Kochanek.
Poprawiona wersja.
---
"A czas pokaże, czy kochanek bardziej wiernym był..."
~*~
Od ich rozwodu minęły dwa miesiące.
Żaden z nich nie potrafił, a może nie chciał zrozumieć, jak to wszystko się rozpadło. Tak właściwie to nawet się dobrze nie zaczęło, ich małżeństwo. Poznali się podczas ataku na Nowy Jork. I to wcale nie było tak, że się nienawidzili, a potem nagle zaiskrzyło. Nie.
I niezupełnie tak, że to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Po prostu, gdy Loki zobaczył Starka po raz pierwszy, zamurowało go i podbicie Nowego Jorku już nie było takie ważne. Później oglądał to miasto w środku nocy, przez ogromne okno Stark Tower.
Właściwie, Loki, uwiódł Tony'ego nieco... Magicznie. W oczach naukowca był przekreślony -za próby zabicia i tak dalej. Musiał posłużyć się zatem czarami, żeby geniusz na niego zwrócił uwagę. To, że się z nim przespał w tę samą noc było tylko przyjemnym skutkiem ubocznym.
Nie ukrywali tego, co się między nimi wydarzyło. Zaczęli się spotykać i tak to się zaczęło. A potem nagle Loki się oświadczył, przy okazji wyjawiając prawdę. No i Tony, z wahaniem, ale się zgodził. Więc po 2 latach, od kiedy się poznali wzięli... Rozwód.
Pobrali się zaledwie trzy miesiące wcześniej. Na początku było cudownie, jak właściwie w większości świeżych małżeństw. Potem się zaczęło. Loki przypadkiem poznał Alexandra. Nie wiedział wtedy jeszcze, jakie, ta znajomość, będzie miała podłoże. Później poznał prawdę o swoim mężu. Wrócił do domu z Asgardu wcześniej niż zamierzał, zastając Alexa w objęciach jego męża. Dla boga był to ogromny cios w serce, dlatego zraniony wniósł pozew o rozwód. Wszystko przebiegło bardzo szybko, Tony nawet nie próbował go zatrzymać.
Ku zdziwieniu wszystkich, Loki, nie wrócił do Asgardu, tylko pozostał w Nowym Jorku. Obserwował wszystko z ukrycia, śledził życie Tony'ego.
Z gazet dowiedział się, że Stark zamieszkał ze swoim nowym partnerem, Jeremym.
Jeszcze tego samego dnia, Loki wytatuował sobie imię naukowca na prawej piersi, w miejscu gdzie powinno znajdować się serce.
Młody bóg nie posiadał stałego partnera, zdobywał sobie facetów na jedną noc, robił to z nudów i może trochę chciał wzbudzić zazdrość w byłym mężu.
Mimo wszystko, brakowało mu naukowca i żałował, że nie dał mu szansy. Jednak widział, że mężczyzna nie tęsknił za nim, wiódł normalne życie, dalej zdobywał. I chyba to najbardziej bolało.
Tego dnia były urodziny Asa. Jak co ranek, zaparzył sobie kawę i wziął gazetę do ręki. Usiadł przy stole i powoli sącząc gorący napój, rozłożył gazetę. Pociągnął spory łyk przepysznej trucizny, którą wypluł po przeczytaniu nagłówka gazety.
-Co?- mruknął niedowierzająco. Odłożył poplamiony artykuł, z którego nie można już nic było odczytać i usiadł na kanapie, włączając telewizor i przełączając na wiadomości. Wiedział, że o tym usłyszy, to było logiczne, w końcu chodziło o...
-Tony Stark ponownie wychodzi za mąż! To niesamowite, jak bardzo zmienił się przy Jeremym Scott! Zaledwie parę miesięcy temu, miliarder się rozwiódł, a wczorajszego wieczoru oświadczył się publicznie, konkretniej w wesołym miasteczku, na diabelskim młynie! Trzeba przyznać że Stark od zawsze miał niezłe wejście. Wszystkiego najlepszego!
