Shot urodzinowy
Dla mojej cudownej, wspaniałej, jedynej w swoim rodzaju lalaphrisia - Yuri_A
***
Min YoonGi - mój kochany Suga.
Zawsze powtarzał mi, że kocha mnie taką, jaką jestem. Że dla niego nie muszę nosić rurek czy się malować, a jeśli od szpilek wolę rozczłapane baleriny - to proszę bardzo. Mówił, że kocha moje niebieskie końcówki włosów.
Jesteś dla mnie idealna. Nie chcę żadnej innej.
Ile to razy wracał do mojego - obecnie naszego - mieszkania po dniu nagrywania utworów na kolejną płytę albo spotkania z fanami (częściej raczej fankami) i zastawał mnie, oglądającą po raz kolejny „Szybkich i wściekłych". Uśmiechał się wtedy z lekkim pobłażaniem i siadał obok mnie na kanapie.
- Znowu ten film? - śmiał się - Nie szkoda ci intelektu na takie głupoty?
A potem zaczynał śpiewać. Cicho, obejmując mnie. Uwielbiałam jego rapowane kawałki, ale nigdy nie prosiłam o nie. Miałam stosy płyt BTS, byłam na wielu ich koncertach i słyszałam rapującego YoonGiego wystarczająco wiele razy. Gdy rapował, musiałam się nim dzielić z innymi. A te chwile, u nas, gdy przytulał mnie - były tylko i wyłącznie dla mnie.
To był długi dzień bez ciebie, moja przyjaciółko
I opowiem ci o tym wszystkim, gdy znów cię ujrzę.
Przeszliśmy długą drogę od miejsca, gdzie zaczynaliśmy
I opowiem ci o tym wszystkim, gdy znów cię ujrzę...
Gdy znów cię ujrzę...
A potem całował mnie i nie zwracałam już uwagi na to, co działo się na ekranie. Liczyliśmy się tylko my. Jakbyśmy tworzyli dla siebie cały wszechświat.
Starałam sobie przypominać sobie te momenty, jak stary film, którego dialogi zna się na pamięć, klatka po klatce... Spijałam ze wspomnień całe zawarte w nich szczęście i poczucie bezpieczeństwa, patrząc na tę wypindrzoną lalę z misternym koczkiem.
YoonGi nie chciał nigdy, żebym przychodziła na spotkania z fanami. Pewnie właśnie dlatego. Takich pind musiały być tysiące, wyszczerzonych do chłopaków. Każda w dżinsach tak obcisłych, że gdyby przyszła naga, pokazałaby mniej i na niebotycznych obcasach. Każda umalowana jak egzemplarz testowy makijażysty Beyonce.
Ludzie, ludzie - nie miewałam kompleksów. No, wiecie, byłam dziewczyną Tego Sugi, do którego wzdychały tabuny Koreanek. Ale teraz jakoś tak z większym niż zwykle potępieniem spojrzałam na swój ulubiony sweter.
Gdy całość dobiegła końca, zostałam chwilę, żeby móc spokojnie podejść do YoonGiego i reszty. Zdziwił się na mój widok... Czyżby i zmartwił?
- Ładna była, nie? - rzuciłam nonszalancko.
- Kto? - zapytał z miną niewiniątka.
- Ta w zielonej bluzce - odparłam.
Omal nie wymsknęło mi się „z dekoltem do pępka".
- Hej, SunMi - rzucił żartobliwie, biorąc mnie pod ramię - Chyba nie jesteś zazdrosna? To tylko jedna z fanek, takich są setki. A ty tylko jedna.
Normalnie taka gadka uspokoiłaby mnie, ale zbytnio się dzisiaj wkurzyłam, by i tym razem podziałała.
- Ach, setki, mówisz - wycedziłam, gdy wychodziliśmy powoli z sali - I wszystkie tak wyglądają?
- Boże, SunMi... - westchnął żałośnie.
Zamilkłam przez chwilę, obrażona. Sam zaczął dalszą rozmowę.
- Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że dawno nie kupiłem ci niczego. Myślę, że czas na nową sukienkę... albo buty. Torebkę może chcesz?
- Sugerujesz, że źle się ubieram? - odparowałam drażliwie.
Dobra, przesadzałam. Tak, przyznaję.
