Kara.
Zamówienie w końcu gotowe, mam nadzieję, że ci się spodoba :3
Długo mi zajęło napisanie go, ale chyba się opłacało, bo ma aż 4053 słowa:)
Czekam na opinię, krytykę, czy cokolwiek.
enjoy, x
----------
Loki uśmiechnął się drwiąco, kiedy strażnicy go popchnęli. Upadł na kolana, podtrzymując się, skutymi wciąż kajdanami, dłońmi. Uniósł pełne pogardy spojrzenie na mężczyznę.
- Synu...
Brunet milczał.
- Loki, twój brat - bóg drgnął na te słowa- był u mnie, jak codziennie, żeby się wstawić za tobą. Poprosił o zwolnienie cię z aresztu. Przystałem na jego słowa.
Czarnowłosy zamrugał kilkakrotnie. Gdzieś musiał tkwić haczyk. Nie odezwał się jednak, przez skrępowane usta.
Odyn kontynuował.
- Jest jednak warunek- Loki przewrócił oczami- nie odbiorę ci magii, ale nie pozostaniesz wolny. Zostaniesz zesłany na ziemię, na trzy miesiące. Jeśli przez ten okres, udowodnisz, że można ci ufać, będziesz wolny- oczy mężczyzny rozbłysły. Tylko trzy miesiące... To nie jest długo...- Będziemy mieli na ciebie oko. Co wieczór będziemy dostawać statystyki od Stevena Rogersa- tym razem Loki wytrzeszczył oczy- będzie sprawował nad tobą pieczę. Musisz go słuchać. Czy warunki są jasne?- bóg niepewnie skinął głową - Rozkuć go.
Strażnicy niechętnie wykonali polecenie, a Odyn obserwował wszystko w milczeniu.
-Thor zabierze cię na Midgard o świcie. Jest jeszcze jedno. Jeśli sprzeciwisz się choć raz, dostaniesz karę. Rogers może również w każdej chwili cię zakuć lub odesłać. Powodzenia.
Loki odszedł bez słowa.
***
Tony przetarł włosy ręcznikiem a drugim owinął się w pasie. Wszedł do szatni i podszedł do swojej szafki. Szybko, pod ręcznikiem, ubrał bieliznę i wyciągnął torbę. Poczuł ręce , które owinęły go w pasie. Czuł również delikatne pocałunki na plecach. Uśmiechnął się i odwrócił przodem do ukochanego.
-Widzieliśmy się parę minut temu w wodzie, wiesz?
- Zdążyłem się stęsknić - wymruczał Steve, całując usta kochanka.
Geniusz zachichotał.
- Idź się ubrać- westchnął- Wracamy do domu.
- A może mi pomożesz? - szepnął kokieteryjnie, sunąc dłonią po jego nagiej klatce piersiowej. Następnie zatrzasnął szafeczkę i pociągnął go do przebieralni.
- Nie wytrzymasz do domu?- zaśmiał się Tony.
- W domu przecież możemy to powtórzyć- mruknął i zsunął bokserki filantropa.
- Jesteś niewyżyty- zaśmiał się ponownie, jednak dosyć szybko śmiech zamienił się w jęk, przez usta Rogersa znajdujące się na jego członku.
***
Nie był tu pierwszy raz. Ale tak się czuł. Ostatnio nie było jednak czasu, aby się rozejrzeć. Teraz natomiast spoglądał zainteresowany na drogie obrazy, zdobiące pomieszczenie. Na ekskluzywne meble. Wszystko oglądał z zainteresowaniem. Był tym właściwie zachwycony.
Z transu wyrwał go trzask zamykanych drzwi. W salonie pojawił się właściciel mieszkania, z blondynem u boku.
- Tony! Nareszcie jesteście!- Romanoff wstała z fotela i podeszła do mężczyzn, szepcząc coś.
Chwilę później spojrzenie miliardera skrzyżowało się z tym, należącym do boga. Filantrop prychnął.
-Kapitanie- zaczął Thor, nieco zdenerwowany. Steve spojrzał na bogów- rozmawiałeś z moim ojcem.
- Pamiętam.
- Zatem zostawiam ci mojego brata oraz rzeczy bezpieczeństwa. Będzie ci posłuszny, a jeśli nie, to wiesz co masz robić- Rogers skinął i spojrzał na Lokiego. Thor westchnął i wyszedł bez pożegnania.
Steve uśmiechnął się złośliwie.
- To będzie zabawa, co nie Loki?
Bóg dopiero po usłyszeniu swojego imienia przerwał kontakt wzrokowy z Starkiem. Ściągnął brwi.
