Ucieczka.

Odwrócił się, jednak od razu pożałował. Potwór był coraz bliżej. Skręcona kostka bolała, pot mieszał się z krwią spływającą z rozciętego policzka. Biegł, choć nie miał już siły. Nie mógł sobie w żaden sposób pomóc i nikt też nie mógł tego zrobić.
Wiedział jednak, że musiał to zrobić.
Długie, czarne, splątane włosy kleiły się do skroni. Spróbował, już po raz kolejny, pstryknąć palcami, ale i tym razem się nie udało. Jego magia nie działała.
Jedyne co mu pozostało to dalsza ucieczka, ucieczka w głąb.. czegoś.
Problem polegał jednak na tym, że im dłużej uciekamy, tym bliżej jesteśmy tego, przed czym pragniemy umknąć.
A Loki biegał w kółko.
***
Świeciło słońce, było ciepło, ptaki śpiewały.
Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny został przywitany radośnie. Park był pełen. Ludzie wychodzili na spacer z psami, dzieci biegały i śmiały się, łapiąc pierwsze chwile ciepła.
Tym razem w Nowym Jorku był spokój, nikt nie potrzebował Avengers, jednak oni byli czujni.
Siedzieli właśnie w cieniu wielkiego dębu w przyjemnej ciszy. Delektowali się dniem wolnym. Mogli spędzić dzień osobno, ale nie chcieli. Oni nie byli przyjaciółmi. Byli rodziną.
Clint siedział oparty o pień drzewa, Natasha była pomiędzy jego nogami, wtulona w jego klatkę piersiową. Bruce na wpół leżał obok nich, z okularami na nosie, zagłębiony w lekturze. Thor leżał z głową na kolanach Jane, która postanowiła wyjść z przyjaciółmi. Steve, bawiąc się telefonem, na wpół leżał oparty o kolana Tony'ego, który czekał aż pojawi się jego ukochany i ciągnął lekko blondyna za włosy.

Loki zjawił się niedługo później, bez swojej zbroi, w zwykłej zielonej koszuli i czarnych dopasowanych dżinsach. Podszedł do grupy pod drzewem i nachylił się nad jednym z naukowców, całując mocno w usta. Stark zachichotał, a Steve odsunął się zniesmaczony.
-Musisz to robić za każdym razem? - bąknął, nie patrząc na żadnego z nich.
-Musisz ciągle się kleić do mojego chłopaka? - odpowiedział pytaniem na pytanie i usiadł za Tonym, oplatając go w pasie.
Steve zarumienił się, a reszta wybuchnęła głośnym śmiechem. Loki uśmiechnął się z wyższością.
- Zazdrośnik- parsknął Tony. Bóg zmierzył go wzrokiem, by po chwili pocałować delikatnie jego szyję. Muskał ją ustami i kąsał, nie zwracając uwagi na ludzi w parku. Avengersi ich ignorowali, Steve starał się nie patrzeć.
Był zazdrosny, bardzo lubił Tony'ego i narysował jego portret niejednokrotnie. Miał gdzieś nawet schowany akt mężczyzny, ale w życiu by się do tego nie przyznał.
Słysząc cichy pomruk, spojrzał na parę i zaczerwienił się ze złości. Loki po prostu obmacywał jego Tony'ego! Naukowiec był bardzo zajęty bogiem, czuł jego usta na swoich i jego dłoń na swoim przyrodzeniu i wiedział, że to niewłaściwe ale nie mógł się powstrzymać. Po kilku minutach, odsunęli się od siebie, z opuchniętymi wargami i rumieńcami na policzkach.
- Chyba wam porwę Tony'ego - Westchnął Loki- muszę mu coś... Powiedzieć... - rzucił, uśmiechając się filuternie. Clint parsknął śmiechem.
- Chyba zrobić- parsknął, powodując cichy chichot przyjaciół i kolejną falę zazdrości u Steve'a.
- Tak czy inaczej, biorę go- powiedział dwuznacznie, a Stark się zarumienił lekko.
-Wiemy- powiedział Barton i wystawił rękę do przebicia piątki, co Loki zrobił. Potem wziął dłoń ukochanego i pociągnął do bramy.

