Spotkanie.

Kontynuacja "Ślubu" , z 6.04.

Zainspirowane :

Ostrzeżenie: Stucky (pobocznie)
xxx

Podejrzewał, że jeszcze kiedyś się spotkają. Wiedział to od chwili, kiedy odszedł od niego, kiedy nie dał szansy mu nic wyjaśnić. Wciąż pamiętał każdą spędzoną razem chwilę, spędzoną z naukowcem. Pamiętał też, jak dowiedział się o ślubie. Jak ta wiadomość zniszczyła mu humor. Jak ten "wielki dzień" zniszczył mu życie.

Pamiętał każdą obietnicę, każde dotknięcie warg. Pamiętał wszystko. Pamiętał nawet to, jak wierzył w jego słowa. Wiedział, że Stark nie kłamał, kiedy mówił, że nie sypia z Rogersem. A jednak obawiał się.
Był tym drugim. Wiedział, że to wszystko się kiedyś skończy.
Mimo to, brnął dalej.

Nie sądził jednak, że spotkanie nastąpi tak szybko. Nie minął nawet rok, od kiedy jego ukochany wziął ślub, od kiedy odszedł, a on już go spotkał. Nie spodziewał się, że jedyny midgardzki bar, który znał, jedyne miejsce, w którym od paru miesięcy bywał, zostanie odwiedzone przez kogoś takiego, jak Stark.
Ten bar był zdecydowanie zbyt tani, jak na niego.
Patrzył, jak wchodzi, obserwował jego ruchy, kiedy chwytał dłoń... Kto to jest?

Był zaskoczony, kiedy zamiast Rogersa u boku, zobaczył wysokiego chłopaka w czarnych lokach. Mężczyzna miał bladą skórę, był szczupły i.. kiedy zdjął okulary przeciwsłoneczne, zobaczył zielone, jak jego własne, oczy.
Loki zemdlał.

Kiedy otworzył oczy, był zdezorientowany. Nie do końca wiedział, co się stało, ani tym bardziej gdzie był. Ze ściany schodziła tapeta, w jakimś ohydnym żółtym kolorze. Pozostałe trzy miały równie obrzydliwą farbę, która odpryskiwała. Leżał na jakiejś kanapie, której koloru nie mógł określić. Ale zdecydowanie nie był to przyjemny kolor. Uszczerbione panele przykryte były dywanem w odcieniu zgniłej zieleni. Loki wzdrygnął się, kiedy drzwi (swoją drogą również lakier był zdarty) otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł wątły blondyn.
-Kim jesteś?- spytał powoli. Ten chudzielec był jego porywaczem?
-Bill. Pracuję w barze.
-Gdzie ja jestem? I dlaczego?
-W moim pokoju, na zapleczu. Zemdlałeś. Przyniósł cię tu jakiś facet. Chce cię zobaczyć- wyszedł, a młody bóg usiadł zaskoczony. Czy to...

-LOKI! Bogu dzięki!- do środka wszedł mężczyzna.
-CLINT?!- Loki natychmiast zerwał się na równe nogi i rzucił się łucznikowi na szyję. Nie widział go od prawie roku- Co ty tu robisz?!
-Ratuję ci dupę, z resztą nie pierwszy raz. Gdzieś ty był, chuju?!
Pieszczotliwie..
-Tu i tam... Głównie w Asgardzie.
-Ale dlaczego poszedłeś? Tony za tobą wybiegł!
-Wiem. Rozmawiałem z nim.
-I mimo to odszedłeś?
-Dlaczego miałbym zostać?- Loki przyjrzał się przyjacielowi.
-On nie wie- usłyszał nagle głos, gdzieś zza Bartona. Hawkeye odsunął się. Mężczyźni spojrzeli na siebie. Młody bóg dostrzegł towarzysza ukochanego.
-Czego?
-Nie poślubiłem Steve'a. Zostawiłem go tam i poszedłem ciebie szukać. Ale ty nie chciałeś mnie słuchać i odszedłeś. Wołałem, że nie wziąłem ślubu, ale miałeś to gdzieś.
-Ale.. Boże - szepnął, jego oczy się zaszkliły- Zjebałem.
-No, zjebałeś- mruknął Clint- Przedstawisz ich?
-Chyba muszę- westchnął Stark- Loki, to jest Luke. Mój bliski przyjaciel- mężczyzna zaczął chrząkać- Bardzo bliski..- dodał- Luke, to jest Loki. Mój były...
-Przyjaciel- westchnął bóg. Już i tak było za późno.
-Chłopak- powiedział pewnie- Jedyny, którego naprawdę kochałem.