Taaak, to będzie świetna zabawa...
***
-CO ZROBIŁEŚ?!
- Rozmawiałem z Odynem. Chciał pomocy, więc się zgodziłem.
- DLACZEGO MI NIC NIE POWIEDZIAŁEŚ?!
- Wypadło mi z głowy. Przepraszam.
Tony westchnął i usiadł na łóżku. Potarł zmęczoną twarz.
- Na czym to ma polegać?
- Loki ma się mnie słuchać i nie może się sprzeciwić. Jeśli nie zastosuje się do moich poleceń, mam go ukarać. No i na bieżąco muszę informować Odyna lub Thora, jak się sprawuje.
- Właściwie to dlaczego się zgodziłeś?
- Przecież to idealna okazja do zemsty za zaatakowanie Nowego Jorku i próbę zabójstwa ciebie, kotuś. Chętnie się nad nim poznęcam przez najbliższe trzy miesiące.
Tony Stark uśmiechnął się.
***
Nie potrafił.
Obudził się w środku nocy, zlany potem. Spojrzał na śpiącego obok ukochanego i westchnął. Wstał i wyszedł z sypialni, kierując się do kuchni.
Na miejscu został zaskoczony. Loki siedział przy stole ze szklanką mleka w dłoni. Jego wzrok był pusty, nieobecny. Drgnął, kiedy Tony wszedł do kuchni.
-Nie możesz spać?
Spojrzał na niego powściągliwie.
-Nie- odparł powoli- Jak mniemam ty również?
Stark wzruszył ramionami i otworzył lodówkę, wyciągając butelkę piwa. Otworzył i pociągnął spory łyk.
Siedzieli w milczeniu. Co jakiś czas, któryś z nich spoglądał na drugiego niepostrzeżenie.
W końcu, Tony wypił alkohol i postanowił wrócić do łóżka.
-Dobranoc- mruknął i wyszedł z kuchni.
Nadal nie potrafił.
Nie potrafił wyrzucić z pamięci tych cholernych, zielonych tęczówek.
***
Loki patrzył na wejście do kuchni z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
Rozmawiał z nim. Tak spokojnie. Bez krzyku i agresji. Tak naturalnie. Jakby nie toczyli nigdy żadnej walki. Tak po prostu.
Gdy na zegarze wybiła druga, wrócił do łóżka.
Długo nie mógł zasnąć, a kiedy już mu się to udało, śnił o naukowcu.
I to wcale nie tak, że uważał, iż jest seksowny.
***
- Tony...
Odpowiedziała mu cisza.
-Tony... Porozmawiajmy...
Nadal nic.
-Tony... Proszę... Otwórz...
Ale właściwie mówił do ściany. Stark zamknął się w warsztacie ponad trzy godziny wcześniej, obrażony. Nie zamierzał otwierać, a już na pewno nie Rogersowi. Zajął się swoim najnowszym projektem. Przestał słuchać swojego chłopaka, który zaczął się już po prostu powtarzać. Zmienił ubrania na robocze, założył gogle ochronne i włączył głośną muzykę. Nie chciał na razie rozmawiać ze Stevem. Czuł się poniżony. Z resztą, był. Nigdy nie przypuszczał, że osoba pokroju blondyna, zada mu taki cios- zdradzi. Żeby tylko zdradził! Nie, on prowadził podwójne życie...
Zawiódł się, stracił do niego zaufanie.
A jednak nie zerwał.
Co najgorsze, on nie myślał o tym, co zrobił mu Steve.
On myślał o Lokim.
***
Steve uderzył głową o ścianę. Czuł łzy, zbierające się w oczach i wściekłość na boga, przez którego wszystko się wydało.
To nie tak, że Steve prowadził podwójne życie. Owszem, miał rodzinę- a raczej małą córeczkę, z którą nie chciał utracić kontaktu. Nie zdradził Tony'ego. Po prostu, zanim zaczęło się coś między nimi tworzyć, poznał Meghan. Meghan chciała mieć dziecko, ale nie chciała partnera. Mała Rachel nie została nawet poczęta naturalnie, tylko przez IN VITRO. Ale Steve nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się interesować. No i pokochał dziecko- w końcu było jego.
Spotykał się z nimi, ale nie prowadził podwójnego życia!
Po prostu chciał być tatą, a nie tylko ojcem ( a raczej dawcą spermy).
Ukrywał to przed Tonym, bo bał się reakcji.
A Loki wszystko zniszczył, odkrywając informacje i pokazując je Tony'emu.
Uderzył dłonią o ścianę i osunął się. Łzy pociekły. Wstał i ruszył do pokoju, w którym spał Loki. Ma prawo go ukarać.
