10. Poznana prawda

Nagle usłyszałem cichy trzask drzwiami. Stanąłem w salonie czekając na ujawnienie się tajemniczej osoby. Oczywiście był to Shiro, który powoli jak gdyby nigdy nic wszedł do salonu. Nie zauważył mnie. Zapalił światło i odetchnął głęboko.

- Jeszcze go nie ma...

- Jesteś pewny? - wypaliłem na co podskoczył przestraszony. - Gdzie ty łazisz po nocach?! Nie dość, że ostatnio wydarzyło się TO. A ty jeszcze beztrosko wychodzisz i nie wracasz. NIE WSPOMINAJĄC O NIEZAMKNIĘTYCH DRZWIACH.

- Przepraszam! - krzyknął szybko. - J-ja tylko chciałem się przewietrzyć! Nie chodziłem daleko! Byłem w pobliżu, przysięgam!

- Martwiłem się! - warknąłem podchodząc do niego i przytulając do siebie. Jego ciało trzęsło się. Nie mogłem stwierdzić czy z zimna, czy z przerażenia. - Nie rób tak nigdy więcej...

- Przepraszam...

Westchnąłem ciężko. Puściłem chłopaka i usiadłem na kanapie poklepując miejsce obok siebie. Parcel niepewnie podszedł siadając koło mnie.

- Musimy porozmawiać.

- Przepraszałem już... Obiecują, że nie będę opuszczał domu bez Ciebie.

- Nie o to chodzi. - przerwałem mu. - Dowiedziałem się dzisiaj czegoś ciekawego w pracy. Domyślasz się co to mogłoby być?

- Nie mam pojęcia... - szepnął nerwowo drapiąc skórkę przy paznokciach. Naprawdę?

- Czy to prawda, że pracowałeś tam?

Nie dostałem odpowiedzi. Odwrócił ode mnie wzrok. Spoglądał w podłogę jakby była kolejnym cudem tego świata. Chwyciłem jego podbródek i nakierowałem go na siebie.

- Okłamywałeś mnie?

- J-ja..

- Shiro! - krzyknąłem na co się skulił. - Powiedz mi prawdę!

Przełknął ślinę, po czym bezsilnie pokiwał głową.

- To prawda... Pracowałem tam przez chwilę...

- Dlaczego?

- Naprawdę chodzę do liceum... Dzisiaj też.. Byłem w szkole. Nie jestem zbytnio popularny, nie mam powodzenia, a przez moje oczy wpakowuje się w różne kłopoty. Prawdą jest natomiast to, że zostałem sam. Niedawno umarła moja mama. Zostałem sam z czynszem za apartament. Musiałem jakoś dorobić i to jest powód dla którego pracowałem...

- Ale odszedłeś..

- Pewnie słyszałeś, że byłem tam piątym kołem u wozu. Z racji tego, że jestem młody i niedoświadczony, każdy próbował się mnie pozbyć. Udało im się to wrabiając mnie w kradzież. Nie miałem innego wyjścia jak odejść...

- Zaczekaj chwile.. - złapałem się za skroń. - A co to ma wspólnego ze mną?

- Pomogłeś mi. - uśmiechnął się delikatnie. - Gdy zanosiłem papiery wywaliłem się dosłownie przed Tobą. Wszyscy się śmiali, ale ty pozbierałeś dla mnie papiery, po czym zapytałeś się czy jestem nowy. Przedstawiłem się, ale mimo to mnie nie pamiętałeś. Za to ja zapamiętałem Cię.

- Problemy nastolatków... - jęknąłem. - Więc nikt Cię nie przysłał.. Jak?

- Sam się wysłałem. - mruknął cicho, ale na tyle głośno bym usłyszał. - Szukałem informacji na Twój temat. Znalazłem Twój profil na jakimś portalu randkowym. Były tam podane wszystkie informacje... Ale nie potrafiłem tak po prostu przyjść i powiedzieć, że zakochałem się w Tobie.

- Postanowiłeś wysłać się jako paczka? Ty jesteś normalny?! - krzyknąłem wstając.

- Przepraszam! - chłopak otarł swoje oczy. - Nie chciałem być samotny!

- Ale takim kosztem?! Oszukałeś mnie!

- To było dla naszego dobra! - stanął naprzeciwko mnie. - Proszę Cię! Nathan!

- Zostaw mnie! - warknąłem uderzając go w policzek.

Jasnowłosy upadł na podłogę. Załkał żałośnie podnosząc się do siadu. Co ja właśnie zrobiłem? To tylko zagubione dziecko.. Też takim byłem. Też nie byłem akceptowany, miałem problemy. A teraz sam stałem się chamem dla osoby takiej jak ja byłem kiedyś.

- Shiro... - szepnąłem chcąc odgarnąć jego włosy, które zlepiły się do mokrych policzków. Odtrącił moją dłoń zanosząc się jeszcze głośniejszym szlochem. - Przepraszam...



***

Hey!

Tutaj też zbliżamy się do końca... Hyhyhyhyhyhyhy xD

Wszystko zakańczam xD CO ZE MNĄ NIE TAK? 

Jeszcze jeden rozdział i epilog :D

Ta radość... 

Dziękuję Wam za wszystko!

Kocham Was ;*

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top