Pogodzenie.

Ponad półtorej tysiąca słów, prawie same dialogi. 

Przy współpracy z  szarlotka99.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Dajcie znać:)

enjoy, x

----

Tony wszedł do sypialni, trzymając na rękach małe zwierzątko. Poświęcał mu całą swoją uwagę, zważywszy na to, od kogo go dostał.
-Skąd masz kota, Stark?-usłyszał zdziwiony i nieco zazdrosny głos swojego chłopaka. Zaśmiał się, wzruszając ramionami.
-Steve me dał- pogłaskał kota, patrząc w jego śliczne, małe, czarne oczka. Kot był szary w brązowe pręgi, miał dopiero cztery miesiące. Usłyszał jak Loki prycha.
-Dlaczego Steve dał ci kota?!- mruknął zirytowany, ale nie pozwolił ukochanemu dojść do głosu- A mi nie?
-Bo cię nie lubi- Tony odłożył zwierzaka i spojrzał na Asa z uniesionymi brwiami. Loki zacisnął usta w wąską kreskę, a następnie założył dłonie na piersi. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie podobało mu się, że Rogers daje jakiekolwiek prezenty jego chłopakowi.
-Ale gdyby dałby mi kota, to bym go polubił, a wtedy on mógłby polubić mnie- burknął nieco bezsensownie.
-Loki proszę cię- Tony parsknął, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jego chłopak był absurdalny- Przecież to będzie nasz kot.
-Nie rozumiesz-pokręcił głową- Ciebie Steve już... lubi. A kot na zgodę to..no wiesz, dobry pomysł- widocznie posmutniał
-Loki, ale ciebie nie lubi i nie polubi, pogódź się z tym.
-Ale dlaczego?
-Bo jesteś moim chłopakiem, a to on by chciał.
-Ale gdyby mnie lubił, to wtedy byłoby mu mniej przykro! Byłbyś wtedy z kimś,kogo on lubi...
-Myślę, że on wolałby mnie pieprzyć.

-Wiem-warknął- ale gdyby mnie polubił, nie byłoby mu chyba aż tak smutno...

-No nie wiem, Loki- westchnął-pogadaj z nim kotek.

-Mogę?
Stark przygryzł wargę i skinął,a następnie poszedł nakarmić kota. Wrócił po kilku minutach.Loki niepewnie wykręcił numer Steve'a i czekał, aż odbierze. Gdy odebrał, przełączył go na głośnik.

-Halo?-można było usłyszeć znudzony głos Steve'a po drugiej stronie.

-Hej,Stevie! Chcę się zaprzyjaźnić!

Rogers zakrztusił się. Loki dał mu chwilkę, na dojście do siebie.

-Słucham?!

-Za-przy-ja-źnić-powiedział rozbawiony, przeciągając każdą sylabę. 

-Chyba cię popierdoliło, smerfie- parsknął.

-Nie.Po prostu chcę się zaprzyjaźnić! Tony się zgodził!

Stark zaczął się śmiać i pokręcił głową. Nie wierzył w to, co słyszy. Nie wiedział, kiedy jego chłopak aż tak się rozluźnił,zastępując całkowicie tamtego kolesia, który próbował ich wszystkich zabić. 

-Chuj mnie to obchodzi, nie zaprzyjaźnię się z tobą.. NIGDY.