- Nie, tylko... Matko, chciałem ci sprawić przyjemność! - zawołał, wznosząc oczy do nieba - Koniec tematu.
Doszliśmy do domu w ciszy. Nie wracaliśmy do tej rozmowy.
Dni toczyły się jak zwykle. Ja wstawałam rano, wiązałam włosy w nijaki kucyk, jadłam śniadanie, szłam na uczelnię. Wracałam, odwalałam, co trzeba na następny dzień i albo kułam do egzaminów, albo szłam do księgarni, gdzie dorabiałam dwa dni w tygodniu.
YoonGi spał jeszcze zawsze, gdy wychodziłam, a wracał wieczorem. Uśmiechał się, całował mnie w policzek, ja podsuwałam mu herbatę... Obiad, który wzięłam na wynos lub zdążyłam ugotować.
Dni mijały. Tak samo. Rutynowo. Nudno. Zmieniała się tylko jedna rzecz: lekko wyczuwalna woń damskich perfumów, którą przynosił ze sobą YoonGi.
Dni mijały. Nie wracaliśmy do tamtej rozmowy, nie poruszaliśmy niewygodnych tematów.
Nie byłam w stanie stwierdzić, od jak dawna w moim sercu roił się taki desperacki zamiar. Po prostu któregoś dnia YoonGi wrócił do mieszkania, a ja nie czekałam na niego z herbatą.
- Coś się stało? - zapytał, zaniepokojony moją miną.
- Nie. Nic - odpowiedziałam sucho - I właśnie o to chodzi.
Potoczył po kuchni nierozumiejącym wzrokiem.
- W pełni rozumiem, że jesteś Wielką Gwiazdą, YoonGi - próbowałam nie brzmieć ironicznie - Ale jeśli chcesz wciąż ze mną być, kilka rzeczy musi się zmienić.
Cisza.
- Ty wychodzisz. Śpiewasz. Spotykasz się z fanami. Z fankami - wyplułam ostatnie słowo - A ja serwuję ci obiad i otulam kołderką.
- SunMi, przecież to nie tak...
- Nie tak? A jak? Nie chcesz, żebym chodziła z tobą na spotkania z fanami, choćbym nawet siedziała w ostatnim rzędzie. Na imprezy nie chadzamy, bo w swoim środowisku pojawiasz się sam.
- SunMi, wiele razy ci powtarzałem - odezwał się łagodnie - Jesteś dla mnie namiastką domu. Spokojem. Ucieczką od reflektorów.
- Ale ja się duszę, rozumiesz?! - zdenerwowałam się - Ograniczasz mnie!!!
- Skoro tak... - oczy aż mu się zaciemniły od gniewu - To mogę sobie iść.
- Do niej? - prychnęłam - Do której, bo chyba jest ich kilka, co?
- SunMi...
- Co? „Kocham cię". Już ci nie wierzę. Mówisz to beznamiętnie, YoonGi.
Cisza.
- Nie jestem kobietą dla ciebie. To dziwne, że uświadomiłam sobie ten fakt dopiero po trzech latach, nie? - zaśmiałam się histerycznie - Kocham cię, YoonGi. Naprawdę cię kocham. Ale ty potrzebujesz kury domowej. Obiad, cisza, spokój... Ognisko domowe. I wolna ręka wtedy, kiedy chcesz.
Milczał.
- Ograniczasz mnie... - powtórzyłam, tłumiąc łzy.
Zamknął oczy. Zacisnął usta. Wreszcie, po przeraźliwie długim czasie, znów na mnie popatrzył.
- Dobrze. Odejdę - wycedził.
Wyciągnął spod łóżka walizkę, otworzył naszą - moją - szafę i zaczął wyjmować z niej swoje rzeczy.
- Zostaw klucz po wycieraczką - powiedziałam i wyszłam.
*
Gdy wróciłam po godzinie snucia się bez celu, YoonGiego już nie było. Zamiast się rozpłakać, włożyłam swoją małą czarną, jedną z nielicznych eleganckich rzeczy, które miałam, założyłam prawie nie noszone szpilki i zrobiłam makijaż.
A potem zadzwoniłam po taksówkę.
*
W klubie było pełno tańczących ludzi. Nie lubiłam takich miejsc: dudniące techno, stroboskopowe światła i woń alkoholu zmieszana z potem. Mimo to przyjechałam akurat tutaj.
