«ice cream»
26.06.2011r.
Zakończenie roku szkolnego - dzień, na który czekał każdy spośród tysięcy uczniów, w tym dwójka młodych chłopców, którzy z uśmiechami na ustach wychodzili z budynku szkoły ze świadectwami w dłoniach. Ostatnie dni szkoły były dla obu bardzo ciężkie, Jeon starał się za wszelką cenę poprawić wszystkie oceny, aby mieć jak najwyższą średnią, a Taehyung starał się wspierać go najlepiej, jak potrafił.
Jasnowłosy był niezmiernie dumny ze swojego współlokatora. Nie dość, że miał wzorowe zachowanie i dosłownie każdy nauczyciel za nim przepadał, to jeszcze dostał specjalne odznaczenie dla najlepszego ucznia w klasie. Stopnie Taehyunga też nie były najgorsze, jednak nie wyróżniał się szczególnie z tłumu. Znacznie bardziej wolał martwić się o edukację młodszego niż swoją własną. Codziennie pilnował, aby ten odrabiał lekcje, pomagał mu, kiedy temat okazywał się zbyt trudny i niezrozumiały, a nawet pomagał pisać wypracowania, które samemu musiał składać jeszcze rok temu.
Ale ani śmiał narzekać, był dumny, kiedy tylko widział ten wielki uśmiech na twarzy szatyna, połączony z kolejną szóstką w dzienniczku. I to właśnie za ten mały wyraz wdzięczności był w stanie zrobić wszystko.
– Hyuuuung! – przeciągnął młodszy, szarpiąc delikatnie za rękaw marynarki Kima. – Pójdziemy na lody? Prooooszę!
Ten słodki wyraz twarzy działał na niego jak nic innego. Uśmiech od razu wykwitł na jego twarzy i pokiwał głową, oczywiście zgadzając się na jego prośbę. Na co rozradowany prymus od razu podskoczył radośnie i pociągnął starszego w stronę ich ulubionej budki.
Smaków było od groma, przez co oboje nie mieli pojęcia, na który się zdecydować. Jungkook wahał się między morelowymi i malinowymi, ale ostatecznie wziął te pierwsze, bo na drugie zdecydował się Taehyung. Oczywiście tylko po to, żeby młodszy mógł spróbować obu smaków, choć sam wolał czekoladowe.
Nie usiedli przy stoliku przed budką, znacznie bardziej woleli pójść gdzieś w głąb parku i usiąść na jednej z ławek, oddalonej od wszystkich innych. Zawsze zajmowali te miejsce, kiedy nie chcieli wracać jeszcze do ośrodka. Śpiew ptaków, cichy szelest liści powiewających na wietrze i szum wody dochodzący z pobliskiego strumyka. Mieli ciszę, spokój i siebie nawzajem. Niczego innego nie było im trzeba.
Praktycznie połowa zimnych kulek zniknęła z ich rożków już podczas drogi w to miejsce, ale kiedy w końcu usiedli na ławce, mogli na spokojnie je dokończyć. Żaden nawet nie śmiał przerwać ciszy, która panowała między nimi, było po prostu idealnie, a żadne zbędne słowa nie były potrzebne.
Jungkook cały czas wpatrywał się w profil jasnowłosego, który niczego nieświadomy obserwował otaczającą ich naturę.
– Tae? – zapytał w końcu, delikatnie szturchając go w ramię, tym samym zwracając na siebie jego uwagę i pytające spojrzenie. – Dasz mi spróbować malinowych?
Jednak zanim ten zdążył podsunąć pod jego usta rożek z różowymi lodami, szatyn pochylił się nieco do przodu, aby sięgnąć ust zaskoczonego nastolatka.
– Słodkie – Jeon skomentował tylko, zdecydowanie nie mając na myśli lodów, choć ich owocowy pocałunek był całkowicie przesiąknięty ich smakiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top