O jąkaniu się słów kilka
Dwa razy dwa? Cztery. Zrób przysiad. Prościzna. A powiedz: lumpeks. Bogurodzica. Jaskinia.
Będzie to najbardziej osobisty wpis w tej pracy. Chcę po prostu zwrócić uwagę Czytelników moich wypocin na problem ważny, brutalnie dotykający wielu ludzi, ale w sumie ignorowany przez społeczeństwo. Może nie czytają mnie tysiące Wattpadowiczów, ale mam nadzieję, że chociaż po jakimś czasie ten przekaz dotrze do większej liczby ludzi.
Ostatnio podjęłam ważną decyzję dotyczącą zdjęcia sobie z barków jednego obciążającego obowiązku i dziś rano ku memu bezgranicznemu zdumieniu obudziłam się, czując jakąś niezwykłą pustkę w gardle. Pustkę i ulgę... Po bardzo długim czasie z moich strun głosowych zniknął zawiązany na nich supeł, z którego obecności nie do końca zdawałam sobie sprawę. Odczucie jest niemal fizyczne, ale prawdziwe źródło - czysto psychiczne. Supeł zniknął, ale tylko na chwilę. W głowie mi nawet nie stoi, by łudzić się, że jest inaczej. Jąkałą pozostaje się do końca życia, choć nierzadko wiele odwagi kosztuje, aby przyznać się do tego sobie samemu.
Mamy Światowy Dzień Trędowatych, Dzień Chorych na Padaczkę, Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją czy Światowy Dzień Walki z Gruźlicą... Czy mamy Międzynarodowy Dzień Świadomości Jąkania? Mamy. 22 października. Ale czy kiedykolwiek jakakolwiek telewizja, gazeta, portal internetowy zwróciły na to uwagę szerszej publiczności? Nie. Jąkanie się widzimy jedynie w świetle pięknie zrealizowanej, wzruszającej historii brytyjskiego króla, który, współpracując ze stosującym kontrowersyjne metody genialnym logopedą, pokonuje swoją słabość. Colina Firtha wielbię na kolanach, a "Jak zostać królem" uważam za świetny film, w pełni zasługujący na Oscara... ale w żaden sposób nie zmienił on powszechnego postrzegania problemu.
Tak naprawdę temu, kto się nie jąka, nie da się do końca wyjaśnić, na czym polega jąkanie. Nie chodzi mi tu o same słyszalne objawy, ale o - użyję angielskiego słowa, bo trudno mi znaleźć polski odpowiednik - feeling. Dla osoby o w pełni normalnie funkcjonującym aparacie mowy strach przed konkretnymi wyrazami, dźwiękami musi wydawać się irracjonalny, a niemożność wprawienia strun głosowych w drganie - nierealna. No bo jak to? Mówię, kiedy chcę i co chcę, tak jak poruszam ręką czy nogą wtedy, gdy mam ochotę i w taki sposób, w jaki mam zamiar. W takim razie zazdroszczę tej pewności.
Według dobrze napisanego artykułu w Wikipedii jąkanie się ma trzy podstawowe objawy (które zresztą mogłabym podać na postawie własnego przypadku):
- tzw. bloki (blokady), czyli przerwy w wypowiedziach lub trudności z rozpoczęciem wypowiedzi, spowodowane niemożnością wydania z siebie dźwięku "trudnego",
- przedłużenia dźwięków, np. samogłosek, także niektórych spółgłosek,
- powtarzanie wyrazów, częściej sylab, na zasadzie "zaciętej płyty".
Co to jest dźwięk trudny? Dla wielu zapewne takie dźwięki nie istnieją, przynajmniej w ich ojczystym języku. Nie wiem, ale podejrzewam, że każdemu jąkale trudność mogą sprawiać kompletnie inne głoski, chociaż samogłoski należą chyba do tych łatwych. Ja, gdy samoistnie włącza mi się tryb zacinania się, nie radzę sobie m.in. z [l], [r], [j], [b]...