Kiedy wszedł do wieży, czuł się dziwnie. Obok szedł jego przyjaciel, a przed nim Tony z nowym partnerem. Nie takiego spotkania oczekiwał.
Stark użył czasu przeszłego. Już go nie kocha. Stracił swoją szansę.

Usiadł na sofie w salonie. Ta przynajmniej była miękka. Tony i Clint zniknęli w kuchni, a Luke zajął miejsce naprzeciw niego, opierając się o stół. Bóg spojrzał w zielone oczy przeciwnika.
-Zadziwiające, jak jesteśmy podobni, prawda?- zaczął chłopak. Wyglądał na młodszego od Lokiego.
-Nie sądzisz, że jest to trochę straszne? Wyglądamy identycznie, a jednak ty jesteś zwykłym śmiertelnikiem...
-No chyba nie takim zwykłym, skoro sypiam z geniuszem Nowego Jorku, nieprawdaż?
-Wiesz, chyba jednak dużo zwyklejszym, skoro jesteś podobny do mnie. Może on chciał cię tylko dlatego, że przypominasz mnie?- zagotował się w środku. Wiedział, że on zastąpił moje miejsce, ale..
-Nie przeginasz, kosmito?
-Nie. Wkurwiaj. Mnie- wysyczał, przez zaciśnięte zęby- Zrobiłem błąd, odchodząc, ale wciąż jestem jedynym facetem, którego on kocha. Nie pokonasz mnie, a ja ci udowodnię, że zatęskni za mną. I nie chodzi tylko o ciało, które TY mu oferujesz. Pokażę ci, że on wciąż mnie kocha.
-Jasne- parsknął. Kątem oka dostrzegł ruch.

Clint przybił piątkę Tony'emu.
-Zbyt łatwo to poszło, nie sądzisz?

Loki nie próżnował. Zaczepiał Starka o najgłupszą drobnostkę, z którą dałby sobie radę. Nie wychodziło mu to jednak. Nie był pewien, czy Tony go jeszcze kocha- powiedział tak tylko po to, żeby powiedzieć. Chciał udowodnić, że Stark poleciał tylko i wyłącznie na podobiznę. Nie był zakochany.
Przynajmniej taką Loki miał nadzieję.

Jego szansa pojawiła się, kiedy Tony po raz pierwszy od obecności boga zamknął się w warsztacie. Nikt nie miał tam dostępu, poza samym naukowcem. Ale Loki wciąż potrafił czarować. Więc przeniósł się tam.