***
Loki siedział na łóżku w siadzie krzyżnym i starał się wyciszyć umysł. Przypadkiem skłócił swojego pana z jego facetem. Po prostu coś przypadkiem uruchomił w swojej sypialni i spanikowany po usłyszeniu SI zawołał Starka, żeby to naprawił. A to że przy tym ukazał jakieś informacje na temat rodziny Rogersa to nie było specjalnie. A już na pewno nie jego wina.
Kiedy kapitan wszedł do pokoju, drgnął. Powoli się odwrócił i spojrzał na niego.
Zanim zdążył się zorientować, co się dzieje- na ustach i dłoniach miał kajdany.
- To tylko na razie, póki nie wymyślę lepszej kary, dziwolągu- prychnął Rogers i wyszedł.
Loki z szeroko otwartymi oczami i wściekłością na twarzy, próbował się wyswobodzić. Gdy to nie ustąpiło, zamknął oczy i skupił się na konkretnym miejscu.
***
Odłożył narzędzia i zdjął gogle, ocierając twarz ze smaru. Odwrócił się i omal nie dostał zawału, widząc Lokiego na kanapie. Coś mi jednak nie pasowało w wyglądzie boga. Poszedł i dopiero wtedy się zorientował. Wściekł się.
Skierował się do wyjścia z warsztatu. Otworzył drzwi szeroko.
- ROGERS!
Zaledwie minutę później, kapitan, był na dole.
- Zdejmij mu to. Natychmiast. To że przypadkiem mi pokazał twoja rodzinkę, nie upoważnia cię do karania go. Ściągaj to!- ostatnie dwa słowa wręcz wysyczał. Spojrzał na mężczyznę i warknął. Steve prychnął i nie chcąc się kłócić, rozkuł boga- Świetnie. A teraz wyjdź.
Steve nie wierzył w to co słyszy. Parsknął i wyszedł zatrzaskując drzwi.
-W porządku?
Loki spojrzał na niego z ociąganiem.
-Nie musiałeś...
-Wiem.
- Więc dlaczego...
- A dlaczego pojawiłeś się w moim sacrum?
Loki nie odpowiedział. Stark wzruszył ramionami i odwrócił się, sięgając po ubrania. Kiedy spojrzał na kanapę, uśmiechnął się rozbawiony.
Loki zniknął.
***
Dochodziła pierwsza w nocy. Tony cicho wyszedł ze swojej pracowni i skierował się do kuchni. Nie był zaskoczony widokiem Lokiego, w końcu nie widział go pierwszy- czy też drugi- raz w tym pomieszczeniu w środku nocy. Wyjął sobie piwo z lodówki i otwierając je, wspiął się na blat kuchenny. Jego nogi śmiesznie wisiały w powietrzu.
-Znowu nie możesz spać?
-Jak widać. A ty znowu pracujesz do późna?
-Tak mi się najlepiej myśli, Jelonku- uśmiechnął się filuternie, a bóg odwrócił głowę, czując dziwny żar na policzkach.
-Rozmawiałeś z moim panem?- spytał powściągliwie. Tony ściągnął brwi.
-Nie mów tak na niego. Nie jesteś niewolnikiem. I tak, rozmawiałem.
-Jak mam zatem go nazywać? Steve? Kapitan? Rogers? Twój chłopak?
-Narzeczony, jeśli już- Loki prychnął. Szybko im poszło..-Czyżby ktoś tu był zazdrosny?
-Słucham?!- Loki wstał oburzony i spojrzał na Starka.
-Dobrze słyszałeś- filantrop zeskoczył z mebla i powoli podszedł do boga, po drodze odstawiając butelkę.
Bóg odsuwał się, póki nie trafił na ścianę. Przylgnął do niej, lekko wystraszony. Nie mógł okazać słabości, ale jednocześnie nie mógł pozwolić mu się odsunąć. Patrzył w jego oczy i czekał tylko, aż w końcu go pocałuje. Chciał tego, bardzo tego chciał.
Tony zaśmiał się złośliwie i odsunął od mężczyzny. Zgarnął alkohol i bez słowa opuścił pomieszczenie.
***
Właściwie, to nie do końca pogodził się z Rogersem. Przyjął oświadczyny tylko dla świętego spokoju i trochę żartował. Sytuacja, która miała miejsce w kuchni, przysporzyła mu nie tylko swego rodzaju zapewnienia, ale i nieprzyjemnej erekcji, której musiał się jak najszybciej pozbyć. No i zrobić to niepostrzeżenie.
