Rozdział 6
Poniedziałek, 27 marca
South Kensington, Maryland
Carla przekręciła się na drugi bok z cichym westchnieniem. Nie otwierając oczu, położyła rękę na drugiej połowie łóżka. Leniwie przesunęła palcami po zimnym materiale, a na koniec zacisnęła je w pięść. Wstrzymała oddech i wypuściła go dopiero po ułożeniu się na plecach. Nie musiała zerkać, żeby wiedzieć, że Glenna już tutaj nie było. Chyba nawet od dawna.
Podniosła się gwałtownie do siadu, żeby sięgnąć po leżący na nocnej szafce telefon. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem, jeszcze zanim sprawdziła godzinę. Na szczęście wcale nie było tak późno, ale to nie zmieniało tego, że zapomniała nastawić budzik i pewnie się spóźni.
Zarzuciła kołdrę na ramiona i przyciągnęła jej rogi do ciała. Zimna podłoga pod gołymi stopami niemal wepchnęła ją z powrotem do łóżka. Ostatecznie tylko syknęła i szybko dobiegła do torby, z której wyjęła ubrania. Jedną ręką próbowała przytrzymać kołdrę, żeby uchronić się przed chłodnym powietrzem i gęsią skórką. Przebiegła przez korytarz do łazienki. Po drodze zawołała Glenna, lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Najwidoczniej naprawdę już wyszedł. Szkoda, mógł ją obudzić i się pożegnać. Wcześniej właśnie tak robił.
Kołdrę porzuciła jeszcze przed drzwiami łazienki, przez co do pomieszczenia weszła jedynie w bieliźnie. Nic dziwnego, że prawie trzęsła się z zimna. Ubrania odłożyła na niewielką pufę ustawioną obok wanny i z żalem wybrała prysznic. Nie miała czasu na długie, ale jakże przyjemne kąpiele. Nie była nawet pewna, czy zdąży zjeść śniadanie, czy tylko przygotuje sobie coś na później.
Gdy ciepła woda zmywała z niej resztki snu, obliczyła, że żeby coś przekąsić, musiałaby zrezygnować z makijażu. Pracowała jako kelnerka, więc zanim doczeka przerwy, zaniesie klientom wiele smakowicie wyglądających potraw. Już samo to mogłoby przyprawić ją o burczenie w brzuchu, a przecież w lokalu przez cały czas unosił się aromatyczny zapach. Skręt pustego żołądka gwarantowany. Mimo tego wszystkiego Carla i tak wolała chodzić głodna niż niepomalowana.
Otworzyła drzwi kabiny prysznicowej gotowa na spotkanie z lodowatym powietrzem. Niemal wyskoczyła na szary, okrągły dywanik. Szybko wytarła się ręcznikiem i zaczęła się ubierać. Głośno narzekała na to, jak ciężko założyć dżinsy bezpośrednio po kąpieli, a już moment później przeszukiwała postawioną obok szerokiej umywalki kosmetyczkę. W międzyczasie zerknęła na telefon. Jeśli chciała dotrzeć punktualnie do pracy, za dziesięć minut powinna wychodzić. Poprzedniego dnia urwała się wcześniej, więc jeśli jeszcze dzisiaj się spóźni, Paige ją rozszarpie.
Wprawionymi ruchami wykonała prosty makijaż. Pozbierała rzeczy z podłogi, rozejrzała się, a na koniec zabrała kosmetyczkę leżącą na ciemnobrązowej szafce. Wyszła z łazienki, po drodze chwytając leżącą pod drzwiami kołdrę, i cudem nie upuściła niczego w drodze do sypialni. Chwilę wahała się, czy ścielić łóżko, ale ostatecznie postanowiła to zrobić. Może i się spieszyła, ale nie chciała zostawiać za sobą złego wrażenia. Spotykali się od niedawna, więc zniechęcanie Glenna już na tym etapie było beznadziejnym pomysłem.
Wyjęła z torby służbowe ubrania. Ułożyła je na samym wierzchu po tym, jak schowała wszystkie pozostałe rzeczy. Skoro miała się spóźnić, to chociaż powinna wyglądać porządnie, a nie chodzić pół dnia w wygniecionej koszuli. Wciąż kucając przy torbie, obejrzała się przez ramię i omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie. Niczego nie zostawiła. Mogła już gnać na parter.