-Ale dlaczego? 
-Nie lubię cię.
-Dlaczego?-Loki się nie zrażał.
-Bo mi ukradłeś chłopaka-mruknął cicho.
-Ale gdybyś mnie lubił, byłoby ci mniej smutno, niż gdy Tony jest z kimś kogo nie lubisz!-powiedział, mimo że Rogers go zdenerwował.
-Czułbym się tylko gorzej-warknął i się rozłączył z głośnym „ja pierdolę!" na ustach.
-Ale..-jednak Steve już się rozłączył- Nie udało się- spojrzał smutno na swojego chłopaka- Pomożesz mi?
-Zapomnij kochanie-parsknął rozbawiony, głaszcząc kota.
-Dlaczego?
-Wolę mieć cię tylko dla siebie, niż masz się z nim przyjaźnić-westchnął, zostawiając zwierzaka i rzucając się na łóżko. Loki powoli się w niego wtulił.
-No dobrze.. Ale jakby mnie choć trochę polubił, nie byłby już taki oschły i nie mówił na mnie...
-I tak już prawie nie mówi- powiedział, obejmując ukochanego ramieniem- nie pozwalam mu. Za bardzo cię kocham, reniferku.
-Też cię kocham, mój rycerzu w czerwono-złotej zbroi- westchnął- ale to jest tylko prawie... Może gdyby mnie lubił nie martwiłbym się aż tak o ciebie z nim- szepnął, mocniej się wtulając.
-Przecież wszystko już dawno skończone, nawet mieszkamy osobno, Lokiś- mruknął, zamykając oczy- już niedługo wszystko się zmieni...
-Wiem... przepraszam...Chciałbym po prostu, żeby twoi przyjaciele byli też moimi przyjaciółmi...
-Clint cię lubi. Nawet bardzo. Natasha w sumie też się do ciebie przekonała. Thor to twój brat, wybaczył ci. Pepper zaakceptowała, a Bruce jest neutralny. Fury nigdy cię nie polubi, podobnie jak Steve.
-No właśnie. Jak są wszyscy to się czuję trochę niezręcznie, bo mnie akceptują tylko ze względu na ciebie...
-Clint cię uwielbia. Jakbyśmy się rozstali, to stałby po twojej stronie- zaśmiał się, całując boga w czoło- Nie czuj się niezręcznie. Jesteśmy razem od jakichś... czterech lat? Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?
-Clint to inna historia. A to głównie przez Steve'a jest dziwnie... On też się jeszcze nie przyzwyczaił. Nawet Bruce mówi, że mógłby już odpuścić.
-No mógłby, ale niepotrzebnie się przejmujesz. Daj już spokój.
-A on da?
-Loki- rzucił ostrzegawczym tonem, patrząc na niego karcąco.
-Dobrze, dobrze.. Ale pomóż choć trochę się z nim pogodzić- westchnął- Obiecuję, że wtedy dam spokój, niezależnie od niego.
Tony przewrócił oczami i wstał.
-Obiecujesz?-Loki skinął- Dobra- sięgnął po kurtkę, leżącą na blacie.
-Dziękuję, kochanie. Iść z tobą?
-Nie, dam radę.
-Okej...
Stark westchnął i wyszedł z pokoju. Powoli skierował się do garażu i zgarnął kluczyki do swojego ukochanego audi TT. Wsiadł za kierownicę i wyjechał. Całą drogę był zły.Czasami wciąż za nim tęsknił i bał się jechać tam sam. Jednak tym razem było mu wszystko jedno, co się wydarzy. Nie spali ze sobą od ponad roku, jeśli teraz to zrobią - trudno! Musiał ponieść konsekwencje, a wiedział jak na siebie działają. Dokładnie czternaście miesięcy temu ostatni raz uprawiali seks. Dwa miesiące później Avengers Tower na powrót zostało Stark Tower, zwykłą bazą, bo Tony wyprowadził się z Lokim, Natasha z Clintem, Bruce zamieszkał w głównej bazie,Thor w Asgardzie, a Steve wynajął kawalerkę. I mimo że Tony przelewał mu pieniądze na konto (o czym nigdy Lokiemu się nie przyznał), to Steve z tego w ogóle nie korzystał.