Kiedy zamknął się ponownie w warsztacie, wziął głęboki wdech. A kiedy odłożył butelkę i wsunął dłoń w spodnie, myślał o Lokim.
Kiedy bóg już opanował szybsze bicie serca, zacisnął dłonie w pięści i skupił się na pomieszczeniu, w którym zamknął się Tony. Chciał tylko dowiedzieć się, co to miało być w kuchni. Nie spodziewał się kompletnie takiego widoku. Nie zdziwił go jednak fakt, że jego członek drgnął, unosząc się.
Tony zdawał się go nie widzieć, więc po chwili odchrząknął. Stark natychmiast wyciągnął rękę, otworzył oczy i kiedy zlokalizował osobę, która mu przeszkodziła, zaczerwienił się lekko. Szybko jednak uśmiechnął się pewnie, dostrzegając wybrzuszenie w spodniach Lokiego.
-Widzę, że spodobał ci się taki widok- uśmiechnął się złośliwie.
-Oh, zamknij się, Stark- Loki podszedł i wpił się w usta naukowca.
***
Obudził się zlany potem. Spojrzał na zamknięte drzwi i westchnął.
Sen. To był tylko sen...
Zamknął oczy, czując cisnące się łzy. Położył się ponownie. Jednak minęło sporo czasu, zanim z powrotem zasnął.
Loki był przerażony uczuciem, rodzącym się w jego wnętrzu.
***
Otworzył oczy i szybko się podniósł. Rogers spokojnie spał obok, a Tony skierował się do drzwi. Znowu erotyczny sen z Lokim w roli głównej.
Zatrzymał się pod sypialnią boga i odetchnął głęboko.
Co się ze mną dzieje?
***
Miesiąc. Dokładnie od miesiąca Loki przebywał w Stark Tower. Tony nie wiedział właściwie, czy obecność boga mu przeszkadzała. Znaczy, nie przeszkadzała do pewnej dziwnej sytuacji w kuchni. A może nawet wcześniej zaczął mu przeszkadzać? Kiedy zaczęły się te sny?
Problem polegał jednak na tym, że on lubił te sny.
***
Od sytuacji w kuchni, Loki nie tylko unikał kontaktu z domownikami, ale i zaczął odliczać dni, które dzieliły go od powrotu.
To nie tak, że nie robił tego wcześniej. On po prostu liczył to w głowie.
Teraz już na ścianie.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Ściągnął brwi i niepewnie zaprosił gościa do środka. Serce mu przyspieszyło, kiedy w swojej tymczasowej sypialni zobaczył Starka.
-Coś nie tak?- spytał, nieco drżącym głosem.
-Nie, wszystko w porządku... Po prostu reszta jest na misji, a ja mam kontuzję i trochę mi się nudzi- plątał się - i zastanawiam się, czy nie chciałbyś może obejrzeć czegoś ze mną czy coś..
Loki zachichotał. Uważał, że Tony był słodki, kiedy się tak jąkał.
-Jasne, czemu nie. Zostaniemy tutaj?- nie wiedział właściwie do końca, dlaczego się zgodził i zaproponował w ogóle swoją sypialnię, ale nie obchodziło go to. Ważne , że miał spędzić trochę czasu z Tonym. Sam na sam.
Kiedy naukowiec skinął i zakomunikował, że pójdzie po popcorn, Loki zrozumiał sytuację. Będzie z Tonym. Sam. W swoim łóżku.
Zrobiło mu się bardzo gorąco.
***
Oglądali To tylko seks. Tony wybrał film, a młody bóg pobladł. Siedział obok geniusza spięty. Na każdej scenie erotycznej, starał się odwrócić wzrok. Ale nie potrafił zawsze, a i jego wyobraźnia nie współpracowała, bo ciągle podsyłała mu bardzo obrazowe wizje, gdzie Stark pomagał mu z problemem. Który swoją drogą już miał.
-Muszę do łazienki- mruknął w końcu i skierował się do wspomnianego pomieszczenia. Nie mógł się opanować i szybko odkręcił wodę, żeby nie było słychać. Nie zakluczył tylko drzwi, przez co został przyłapany na gorącym uczynku.
Tony wszedł do łazienki bez ostrzeżenia. Spodziewał się, co tam zastanie. Nie wiedział jednak, dlaczego tam poszedł.
-Tony...-Loki zająknął się.
-Nic nie mów- powiedział twardo- chodź- złapał jego dłoń i pociągnął do pokoju. Usadowił go na łóżku, a sam zajął miejsce na jego kolanach. Nie wiedział, co nim kierowało, kiedy zdejmował swoją koszulkę. Ani później, kiedy całował mocno Lokiego.
