40 lat, ale rodzice blondynki nie przejęli się tym. Bez większego zastanowienia kupili ten dom i na razie byli z niego zadowoleni.

Sophie była niezmiernie szczęśliwa już samą myślą, że za dwa tygodnie miał się odbyć wyjazd. Była urodzoną podróżniczką, a fakt, że kilkanaście dni miała spędzić z przyjaciółmi, dawała jej kopa pozytywnych emocji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top