Rozwód.
Wracam po dłuższej nieobecności, za którą najmocniej przepraszam.
Miałam ostatnio parę problemów rodzinnych i wśród przyjaciół. Zaniedbałam trochę pisanie, nie mam praktycznie na nic czasu, poza czytaniem lektury (rozszerzony polski pozdrawia:) ) na wrzesień. Wróciłam z Turcji, gdzie zdobyłam inspirację do opowiadania, które już niedługo się pojawi. Miało być na początku lipca, ale nie wyszło i nie później (tym razem na pewno, przyrzekam) niż w do końca sierpnia się pojawi prolog. Just...Dajcie mi się ogarnąć z tym wszystkim.
Tymczasem zapraszam do przeczytania króciutkiego (Jedynie 2800 słów) shocika na zachętę :)
Kocham was mocniutko i jeszcze raz przepraszam :(
Czekam na solidny opierdol po dodaniu posta.
enjoy, x
---
-Chcę się rozwieść.
Szklanka wypadła mu z dłoni. Spojrzał na mężczyznę w szoku.
-Rozwieść?
Skinął głową, pomagając zbierać resztki naczynia.
-Nie dogadujemy się, ciągle się kłócimy...Nie kochaliśmy się od miesięcy, nie śpimy nawet w jednym łóżku...Wychodzisz za dnia, wracasz w środku nocy... Przy znajomych udajemy,że wszystko gra, ale wcale tak nie jest... Nie pamiętam, kiedy ostatni raz gdzieś wyszliśmy... To co było się wypaliło... Za szybko podjęliśmy decyzję o mał...
-Jak ma na imię?
-Słucham?
-Twój kochanek.
-To nie... To nie tak...-westchnął smutno- To prawda, że kogoś poznałem, ale nie mam romansu... Nie zdradziłem cię ani razu.
-Dobrze- skinął-wierzę ci. Dzisiaj jest niedziela, nic nie załatwię. Jutro zadzwonię do znajomego prawnika, rozwiedziemy się szybko i po cichu- wyszedł z kuchni, nie czekając na odpowiedź. Po jego policzku spłynęła łza, kiedy rzucił bilety na Karaiby na podłogę. Wsiadł do windy. Bolało. Kurewsko bolało.
Loki uśmiechnął się smutno, kiedy jego jeszcze mąż opuścił kuchnię. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Wiedział,że go zranił. Tyle wspólnych lat...
Sięgnął po telefon i zadzwonił do Clinta.
-Rozmawiałeś z nim?- usłyszał zamiast przywitania. Loki nie odpowiedział, pociągnął jedynie nosem- Czyli się zgodził. Przyjechać po ciebie?
-Tak...
-Będę za dziesięć minut. Wytrzymasz to.
-Pójdę się spakować.
Odłożył telefon i wziął głęboki wdech, nim pojechał na górę. Zanim wszedł do sypialni, otarł mokre policzki. Przybrał maskę obojętności, miał ją przecież opanowaną do perfekcji. Przydomek do czegoś przymuszał.
Powoli uchylił drzwi. Tony leżał na łóżku, przeglądając jakieś projekty. Zamknął je szybko, kiedy zobaczył Lokiego. Młody bóg poczuł niemiłe kłucie w sercu. Tony nigdy nie ukrywał swoich projektów. Nie przed nim. Odwrócił głowę i podszedł do szafy, skąd wyjął torbę. Spakował parę rzeczy, czując jak łzy cisną mu się do oczu. Tak szybko się to wszystko skończyło...
Domknął torbę i wstał, patrząc na mężczyznę, leżącego na łóżku.Nie miał na sobie bluzki, a spodnie dresowe, które miał ubrane,opinały jego wysportowane nogi. Psotnik miał wrażenie, że naukowiec nie ma na sobie bielizny. Zagryzł wargę, odwracając wzrok.
-Daj znać, jak pogadasz z adwokatem- wyszeptał i wyszedł z ich dawnej sypialni. Zjechał na dół, cały czas mając spuszczony wzrok na podłogę. Dostrzegł bilety na podłodze. Wziął je w dłoń i zakrył usta dłonią. Karaiby. Zawsze chciałem tam polecieć.. Tony pamiętał... Otrząsnął się ze wspomnień ivwyszedł z domu. Clint już czekał. Powoli skierował się do samochodu. Usłyszał jednak ryk silnika i spojrzał na lewo.bZobaczył motor, a następnie Rogersa. Kapitan zdjął z bagażnikavtorbę sportową i zablokował motocykl. Przesunął dłonią po włosach, kierując się do domu.