A bóg zapomniał, że filantrop jest zaręczony.
***
Ten pocałunek był leniwy i niepewny. Geniusz ocierał się o krocze boga i błądził dłońmi po jego nagiej już klatce piersiowej. Popchnął go lekko, tak że bóg teraz leżał, i zaczął składać pocałunki na jego torsie. Zsunął jego spodnie, razem z bielizną i dłonią pewnie chwycił penisa Lokiego, co wywołało krótki jęk. Zaczął go lekko pocierać, a ustami błądził po jego szyi.
Drugą dłoń nakierował na pośladki boga, a konkretniej pomiędzy nie, wsuwając w boga jeden palec.
Loki w tym czasie rozpiął spodnie Tony'ego i zdjął je wraz z bokserkami. Następnie przyciągnął mężczyznę do głębokiego pocałunku.
Chwilę później zmienił ich miejscami i tym razem, to on całował umięśniony brzuch, schodząc coraz niżej, aż dotarł do członka.
Patrząc w oczy naukowca, polizał go od podstawy w górę, a następnie wsunął sobie całego w usta. Poruszał głową rytmicznie, co jakiś czas zasysając policzki. Czasem go wyciągnął i chuchał chłodnym powietrzem, a zaraz później lizał go, by po chwili całować i znów mieć go w ustach. Podgryzał, dłonią trącał jądra, a język wsuwał pod napletek.
Ciche westchnienia i posapywania udowadniały mu, że dobrze robił.
Tony, czując że jest blisko, odepchnął od siebie Lokiego. Zamienił się z nim miejscami i ponownie wsunął w niego- tym razem- już dwa palce. Chciał go jak najlepiej przygotować, dlatego już po kilku minutach dołożył trzeci palec.
-Tony...
Spojrzał na twarz boga, wykrzywioną w rozkoszy i wiedział, że to właściwy moment. Wyjął palce, ustawił się pod odpowiednim kątem i przyłożył swojego penisa do tyłka boga.
-Jak zaboli, mów.
Bóg jedynie skinął, a Tony powoli się w niego zagłębił. Dał mu chwilę na przyzwyczajenie się do uczucia dyskomfortu i poruszył biodrami. Zaczął powoli, by stopniowo nadawać tempa. Loki wychodził ruchami na przeciw. Czuł, że nie będzie to trwało długo. Stark zmienił kąt i trafiał w prostatę. Loki wręcz wił się z rozkoszy. Odczuwał nieziemską przyjemność i wszystko dzięki Tony'emu.
Spełnienie nadeszło szybko. Stark opadł na boga, ciężko oddychając. A Loki nie mógł być szczęśliwszy.
Tony również zapomniał o swoim narzeczonym.
Co gorsza, nadal nie pamiętał.
***
Ubrał się szybko. Nie był przekonany czy żałował, ale wiedział że to się nie powinno wydarzyć.
Przypomniał sobie o Rogersie dopiero kiedy już opuścił ciało boga.
Czuł się podle, że zdradził ukochanego. Mimo wszystko, wiedział że to i tak by się prędzej czy później wydarzyło. Uczucie, które towarzyszyło mu od momentu zobaczenia Lokiego musiało w końcu znaleźć ujście.
-To się nie powinno wydarzyć- powiedział do boga i wyszedł z sypialni, zostawiając go samego.
Czuł się podle że zdradził Rogersa. Ale jeszcze gorzej z myślą, że zranił Lokiego.
***
Patrzył na zamknięte drzwi pustym wzrokiem. Powinien się domyślić takiego zakończenia. Ale bolało. Kurewsko bolało.
Spojrzał na kalendarz, na którym zaznaczał dni. Jeszcze tylko półtorej miesiąca.
***
Minął tydzień, od kiedy Tony się zapomniał i dał ponieść chwili. Nie przyznał się swojemu chłopakowi, zwyczajnie nie miał na to odwagi.
Loki prawie w ogóle nie wychodził już z sypialni, jedynie kiedy miał pewność, że Stark jest zamknięty w warsztacie. Nawet nocą nie przesiadywał w kuchni, jak to miał w zwyczaju.
Leżał przez większość dnia, patrząc w sufit i nie narzucał się nikomu. Miał spokój, dużo spokoju. Mimo że Avengersi wyruszali na misję bez Tony'ego- nadal przez kontuzję- nie widział się z Starkiem. Mężczyzna nie przyszedł do niego ani razu, za co Loki był ogromnie wdzięczny.
W końcu jednak, ktoś, musiał zakłócić spokój boga. Był to Rogers, który pojawił się wściekły w jego sypialni. Podszedł do niego i szarpnął za kołnierz, podnosząc do góry i przyciskając do najbliższej ściany. Szarpnął nim. W jego błękitnych tęczówkach tańczyły błyskawice.