Rogers odprowadzał ich wzrokiem, zastanawiając się, kiedy Tony przyzna się do zdrady.
***
Wpadli do sypialni Tony'ego, rozbierając się wzajemnie. Czuli narastające podniecenie i tęsknotę za swoimi ciałami. Od dawna nie mieli czasu żeby się spotkać, a co dopiero uprawiać seks.
Ale im dłużej na coś czekasz, tym przyjemność większa.
Drzwi pokoju zatrzasnęły się z hukiem. Młody bóg popchnął swojego kochanka na łóżko za nim i zawisł nad mężczyzną. Dzielił ich jedynie cienki materiał bokserek. Loki ruszył biodrami, ocierając się o przyrodzenie geniusza. Tony zamruczał zadowolony, przyciągając boga do pocałunku. Następnie zmienił ich miejscami, tak że sam górował nad ukochanym. Złączył ponownie ich usta, a dłonią sięgnął członka boga. Zsunął jego majtki do kolan, zaczynając całować jego klatkę piersiową i robiąc gdzieniegdzie malinki. Pocałował wewnętrzna część ud kochanka, drocząc się i wsunął penisa w usta. Poruszał głową raz przyspieszając, raz zwalniając ruchy. Co jakiś czas przejechał po nim językiem, wsuwając go pod napletek, by zaraz znowu całego go pochłonąć. Dłońmi trącał jego jądra. Miał przymknięte oczy. Czuł że Loki jest na granicy, więc wyciągnął jego penisa z ust i uśmiechnął się filuternie. Bóg tymczasem ściągnął brwi, postanawiając, że później zapyta. W końcu był mistrzem kłamstw i manipulacji, więc pozna prawdę.
Tony nie zauważył zmiany nastroju u ukochanego. Całował jego tors, a jednym palcem poruszał w bogu, przygotowując go. Dodał drugi palec, wykonując nożycowate ruchy. Po kilku minutach zastąpił palce swoim penisem. Wszedł w boga powoli i delikatnie. Zaczekał, aż się przyzwyczai do uczucia dyskomfortu. Dawno tego nie robili, więc chciał go jak najlepiej przygotować. Nie lubił sprawiać mu bólu. Kiedy Loki był gotowy, skinął głową, a Stark powoli ruszył biodrami. Kochali się długo i namiętnie, Tony trafiał w czuły punkt kochanka, był delikatny i precyzyjny. Doprowadził Lokiego do niejednego orgazmu.
Kiedy już skończyli, za oknem było ciemno, dochodziła dwudziesta trzecia. Tony leżał na łóżku z zamkniętymi oczami, a Loki obserwował go z żalem wypisanym na twarzy.
- Jak długo to trwa?
Tony spojrzał na niego z niezrozumieniem.
-Co?
-Ty i Steve.
Naukowiec usiadł. Jego twarz zmieniła wyraz na zły, zaskoczony.
-Skąd te podejrzenia?
-Zawsze jesteście razem. Zawsze przyklejony do ciebie i zazdrosny.
-Przyjaźnimy się.
-Nigdy nie zrobiłeś mi loda, twierdząc że nie lubisz tego, a poza tym nie umiesz - zdenerwował się- tymczasem szło ci całkiem nieźle. Wręcz perfekcyjnie.
-Loki...
-Jak długo to trwa?
-Nic nie trwa- mruknął cicho.
-Kłamiesz.
-To raczej twoja specjalność- prychnął. Loki zamaskował ból- Nie klamię. Spałem z nim raz. I żałuję.
-Kiedy? - mimo ogromnego żalu i bólu, zachował spokój. Zawiódł się.
-Trzy tygodnie temu, kiedy się pokłóciliśmy.
Loki prychnął.
-I co, teraz po każdej kłótni polecisz pieprzyć Steve'a?!
-Nie. Nigdy więcej tego nie zrobię. Żałuję.
-Jasne...
-Kocham cię, Loki- bóg zamarł. Nigdy nie spodziewał się, że usłyszy te słowa od Tony'ego. Westchnął cicho i wtulił się w ukochanego.
-Tylko nie rób mi tego więcej- szepnął- też cię bardzo kocham.
Geniusz objął mocniej boga.
-Obiecuję- odszepnął.
***
Następnego dnia nikogo nie zdziwił widok Lokiego w Stark Tower. Natomiast późniejsze wydarzenia mogły zaszokować wszystkich.