-Przesuń się, Laufeyson-prychnął. Stark! A nie... przecież my już...Loki odwrócił głowę, kryjąc łzy- nie rozumiem, jak mogłeś mu to zrobić... A wszyscy myśleliśmy, że się zmieniłeś... -Barton wysiadł z auta, podchodząc do mężczyzn. Podał dłoń Steve'owi, który ją uścisnął- cześć, Clint. Przyjechałeś po smerfa?
-Owszem, gdzieś musi mieszkać.
-Dobrze wiesz, że Tony by go nie wyrzucił. Ale to dobry pomysł, że się wyprowadzi.
-No właśnie. Zbyt wiele by cierpieli, gdyby został. A Tony musi oswoić się z sytuacją. Jak mniemam, masz zamiar mu pomóc?- wskazał na torbę.
-Tak, zadzwonił po mnie. Wiesz, że zawsze przy nim jestem.
-Wiem.
-Zostajesz tu?- wtrącił cicho Loki, patrząc nienawistnie na dłoń Rogersa, w której znajdowała się rączka z torby.
-Tak.
-To wyjaśnia... ubiór...Tony'ego.
-Już cię to nie powinno obchodzić, Laufeyson.
-Ale obchodzi. To mój mąż, do kurwy nędzy. I mam na nazwisko Stark-warknął i szarpnął się, ale Clint go przytrzymał.
-Nieźle...Masz kochanka, nie, nie kochanka. Poznałeś kogoś i dlatego chcesz odejść, sam oznajmiłeś, że chcesz się rozwieść, ale sama myśl, że Tony i ja znowu możemy być razem cię wkurwia i niebchcesz tego... On nie jest twoją własnością.
-Ale to twoja wina!
-Niby jak?
-Byłeś zawsze! ZAWSZE!
-Oh Loki, Loki...Byłem jako przyjaciel. On cię nigdy nie zdradził, głupku-westchnął rozbawiony- zerwał ze mną, bo pojawiłeś się ty, bo myślał, był przekonany, że go nie zdradzisz. Stąd szybki ślub,ale i jak widać, szybki rozwód. A my mamy znowu szansę. Aktualnie jesteście w separacji. Nieoficjalnie od jakichś czterech miesięcy,czyli od kiedy nie ma między wami nic, a oficjalnie, od kilku minut,czyli mniej więcej od kiedy przekroczyłeś próg jego domu z walizką. Nie masz prawa decydować o nim, ani jego życiu. Chciałeś rozwodu. Więc teraz nie licz, że on pogrąży się w rozpaczy, boobdszedłeś. Ja mu na to nie pozwolę. A teraz zejdź mi z oczu,Tony... Twój mąż- uśmiechnął się złośliwie- mnie potrzebuje.
I nie zaczekał na odpowiedź, tylko wszedł do domu.Wiedział, że Loki go widzi przez oszkloną ścianę, więc z premedytacją zdjął z siebie koszulę i rozpiął spodnie.
Loki zawarczał pod nosem, mając ochotę wejść do środka iprzypierdolić Rogersowi.
-Loki.. Chodź...
-Zjebałem,prawda?
-Nie układało się wam...
-Ale nie upoważnia mnie to do kłamstwa. Obiecałem, że nigdy go nie okłamię.
-Chciałeś wiedzieć, czy to ma sens. Czy cię kocha. Czy jest co ratować.
-Ale okłamałem go, że kogoś poznałem. Okłamałem go, że chcę si ęrozwieść.
-Zrobiłeś to, ponieważ chciałeś wiedzieć, jak zareaguje.
-Ale nie rozumiesz...
-On się zgodził... Zrobiłeś tylko pierwszy krok... On podjął decyzję... Przecież między wami się wypaliło...
-Chciał mnie zabrać na Karaiby- wyszeptał- To dlatego był taki zdenerwowany rano. Chciał mi o tym powiedzieć, a ja... Ja powiedziałem o rozwodzie.
-Skąd wiesz?
-Znalazłemvbilety... Kiedy wyszedłem z kuchni, leżały na podłodze...
Clint westchnął.
-Przykro mi, czasu nie cofniesz. Najwidoczniej tak miało być...
-Tak? Czyli to dobrze, że mój mąż właśnie pieprzy się z Rogersem?
-Tak mi przykro- szepnął Barton- Chodź, Natasha czeka.
-Nawet ona mi zaufała...