-No chyba kurwa sobie żartujesz, Stark- warknął cicho, nieco rozżalony. Bolało.
Niewiele myśląc, bóg sięgnął po laptopa i wyszukując odpowiedni kontakt, zadzwonił, a zaraz później skoczył pod prysznic.
O osiemnastej po jego mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Mężczyzna ruszył do drzwi i niepewnie je uchylił.
-Cześć- blondyn stojący na progu uśmiechnął się szeroko- dzwoniłeś, więc jestem.
Bóg wpuścił chłopaka do swojego mieszkania.
-Chcesz kawy czy...
-Nigdy tego nie robiłeś co?- Loki pokręcił głową- okej. Jestem James-Blondyn przyciągnął Lokiego do siebie- i dzisiaj sprawię, że poczujesz się jak w niebie, kochanie.
Popchnął boga na kanapę i usiadł okrakiem na jego kolanach. Całował jego szyję, powoli rozpinając zielona koszulę. Dotykał jego klatki piersiowej, zsuwając materiał z ramion. Zniżył się, by pocałować jego tors, kiedy zauważył tatuaż.
-Tony? Kim jest Tony?
-Nie interesuj się.
-Uu, drażliwy temat? Niech zgadnę były facet, który zdradził i odszedł?
-Koleś, weź się do roboty- warknął Loki, zaciskając powieki na bolesne wspomnienie o Tonym.
James pozbierał swoje rzeczy, ubierając bezrękawnik. Sięgnął po zegarek, leżący na komodzie, przypadkiem trącając ramkę że zdjęciem. Podniósł ją, patrząc fotografię. Przestawiała ona Lokiego i Tony'ego w dniu ślubu, obaj w garniturach i z szerokimi uśmiechami, iskierkami w oczach. Na spodzie była data ślubu oraz ich imiona.
-A więc to jest Tony. Był twoim mężem..- Loki wcisnął mu banknoty w dłoń i wypchnął z mieszkania- wiesz co, Loki. Szkoda, że cię zostawił, ale z drugiej strony to dobrze. Współczuję, że miałeś tego gnoja za męża.
-Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy, dziwko.
Bóg zatrzasnął drzwi i osunął się po nich ze łzami w oczach.
I wtedy zadzwonił telefon.
-Halo?
-Loki, to ty?
-Steve? Dlaczego dzwo...
-Tony jest w szpitalu.
-Co?
-Miał wypadek w warsztacie, nikomu nie mówił nad czym pracuje, zamykał się tam co noc...
-Rogers, co mnie to obchodzi?
-Tony nie chce widzieć nikogo, poza tobą- mruknął.
-Co? Nie miałem z nim kontaktu od..
-Rozwodu, dwa miesiące temu.
-Dwa i pół dokładnie- westchnął- który szpital?
-Na rogu od twojego mieszkania.
-Skąd...
-Tony wie wszystko. Pospiesz się.
-Będę za dziesięć minut.
Właściwie nie wiedział, co i przede wszystkim dlaczego robi.
Przemierzał szpitalny korytarz, w poszukiwaniu Rogersa i reszty bandy idiotów. Kompletnie nie rozumiał, co się działo, dlaczego Tony chciał z nim rozmawiać nagle, po prawie trzech miesiącach milczenia. Był ogromnym idiotą, że pozbierał się i przyszedł do dupka, który go tak zranił. Ale cholera, on go wciąż kochał!
-Ty.
Spojrzał na bruneta o kręconych włosach i zielonych oczach. Ściągnął brwi.
-Co to ma być?!- syknął w stronę Rogersa.
-To jest Jeremy Scott. Narzeczony Tony'ego.
Spojrzał jeszcze raz na mężczyznę i prychnął. Niezły żart.
-Gdzie on jest?
-Tutaj- Steve wskazał na salę naprzeciw. Loki wziął głęboki wdech i wszedł do środka.