-Ty pierdolony dupku! Jebany manipulancie!- potrząsnął nim. Loki był zaskoczony. Nie miał pojęcia, o co chodzi blondynowi.
-Panie..
-MILCZ! JESTEŚ JEBANYM MANIPULATOREM, KŁAMCĄ! JESTEŚ TU ZA KARĘ, A NIE DLA PRZYJEMNOŚCI!- w tym momencie, Loki, zrozumiał- JAK MOGŁEŚ TO ZROBIĆ?! JEST ZAJĘTY, DEBILU! KTO CI POZWOLIŁ GO DOTKNĄĆ?! CZEKA CIĘ KARA ZA UWIEDZENIE GO, JEBANY DUPKU!
-JA GO UWIODŁEM?!
-WIDZIAŁEM NAGRANIE, LOKI! NIE WYKRĘCISZ SIĘ!
-To zobacz jeszcze raz, bo to nie ja go poderwałem.
Kapitan prychnął i zamachnął się, uderzając Lokiego pięścią w twarz. Podniósł kolano i mocno wbił je w brzuch boga. Loki nie bronił się. Mógł, ale nie zamierzał tego robić. Steve okładał go pięściami, czuł jak z nosa wypływa mu z nosa, czuł piekące policzki. Bolała go kostka i brzuch. Czuł, że jego żebra są mocno obite, zaczął kaszleć krwią.
-NIE WAŻ SIĘ GO WIĘCEJ TKNĄĆ!- warknął, kiedy bóg osunął się na podłogę. Kopnął go jeszcze parę razy, nim nachylił się nad nim. Złapał jego twarz w dwa palce i pociągnął- On jest mój, rozumiesz?- bóg skinął nieprzytomnie głową- Z resztą, czemu miałby spojrzeć na takie coś, jak ty?- splunął i wyszedł z sypialni. Nie zauważył tylko, że zostawił je nie zamknięte.
Loki nie miał sił, przenieść się do łóżka, czy chociażby użyć magii, aby choć trochę się wyleczyć. Leżał więc tam, w małej kałuży krwi, cicho łkając z bólu.
Zauważył go Barton, przechodząc akurat tym korytarzem. Właściwie, zobaczył tylko coś leżące na podłodze. Nie od dzisiaj wiadomo, że Clint jest ciekawy wszystkiego i po prostu MUSI wszystko wiedzieć. Zajrzał więc do środka, a to co zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Szybko wbiegł do pomieszczenia i ukląkł przy bogu.
-TONY!- zawołał, widząc, że Loki zaraz straci przytomność- TONY! CHODŹ TU SZYBKO!
Stark pojawił się w pokoju po chwili, z znudzonym wyrazem twarzy. Jednak kiedy zobaczył, co się stało, jego wyraz twarzy zmienił się na zmartwiony. Na szczery.
-Leć po Bruce'a, ja z nim zostanę. I weź po drodze z łazienki głównej apteczkę. Szybko.
Hawkeye wystrzelił z pokoju w poszukiwaniu doktora i zestawu lekarstw i opatrunków.
-Loki, patrz na mnie- mruknął Tony, kładąc mu dłoń na policzku- Dalej, Jelonku. Nie zamykaj oczu- szeptał gorączkowo. Głaskał jego włosy i policzek, starał się mówić spokojnie i opanować drżenie ciała- Kochanie, proszę..
-Kochanie?- prychnął bóg, ledwo słyszalnym głosem- Z tego co mi wiadomo, chodzisz z Rogersem, a nie ze mną. A twój ukochany, dokładnie mi to dzisiaj powiedział...
Do pokoju wpadł Banner wraz z łucznikiem.
-Loki, o czym ty mówisz?
-Odsuń się Tony- powiedział spokojnie naukowiec, a Stark posłusznie wykonał polecenie.
-Loki..
-Rogers wie. Widział nagranie z tamtego dnia, kiedy my...
Filantrop zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył, Barton wpatrywał się w niego.
-Zdradziłeś Steve'a?
-Poniosło nas. Ale nie ukrywam, że tego chciałem. Nawet nie żałuję tamtego popołudnia. Tylko nie miałem tyle odwagi, żeby powiedzieć Steve'owi o tym, co się wydarzyło. Porozmawiam z nim dzisiaj i no cóż.. Zobaczymy. Ale mniejsza o mój związek teraz. To on ci to zrobił?
Bóg niepewnie skinął głową.
-Co mówił?