Odjechali, a Tony obserwował ich z okna. Dopiero później ręce Kapitana odciągnęły go od okna i przygnębiających myśli. Następnego dnia zadzwonił do swojego dawnego przyjaciela i wyjaśnił sprawę. Wiedział, żevrozwód przejdzie szybko i sprawnie.
Odłożył telefon i spojrzał na blondyna, który leżał przykryty jedynie cienką kołdrą.
-Wyjedziemy po rozwodzie?
-Nie chcesz zostać w Nowym Jorku?
-Nie. Chcę się odciąć od świata i Lokiego.
-Okej.Co z Karaibami?
-Nie wiem..
-Możemy polecieć.
-Chciałbyś?
-Z tobą? Na koniec świata i jeszcze dalej, kotek.
-Więc okej. Musiałbym tylko zmienić termin i dane.
-Dane?
-Na biletach jest państwo Stark.
-Oh..Ta.. Ym.. Chodź tu- zmienił temat, wyciągając rękę do mężczyzny. Tony z wahaniem podszedł do blondyna. Od razu został przyciągnięty do jego ust. Jęknął prosto w nie, oddając powoli pocałunek. Myślami był kilkanaście kilometrów dalej, w domu Clinta.
Siedział zwinięty w kłębek na czerwonej kanapie. Był okryty kocem i tępo patrzył się przed siebie. Wyłamywał palce, jego policzki były mokre od wciąż spływających łez. Deszcz za oknem bębnił o szybę, idealnie odwzorowując nastrój mężczyzny. Nie miał szans na normalne życie, już nie potrafił.
Kobieta westchnęła cicho.
-Martwię się o niego Clint. Siedzi tak, od kiedy wróciliście wczoraj. To do niego zupełnie niepodobne. Gdzie się podział Loki? Wiesz, ten wesoły albo chociaż ten zły? Dlaczego nie wyjaśnicie Tony'emu? Dlaczego nie powiecie mu prawdy do kurwy nędzy, Clint!
-Natasho, uspokójvsię.
-Nie podoba mi się to. Loki..- zaczęła podchodząc dob oga. Nie odpowiedział, kołysząc się jak osoba chora.
-Wracam do Asgardu- mruknął w końcu- pojawię się na sprawie rozwodowej,a potem zamieszkam tam na stałe. Pozostanie w Nowym Jorku nie ma sensu bez Tony'ego w moim życiu.
-Ale.. Loki..- szepnął zaskoczony łucznik.
-I tak to nie miało sensu. Nie układałovnam się. A potem... To wszystko skomplikowało bardziej.
-O czymvty mówisz?
Natasha jęknęła, podchodząc do Bartona.
-Nie wyjdę za ciebie, póki oni się nie pogodzą,Clint.
-CO?!
-Wyprowadzam się na jakiś czas. Załatw to, jak spierdoliłeś.
-Ale..
-Zadzwoń, jak już naprawisz swoje kłamstwa.
Tony westchnął, przeczesując włosy palcami.Ubrał białą koszulę i czarne dopasowane dżinsy. Odpiął dwa górne guziki jedwabnego jasnego materiału, a następnie wyszedł z łazienki. Steve akurat się przeciągał.
-Dzień dobry-wymruczał sennie- wychodzisz?
-Tak, mam spotkanie z Harrym,wczoraj się umówiłem.
-Oh, okej. O której wrócisz? Zrobię jakiś obiad...
-Nie mam pojęcia, prawdopodobnie późno wieczorem, albo i w nocy.
-Oh?- Rogers nieco się zmieszał.
-Jedź do domu, spakuj się. Wylatujemy w czwartek rano. Przyjadę po ciebie. Dam ci znać konkretną godzinę. Do zobaczenia- mruknął i wyszedł z sypialni, a następnie z domu. Jego pomarańczowe lamborghini stało przed domem. Powoli podszedł do samochodu, alvejego uwagę przyciągnął ruch.
-Co tu robisz?
-Wybierasz sięvgdzieś?
-Tak, na spotkanie z prawnikiem. Czego chcesz,Clint?
-Musimy pogadać. Chodzi o Lokiego.
Stark przewróciłvoczami.
-Nievchcę o nim słuchać. Między nami wszystko skończone.
-To ważne. Proszę, pojedź ze mną do na...mojego mieszkania.
Tony ściągnął brwi.
-Twojego?
-Nat się wyprowadziła.
-Ale dlaczego? Przecież wy za miesiąc bierzecie ślub!