Steve nie mógł już dłużej patrzeć na przyjaciela, na jego szczęście. Kiedy zobaczył boga, wykrzyczał mu o wspólnej nocy z Tonym, o tym co do niego czuł.
W związku z tym, Kapitan i Loki zaczęli się bić, Natasha Ich nagrywać, Clint zwijać się ze śmiechu, Bruce zdążył wyjść, a Tony i Thor po małym załamaniu, postanowili ich rozdzielić.
Koniec końców, Tony zamknął się ze Stevem w warsztacie i próbował z nim pogadać, a Thor i Clint uspokajali Lokiego.
Rozmowa spełzła na niczym, bo Steve rozwalił klamkę i wyszedł z warsztatu.
I w ogóle z domu.
Loki natomiast postanowił obrazić się na Tony'ego, bo przecież zdążyłeś przelecieć go raz czy więcej?, więc geniuszowi nie pozostało nic innego, jak poczekać aż jego ukochany się uspokoi.

Tylko, że w przypadku Lokiego, mogło to potrwać kilka lat.
***
Odwrócił się, jednak od razu pożałował. Potwór był coraz bliżej. Skręcona kostka bolała, pot mieszał się z krwią spływającą z rozciętego policzka. Biegł, choć nie miał już siły. Nie mógł sobie w żaden sposób pomóc i nikt też nie mógł tego zrobić.
Wiedział jednak, że musiał to zrobić.
Długie, czarne, splątane włosy kleiły się do skroni. Spróbował, już po raz kolejny, pstryknąć palcami, ale i tym razem się nie udało. Jego magia nie działała.
Jedyne co mu pozostało to dalsza ucieczka, ucieczka w głąb.. czegoś.
Problem polegał jednak na tym, że im dłużej uciekamy, tym bliżej jesteśmy tego, przed czym pragniemy umknąć.
A Loki biegał w kółko.

Wiedział, że tak to się skończy. Nigdy nie był zwolennikiem miłości i miłostek, a jednak pokochał i tak to się skończyło.  Mimo wszystko nie żałował. Nigdy nie żałował, jeśli chociaż chwilę odczuwał szczęście.

Nie wiedział, że robił jedno wielkie koło. Nie wiedział też co się właściwie dzieje.
Loki nie uciekał byle gdzie.

Loki uciekał w głąb siebie.
***
Kiedy wrócił do domu, czuł napięta atmosferę. Żałował, że przyznał się do swoich uczuć. Wiedział, że Stark ma Lokiego, widział jak bardzo go kocha. Jego uczucia nie były ważne, zawsze przecież uważał, że to szczęście osoby, którą się kocha jest najważniejsze. Więc co nim kierowało? Czysta zazdrość.
Przeprosił zarówno przyjaciela, jak i jego ukochanego.
Później zamknął się w sypialni i nie wychodził przez tydzień.
***
Kolejny miesiąc, Tony bardzo starał się udowodnić Lokiemu, że do niczego między nim i Stevem nie doszło w warsztacie. Kiedy w końcu Loki mu wybaczył, Stark miał przygotowany pewien plan.

A Thor zaprosił swoją drugą rodzinę do Asgardu, co zdecydowanie ułatwiło wszystko geniuszowi.
***
Przyjęcie trwało już od godziny, a Tony wciąż nie widział się z ukochanym.
Stał, sącząc drinka i rozmawiając ze Stevem. Loki pojawił się dwadzieścia minut później. Rogers nie byłby sobą, gdyby nie zaczął mu docinać.
-Naprawdę ułożenie włosów zajmuje ci godzinę, czy może myślałeś, co założyć, żeby później jak najszybciej zdjąć? - parsknął.
- Cóż, wiesz Rogers co nas różni? Ja mam Starka i cudowny seks, a ty hm... Nie. Przesuń się, zanim ja to zrobię. Chcę pocałować mojego chłopaka.
Steve naburmuszył się i odszedł parę kroków, nie zamierzając na to patrzeć.