-Raczej wrzeszczał. Że mam cię zostawić, nigdy więcej nie dotknąć.. Że cię uwiodłem..- zaczął kaszleć i wypluwać krew. Tony zacisnął pięści i wyszedł z sypialni- Tony!
***
-Teraz?
-Tak, teraz.
-Dobrze, zaraz będę.
Wyszedł z domu, żeby zaczekać na Thora na zewnątrz. Przez telefon krótko opowiedział, co się stało. Nie wiedział, co mógłby zrobić. Loki miał zostać na ziemi jeszcze przez miesiąc- w ramach kary, ale Stark nie był pewien, czy to dobry pomysł. Był w gorszym stanie niż kiedy go zobaczył, gdy ten przyszedł z Asgardu!
-Nareszcie. Wiesz co się stało. Chcę, żebyś porozmawiał z tym waszym Odynem. Lokiemu trzeba zwrócić wolność jak najszybciej.
-Dlaczego go tak bronisz?
-Gdyby nie ja, teraz nie leżałby skatowany w sypialni. Idź. Daj mi potem znać.
***
-Co to miało być, Steve? Jak mogłeś go tak potraktować
-A ty? Jak mogłeś mi to zrobić?
-Nie miałem odwagi powiedzieć ci prawdy.
-Prawdy? -uśmiechnął się ponuro- Jakiej prawdy?
-Nie kocham cię, Steve. Zrozumiałem to w momencie, kiedy zobaczyłem ponownie Lokiego.
-Słucham?
-Zaintrygował mnie dawno temu. Jeszcze zanim próbował mnie zabić. Potem się pokomplikowało, ale nie przestałem o nim myśleć. Jakimś cudem się później zeszliśmy, mieliśmy brać ślub, i tak dalej. Jednak, kiedy pojawił się Loki, nie wszystko było okej. Dopiero od pewnego zdarzenia w kuchni, gdzie trochę się droczyłem z nim, zrozumiałem co czuję. Poza tym śnił mi się od dłuższego czasu, a uczucie które się rodziło rosło z każdym dniem. Tak naprawdę nigdy cię nie kochałem. Myślałem tak, ale to nie była prawda. Czułem się źle, kiedy dowiedziałem się o twojej córce, ale to nadal nie była miłość. Myślałem o Lokim. Zawsze. W różnych sytuacjach, dlatego kiedy wtedy oglądaliśmy film, a on siedział tak blisko mnie, wiedziałem, że coś się wydarzy. Nie sądziłem tylko, że aż tak daleko zajdzie. Przepraszam, że cię krzywdzę, ale nie mogę tak dłużej. Ja cię nie kocham.
-Kochasz jego.
Tony wyszedł z pokoju.
***
Siedział pod drzwiami sypialni Lokiego z zamkniętymi oczami. Czekał, aż Bruce wyjdzie, chciał wiedzieć, co z bogiem. Thor wciąż nie wrócił z Asgardu.
W końcu drzwi otworzyły się, a doktor stanął w progu. Stark natychmiast się podniósł.
-Co z nim?
-Nie najlepiej. Steve złamał mu nos i dwa żebra. Jest cały poobijany, stracił dużo krwi. Gdyby nie to, że nie jest człowiekiem, to byłby już martwy. Doszło do krwotoku wewnętrznego. Ale jest bogiem, wyliże się.
Tony odetchnął z ulgą.
-Chce cię widzieć- Stark przełknął gulę formującą się w gardle i wszedł do sypialni. Zamknął drzwi i niepewnie podszedł do łóżka mężczyzny, przysiadając na boku. Odgarnął mu włosy z czoła.
-Jak się czujesz? Bruce mówi, że się wyliżesz.
-Pewnie, w końcu mam magię- zaśmiał się bez humoru- Rozmawiałeś z nim?
-Tak. Był zraniony, co oczywiście go nie tłumaczy.
-Wybaczy ci?
Tony spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-Nie obchodzi mnie to. Nie jesteśmy już razem.
-Dlaczego?
-Nawet jeśli on wybaczy mi, ja nie wybaczę jemu. Skrzywdził cię.
-Co cię to obchodzi?
-Ty mnie obchodzisz.
-Dlaczego?
-A dlaczego nie?
Loki milczał. Tony westchnął cicho i głaskał jego policzek.
-Przepraszam, że wtedy tak po prostu wyszedłem. Że powiedziałem to...
-Nieważne. Miałeś rację. To nie powinno się wydarzyć.
Stark uśmiechnął się smutno.
-Pójdę już. Odpocznij.
Wyszedł z pokoju. Serce go ukuło.