-Później ci to wyjaśnię. Proszę, jedź ze mną.
Mężczyzna westchnął cicho i skinął, a następnie wsiadł do swojego samochodu i ruszyłvdo domu przyjaciela. Był zaskoczony i ciekawy, w międzyczasie zadzwonił do przyjaciela, informując, że się spóźni. Zaczekał na Clinta przed drzwiami, a następnie wszedł za nim do mieszkania.To, co zastał w salonie, przerosło jego najśmielsze oczekiwania.Loki siedział zwinięty w kłębek, nie, nie siedział, kołysałsię jak sierota, na kanapie. Po jego policzkach płynęły łzy,mamrotał coś pod nosem. Jednak to, co najbardziej przykuło uwagę Tony'ego, to ciało boga. Było... inne. Jego ramiona były przygarbione, wydawał się być nieco większy, jakby przytył nagle w ciągu trzech dni, od kiedy się nie widzieli. Miał większy nos,oczy przekrwione- prawdopodobnie od płaczu- ogólnie jego twarz była czerwona i spuchnięta.
-Loki? O co w tym wszystkim chodzi? Co ci jest?
-Zostawię was samych- mruknął Clint.
Młody bóg spojrzał niepewnie za siebie i niemal krzyknął szczęśliwy, kiedy zobaczył Starka. Wstał powoli, podtrzymując się kanapy. Jego luźna koszulka podniosła się nieco ku górze,odsłaniając...
-LOKI?!
Brzuch boga był pokryty rozstępami i odstawał nieco zaokrąglony.
-Ty... Mówiłeś, że mnie nie zdradziłeś- bąknął rozżalony.
-Kłamałem- Tony prychnął,a Loki marszcząc czoło, dopiero po chwili się zorientował, covpowiedział. Parsknął- Nie ze zdradą. Kłamałem, że kogoś poznałem. I że chcę rozwodu. Nie chciałem, nikogo nie poznałem i nie chcę. Kocham ciebie i tylko ciebie. Jakiś czas temu moje ciało zaczęło się zmieniać. W niedzielę odkryłem, że jestem w ciąży.Ty jesteś ojcem i łatwo to sprawdzić.
-Dlaczego kłamałeś?
-Między nami się nie układało. Byłem rozżalony, nie wiedziałem, co planujesz... Clint podsunął mi ten pomysł,żeby sprawdzić twoją reakcję. Jeśli byś walczył, to znaczy, że było o co, jeśli zaś nie.. To znaczy, że za szybko się pobraliśmy i dalsze życie razem nie ma sensu. Kochałem cię,kocham i będę kochać. Kurewsko mocno. Zawsze byłem zazdrosny o Rogersa, był przy tobie, był zawsze tak blisko... Za blisko. Wiem,że mnie nie zdradzałeś, byłem przekonany, że mnie kochasz, ale tak łatwo odpuściłeś, zgodziłeś się na rozwód, zrezygnowałeś z nas, poddałeś się... Po prostu... Przepraszam. Nie sądziłem,że tak to się potoczy. Nie tego chciałem.
Stark uśmiechnąłsię lekko, a w oczach boga pojawiła się nadzieja. Podszedł bliżej mężczyzny, chcąc się do niego przytulić.
-Jak sprawdzić czy to dziecko jest moje?- szepnął smutno Tony, a to pytanie złamało Lokiemu serce. Nie ufał mu.
-Musielibyśmy polecieć do Asgardu... Tam medycy potwierdzą twoje ojcostwo.
-Zgoda. Możemy się tam dostać jeszcze dzisiaj? Przełożę spotkanie z Harrym na inny dzień.
-Tony...
-Już nie mamy o czym gadać. Dziękuję za przyznanie się, ale postanowiłeś, że chcesz rozwodu. A ja ci go dam. Ułożymy sobie życie na nowo. Już nigdy się nie spotkamy. Zaraz po rozwodzie wyjeżdżam ze Stevem.
-Tony, błagam-zaszlochał.
Złote zdobienia przykuwały uwagę. Medycy potwierdzili ojcostwo Starka, a on sam nie wiedział co robić. Okej,miał zostać ojcem. Już samo to było dziwne. Ale.. Co więcej.. On tęsknił za Lokim i bardzo chciał mu wybaczyć. Ale nie potrafił.Z drugiej strony miał Rogersa, ale... czy chciał czy nie chciał,to nie mogło się udać.
