Avengers Will Return.
-Stark, mamy problem- rzucił Banner, wchodząc do warsztatu przyjaciela- Thor chce z nami gadać. Ściągnij Lokiego na dół.
Naukowiec ściągnął brwi.
-Lokiego? Po co nam Loki?
-Po prostu go weź- mruknął Bruce i wyszedł. Tony westchnął, wycierając dłonie w ścierkę i również opuścił warsztat. Przywołał windę i pojechał do swojej sypialni, po drodze zdejmując pobrudzoną koszulkę. Wszedł do pokoju półnagi. Jego ukochany leżał na łóżku i obserwował go z przygryzioną wargą.
-Wstawaj, Lokes. Twój brat chce nas widzieć na dole.
Bóg ściągnął brwi i skinął, ale nie ruszył się. Stark zdjął spodnie, pozostając w samej bieliźnie. Sięgnął do szafy po czyste ciuchy, żeby nie dostać opieprzu od Nat, że znowu pobrudził kanapę smarem. Poczuł dłonie oplatające go w pasie i erekcję swojego chłopaka na swoim tyłku. Zamruczał zadowolony i wypchnął biodra do tyłu, w poszukiwaniu tarcia.
-Ile mamy czasu?- szepnął Loki, przesuwając swoją dłoń na członka naukowca.
-Nie wiem- jęknął, czując zaciskające się palce- niewiele.
Bóg odwrócił go przodem do siebie i pchnął na łóżko, zawisając nad nim. Pstryknął palcami i jego ubrania, oraz pozostała część garderoby geniusza zniknęły z ich ciał.
-Myślę, że wystarczy- rzucił i od razu wziął jego członka w usta, zasysając policzki. Przymknął oczy i rytmicznie poruszał głową. Tony zacisnął dłonie na prześcieradle, jęcząc cicho. Loki znał się na miłości francuskiej bardzo dobrze i chętnie udowadniał to swojemu ukochanemu na każdym prawie kroku. Podgryzał penisa, wsuwał język pod napletek, trącał jądra i zasysał się. Doprowadzał Starka do szaleństwa, zawsze zostawiając na granicy, by później nabić się na jego twardego, drżącego już kutasa. Czasem jednak odwracał kochanka tyłem do siebie i sam się w niego wbijał, dosyć brutalnie, doprowadzając jednak zawsze do spełnienia.
-Loki..-bóg spojrzał na mężczyznę i przerwał czynność uśmiechając się filuternie. Sam nie wierzył, jak Midgardczyk go odmienił, jak zawładnął jego sercem. Był inny niż, gdy się poznali. Nadal chłodny i sarkastyczny, ale inaczej. Był złośliwy, ale kochał Starka i okazywał mu to na każdym kroku. Zmienił się, bo jego komentarze i uwagi nie były takie jak kiedyś. Był pewny siebie, zdeterminowany, ale nie chciał podbić Nowego Jorku. Już nie. I na razie nie.
Odwrócił geniusza tyłem do siebie. Położył rękę na jego brzuchu, podnosząc do góry, w pozycji klęczącej i wystawionego jak na tacy. Stark klęczał wypięty do boga, opierając się na rękach i czekał, aż Loki w końcu go przeleci. Bóg jednak wydawał się mieć czas. Powoli przejechał dłonią po karku Tony'ego, potem po plecach, w końcu zbliżając się do jego pośladków i wymierzając mocnego klapsa. Anthony jęknął głośno, odchylając głowę do tyłu.
Utgardczyk uśmiechnął się i ustawił za kochankiem, wchodząc w niego bez żadnego ostrzeżenia. Stark ponownie jęknął głośno.
Loki poruszał się szybko i agresywnie, ściskając i pocierając członka naukowca. Kochał to uczucie ciasnoty wokół swojego penisa.
A Tony kochał to uczucie wypełnienia przez Lokiego.
Bóg zmienił nieco kąt i trafiając w prostatę kochanka doprowadził do jego spełnienia. Pchnął jeszcze parę razy i również doszedł, we wnętrzu ukochanego, mamrocząc jego imię.
Anthony położył się zmęczony, a Loki obok niego, uprzednio wysuwając się z niego.
Po kilku minutach obaj się podnieśli i ubrali.
Zeszli na dół.
-Szybko skończyliście- parsknął Clint. Tony przewrócił oczami.
-Co chciałeś?- zwrócił się doThora.
-Nasz ojciec- spojrzał smutno na Lokiego, który się spiał.
-Twój- sprostował chłodno. Tony splótł swoje palce z Lokim.
-Odyn- westchnął Asgardczyk- mnie wezwał. Powiedział, że twoja..-zawahał się- kara.. dobiegła końca.