Przez trzy lata związku z YoonGim nie byłam chyba ani razu w żadnym klubie czy na dyskotece. Czasem chodziliśmy do baru, ale wychodziliśmy grzecznie najpóźniej o 22:00. Mówił, że kocha mnie za to, że nie jestem żadną gwiazdą, tylko normalną dziewczyną i chciałby, żebym kochała go za to samo. Mówił, że mnie kocha. Ale tak dawno temu...
Siedziałam teraz przy kontuarze i wypijałam drinka za drinkiem. YoonGi nigdy nie pozwalał mi zbyt dużo pić, bo z procentami we krwi robiłam się trochę nieobliczalna. Słaba głowa, śmiał się. I właśnie dlatego zamierzałam narąbać się dzisiaj do nieprzytomności. Bo wreszcie mi wolno. Bo nikt nie stoi nade mną i mnie nie ogranicza.
Poprawka: ktoś jednak za mną stał. A konkretnie dwudziestokilkuletni brunet z ładnym uśmiechem. Popatrzyłam na niego niepewnie, a on opadł z wdziękiem na stołek obok. Aż zamrugałam. Poznałam go. Xiumin z EXO!
- Jestem Kim... - zaczął, ale przerwałam mu:
- MinSeok. Wiem. A ja Park SunMi.
Prychnął.
- Zapijasz smutek? - wskazał głową stojący przede mną na lśniącym blacie rząd kieliszków.
- Piję na złość chłopakowi - wyjaśniłam - A raczej... byłemu chłopakowi.
- Widać na ciebie nie zasługiwał - uniósł brew - Mogę ci pomóc?
W pierwszej chwili chciałam kazać mu spadać. Dopiero co zerwałam, hello! Ale egoistyczna część mnie, zupełnie niezależnie od reszty, pokiwała głową.
- To samo, co dla pani - zamówił MinSeok.
*
Nie pamiętam, w którym momencie rzucił: „Mam samochód". Kolejki zlewały mi się, utwory zdawały nie mieć końca. Światło oślepiało, a mi kręciło się w głowie. Ale śmiałam się na całe gardło.
Nie pamiętam, kiedy wyszliśmy. Trzymał mnie mocno, bo chwiałam się na obcasach. Kontury się zamazywały.
Każdy dźwięk kaleczył mi uszy. Każdy błysk ciął jak nóż.
Maska czy tylne siedzenie? Nie pamiętam. Coś zabrzęczało, ale mogła to być równie dobrze sprzączka od jego paska, jak i pokrywa od kosza na śmieci, w którą zadudnił wiatr. Jeden guzik, drugi guzik... Cichy szmer zamka od sukienki...
A potem już nic nie czułam. Potrafiłam tylko myśleć o tym, jak całował Suga...
*
Ocknęłam się pośród czegoś białego. Zamrugałam i zorientowałam się, że to pościel.
Urwał ci się film, idiotko, pomyślałam.
Podniosłam głowę i zobaczyłam MinSeoka. Siedział na krześle, nonszalancko rozparty, w rozchłestanej i pomiętej wczorajszej koszuli.
Pokój był ładny, minimalistycznie urządzony. Jasnoszare ściany, rzeczone łóżko, szafa z żółtawego drewna... Wszystko ze smakiem.
MinSeok nie poruszył się, przewiercał mnie tylko wzrokiem z tajemniczym uśmiechem.
Boże, jęknęłam wewnętrznie. Mieniłam się buntowniczką, ale nie miało to poparcia w moim zachowaniu. Obudzenie się z kacem jak stąd do Władywostoku w sypialni obcego - noooo, pomijając fakt, że znała go całą Korea - chłopaka nie było w moim stylu.
- Nie patrz tak na mnie - bąknęłam.
Głowa tak mnie bolała, że, chcąc, nie chcąc, z powrotem osunęłam się na miękkie poduszki.
- Jesteś... Byłaś dziewczyną Sugi, prawda? - zapytał.
- A co? - stęknęłam, przełykając obrzydliwy posmak.
- Nic. Tak sobie przypomniałem, że już cię kiedyś widziałem przy jakiejś okazji.
- Powiedz proszę, że chociaż nie rzygałam...