Zamknął drzwi, przekręcając kluczyk.
-Ty pierdolony egoisto! Co ty sobie myślisz, że możesz do mnie dzwonić w każdej chwili, a ja przybiegnę na zawołanie?! I co to ma być z tym całym Scottem kurwa?!
-Nie mogłem bez ciebie żyć- westchnął smutno, nie patrząc na boga- tamta noc nie powinna się nigdy wydarzyć. Nie zdradziłem cię wtedy z Alexandrem, choć tak to pewnie wyglądało. Alex jest kuzynem Clinta, miał się u nas zatrzymać na parę dni, ale nie zdążyłem ci powiedzieć. Facet zdjął koszulkę i zaczął mówić, co się z nim działo przez lata, po wypadku w pracowni. Pokazywał to na sobie, ale chyba się przemęczył bo zemdlał, a wtedy wszedłeś ty. Nigdy cię nie zdradziłem... Z nim.
-Więc dlaczego pozwoliłeś mi.. z nim? Czyli że...
-Przespałem się raz z Jeremym, kiedy byłeś w Asgardzie. To było przypadkowe i złe i miałem ogromne wyrzuty sumienia, więc pozwoliłem ci odejść, żebyś ułożył sobie życie na nowo. Ale ty zostałeś i spierdoliłeś sobie życie. Czytałeś o mnie, śledziłeś moje życie. Wiedziałeś, że kogoś mam. A to wszystko to były próby zapomnienia mojego cudownego męża. Kocham cię, Loki. I chciałem cię przeprosić. To wszystko.
-Jesteś dupkiem, Stark. Mogłeś że mną pogadać, a ty nawet nie zawalczyłeś. Nienawidzę siebie tak bardzo za to, że cię tak kurewsko kocham. Ale żałuję że cię poznałem.
-Nie dziwię się.
-Nie chcę cię więcej widzieć, Stark.
Wyszedł ze szpitala, wracając do domu.
Rzeczy się zmieniają...
Pakował szybko swoje rzeczy, chcąc już na zawsze opuścić to miejsce. Zamknął walizkę, rozejrzał się ostatni raz po mieszkaniu, w którym przebywał od trzech miesięcy i wyszedł, wsiadając do taksówki.
Wysiadł czterdzieści minut później, niosąc dwie walizki i ciężkie serce. Niepewnie wszedł do budynku, zastanawiając się czy to dobry pomysł.
-Witaj z powrotem, stary- szepnął Clint, przytulając boga.
-Wróciłem do domu- Loki uśmiechnął się, patrząc na Starka.
Odstawił bagaże i podchodząc do naukowca, pocałował go czule.
-Nigdy więcej mnie nie okłamuj.
Tony uśmiechnął się.
-Tęskniłem, Muchomorku- cmoknął jego nos, a As zachichotał.
-Teraz nie bierzemy ślubu, przynajmniej nie na razie.
-No dobrze... Hej, czy ty masz moje imię na klatce piersiowej? To słodkie!
-I glupie- zaśmiał się Steve- witaj w domu, smerfie.
-Też za tobą tęskniłem, Tony- szepnął Loki.
...Ale uczucia nie...
----
Miało nie być happy endu, ale jednak wyszedł.
Przepraszam, że ciągle nie ma obiecanego opowiadania, ale kurcze, boję się że jak wstawię jakiś rozdział , póki nie napiszę sobie dziesięciu, to będzie lipa później :/
Wybaczcie mi to :(
Mam nadzieję, że macie jeszcze trochę cierpliwości, ja postaram się jak najszybciej napisać jeszcze trzy rozdziały i wstawię.
Jeszcze tu się coś może pojawić do tego czasu :)
Stwierdziłam, że niezależnie od tego czy będę już miała napisane 10 rozdziałów, 1 września pojawi się prolog. Tak na osłodę rozpoczęcia roku szkolnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top