-Nie rozumiem.. Przecież nic..
-Jutro wieczorem pojawią się strażnicy, którzy zabiorą cię do więzienia w Asgardzie. Odyn stwierdził, że nie poprawiłeś się.
-Ale..- zaczął Tony, puszczając dłoń boga i wyrywając się do przodu. Loki go jednak zatrzymał.
-Co mnie czeka?
-Będziesz czekać na wyrok w celi.
Loki zamknął na chwilę oczy. Następnie pociągnął Tony'ego do windy.
-Jeśli to moja ostatnia noc tutaj, chcę ją zapamiętać- rzucił i zaciągnął go do sypialni, zatrzaskując za nimi drzwi.
***
Poranek nie został przywitany radośnie. Wieczór nastał zbyt szybko. W całym Avengers Tower panowała ponura atmosfera. Bohaterowie przyzwyczaili się do obecności Lokiego, a fakt, że miał on teraz odejść był przytłaczający.
Thor ustalił z Odynem, że odprowadzi osobiście swojego brata, że nie potrzebuje innych strażników.
Dokładnie o godzinie dwudziestej wszyscy opuścili dom i skierowali się na miejsce, z którego mieli pożegnać Lokiego. Nie wiedzieli wtedy jeszcze, że zgodnie z kulturą Asgardu, Loki mógł spełnić jedną prośbę osoby, którą sam wybierze.
Piętnaście minut przed dwudziestą pierwszą Tony, Loki, Thor oraz Steve stali na parterze opuszczonego muzeum. Bóg miał założone kajdanki. Thor nachylił się i narysował swoim Mjölnirem dziwne kółko, w którym stanął Loki.
-Pożegnałeś się?- spytał cicho Thor. Jego brat zaprzeczył ruchem głowy.- Więc pospiesz się. Masz siedem minut.
-Zgodnie z naszą tradycją mogę spełnić jedno życzenie, tak?
-Tak, bracie..
-Wybrałem Anthony'ego.
Thor skinął głową,kryjąc oburzenie. Steve przewrócił niezadowolony oczami.
-Więc, czego pragniesz?
Stark spojrzał mu w oczy, biorąc głęboki wdech.
-Jedno, tak?
Loki skinął z uśmiechem. Stark zamknął na sekundę oczy.
-Chcę, żebyś zapomniał o mnie i o uczuciu, które nas łączyło- wyszeptał. Mina Lokiego zrzedła. Steve i Thor wpatrywali się w przyjaciela zszokowani.
-Tego chcesz?
-Tak.
Loki skinął, jego twarznie wyrażała żadnych emocji. Podszedł do mężczyzny i pocałował go.
-Kocham cię, Loki.
Bóg uśmiechnął się ponuro i wrócił do kręgu. Thor złapał go pod ramię i zniknęli.
Zmienił nieco życzenie swojego ukochanego. Sprawił, że wszyscy zapomnieli o ich uczuciu. Mógł wymazać im obu pamięć, ale nie mógł zatrzeć uczuć. Obaj czuli, że kogoś kochają, tylko nie wiedzieli kogo.
Tony i Steve ruszyli do wyjścia z muzeum. Rogers opuścił budynek, a Stark zatrzymał się i wyjrzał przez okno. Czuł dziwne ukłucie w sercu. Wiedział, że coś nie gra.
Nie zorientował się, kiedy obok niego pojawiła się Natasha.
-Co jest, Tony?
-Nie mam pojęcia. Nie wiem,co się stało, nie rozumiem, dlaczego Loki wybrał mnie i nie wiem,czego sobie zażyczyłem, ale wiem, że tak będzie lepiej. Wiem też, że będę tego żałować.
Stark nie rozumiał sam siebie.
-Ułoży się- powiedziała z uśmiechem i wyszli. Natasha podbiegła do samochodu, stojącego na podjeździe i odjechała, na miejscu pasażera, żegnając przyjaciół.
Clint założył okulary przeciwsłoneczne i również odjechał. Banner skinął głową, wsiadając do kolejnego samochodu. Steve dosiadł motocykl. Podał Tony'emu rękę i uśmiechnął się blado.
-Do zobaczenia, Stark.
Odwzajemnił uśmiech. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał w przeciwną stronę. Każdy w swoją. Teraz nie byli potrzebni. Ale kiedy ktoś będzie ich potrzebował pojawią się, jako zespół.
Avengers will return.
----
Prawdę mówiąc, dziwię się,że to wstawiam.
Wiem że ogólnie jest to dość dziwne, bez sensu etc, ale to tylko opisany mój sen XD
Także ten...
Czekam na krytykę, xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top