- Nie. Żołądek masz znacznie mocniejszy niż głowę - wstał i poszedł gdzieś.
Po chwili dobiegł mnie jego głos z sąsiedniego pomieszczenia.
- Wolisz kawę czy aspirynę?
- I to, i to! - zawołałam, krzywiąc się od hałasu.
Z zaciśniętymi zębami walcząc o jakiekolwiek poczucie równowagi, zwlokłam się z łóżka, owinięta w kołdrę. Zebrałam swoje rozrzucone po podłodze rzeczy.
- Gdzie jest łazienka? - zajrzałam do kuchni, gdzie gotował akurat wodę.
- Drzwi po lewej - odparł, lustrując mnie uważnie.
W pierwszej chwili chciałam się zarumienić, ale przypomniałam sobie, że on chyba tej nocy sporo widział.
Zerknęłam na zegar: dochodziła 11:00.
Zamknęłam się na klucz i popatrzyłam w lustro. Makijaż i tak wyglądał lepiej, niż się spodziewałam, a sukienka nawet się aż tak nie pogniotła. Gorzej prezentowały się porwane rajstopy, dlatego po krótkim namyśle wyrzuciłam je do kosza.
Na moje szczęście była sobota, więc nie musiałam gnać na uczelnię.
Dziesięć minut później wróciłam do MinSeoka, ubrana już i z mokrymi włosami. Siedział w kuchni, popijając kawę.
- Jesteś głodna? - zapytał.
Zaprzeczyłam. Mdliło mnie.
- Posłuchaj... - zaczęłam niepewnie - To ja się będę... zbierać...
- Kawę wypij. Aspirynę weź. Usiądź przede wszystkim - wskazał mi głową miejsce przy stole, na które zwaliłam się ciężej, niż zamierzałam.
Milczenie było krępujące.
- Właśnie się zastanawiam... - przeczesał włosy palcami - Czy miałabyś może wolny czas... jutro?
- Umawiasz się ze mną?! - wypaliłam, zdziwiona.
- Nooo... Zaczęliśmy znajomość... gorąco, ale kto powiedział, że musimy ją kończyć?
Chciałam mu powiedzieć: „Dopiero co rozpadł mi się związek i chyba za wcześnie na kolejny", ale powstrzymałam się.
Niby dlaczego za wcześnie? Miałam co? Czekać na YoonGiego? Oddawać mu jakiś hołd?
- Nie wierzę, że to mówię - mruknęłam - Ale zgoda.
Podsunął mi kartkę z numerem telefonu i adresem.
- Moja komórka. A tam jest fajna knajpka. Przyjdziesz? O... 17:00?
- Dzięki - schowałam papier do torebki.
Uśmiechnęłam się do niego, dopiłam kawę i wstałam. Już miałam wychodzić, kiedy coś sobie uświadomiłam.
- Bo mam nadzieję, że jesteśmy jakoś w centrum Seulu, co? A nie na drugim końcu kraju?! - przestraszyłam się.
Popatrzył na mnie z lekka pobłażliwie.
- Przystanek jest za rogiem.
*
Wpadłam do swojego mieszkania jak burza i osunęłam się na podłogę. Po chwili jednak stwierdziłam, że pozycja ta nijak nie pasuje do sytuacji. Wysuszyłam włosy i przebrałam się.
A potem pojechałam... do fryzjera. Poprosiłam o przefarbowanie niebieskich końcówek na naturalny czarny i podcięcie włosów.
Gdy siedziałam na fotelu, nie było już wyjścia - musiałam wreszcie zmierzyć się ze swoimi myślami. To na czym stałam? Kochałam YoonGiego, pewnie, że go kochałam. Kochałam go od trzech lat. Był moim pierwszym chłopakiem i od razu miłością życia. Ale istniała też druga strona medalu: zafascynowana nim, straciłam panowanie nad sytuacją. Dałam się zamknąć w czterech ścianach, gdzieś pomiędzy mieszkaniem, uczelnią a księgarnią. Pozwoliłam zrobić z siebie znudzoną kurę domową, która albo się uczy, albo czeka na swojego pana. Robiłam to dla YoonGiego - on tego oczekiwał. Schodził ze sceny i wracał do mnie. Był wtedy szczęśliwy. Ale czy i mnie taki układ uszczęśliwiał?