-Ale wydarzyło i nie żałuję..- szepnął bóg do zamkniętych drzwi. Po chwili porwał go Morfeusz.
Filantrop zamknął się w warsztacie, gdzie nalał sobie whiskey do szklanki i wypił. I pił jedną szklaneczkę za drugą, aż w końcu zastąpił naczynie po prostu butelką. Czekał na wieści od Thora, jednak zasnął, zmęczony płaczem i upojony alkoholem..
***
-Sir.
Tony odwrócił się na bok, na niewygodnej kanapie.
-Sir, Panicz Thor ma wieści- to podziałało na naukowca jak kubeł zimnej wody. Natychmiast wstał i wyszedł z warsztatu, kierując się do salonu, gdzie siedział bóg.
-I co?
Wszyscy, siedzący w salonie, spojrzeli na Tony'ego.
-Odyn chce porozmawiać z Rogersem na ten temat.
-Mam nadzieję, że nie skłamiesz- syknął Stark do kapitana, kiedy obok niego przechodził.
-Oczywiście, że nie. Powiem całą prawdę, o tym jak Loki nie wykonywał moich poleceń i nie trzymał rączek przy sobie- uśmiechnął się złośliwie.
-Ale to ja go uwiodłem! Ja go kurwa mać przeleciałem, nie on mnie!
Steve uśmiechnął się.
-Potrzebowałem się odstresować przed ślubem, nadarzyła się okazja i tyle!- Tony kłamał, żeby tylko uwolnić Lokiego. Nie wiedział, że mężczyzna wszystko słyszy- Po prostu potrzebowałem rozrywki..
-Loki z pewnością jest zadowolony z twoich słów- Stark skamieniał, a Steve wyszedł, żeby porozmawiać z Odynem przez portal.
-Loki...- odwrócił się i spojrzał na boga, który- ledwo, bo ledwo- stał, oparty o ścianę. Spojrzał na jego załzawione oczy i mokre policzki, na jego twarz wykrzywioną w bólu i grymasie zawodu.
-Dobrze wiedzieć.
-To nie tak..
Bóg odwrócił się i odszedł, zatrzaskując się w sypialni.
***
-Jak się sprawował?
Steve westchnął.
-Dobrze. Nie sprawiał żadnych problemów, był posłuszny.
-Nie kłamiesz?
-Nie.
-Zgadzasz się, żeby zwrócić mu wolność wcześniej?
Steve spojrzał na drzwi i uśmiechnął się smutno. Tony był szczęśliwy z Lokim.
-Tak.
***
Loki poczuł dziwne uczucie w swoim wnętrzu. Rozpoznał je od razu. Wolność. Zwrócono mu wolność. Uśmiechnął się szeroko i nadal obolały oraz lekko kulejąc, pozbierał swoje rzeczy. Następnie pojawił się w warsztacie, gdzie Tony spawał coś.
-Nie powinieneś używać magii jeszcze.
-Wiem.
Stark spojrzał na niego i jego torbę. Uśmiechnął się, ale uśmiech nie sięgnął oczu.
-A więc udało się. Gratuluję wolności.
-A dziękuję. Przyszedłem ci tylko to powiedzieć- odwrócił się.
-Loki..
-Tak?
-To naprawdę nie tak.. Ja..
-Potrzebowałeś rozrywki. Rozumiem. Nic się nie stało, zawsze źle lokowałem swoje uczucia.
-Zamknij się na chwilę i mnie posłuchaj. Zakochałem się w tobie. Kiedy to zrozumiałem, byłem przerażony. Potem mi się tak często śniłeś. W końcu to uczucie, ta frustracja seksualna, któą czułem w twojej obecności, znalazła ujście. Później zdarzyło się parę nieciekawych sytuacji i wezwałem Thora, żeby pogadał z tym waszym Odynem. Chciałem, żeby Pirat zwrócił ci wolność, bo nie zasłużyłeś na zniewolenie. Ale żeby tak się mogło stać, Steve musiał potwierdzić, że sie dobrze sprawowałeś. Musiałem tak powiedzieć. Musiałem skłamać, żeby zwrócić ci wolność.
-Co?
-Zakochałem się w tobie. Teraz powiedziałem wszystko i mogę pozwolić ci odejść. Więc jeszcze raz gratuluję i...
-Oh, zamknij się, Stark- Loki podszedł i wpił się w usta naukowca.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Nie wiem, kiedy pojawi się znowu coś, aktualnie mam wolne do 8 i postaram się napisać coś krótkiego, ale nie obiecuję.
Zabieram się za to za opowiadanie i myślę, że jak dobrze pójdzie, to w połowie maja pojawi się prolog :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top