To są objawy fizyczne - i one wcale nie są najgorsze w tym wszystkim. W przypadku osób, u których jąkanie nie jest nasilone ani bardzo rozwinięte, rozmawiając z takim kimś, możecie nawet nie zwrócić uwagi na jego problem. Nie zauważycie żadnych większych, poważniejszych symptomów. NAJGORSZA jest utrata kontroli, brak zaufania do własnych strun głosowych, części naszego ciała teoretycznie w pełni zależnej od naszej woli. Wyobraźcie sobie, że chcecie zrobić krok do przodu, ale nie jesteście w stanie. Nogi macie jakby wmurowane w posadzkę. Chcecie komuś pomachać, zerwać jabłko z drzewa - ręka ani drgnie. Przerażające, nie? Ilekroć idę na spacer, widzę zbliżającą się jakąś dorosłą osobę, którą doskonale znam, muszę się przywitać. I im bliżej ta osoba jest, tym bardziej się boję. Bluzka aż mi się lepi do pleców od potu. Nie dam rady, nie dam rady - kołacze mi w głowie. A przecież nie mogę tak minąć tego kogoś i nie powiedzieć mu "Dzień dobry". A [dz] to strasznie trudny dźwięk...
Jestem wytresowanym jąkałą, tak o sobie mówię. Sama się wytresowałam. Jako dziecko zaczęłam mówić stosunkowo późno, ale za to niemal od razu pełnymi zdaniami. Dla ludzi, którzy znają mnie tylko dość dobrze, a nie bardzo dobrze, wydaje się niemożliwym, by ktoś taki jak ja miał problemy z płynnym mówieniem. Ona?! Przecież jej się buzia nie zamyka, zgłasza się na lekcji, żartuje, prowadzi apele, słychać ją na drugim końcu korytarza... Tresura się kłania, drodzy państwo. Jestem gadatliwa, owszem. I się jąkam. Ale nie poddaję się i walczę z tym, momentami tocząc najtrudniejszą walkę swojego życia. Nie porównuję tego do raka czy poważnej wady serca, to byłaby skrajna głupota, nie stać mnie na aż taki egocentryzm. Ale swoje wiem. Z doświadczenia.
Tacy ludzie są wokół nas. Śmieją się, angażują, biorą udział w przedstawieniach i czytają głośno swoje odpowiedzi z zeszytów - i walczą przy tym o każdy, najdrobniejszy dźwięk. A gdy na trochę im przechodzi, to wciąż mają świadomość, że to prędzej czy później wróci.
Co może być przyczyną jąkania się? Podobno tak naprawdę do końca nie wiadomo. Na pewno swoje mogą robić traumatyczne przeżycia, takie jak np. śmierć kogoś bliskiego czy rozwód rodziców, lęk lub stres. U mnie króluje stres. To moje narkotyki, stres i konkursowa adrenalina. Zwykle ludzie starają się zminimalizować odczuwanie stresu, ale ja nie umiem bez niego żyć. Nie potrafię na dłuższą metę funkcjonować w stanie spoczynku. A potem boli mnie kręgosłup... i nie potrafię powiedzieć 'jutro'. Takie życie etatowego olimpijczyka. To daje mi frajdę i cel - ale i pobiera haracz.
"Ja-ja-jadę na... nnnarty" może śmiesznie brzmieć - ale nigdy nie jest w rzeczywistości śmieszne. Wiem, że nikomu z Was nie przyszłoby do głowy wyśmiewać się z jąkającej się osoby. Rzucam to tak tylko w eter.
Na zakończenie: chciałabym, żeby opinia publiczna nie lekceważyła tego problemu, zdawała sobie z niego sprawę. Pewnie, są logopedzi... Ale wiecie, jak to jest. Oka nie leczy się w Polsce, gdy widzenie przekracza 80% ani gdy spada poniżej 20%. Na przykład moje jąkanie nie uniemożliwia mi komunikacji, często jedynie ją wyraźnie utrudnia i nigdy nie czułam potrzeby, by jakiś logopeda czy - o zgrozo - psycholog robił ze mnie osobę niedorozwiniętą lub, ujmę to poetycko, zagubioną w sobie, bo niestety do tego to się często sprowadza. Dużo mówi się o depresji, jej objawach, że prowadzi do samobójstw i wykluczenia; o uzależnieniu młodzieży od internetu... A nie mówi się o tym, jak czuje się człowiek, który nie może zaufać nawet własnemu gardłu, człowiek, który wie, że jego własny organizm w każdej chwili może pozbawić go możliwości komunikacji ze światem zewnętrznym drogą werbalną. Chodzi mi wyłącznie o dostrzeżenie i - przede wszystkim - zrozumienie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top