Pokłóciliśmy się o nic i na pstryknięcie zerwaliśmy. To świadczyło tylko o tym, jak się spięliśmy w przeciągu ostatnich tygodni, może miesięcy. Przytulona para, śpiewająca razem piosenki z „Szybkich i wściekłych" gdzieś zniknęła...
Z salonu fryzjerskiego pojechałam taksówką do siebie. Zamaszyście otworzyłam szafę i potępieńczo popatrzyłam na stosy różowych swetrów. Nagle zadałam sobie niepokojące pytanie: Czy pozwalając mi nosić byle co, YoonGi dawał mi swobodę czy ograniczał mnie?
W księgarni zarabiałam niewiele, ale wystarczająco, by przy moich małych wydatkach udało się zaoszczędzić całkiem niezłą sumkę.
- No to, SunMi - mruknęłam, patrząc z determinacją w lustro i podziwiając nową fryzurę - Idziemy na zakupy!
*
Gdy następnego dnia weszłam do lokalu, gdzie umówiłam się z Xiuminem, MinSeok już czekał na mnie w błękitnej koszuli, czarnej marynarce i ciemnych dżinsach.
A ja? Dziwnie się czułam w jasnoniebieskich rurkach i bluzce o równowartości pięciu moich zmechaconych swetrów? Szczerze? Czułam się świetnie!
Usiadłam z uśmiechem na krześle naprzeciw niego.
- Albo wczoraj miałaś inne włosy - zaczął - Albo mylisz mi się z tą ze środy.
Parsknęłam śmiechem.
- Spostrzegawczy.
Złożyliśmy zamówienie. Postanowiłam wykorzystać oczekiwanie na posiłek i zagaiłam:
- Wiesz, MinSeok... Zastanawiam się, w jakim celu się w zasadzie umówiliśmy. To znaczy... Ja dopiero zakończyłam związek, zresztą z kimś, kogo nieźle znasz. I... rozumiesz chyba, że... trochę się boję.
- Czego? - przechylił głowę.
Ciebie?
Wzruszyłam ramionami.
- Podobasz mi się - rzucił beznamiętnie - Z chęcią pociągnąłbym to dalej. Ale jeśli nie chcesz...
Sięgnął po szklankę z wodą, ale nawet na ułamek sekundy nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego oczy przewiercały mnie.
- Mogę... Możemy spróbować - odpowiedziałam mu, nie odwracając spojrzenia.
- W takim razie wznieśmy za to toast!
*
Następne trzy tygodnie upłynęły mi pod znakiem kilku ważnych wykładów, promocji na książki przyrodnicze oraz mniej lub bardziej nieśmiałych spotkań z MinSeokiem. Raz zabrał mnie na pizzę, dwa razy spacerowaliśmy po jednym z miejskich parków, wyciągnął mnie nawet do kina. Na moje nieszczęście - na horror. Nienawidzę horrorów i, głupia, pozwoliłam mu wybrać film. W efekcie bite półtorej godziny mógł sobie obejmować mnie do woli.
Któregoś dnia, kiedy akurat wychodziłam z zajęć, napisał mi smsa, że ma dla mnie ważną propozycję i zaprasza mnie na obiad do restauracji, gdzie umówiliśmy się pierwszy raz.
Wpadłam spóźniona kilka minut, zdyszana i zgrzana, w tym stanie nie stanowiąc bynajmniej ideału kobiecego piękna. Dopadłam do stolika, który zajmował MinSeok, zwaliłam się na krzesło i zamarłam, oczekując na wieści.
- SunMi - zaczął rozwlekle, gdy zamówiłam colę - Kochanie...
Prawie się udławiłam, ale taktownie zakaszlałam tylko i gestem nakazałam mu kontynuowanie.
- W sobotę w przyszłym tygodniu idę na bankiet. Ludzie z branży, piosenkarze, paru reżyserów, aktorów, kilku producentów... Jestem zaproszony z osobą towarzyszącą - zaakcentował dwa ostatnie słowa.
Mojemu umysłowi zajęło chwilę zrozumienie, że zaprasza mnie.
- Chcesz, żebym z tobą poszła? - zapytałam, trochę idiotycznie.
- Tak.
- Ale przecież... krótko się znamy. Na pewno chcesz zabrać akurat mnie? - drążyłam.
Odpowiedział mi półuśmiechem.