Zbiegła po starych schodach, nie zważając na ich skrzypienie. Dla pewności jeszcze raz zawołała Glenna, ale znów bez skutku. Z torbą przewieszoną przez ramię wpadła do kuchni. Na jasnym blacie znalazła klucze i karteczkę. Co prawda Glenn napisał, że odda mu klucze, gdy się spotkają, ale Carla i tak z uśmiechem uznała, że pewnie pozwoli jej je zatrzymać. Ich znajomość od początku szybko się rozwijała, więc to nawet nie byłoby takie dziwne. Paige oczywiście uznałaby inaczej, ale ona była przewrażliwiona. Tak czy siak, Carla zamierzała podzielić się z nią tą informacją już dzisiaj.
Otworzyła lodówkę i z satysfakcją porwała z niej jogurt do picia, którego jeszcze poprzedniego wieczoru tam nie było. Kupując jej ulubiony smak, Glenn znów udowodnił, że jej słucha. Przez to niemal w podskokach opuściła jego dom. Prawie zapomniała zamknąć drzwi, cofnęła się dopiero po postawieniu trzech kroków w stronę zostawionego na podjeździe samochodu.
Rzuciła torbę na miejsce obok kierowcy, po czym sama wsiadła do auta. Znów zerkając na godzinę, zmarszczyła czoło. Wiedziała, że powinna już jechać. Mimo tego uznała, że najpierw spróbuje zadzwonić do Glenna. Dziwnie czuła się, wychodząc rano z jego domu, a jednocześnie nie mając z nim żadnego kontaktu tego dnia. Zupełnie tak, jakby była tam nielegalnie, bez jego wiedzy. Poza tym chciała go usłyszeć, rozmowy z nim zawsze poprawiały jej humor. Co prawda teraz wcale nie potrzebowała go poprawiać, ale nie było to żadne przeciwskazanie.
Wsłuchiwała się w sygnał wybierania numeru, ale nic z tego nie wynikło. Nie odebrał. Cisnęła telefon do torby i przekręciła kluczyk w stacyjce. Był w pracy, czego innego się spodziewała. Jasne, że nie mógł odebrać. Na pewno był zajęty. Przecież opowiadał jej, że od kiedy znalazł nową posadę, jest strasznie zarobiony. Robił coraz więcej nadgodzin i wracał coraz później. Wiedziała to wszystko, a jednak jej entuzjazm przygasł. Całkowicie zniknął, gdy utknęła w korku. Mimo ślimaczego tempa udało jej się dotrzeć do pracy tylko piętnaście minut po rozpoczęciu zmiany. Normalnie przyjeżdżała piętnaście minut przed nią, żeby spokojnie się przebrać. Teraz musiała zrobić to w biegu i z wrogim spojrzeniem Paige na plecach, które zniknęło, dopiero gdy zatrzasnęła za sobą drzwi. Jakby tego było mało, miała problem z otworzeniem szafki, a później jeszcze ubrała koszulę tył do przodu.
Wychodząc z pomieszczenia dla pracowników, przygładziła włosy. Rano zapomniała je rozczesać, a to błyskawiczne przebieranie się na pewno im nie pomogło. Wolała nie myśleć o tym, jak wyglądała jej grzywka. Przynajmniej koszula nie pogniotła się w torbie. Za to teraz to wszystko, co do niej schowała, na pewno się pogniecie, bo na siłę wcisnęła ją do szafki. Nie miała ani czasu, ani cierpliwości, żeby odpowiednio ułożyć wypchaną torbę. Liczyło się tylko to, że ostatecznie udało jej się zamknąć drzwi szafki.
Pognała do baru, po drodze życzliwie uśmiechając się do klientów. Mało brakowało, żeby zderzyła się z wychodzącą zza rogu Paige. Zdążyła odskoczyć, ale koleżanka i tak się zachwiała. Carla pomogła jej przytrzymać tacę ze stertą pustych talerzy i szklanek. Paige bynajmniej nie zamierzała jej za to dziękować. Powiedziała jedynie, które stoliki są jeszcze nieobsłużone, po czym zniknęła w kuchni.