Było po północy, kiedy Stark wyszedł z kieliszkiem na środek sali. Nikt poza Clintem nie wiedział, co on kombinuje i większości się to nie spodobało.
-Przepraszam, mogę prosić o uwagę? - oczy wszystkich gości skupiły się na mężczyźnie- większość z was mnie nie zna. Jakąś jednak część wie, kim jestem i jaki byłem. Nie bawiłem się w związki, uznawałem tylko seks na jedną noc. Później poznałem Lokiego- uśmiechnął się lekko, natomiast Loki nie miał pojęcia co się dzieje, więc stał czerwony jak burak i słuchał dalej- uważałem go za strasznego dupka- zaśmiał się- ale przystojnego, seksownego dupka... Kiedyś się z nim przespałem. Byłem pijany, nie wiedziałem, co robię. Później zrobiłem to jeszcze raz.. i jeszcze... I kolejny. Zostaliśmy, tak zwanymi na mojej planecie, przyjaciółmi z korzyściami. Minął może rok, kiedy zostaliśmy parą, później go zdradziłem, ale ciągle jest ze mną, za co podziwiam, bo męczy się już, kochany, dwa lata! Do czego zamierzam...- odstawił kieliszek i podszedł do boga, który, o ile to w ogóle możliwe, zaczerwienił się jeszcze bardziej- niedawno po raz pierwszy wyznałem mu miłość. Zrobiłem to pierwszy raz, bo sam nie wiedziałem, co czułem. Jednak każdego dnia byłem coraz bardziej pewny, że go kocham. I wiem, że chcę z nim być już do końca życia- spojrzał ukradkiem na Natashę, która ocierała łzy- i jeszcze dłużej. Na koniec świata i jeszcze dalej!, jak to powiedział Bus Astral... W związku z czym...- Tony ukląkł na jedno kolano, biorąc dłoń boga w swoją, a drugą wyciągając małe pudełeczko- Loki, wyjdziesz za mnie?
Na sali nastała głucha cisza, wszyscy oczekiwali reakcji boga. Loki stał, ze łzami w oczach i uśmiechał się. Nigdy nie spodziewał się tego po naukowcu, ale on coraz częściej go zaskakiwał.
-Oczywiście, że tak, glupku!
Tony uśmiechnął się i wstał, wsuwając piękny, złoty sygnet na palec ukochanego. Loki rzucił mu się na szyję, a wkoło można było usłyszeć wiwaty.
-Nie wierzę...- prychnął Steve, kiedy przechodzili obok niego.

Na całe szczęście, komnaty w Asgardzie były dźwiękoszczelne...
***
Ostatnie dwa miesiące, Stark spędził na Asgardzie z Lokim. Poznał jego kultury i zwyczaje. Nauczył się wiele o tradycji jaka panuje w Asgardzie. Później ustalili datę ślubu.

Zostały zaledwie trzy miesiące.
***
Odwrócił się, jednak od razu pożałował. Potwór był coraz bliżej. Skręcona kostka bolała, pot mieszał się z krwią spływającą z rozciętego policzka. Biegł, choć nie miał już siły. Nie mógł sobie w żaden sposób pomóc i nikt też nie mógł tego zrobić.
Wiedział jednak, że musiał to zrobić.
Długie, czarne, splątane włosy kleiły się do skroni. Spróbował, już po raz kolejny, pstryknąć palcami, ale i tym razem się nie udało. Jego magia nie działała.
Jedyne co mu pozostało to dalsza ucieczka, ucieczka w głąb.. czegoś.
Problem polegał jednak na tym, że im dłużej uciekamy, tym bliżej jesteśmy tego, przed czym pragniemy umknąć.
A Loki biegał w kółko.

Wiedział, że tak to się skończy. Nigdy nie był zwolennikiem miłości i miłostek, a jednak pokochał i tak to się skończyło.  Mimo wszystko nie żałował. Nigdy nie żałował, jeśli chociaż chwilę odczuwał szczęście.

Nie wiedział, że robił jedno wielkie koło. Nie wiedział też co się właściwie dzieje.
Loki nie uciekał byle gdzie.

Loki uciekał w głąb siebie.

Potwór był tuż za nim. Czuł jego szpony na plecach i lodowaty oddech na szyi. Biegł, choć coraz wolniej, biegł, choć już nie dawał rady.
Ale biegł.

Zatrzymał się.

Odwrócił i spojrzał w oczy potwora.

Nie miał oczu. Miał dwie dziury i tyle. Nie miał twarzy.  Miał... Coś.
Tego się nawet nie dało opisać.
-Kurwa.

[Potwór]Zaśmiał się szyderczo.

Loki nie biegł dalej. Zacisnął mocno powieki. Odwagi. Oczekiwał na cios, który jednak nie nastąpił. Przestał zaciskać mocno powieki i uśmiechnął się lekko.
Potwór zniknął.

Nigdy nie istniał.

Otworzył oczy i spojrzał w niebieskie tęczówki swojego męża.

Czasem trzeba pokonać demony przeszłości, demony które siedzą tylko w naszych głowach.
----
Nie jestem z tego jakoś super zadowolona, ale pomysł mi się podobał... No cóż, wyszło jak wyszło, czekam na opinie, xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top