Przemierzał komnatę szybkim krokiem.Kierował się do sypialni Lokiego, gdzie kończono go badać. Był na tyle zajęty myślami, że kiedy się z kimś zderzył, nawet tego nie zauważył.
-Mój blacharzu, co ty tutaj robisz?
Dopiero głos Thora wyrwał go z zamyślenia.
-A ty?! Przecież Jane..
-Czasami się tu pojawiam, żeby pozałatwiać sprawy.Jednak jak się tu dostałeś?
-Loki mnie zabrał, musieliśmy potwierdzić pewne wyniki.
-Słucham?
-Nieważne teraz, muszę z nim porozmawiać. Ten rozwód w tym momencie to nie najlepszy pomysł.
-Jaki rozwód?!
-Nie wiedziałeś? Loki kogoś znalazł, chciał się rozwieść. Ale potem się pokomplikowało,okazało się, że kłamał, i tak dalej. Nieważne, naprawdę. Nie teraz. Muszę z nim pogadać, chcę wiedzieć co z...- ale umilkł,nie chcąc wydać więcej tajemnic. Skoro Thor nie wiedział o rozwodzie, o ciąży też na pewno nie.
-Stark, gadaj natychmiast,zanim wtrącę cię do celi.
-Loki jest w ciąży i pojawiliśmy się tu, aby potwierdzić moje ojcostwo. To się potwierdziło, ale kazali mi wyjść, bo musieli go zbadać i kurwa martwię się,okej?! Więc kurwa mać pozwól mi się z nim zobaczyć!-wyminął boga i pobiegł do komnaty, w której badano Lokiego. Nie zważał na protesty tylko wszedł do środka i omal nie zemdlał, kiedy zobaczył młodego medyka z szerokim uśmiechem pochylonego nad nagim, równie zadowolonym Lokim- odsuń się kurwa odmojego męża w tej chwili!
Mężczyzna odskoczył, a Loki oblał się szkarłatem.
-Nie zdradzasz mnie, nie? -rzucił z sarkazmem.
-Tony, muszą mnie zbadać..
-I nie możesz być niczym przykryty? Hm, ciekawe. To ja jednak wolę ziemskich ginekologów. Ubieraj się. Już. Wracamy do domu. Twój brat dowiedział się przypadkiem o rozwodzie i ciąży.
-Do domu? Czy to znaczy..?
-Kocham cię, Loki. Cholernie mocno. Przepraszam za wszystko. Teraz będziemy mieć dziecko, więc tym bardziej powinniśmy być razem. Ten rozwód nie jest dobrym pomysłem, ani teraz, ani nigdy. Więcej tylko mnie nie okłamuj, bo kurwa mać, nie wiem co ci zrobię.
-Kocham cię. Gdyby nie to, że jesteśmy małżeństwem, padłbym na kolana i ci się oświadczył.
-Oh, na kolana to ty możesz paść- Loki się zarumienił- i nawet to zrobisz dzisiaj wieczorem.
-Nie uprawialiśmy seksu od czterech miesięcy...
-Ty nie uprawiałeś. Ja ostatnie trzy dni nievwychodziłem z łóżka.
-Nie mów mi o tym.. Zdrada boli.
-Byliśmy w separacji. Poza tym hej! To twoja wina, Laufe...Stark.
-Czekaj... THOR WIE O CIĄŻY?!
-Przypadkiem no!Myślałem, że wie o rozwodzie, ale nie wiedział, to chciałem siębzamknąć, ale wyłapał, że coś ukrywam no i... Ej gościu, możesz się przestać gapić na kutasa Lokiego? Spójrz na jego palec, tamvjest obrączka, widzisz? Loki. Należy. Do mnie- wycedził, a bóg zachichotał- A ty się kurwa w końcu ubierz, chyba, że mam wyjść,bo chcesz go przelecieć?- uniósł jedną brew.
-Jesteś słodki,kiedy jesteś zazdrosny- zaczął się ubierać- i jedyną osobą,którą chcę przelecieć, jesteś ty.
-Będziesz miał okazję,jak wrócimy do domu. Rusz się, smerfie.
-TONY!
-Tak, tak, też cię kocham. Chodź, nadciąga burza, zwana Thorem, czyli twoim bratem.
-Nadal się do niego nie przyznaję.
Szybko opuścilibkomnatę i omijając Thora, szybko dostali się do Heimdalla, którybz powrotem, bezpiecznie, przetransportował ich na ziemię.
Jęknął cicho, dochodząc.
-Boże, jak ja dawno nie uprawiałem seksu-wysapał z uśmiechem, opadając na klatkę męża.