Carla starała się wypełniać swoje obowiązki jak najlepiej i jak najszybciej, żeby nieco udobruchać koleżankę z pracy. Podczas przerwy chciała jej powiedzieć o tylu ważnych rzeczach, a zezłoszczona Paige na pewno by jej nie wysłuchała, może nawet wyzwała od głupich i naiwnych. Właśnie dlatego Carla szczerzyła się do klientów jeszcze bardziej niż zwykle, a wszelkie przytyki oraz zaloty znosiła bez słowa sprzeciwu. Byle tylko nie wzbudzać żadnej sensacji i nie opóźniać pracy. Przy okazji wpadło jej kilka drobnych napiwków, więc nawet nie mogła za wiele narzekać.
Po południu pojawiło się więcej kelnerów, dzięki czemu ona, Paige i Jerry mogli zrobić sobie krótką przerwę. Rozsiedli się w pomieszczeniu dla pracowników, gdy tylko ostatnia z nowoprzybyłych kelnerek przebrała się i wyszła na stopniowo wypełniającą się salę. Carla wolałaby, żeby Jerry'ego nie było przy rozmowie, którą zamierzała zaraz zacząć, ale przecież nie mogła go wygonić. Tak naprawdę to było jedyne miejsce, w którym można było spędzić przerwę. Niby istniała możliwość wyjścia przed budynek, ale dzisiejsza pogoda do tego nie zachęcała.
Zanim zaczęła mówić, odkręciła butelkę i wypiła połowę jogurtu za jednym razem. Przez ostatnią godzinę niemal nieustannie burczało jej w brzuchu. Przy klientach próbowała zagłuszać to głośnym słowotokiem, co w akompaniamencie ogólnego gwaru sprawdzało się całkiem nieźle. Teraz w końcu mogła przestać maskować objawy i pozbyć się przyczyny. Przynajmniej na chwilę.
Carla odczekała aż Jerry i Paige na chwilę przestaną rozmawiać o zmianach w grafiku. Ściskając w dłoni plastikowe opakowanie, przysunęła się bliżej koleżanki. Miała nadzieję, że tym skłoni Jerry'ego do odsunięcia się na kraniec długiej ławki, ale on nie ruszył się ani o milimetr. Jedynie zaczął świdrować ją swoimi dużymi, piwnymi oczami. Nieco zakłopotana odwzajemniła uśmiech i w końcu skupiła się na zaabsorbowanej kanapką Paige.
– Muszę ci o czymś opowiedzieć – rzuciła cicho, ale nie zainteresowała tym koleżanki. – No nie wkurzaj się, przecież nic się nie stało.
Kęs kanapki na chwilę utknął Paige w gardle. Najpierw zerknęła na znajdującego się po jej lewej stronie Jerry'ego, który nawet nie udawał, że nie słucha, po czym zwróciła się w przeciwnym kierunku. Ekscytacja wymalowana na oliwkowej twarzy Carli skutecznie przeszkadzała jej w obrażeniu się. Paige nie tylko nie umiała gniewać się na innych. Nie umiała też funkcjonować z myślą, że o czymś nie wie. Nawet jeśli była już zmęczona wysłuchiwaniem historii Carli, to brak możliwości poznania ich zdawał się jeszcze gorszy.
– Mów wreszcie – zawyrokowała między kolejnymi gryzami kanapki.
– Glenn dał mi klucze do swojego domu.
– A wy dopiero nie zaczęliście się spotykać? – Jerry zareagował znacznie szybciej od zaskoczonej Paige.
– No... już chwilę to trwa.
Jerry ściągnął uniesione przed momentem brwi. Wyprostował się i jeszcze raz zmierzył Carlę spojrzeniem. Nie byli przyjaciółmi, ale i tak z trudem hamował się przed stwierdzeniem, że to trochę dziwne. On nikomu nie udostępniłby swojego mieszkania tak szybko. Nawet Carli.
– To poważny krok. – Paige zawinęła resztę kanapki w papier śniadaniowy i wrzuciła ją z powrotem do torby. – W tym tempie za kilka dni przylecisz tu z pozytywnym testem ciążowym.
– Nawet tak nie żartuj. – Carla odsunęła się tak gwałtownie, że niemal zleciała z końca ławki. Wróciła na swoje poprzednie miejsce. Na chwilę odpłynęła w świat fantazji, a oprzytomniły ją dopiero fikcyjne kościelne dzwony. – Najpierw ślub.
– Dzisiaj klucze, jutro pierścionek – Jerry chciał zabrzmieć żartobliwie, a jednak wyszło uszczypliwie. Na jego szczęście Carla i tak była zbyt podekscytowana dzisiejszymi wydarzeniami, żeby to zauważyć. Zanim któraś z kobiet zdążyła odpowiedzieć, znalazł kolejne wytłumaczenie tej nietypowej sytuacji. Właśnie to bardziej do niego przemawiało. – Albo chce zrobić z ciebie obiad.