Tony siedział na kanapie z drinkiem i z uśmiechem patrzył na boga.
-Przyszedłeś mnie uwieść, żeby udowodnić Luke'owi, że wciąć cię kocham?- Loki zamknął oczy.
-Słyszałeś.
-Słyszałem. I nie rozumiem, kurwa, dlaczego zamiast się o mnie zakładać, nie pogadałeś ze mną. Dlaczego nie przyznałeś mi się do błędu? Dlaczego jesteś takim idiotą?!
-Tony...
-Dlaczego? Naprawdę zwątpiłeś? Nie czekałeś na ten dzień?
-KOCHAM CIĘ, OKEJ?! Nie chciałem stać na drodze do szczęścia!
-Zrezygnowałem ze Ste dla ciebie. A ty odszedłeś.
-Ale nie próżnowałeś! Kto to w ogóle jest?! Jest ode mnie lepszy? Ma "to coś"? Nie cierpiałeś zbytnio, chyba nawet wcale. Wiem, co zrobiłem. Odszedłem, nie chciałem cię wysłuchać. Byłem, jaki byłem. Zarówno przed ślubem, jak i w jego trakcie. Ale, mimo wszystko, wciąż wierzyłem, że będziemy razem. To ty mu się oświadczyłeś, pamiętasz? Niby masz do mnie pretensje, ale gdy odszedłem, to próbowałeś mnie szukać? Wątpię. Znalazłeś sobie mojego sobowtóra. Masz pretensje. Ale wina jest obustronna. Wtedy użyłeś czasu przeszłego, masz chłopaka... kochasz mnie jeszcze?
-Czuję to, co czułem zawsze, głupku! Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem teraz wściekły! Już nie wiem, jak ci wytłumaczyć, żebyś zrozumiał, że nigdy mnie nie stracisz!
Lokiego na chwilę zatkało.
-Chciałbym to naprawić. Chociaż spróbować. To w większości i tak moja wina, wystarczyło cię posłuchać. Wiem, że rzadko to mówiłem...Właściwie chyba tylko raz, a może dwa- ale wciąż cię kocham. Lecz już jest za późno.
-Ty naprawdę nie słuchasz. Kocham cię od zawsze! Nie stracisz mnie, rozumiesz?! KOCHAM CIĘ DO NIEPRZYTOMNOŚCI!
-Ale... Luke...
-Zapomnij o nim- Stark dosłownie rzucił szklanką z alkoholem i wstał, podchodząc do boga. Objął go w pasie i zachłannie pocałował.

Minął miesiąc, kiedy wszystko oficjalnie się ułożyło. Powrót na Midgard był dla boga bardzo opłacalny. Luke odszedł, ale bez większej awantury. Czuł, że miliarder go nie kochał.
Aktualnie Tony wraz z Lokim weszli do kawiarni, gdzie czekała reszta Avengers. Steve ze swoim nowym chłopakiem- nie mógł to być ktokolwiek inny niż Bucky (lub Tony oczywiście). Był Bruce z dziewczyną. Natasha w zaawansowanej ciąży. No i nie mogło się obyć bez Clinta. Był również Thor z Jane, którzy byli już po ślubie. Nawet, o dziwo, Fury się pojawił. Mimo że wciąż nie ufał Lokiemu.
Zajęli miejsca i wdali się w przyjemną dyskusję. Zaprzyjaźniony kelner przyniósł ich zamówienia, zatrzymując się na chwilę dłużej przy Tonym. Szeptali coś między sobą, przez co Loki zrobił się zazdrosny. Młody chłopak odszedł, a Tony potarł niezręcznie kark.
-Chciałem wam coś ogłosić- westchnął w końcu. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni- Biorę ślub.
Lokiemu kolory odpłynęły z twarzy.
-Co?
-Znaczy chyba- zachichotał zakłopotany, po czym kopnął w krzesło i ukląkł na jedno kolano przed bogiem.
-Wyjdziesz za mnie?- spojrzał na boga z dużym uśmiechem. Musiał mieć wielkie wejście i ogromną publikę. Cała kawiarnia na nich patrzyła. Steve się zakrztusił, Clint zaniósł śmiechem. Fury patrzył na całą sytuację sceptycznie.
-Idiota- mruknął wściekle zarumieniony Loki- Oczywiście, że tak. Myślałem, że już nigdy nie zapytasz.
Tony uśmiechnął się szeroko i złoty sygnet znalazł się na palcu ukochanego. Nagle można było usłyszeć huk. To kelnerzy otworzyli szampana. Ludzie w kawiarni zaczęli klaskać i wiwatować. Clint zaczął skakać w miejscu, reszta nie mogła wyjść z podziwu. Fury przewrócił okiem, ale na jego twarzy gościł uśmiech.

-Ale nie uciekniesz mi sprzed ołtarza?- spytał, niby przerażony Loki, kiedy napił się szampana.
-Bardzo śmieszne, Loki- burknął Steve- Bardzo.
Po sali rozniósł się głośny śmiech.
xxxxxxxx
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

OBY 2018 BYŁ LEPSZY DLA WAS! <3

Może jakiś 💬?
W tym tygodniu (lub z początkiem przyszłego pojawi się STONY)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top