.

-Zebraliśmy się dzisiaj, aby pożegnać...
Zamknął oczy, starając się powstrzymać łzy. Ból i żal jaki czuł były nie do opisania. Wciąż pamiętał ich pierwsze spotkanie. Ten żal i tą zazdrość, może nawet wściekłość.  Chwila, do której właśnie powracał myślami, była jedną z najlepszych jakie posiadał w pamięci.
Wyszli cała grupą do parku. Nikt wtedy nie podejrzewał, że właśnie tego dnia się zakocha.  Był rozdrażniony, od miesiąca nie dawali sobie rady z lodowymi olbrzymami, które Loki na nich nasłał. Ten dzień był jednym z niewielu, gdzie mieli czas dla siebie, czas na odpoczynek.
Dzisiaj wciąż czuł opuszki jego palców na swoim policzku.
-Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy. Dlatego chcemy złożyć za naszego zmarłego brata Ofiarę Eucharystyczną jako zadośćuczynienie za jego grzechy. Będziemy prosili Boga, aby go oczyścił od wszelkiej winy i dopuścił do społeczności Świętych.
To był straszny ból. Żegnać przyjaciela, brata, wspólnika. Cios. Jeszcze niedawno, tydzień temu śmiali się w najlepsze, planowali wyjazd za granicę, chcieli tyle zwiedzić miejsc. Planowali uciec, odejść, zniknąć. Opowiadał mu o założeniu rodziny, o imionach dla dzieci, o innym życiu, które miało ich czekać po zrezygnowaniu z T.A.R.C.Z.Y. Miało. Bo się nie doczekali.
Dzisiaj wciąż słyszał jego śmiech.
-Nasz brat zasnął w pokoju z Chrystusem. Z wiarą i nadzieją życia
wiecznego polecajmy go  miłosierdziu Bożemu. Prośmy Boga, aby nasz przyjaciel, który przez chrzest stał
się przybranym dzieckiem Bożym i w ciągu życia karmił się Ciałem Chrystusa, teraz został wezwany na ucztę dzieci Bożych w niebie i
razem ze Świętymi stał się dziedzicem obiecanej nagrody wiecznej. Módlmy się do Boga także za nas, pogrążonych w żałobie, abyśmy razem z naszym bratem mogli wyjść naprzeciw Chrystusa, gdy On, Życie nasze, objawi się w chwale. Niech ta nadzieja przenika nasze skupienie i naszą modlitwę.
Jeszcze tydzień temu siedział na jego kolanach i całował umięśniony tors, a teraz stoi nad jego grobem, płacząc. Nie miał z nim wielu wspomnień. Łączyło ich stosunkowo mało. Ich uczucie było krótkie, ale intensywne. Nie znali się nawet dobrze, ale tęsknił za nim. Cholernie tęsknił. Nie potrafił uwierzyć, że to on zginął pierwszy.
Spojrzał na trumnę i uronił kolejną łzę.
Dzisiaj wciąż pamiętał każdy detal jego twarzy.
-Boże, Stwórco nieba i ziemi, Ty przez chrzest dałeś nowe życie człowiekowi, który popadł w niewolę śmierci, Ty posłałeś naszego Pana, Jezusa
Chrystusa, aby zwyciężył potęgę śmierci i zmartwychwstał dla zbawienia wierzących, Ty dajesz udział w Jego zmartwychwstaniu wszystkim, którzy do Niego należą, Tobie polecamy naszego brata i prosimy, abyś go przyjął do błogosławionej społeczności Świętych.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
Wydawało mu się, jakby zaledwie wczoraj go poznał. Spędzili ze sobą wiele czasu, ale to wciąż było za mało, w obliczu śmierci. W obliczu nieznanego. W obliczu ich niepewnej pracy.
Teraz żałował, że nie miał dla niego nigdy czasu.
Ale dzisiaj wciąż miał na sobie jego wisiorek.
-Nasz brat zasnął w pokoju z Chrystusem. Z wiarą i nadzieją życia
wiecznego polecajmy go  miłosierdziu Bożemu. Prośmy Boga, aby nasz przyjaciel, który przez chrzest stał
