To jak z tymi ruskimi kominami?
„To jak z tymi ruskimi kominami?”
Czyli co to jest w ogóle „Biełomorkanał”?
Jaki pomiot szatański to w ogóle wymyślił?
Papierosy „Biełomorkanał” (ros. Беломоркана́л), nazywane również ‘ruskimi kominami’ były popularne za czasów PRL-u. Stały się one przełomem w przemyśle tytoniowym ZSRR. Obecnie są nadal produkowane w Rosji i po części na Białorusi oraz Ukrainie. W Polsce dawno zostały wycofane ze sprzedaży. Można je jedynie zakupić za pośrednictwem stron międzynarodowych. Przeciętnie paczka „Biełomorów” kosztuje obecnie w granicach 17-20 złotych bez dowozu.
Nazwa papierosów nadana została od kanału Białomorsko–Bałtyckiego. Rysunek na ich opakowaniu przedstawia mapę europejskiej części ZSRR z zaznaczonymi liniami kanałów zbudowanych za czasów Stalina (kanał Białomorsko–Bałtycki, kanał Wołżańsko-Bałtycki, kanał imienia Moskwy i kanał Wołga-Don) łączących we wspólny system wodny rzeki dopływające do mórz Białego, Bałtyckiego, Azowskiego, Czarnego i Kaspijskiego będąc ilustracją ówczesnego sloganu „Moskwa portem pięciu mórz”, autorstwa artysty Alexandra Tarakanova.
Zapach roztaczający się wokoło przywodzi mi na myśl li tylko zapach ciętego na „krajzedze” starego podkładu kolejowego. Kto choć raz to czuł, wie o czym mówię. Olej kreozotowy, jakim były impregnowane, po latach dawał podczas cięcia ten specyficzny zapach.
„Biełojemorie” powstały w 1930 roku w Leningradzkiej fabryce Uritsky. Mieszanka nabita do gilzy powyżej ustnika ponoć pochodzi z mieszania pewnych tytoni – mieszanka lonidi. Papierosy te to paczka z 25 sztukami, 1,5-1,7 nikotyny i 27-32 mg substancji smolistych. Paczka jest prosta, kartonowa, biedna. Jeden taki ruski komin składał się z kartonowej rury/ustnika i połączonej z nim gilzy. Gilza ta jest przezroczysta i bardzo cienka. Zanim się go zapali, należy w specyficzny sposób zagiąć karton tak, by stworzył coś na kształt powiększonej ponad średnicę ustnika przetoki. Wiele legend krąży na temat tego specyficznego łamania ustnika. Jedną z najbardziej prawdopodobnych jest właśnie ta zasłyszana od pewnego Rosjanina:
„To było wtedy produkowane, bo ludzi nie było stać na nic droższego. Kupowali to głównie pracownicy fizyczni i oni, w zimie, musieli to jakoś palić. W zimie najlepsze rękawice są z jednym palcem – i oni to tak łamali, by móc przytrzymać papieros w tejże rękawicy”
Prawdziwy „Biełomor-kanał” i jego historia
Zbudowany w ciągu zaledwie 20 miesięcy kanał miał mieć długość 227 km, z czego 37 km trzeba było wykuć w skalnym podłożu. Zaplanowano 19 śluz, 49 tam, 15 zapór. Na rozkaz Stalina wszystko należało zbudować szybko i tanio – zamiast stali i żelbetu używając drewna oraz opierając się na pracy więźniów obozów koncentracyjnych Gułagu. Przez dwadzieścia jeden miesięcy przy budowie kanału pracowało ok. 170 tys. więźniów i specprzesiedleńców. Racje żywnościowe były głodowe.
Stalin uczestniczył w otwarciu kanału 1 maja 1933. Praca tysięcy więźniów nie przyniosła wyników planowanych – kanał okazał się zbyt płytki (3,5 m głębokości), by przerzucać nim duże okręty wojenne z Bałtyku na Morze Białe, a stąd w razie potrzeby przez Ocean Arktyczny na Pacyfik. Z tego powodu kanał był używany dla celów gospodarczych – w praktyce do spławu drewna.
Długość kanału wynosi 227 kilometrów. Dzięki 19 śluzom kanał pokonuje różnicę wysokości 103 m najpierw w górę, a następnie 95 m w dół, do jeziora Onega.
Wykopano 2,5 miliona metrów sześciennych skalnego gruzu, 21 milionów metrów sześciennych ziemi. Budowniczymi kanału była armia skazańców, przede wszystkim chłopów podlegających tzw. rozkułaczaniu w dobie kolektywizacji, więźniów politycznych oraz potomków szlachty, oficerów i inteligencji. Pośród nich znaleźli się m.in. przyszły akademik Dmitrij Lichaczow, śpiewaczka Lidia Rusłanowa oraz wielu innych, w tym inżynierowie starej szkoły nie potrafiący przystosować się do „socjalistycznego systemu gospodarowania”.