- Aktualnie w moim życiu nie ma żadnej innej kobiety.
- Boże, dziękuję... - zamrugałam, wzruszona.
I wtedy to do mnie dotarło. Ludzie z branży. Piosenkarze. YoonGi.
On tam będzie.
Następna myśl: no to co? Masz zamiar się przed nim ukrywać? Zagraj mu na nosie!
- Dziękuję ci - powtórzyłam - Z chęcią ci potowarzyszę.
- Masz sukienkę? Mogę ci zafundować...
- Nie, nie, nie! - zaprotestowałam szybko.
Nie znosiłam zaciągać długów.
- Znajdę sobie - zapewniłam go.
- To dobrze. Wiesz, spotkasz tam kilku ludzi z telewizji. Jeśli wesprzesz mnie odpowiednio słodkim uśmiechem, mogę załatwić ci rolę w jakiejś dramie. Co ty na to?
Aż wstrzymałam oddech. YoonGi nigdy nie chciał, żebym grała. Owszem, był Gwiazdą, ale nie zamierzał ułatwiać mi niczego w świecie show-biznesu. Po prostu uważał, że robienie ze swojej dziewczyny celebrytki na siłę jest nie fair. Odpowiadała mu zwyczajna SunMi i wszystkimi możliwymi środkami trzymał mnie z dala od sławy.
YoonGi by mi tego nie zaproponował. Ale przede mną nie siedział YoonGi, tylko MinSeok. Czas to sobie uświadomić.
*
- Oj, musi być tego wart - zaświergotała tuż za mną niska, pulchna sprzedawczyni z butiku.
Stałam przed lustrem. Ciemnozielona sukienka miała hiszpański dekolt, była lekko rozkloszowana od pasa i opadała ku ziemi niczym syreni ogon.
- Biorę - zadecydowałam.
*
Ostrożnie poprawiłam kok i wsiadłam do auta MinSeoka, uważając, by nie przyciąć kreacji. Zlustrowałam go wzrokiem.
- Ładny... garnitur?
- To smoking.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie znam się na męskich ubiorach - rzuciłam, gdy przyspieszał - Na damskich zresztą też...
- Prześlicznie wyglądasz - urwał, by wyszeptać niemal niedosłyszalnie - Szminka w kolorze wina Chateau, biały szampan, kąpiel z bąbelkami...
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, klucząc po zakorkowanych ulicach Seulu.
*
Określić jednym słowem moje wrażenia po wejściu na salę? Byłam speszona. Wielkich rozmiarów pomieszczenie o jaskrawobiałych ścianach, proste żyrandole rzucające zimne światło i mnóstwo ludzi w strojach za moją dwuletnią pensję, i to gdybym zarabiała na pełen etat.
- Spokojnie - szepnął MinSeok.
Nie wiem, jakim cudem zdołał to zrobić w ciągu niecałej minuty, ale stał już przede mną z dwoma wysokimi kieliszkami szampana. Podał mi jeden. Uzyskując w ten sposób wolną rękę, objął mnie w talii.
Napiłam się łyk. Boże, nigdy nie miałam w ustach tak doskonałego gatunku. Cóż, przywileje vipów. Wzięłam głęboki oddech i kiwnęłam głową, na znak, że jestem gotowa.
Szliśmy przez salę, ja się tylko uśmiechałam, a MinSeok witał się z niemal każdym człowiekiem na sali, przedstawiając mnie. Nie mówił „moja dziewczyna" czy „znajoma", podawał tylko moje nazwisko, ale wszyscy rozumieli chyba, kim jestem.
Przez bite dwadzieścia minut nie odezwałam się ani słowem.
- I jak? - zapytał MinSeok.
Zrobiłam kwaśną minę.
- Kobiety i ryby głosu nie mają.
- Hej - przyciągnął mnie do siebie odrobinę bliżej - Mam zobowiązania towarzyskie. Chcesz, to możesz sobie... pochodzić?
- Spuszczasz mnie ze smyczy? - popatrzyłam na niego spod rzęs.
- Tylko nie podrywaj kelnerów.
I ruszył w swoją stronę, racząc kolejne osobowości z zakresu kultury i sztuki swoją osobowością.