-Oh tak,rzeczywiście, jeden dzień to dużo- prychnął Loki.
-Czteryvmiesiące i jeden dzień, jelonku- zachichotał.
-Co? Przecież wvAsgardzie...
-Kłamałem. Spałem ze Stevem. Ale tylko spałem.
-Ale.. Ja widziałem jak on się rozbiera!
-Taa..Dobrze ci tak. Zasłużyłeś- zachichotał, a następnie złączyłich usta w czułym pocałunku- Masz siły na powtórkę?
-Zawsze,kochanie. Zawsze.
-Zatem ogłaszam was małżeństwem.Możecie...- Pastor nie dokończył, ponieważ Clint i Nat już dawno się całowali. Oficjalnie jako małżeństwo.
Tony uśmiechnął się i przyciągnął boga bliżej siebie. Jego brzuch już był mocno zaokrąglony. Z początku nic nie było widać, a potem naglevtak bardzo urósł, że nie było wątpliwości, że Loki jest wvciąży. Chodzili do ziemskiego ginekologa, ale nie chcieli znać płci. Woleli być zaskoczeni. Pokój dla maleństwa był już prawie gotowy, wszystko było idealnie. Steve chodził naburmuszony, bo znowu nie wyszło mu ze Starkiem, ale z drugiej strony był kurewskovszczęśliwy, że Tony'emu się wiedzie. A wieść o ciąży spowodowała, że cieszył się bardziej... zwłaszcza, kiedy już wyszedł ze szpitala (był w takim szoku, że zemdlał, a przytomnośćvodzyskał dopiero po dwóch dniach!).
Tej nocy wszyscy bawili sięvdobrze. Wszystko było udane, wyjaśnione.
Thor w końcuvdowiedział się, o co chodziło, a Natasha jak widać postanowiłavjednak wyjść za Clinta. Z resztą, nie mieli wyjścia, bo po operacji, którą rudowłosa przeszła jakiś czas temu, możliwe stało się dla niej zajście w ciążę. Tak więc, kiedy się wyprowadziła, jakoś po tygodniu straciła przytomność, a w szpitalu powiedzieli jej, że spodziewa się.. dzieci. Była wvbliźniaczej ciąży, więc postanowiła nie odwoływać ślubu. Z resztą, Loki i Tony się pogodzili, więc czemu miałaby nie być nadal z Bartonem?
Jasne, że namieszał nieźle. W końcu te kłamstwa, że Loki kogoś poznał były tylko i wyłącznie jego winą. On na to wpadł i podjudził Lokiego, a młody bóg wciążvbył naiwny i wiernie ufał Clintowi- co było najgorszym pomysłem na jaki KTOKOLWIEK mógł wpaść.
Tony nachylił się i pocałował brzuch boga.
-Nie mogę się doczekać, aż cię wezmę na ręce, kochanie- szepnął i złożył jeszcze jeden czuły pocałunek na brzuchu boga.
-Drodzy rodzice, jakie imię wybraliście dla swojego dziecka?
-Mia.
-O co prosicie Kościół Boży dla Mii?
-O chrzest.
-Prosząc o chrzest dla waszego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?
-Jesteśmy świadomi.
Ksiądz zwrócił się do Steve'a i Natashy, stojących obok z maluśką Mią.
-A wy,drodzy chrzestni, czy jesteście gotowi pomagać rodzicom tego dziecka w wypełnianiu ich obowiązku?
-Jesteśmy gotowi.
-Mia,wspólnota chrześcijańska przyjmuje cię z wielką radością. W imieniu tej wspólnoty znaczę cię znakiem krzyża. Po mnie wy,rodzice i chrzestni, naznaczcie wasze dziecko znakiem Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela.*
Ksiądz nakreślił znak krzyża na czole niemowlęcia, następnie zrobili toTony z Lokim oraz Steve z Natashą. Wyszli z kościoła z uśmiechami.Clint, Jane, Thor i Bruce podeszli do czwórki z dzieckiem. Barton nachylił się i z uśmiechem dotknął palcem pulchnej buźki dziewczynki.
-Mia-objął swoją żonę ramieniem, kładąc dłoń na jej sporych rozmiarów brzuchu- witaj w Avengers.
------
*Specjalnie dałam polski chrzest, ponieważ bardzo chciałam, żeby dziecko T&Lzostało ochrzczone. Nie wiem jak wygląda(ani czy w ogóle się czymkolwiek różni) chrzest w USA więc zostałam przy Polsce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top