II
Dźwięk dzwonków wesoło rozchodził się po ulicach Seulu. W wystawionych na wystawę sklepów AGD telewizorach grała reklama Coca-Coli, zakończona radosnym "hohoho!". Mężczyźni w czerwonych strojach, które przywodziły SeungRi na myśl kaftany bezpieczeństwa, tylko świąteczną edycję, brzdękali dzwonkami, zbierając pieniądze na dom dziecka. Ich sztuczne brody, splątane i pokołtunione przylegały do stroju, niczym pasożyt.
SeungRi błądził w tłumie, trzymając zmarznięte dłonie w kieszeniach czarnego, sięgającego kolan płaszcza. Raz po raz marszczył czerwony od mrozu nos, widząc dzieci skaczące przy sklepie, wskazując rodzicom jakieś zabawki na wystawach.
On nigdy tak nie robił. Nigdy nie miał okazji.
- Jesteś nudny, SeungRi - zajęczała Lisa, niewysoka, tleniona blondynka z Tajwanu.
Dziewczyna, odkąd pamięta, widziała w SeungRi niebezpieczeństwo. Bardziej przypominał jej niesamowitą postać z tych wszystkich książek fantasy, niż zwykłego człowieka.
Był niczym Pantera czychająca na zdobycz. Niczym aktywny wulkan, który mógł w każdej chwili wybuchnąć i zniszczyć wszystko w swoim zasięgu.
Wszyscy wokół starali się zapalić w jej głowie czerwoną lampkę, lecz ona i tak dążyła do zbliżenia się do Bestii.
Niestety, na próżno.
Mimo lat, on wciąż był nieosiągalny.
- SeungRi! Słyszysz mnie? - zawyła, lecz on to zignorował.
Zwęził oczy, tym samym próbując dojrzeć dwójkę nastolatków w czarnych kurtkach.
- Gorilla - szepnął do siebie i pobiegł.
Sunął do przodu, niczym wyprężona pantera goniąca za zwierzyną.
Wyciągnął pistolet zza paska i w biegu załadował.
Zauważywszy go, mężczyźni zniknęli w tłumie, miedzy kobietami, dziećmi, mężczyznami, a SeungRi nie mógł ich dogonić. Czerwony, papierowy smok przebiegł mu drogę, odcinając go tymczasem od zbiegów.
Chłopak warknął z irytacją, spoglądając na ludzi.
Usłyszał krzyk. Krzyk kobiety.
Dym. Więcej krzyków. Ogień. Wybuch.
A na szczycie domu naprzeciwko stało dwoje mężczyzn. Ich włosy powiewały na wietrze.
Dłonie skryli w kieszeniach, patrząc martwym spojrzeniem w punkt przed sobą. W punkt, który chwilę później wybuchnął.
Uśmiech pojawił się na twarzy jednego, tego wyższego. Odwrócili się na pięcie i odeszli.
SeungRi miał dwie opcje - ratować ludzi lub gonić członków Gorilla. Gonić, znaleźć i zabić.
Chociaż...
SeungRi cofnął się kilka kroków. Dokładnie widział obu piromantów.
Wycelował.
I strzelił.
Niższy podpalacz upadł martwy.
Czarnowłosy przeładował.
Strzelił.
Budynek spłynął krwią morderców.
♦♦♦KĄCIK AUTORKI♦♦♦
Rozdziały będą przeplatane. Raz będzie SeungRi i fragment książki, z której pochodzi (książka wymyślona na potrzebę "Papierowych samolotów"), a raz będzie Yoona i wątek główny ^^
Te fragmenty nie będą ułożone chronologicznie i nie będą długie, ale będą pojawiać się zaraz po uprzedzającym je rozdziale, so...
Miłego dnia/Wieczoru/Whatever ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top