Odstawiałam akurat pusty już kieliszek na tacę przechodzącej kelnerki, kiedy go zobaczyłam. YoonGi stał zaledwie kilka metrów ode mnie. Przez chwilę rozważałam schowanie się za filar, ale uznałam, że i tak mnie zauważył. I miałam rację. Nie ruszył się, ale nie odrywał ode mnie oczu.
Celowo przecięłam salę tak, żeby przejść akurat obok niego. Drgnął, gdy go mijałam.
- Co tu robisz? - zapytał.
Obróciłam się do niego ze spokojnym wyrazem twarzy.
- Jestem osobą towarzyszącą - zaszczebiotałam.
- Czyją?! - wypalił jeszcze, ale ja już szłam dalej, udając, że go nie słyszę.
W gruncie rzeczy nie miałam nic do roboty. Trochę mi się nudziło, ale i tak wolałam to niż ciągłe siedzenie w domu albo na wykładach.
Zamieniłam kilka słów z dwiema sympatycznie wyglądającymi dziewczynami, które okazały się członkiniami girlsbandu i zniosłam podstarzałego reżysera z jego dwuznacznymi komplementami.
Ostatecznie zrobiło mi się trochę duszno i, biorąc po drodze drugi kieliszek, skierowałam się w stronę drzwi na taras. Dobiegły mnie jakieś donośniejsze głosy, zobaczyłam paru ludzi - coś się tam chyba działo.
Wyjrzałam - i zdrętwiałam. YoonGi w na wpół rozwiązanym krawacie trzymał MinSeoka za przód koszuli i przyciskał do ściany budynku. Xiumin tymczasem rozkładał szeroko ręce, w geście „Zobaczcie, nic mu nie robię" i uśmiechał się bezczelnie.
- Ty łajdaku - wysyczał YoonGi, nie zważając na publiczność.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam głuchym głosem.
Odwrócił głowę ku mnie, jak trzaśnięty biczem.
- Rzucił się na mnie - MinSeok wciąż trwał w prowokacyjnej pozie - Za dużo bąbelków.
Jego słowa równie dobrze ulatywać w próżnię, taką uwagę zwróciliśmy na nie ja i Suga.
- Szybko znalazłaś sobie zastępstwo! - w każdej wymówionej przez YoonGiego głosce brzmiała czysta nienawiść.
- Nie zachowuj się jak kretyn - parsknęłam.
Puścił Xiumina gwałtownie. A potem wyszedł z tarasu.
- Zastanowię się, czy składać doniesienie! - zawołał za nim MinSeok, poprawiając nerwowo kołnierzyk i muchę.
- Nic ci się nie stało? - zapytałam.
- Wariat. Nie przejmuj się nim - wziął mnie pod rękę - Chodź, wracamy na salę.
*
Gdy jechaliśmy z powrotem, miałam wrażenie, że MinSeok prowadzi z większym napięciem. Skręcał ostrzej, hamował bardziej nagle, rzucając mną na siedzeniu obok kierowcy. Wreszcie stanął na chodniku pod moim budynkiem. Spojrzałam na zegarek: na szczęście nie minęła jeszcze godzina, kiedy zamykano drzwi od wewnątrz.
- Wejdziesz? - zapytałam nieśmiało.
- Nie - pokręcił głową, a ja zaczęłam się obawiać, że postanowił zerwać coś, co jeszcze nie miało okazji naprawdę się rozkręcić - Podejrzewam, że wolałabyś teraz pobyć sama. Przemyśleć... sprawy, co?
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek i wysiadłam.
Doszłam już do schodów, a on jeszcze nie odjechał. Zniknęłam wewnątrz i wtedy otępienie puściło. Walcząc z łzami, wspięłam się na moje piętro. Ręce tak mi się trzęsły, że z trudem włożyłam klucz do zamka.
Już się całkiem pogubiłam. To nawet nie było rozdroże - to był ślepy zaułek.
Rozwiązałam włosy, cisnęłam torebkę na krzesło, zsunęłam szpilki i kopnęłam je w kąt.
Dlaczego? Dlaczego Suga nie chciał zniknąć z mojego życia?!
Przypomniałam sobie, jak wtedy, po naszej kłótni, powiedział tak przeraźliwie spokojnie: „Dobrze, odejdę". Ale nie odszedł... Nie tak naprawdę.