W historię kanału wpisali się główni budowniczowie – inż. N.I. Chrustaliew, jego zastępca K.A. Wierzbicki, O.W. Wiaziemski (autor unikalnej konstrukcji śluzy nr 11, która, choć drewniano-ziemna, działała aż do remontu w 2010 roku), K.M. Zubrik, prof. W.N. Masłow, którzy z braku metalu zbudowali drewniane wrota śluzy, niemające odpowiednika nigdzie na świecie. Kanał powstał w warunkach braku odpowiednich materiałów, maszyn i mechanizmów – wszystko zostało wykonane ręcznie przez robotników. Czekiści, narzucając morderczo krótki termin ukończenia budowy, nie zapewnili techniki, zaopatrzenia, odzieży roboczej ani ochronnej. Jedynym „sprzętem” jakim dysponowano na początku budowy była taczka, potem samodzielnie zbudowane dźwigi. Brakowało łopat i siekier. Kolejka wąskotorowa pojawiła się dopiero w późniejszej fazie przedsięwzięcia.
Prace rozpoczęto bez gotowego projektu. Na rozkaz kopano szybko i tanio, co ograniczyło głębokość kanału do 3 m (obecnie powiększonej do 4 m), sprawiając, że stał się niedostosowany do potrzeb dużych jednostek. Nadmierny pośpiech powodował awarie i wypadki. Naruszenie zasad technologii i przedwczesne napełnienie śluzu nr 12, którego wrota nie wytrzymały parcia wody, spowodowały konieczność powtórnego wykonania części prac. Od końca 1932 roku roboty trwały nieustannie 24 godziny na dobę. Pracowano na 2–3 zmiany. Dla podniesienia ducha pracujących więźniów grała nawet orkiestra – również złożona z więźniów.
W maju 1933 roku kanałem przeszły pierwsze jednostki – pogłębiarka i parostatek „Czekista”. 27 czerwca podpisano akt przyjęcia nowej drogi wodnej do eksploatacji, a 2 sierpnia wyszło postanowienie SowNarKomu o otwarciu kanału i nadaniu mu imienia Stalina. Inwestycja miała być przede wszystkim demonstracją siły i sprawności władzy sowieckiej wobec własnych obywateli, nie zaś służyć praktycznym celom ekonomicznym czy choćby politycznym. W dobie polityki GPU stawianie zadań gospodarczych i terminów ich realizacji nieliczących się z rzeczywistością, a podporządkowanych jedynie celom partyjnej propagandy, było zjawiskiem powszechnym.
W roku 1974 Sołżenicyn napisał, że przy budowie kanału zginęło 250 tys. ludzi – jeden człowiek na metr wybudowanego kanału. Taka też wersja przyjmowana jest niekiedy na Zachodzie. Najnowsze publikacje jednak przytaczają mniejsze liczby. Według Anne Applebaum liczba zmarłych przy budowie mogła sięgnąć 25 tys. osób. Liczba ta nie obejmuje zwolnionych z uwagi na choroby lub wypadki, którzy zmarli wkrótce potem. Iwan Czuchin, pułkownik milicji i dziennikarz, mający dostęp do dokumentów źródłowych, w książce Kanałoarmiejcy mówi o 50 tys. ludzi. W innych dokumentach pojawia się liczba 84 504 osób. Część ofiar zginęła w wypadkach, część zamordowano, część zaś rozstrzelano. Statystyki nie obejmują jednakże wolnych budowniczych zmarłych śmiercią naturalną, w wyniku choroby, podczas transportu lub w trakcie późniejszego odbywania wyroku w łagrach.
Biełomory w ustach palących
„Biełamorkanał” to coś, czego każdy palący spróbować powinien. Nie dla smaku, choć można w nich go odnaleźć. Nie dla urody, bo są bezkrytycznie brzydkie. Więc z jakiego powodu? Bo paląc je można pomyśleć o biedzie, o niedostatku, o ludziach, którzy musieli ginąć, bo ktoś wymyślił, że w 20 miesięcy ma być zbudowane coś, co powinno powstawać latami. „Biełojemorie” to coś niepowtarzalnego. To doświadczenie tytoniowe, jakiego nie przeżyjemy paląc Dunhille, Marlboro, LM. To swojego rodzaju legenda, tak tragiczna jak kraj, w którym powstały – a już na pewno w czasie, w którym powstawały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top