Zaparkował pod domem blondyna i westchnął dzwoniąc do drzwi.
Steve leżał zdezorientowany i wściekły po rozmowie z Lokim, ale kiedy usłyszał dzwonek, szybko się podniósł i podszedł do drzwi.
-Czego teraz chcesz, smerfie?!- zawołał, przekonany, że to Loki go dręczy. Lubił nazywać go smerfem, szczególnie po tym, jak poznał jego prawdziwą naturę.
Nikt mu jednak nie odpowiedział. Tony jedynie zaśmiał się cicho pod nosem.
-Odpowiesz czy chcesz tam stać do nocy?!
-A co jeśli to nie Loki?- usłyszał cichy głos. Spiął się, milcząc. Zajęło mu dłuższą chwilę, zanim otworzył drzwi.
-Cześć- szepnął. Było mu dziwnie. Nie widział go od..dawna.
-Cześć- westchnął, wciskając dłonie w kieszenie-dawno się nie widzieliśmy- uśmiechnął się smutno- Ile to już? Pół roku?
-Osiem miesięcy- mruknął, nie patrząc na naukowca.
-Wybacz.. Kiedy zerwaliśmy uznałem, że tak będzie lepiej... łatwiej... Wpuścisz mnie?
-Jeśli chcesz- odsunął się niepewnie.
Tony zawahał się.
-Jeśli nie chcesz mnie widzieć- zaczął.
-Nie, nie!- zaprzeczył szybko- To nie o to chodzi. Znaczy.. No wiesz.. Loki... I te sprawy...
-Taaa... Loki wie, że tu jestem- westchnął, wchodząc do środka- Ale możemy na chwilę o nim zapomnieć- przygryzł wargę, analizując wszystkie za i przeciw- Tęsknię za tobą... Chciałbym, żeby było tak jak kiedyś... Jak.. no wiesz... cztery lata temu... zanim go poznałem...
-Ty też?
-Nie wiesz jak bardzo- oparł się nonszalancko o ścianę.
-Żarty sobie ze mnie stroicie. Obaj.
-Nie.
-Jak to nie?! Najpierw do mnie dzwoni tamten smerf i pierdoli trzy po trzy, a teraz ty przyjeżdżasz i twierdzisz, że to z tęsknoty? Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Steve..- westchnął zaskoczony. Poczuł ucisk w sercu. Nie powinien był..- Masz rację, nie powinienem tu przyjeżdżać.
-Po co on w ogóle dzwonił? Aż tak mu się nudziło? Co chciał osiągnąć?
-Nie wiem- uśmiechnął się smutno, kierując do wyjścia- wybacz za najście.
-Tony, zaczekaj.
-Nie, Steve. To był błąd, nie powinienem tu przyjeżdżać. Masz rację. Wracam lepiej do Lokiego..
-On mówił serio, prawda?|
-Tak- skinął, dodatkowo potwierdzając. Złapał za klamkę, ale nie zdążył jej nacisnąć.
-Tony.. Ja też tęskniłem, ale nie mogę wrócić do tego co było. Zrozum proszę...
-Rozumiem- powiedział powoli, otwierając drzwi-właśnie dlatego odchodzę- spojrzał ostatni raz na blondyna, który był widocznie smutny- Nie przejmuj się. Więcej cię nie najdę..Nie zobaczysz nas już..-starał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jakiś grymas.
-Co masz na myśli?
-Przeprowadzamy się.
-Że co?!
-No... Planujemy przeprowadzkę niedługo..
-Oh... Tony, nie chodzi o to, że nie chcę cię widzieć. Ja po prostu nie chcę wracać do tej gry, co byłą kiedyś. Chcę być znowu twoim przyjacielem. Normalnie się przyjaźnić.. Po prostu..
-Dobrze wiesz, że to już nie jest możliwe. Ze względu na to co było, jak i na to, że przeprowadzamy się do Kalifornii.
-Bo Loki? Czekaj,gdzie?!
-Bo nie da rady na odległość, Steve. Do Kalifornii.|
-Ale... Ale... Ale to prawie pięć tysięcy kilometrów stąd!
-Wiem.
-Tony... Kiedyś potrafiliśmy się przyjaźnić, będą daleko od siebie... Teraz też damy radę..Nawet Loki jest gotowy się ze mną zaprzyjaźnić!
-Ale to było kiedyś...-westchnął, zamykając drzwi- Dlaczego nie pozwolisz mi odejść?
-Bo kurwa skoro nie mogę z tobą być, to chcę chociaż się z tobą przyjaźnić!
-Mogłeś. Mogłeś ze mną być, ale nie chciałeś. To twoja jebana wina! Twoja!- warknął, popychając go- To ty nas zniszczyłeś.
-Może i moja jebana wina, ale teraz już jest za późno! Nie mogę cię mieć i nie będę mógł! Nie rozumiesz, że ja nie chcę się bawić w te twoje gierki? W to twoje latanie ode mnie do niego?!
-Wystarczyłoby jedno słowo- mruknął- Nie musisz się w to bawić. Wychodzę i już nie wrócę.
-Nie, Tony. Nie tym razem. Tym razem w to nie wejdę, nie wejdę do gry,którą tylko ty możesz wygrać.
-Wiem. Wygrywam ją w tym momencie. Kochałem cię- prychnął, ponownie otwierając drzwi- ale niesłusznie-zawahał się na moment, nim ponownie zabrał głos- Dostaniesz zaproszenie.
-Jakie znowu kurwa zaproszenie?!
-Właśnie jadę po pierścionek. Jak tylko wrócę,zamierzam się mu oświadczyć. Dziękuję. Dzięki tobie zrozumiałem, jak bardzo go kocham.
Steve drgnął. W tym momencie wiedział, że przegrał całkowicie starcie. Przegrał jeszcze zanim zaczął grać. Uśmiechnął się sztucznie.
-Więc gratuluję. Też cię kochałem, ale już mi nie wolno.
Tony uśmiechnął się ironicznie.
-Wiesz... Poprosiłbym cię o zostanie świadkiem...
-Ale?
-Przecież ty nawet nie przyjdziesz na ślub- mrugnął do niego- Żegnaj Steve- wyszedł z jego domu,zamykając drzwi.
Steve westchnął, sięgając po telefon. Wszedł w kontakty i wybrał numer Lokiego. Szybko wystukał w klawiaturę treść do boga, czując, jak łzy zbierają mu się pod powiekami.

Do:Loki
Nie spaliśmy ze sobą, zadowolony?
Teraz już mu ufasz?

Położył się na łóżku. Po niecałej pół godzinie dostał wiadomość.

Od:Loki
Bardzo.
Załącznik.

Steve rzucił telefonem o ścianę, rozbijając go na malutkie kawałeczki. Jedna jedyna  łza spłynęła mu po policzku.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top