Wcześniej było prościej - każdy dzień uporządkowany, emocje stonowane. Tamte dni w niczym nie przypominały burzy, z którą przez ostatnie tygodnie musiałam się zmagać. Pozostawało pytanie, czy wolałabym wrócić do tego okresu.
Nie zdążyłam sobie na nie odpowiedzieć, bo usłyszałam pukanie. Ciągnąć za sobą dół sukni niczym welon, podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez judasza. MinSeok. Otworzyłam. Bez słowa pocałował mnie i wepchnął do przedpokoju.
*
Obudziłam się, gdy słońce wpadało już do pokoju i przypomniałam sobie tamten poranek sprzed niecałego miesiąca. Wtedy byłam jednak skacowana, a dziś do bólu trzeźwa; wtedy rozglądałam się po obcych sobie ścianach, a dziś znajdowałam się w swoim królestwie; wtedy on siedział rozparty na krześle, a dziś leżał obok mnie, na wpół rozbudzony, w łóżku, które kiedyś dzieliłam z kimś zupełnie innym. Nie potrafiłam powiedzieć, czy cieszyłam się z tej zmiany, czy też wręcz przeciwnie.
- Cześć, kochanie - wychrypiał MinSeok głosem, w którym słyszało się resztki snu.
- Hej - przeciągnęłam się.
- Dzisiaj nie potrzebujemy aspiryny - sięgnął ręką po kosmyk moich rozrzuconych na poduszce włosów.
- Nie - zwalczyłam w sobie lenistwo i podniosłam się, łapiąc przewieszony przez krzesło szlafrok - Ale kawy za to tak.
Ruszyłam w stronę kuchni. Gdy mijałam drzwi wejściowe, zauważyłam kopertę wsuniętą przez szczelinę przy podłodze. Listonosz nigdy nie przychodził tak rano.
Podniosłam ją. Od razu poznałam pismo YoonGiego, który wykaligrafował na papierze „Dla Park SunMi, której pewnie nigdy nie będę mógł już nazwać moją". Weszłam do kuchni, drżącymi rękami postawiłam czajnik na gazie, nasypałam kawy do dwóch kubków i usiadłam na stole, tak spragniona zawartych w liście słów, że z trudem oddychałam.
W kopercie znalazłam tylko jedną kartkę.
„Wszystko zepsułem, SunMi... Oddałbym teraz całą swoją sławę, pieniądze, nerkę nawet (chyba jeszcze nie do końca wytrzeźwiałem, skoro próbuję żartować), żeby móc cofnąć czas i podjąć na nowo te decyzje, które zniszczyły nasz związek. Popełniłem błędy, SunMi... Wycofałem Cię z życia, przytłoczyłem Cię - bo za bardzo Cię kochałem, SunMi. Kochałem Cię do szaleństwa każdą sekundą swojego istnienia i chciałem Cię mieć tylko dla siebie. Byłaś moim skarbem, moim ratunkiem w chwilach zwątpienia, moją oazą spokoju, moim domem - a ja byłem egoistą. Nie proszę o wybaczenie, SunMi, bo nie zasługuję na nie. Zbyt wiele zła już się stało i żadne słowa tego nie naprawią.
Kocham Cię, SunMi. Nie mam prawa mówić Ci, co masz robić - ale BĄDŹ SZCZĘŚLIWA. I wiedz, że będę na Ciebie czekał do końca swoich dni, nie wierząc w powodzenie. Przeszliśmy daleką drogę od momentu, gdzie zaczynaliśmy... I opowiemy sobie o tym, jeśli znów się ujrzymy.
Kocham Cię, SunMi."
- Co czytasz?
Raptownie wróciłam do rzeczywistości. Dotarło do mnie, że czajnik piszczał przeraźliwie przez dłuższy czas mojej lektury. Potargany MinSeok w samych spodniach właśnie go wyłączał i zalewał kawę, jednocześnie zerkając na mnie z zaciekawieniem.
- Nic takiego - złożyłam szybko kartkę - To z uczelni, w sprawie najbliższego wykładu.
- Najwidoczniej cię wciągnęło - zaśmiał się.
Podszedł do mnie i pocałował. W głowie miałam kompletny mętlik.
- Kocham cię, SunMi - mruknął mi do ucha.
„Kocham Cię, SunMi."
- Ja też cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top