się przybranym dzieckiem Bożym i w ciągu życia karmił się Ciałem Chrystusa, teraz został wezwany na ucztę dzieci Bożych w niebie i
razem ze Świętymi stał się dziedzicem obiecanej nagrody wiecznej. Módlmy się do Boga także za nas, pogrążonych w żałobie, abyśmy razem z
naszym bratem mogli wyjść
naprzeciw Chrystusa, gdy On, Życie nasze, objawi się w chwale. Niech ta nadzieja przenika nasze skupienie i naszą modlitwę.
Pamiętał, kiedy walczył z nim na początku ich współpracy. Nie lubił się dzielić. Wszystko, co zdobył jako pierwszy, należało do niego i nie pozwalał się zbliżyć. Pamiętał doskonale każdą kłótnię, każdą walkę i każde picie do nieprzytomności z przyjacielem. Pamiętał każdy detal, pamiętał wszystko, szczególnie kiedy musiał odwoływać spotkanie, bo nie chciało mu się. Pamiętał ile razy go zawiódł. Pamiętał ile razy mu wybaczono. Pamiętał wszystko, choć nie chciał pamiętać niczego. Cierpiał.
Ale jednak wciąż nie zapomniał charakterystycznego zapachu jego ciała, pachnącego jak whisky z miętą.
-Złożymy ciało naszego brata w grobie. Ponieważ Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy z
umarłych i odnowi nasze śmiertelne ciała na podobieństwo swojego ciała uwielbionego, ufamy, że wskrzesi ciało naszego brata, gdy przyjdzie w chwale.
Nie. Nie tak to miało wyglądać. Nie on powinien umrzeć pierwszy. Nie mogła tego pojąć, dlaczego on? Dlaczego się poświęcił? Nie potrafiła sobie darować jego śmieci. To była jej wina. To ją ratował. Nie powinien. Czuła wyrzuty sumienia, choć nie miała wpływu na jego decyzję ani na to czy przeżyje. Płakała. Ale Natasha nigdy nie płacze.
I przed oczyma wciąż ma roześmiane, brązowe tęczówki.
Kapłan wziął grudkę piachu w pięść.
-Niech Bóg da tobie pić ze źródła wody życia.
Wszyscy będą za nim tęsknić. Był bohaterem. Był idealistą. Był cholernym idiotą, samobójcą. Był sobą. Nie bez powodu na jego nagrobku dali jego ukochany cytat. Z żalem patrzyli, jak kapłan rzucił na trumnę grudkę ziemi.
-Prochem jesteś i w proch się obrócisz, ale Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym. Żyj w pokoju.
To było naprawdę trudne. Pożegnać kogoś tak wcześnie, tak nijako, tak zwyczajnie. Tak trudno, z takim żalem, z ciężkim sercem, ze łzami w oczach. Ciężko im było pożegnać przyjaciela z uśmiechem, tak jak zawsze tego chciał. Ciężko im go było w ogóle pożegnać. To nie był jego czas, ale najwidoczniej, Bóg potrzebował go już teraz u siebie.
Burza nad ich głowami rozszalała się na dobre, kiedy stali nad grobem. Powoli, każde po kolei rzuciło białą różę, a następnie grudkę ziemi. Musieli to zrobić. Musieli pozwolić mu odejść.
-Dzisiaj pożegnaliśmy człowieka, który zmienił wiele w naszym życiu. Pożegnaliśmy osobę, która oddała swoje  życie za cudze. Pożegnaliśmy mężczyznę, który robił wszystko dla innych. Zebraliśmy się dzisiaj, by pożegnać herosa. Był wspaniałym bratem, mężem i przyjacielem, a przede wszystkim bohaterem. Uczcijmy minutą ciszy pamięć obrońcy Nowego Jorku, Anthony'ego Edwarda Starka.

Uśmiechnij się za mnie,
gdy mnie będą grzebać.
Bo byłem, kim być chciałem,
Nie kim było trzeba.”

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top