– Fuj – rzuciły równo, z niesmakiem patrząc na kolegę.
– No co? Jedno i drugie może być prawdziwe.
Paige zmierzyła wzrokiem szczupłego kolegę, jakby w ten sposób mogła go nakłonić do odwołania tych słów. Nic z tego. Jerry jedynie wzruszył ramionami, a gdy cisza zaczęła się przedłużać, zabrał się do uzasadniania swojego zdania. Carla w ogóle go nie słuchała, wlepiała wzrok w ekran telefonu, czekając, aż Glenn odpisze na jej wiadomość. Paige wytrzymała może trzy minuty tego gadania, po czym brutalnie przerwała Jerry'emu. Dopiero co skończył dwadzieścia jeden lat, ale i tak wydawał jej się wyjątkowo niedojrzały i momentami po prostu głupi.
– Nic dziwnego, że nie masz dziewczyny.
– Podobno dziewczyny lubią poczucie humoru – rzucił niewzruszony uszczypliwością koleżanki. Był nawet o krok od przypomnienia, że przecież ona też jest singielką. Planował to powiedzieć, ale wtedy znów zabrano mu prawo głosu.
– Ale nie takie – stwierdziła Carla z westchnieniem. – Mniejsza o to. W sumie i tak spędzam dużo czasu w domu Glenna, więc...
– Dużo czasu w nocy. – Paige pokręciła swoją głową, jakby w ten sposób mogła wyrzucić głupie pomysły z głowy Carli. Te ich wspólne przerwy utwierdzały ją w tym, że albo otaczała się idiotami, albo to ona była dla nich za mądra. Wolała wierzyć w prawdziwość tej drugiej opcji.
– A co to zmienia?
– Zaraz na pewno zaczniesz gadać o wprowadzaniu się do niego, a tak naprawdę nie wiesz, jak to jest u niego w dzień. Może ciągle się wydziera, stale śpiewa albo rozrzuca wszystko wokół?
– Chyba trochę przesadzasz – odparła po chwili Carla, patrząc na koleżankę z ukosa. Wymysły Paige były tak dziwne, że nie umiała skomentować ich w żaden inny sposób. Na dodatek jej mina zniechęcała Carlę do jakichkolwiek dyskusji. Wychyliła się do przodu, żeby dla odmiany nawiązać kontakt wzrokowy z Jerrym. Uniosła w górę kąciki pełnych ust i odczekała, aż on też to zrobi.– A ty co o tym sądzisz?
– Że to dziwne.
Carla najpierw tylko westchnęła, a gdy usłyszała jeszcze chichot Paige, dodatkowo przewróciła oczami i wstała. Ich przerwa i tak zaraz się kończyła, a ona już nie miała ochoty z nimi rozmawiać. Nie potrafili cieszyć się razem z nią. Sama też uważała, że wszystko dzieje się szybko, ale jakie to miało znaczenie? Zbyt wiele razy się wahała, żeby teraz znów stracić swoją szansę.
– Zero z was pożytku – rzuciła przez ramię, po czym pchnęła ciężkie drzwi i wyszła na salę.
Czekały ją jeszcze cztery godziny pracy. Miała nadzieję, że po nich zobaczy w telefonie odpowiedź od Glenna, a tym samym umówią się na spotkanie. Tym razem w ciągu dnia. Mówienie, że spotykali się tylko w nocy, było jedynie idiotycznym uproszczeniem, a jednak ją zdenerwowało. Brzmiało prawie tak, jakby nie było między nimi żadnych uczuć, a on traktował ją jak łatwą panienkę. Carla jednak miała pewność, że to wszystko nieprawda. Przecież gdyby tak było, to Glenn by się tak nie starał. Paige i Jerry po prostu nie znali wystarczająco sytuacji, a ona nie zamierzała zdradzać im dosłownie każdego szczegółu. Gdyby zaczęła to tłumaczyć, na pewno stwierdziliby, że teraz próbuje się usprawiedliwiać i zmyśla. Szczególnie Jerry niepotrzebnie się wtrącał. Najchętniej w ogóle nie mówiłaby mu nic o swoim życiu osobistym.
Postanowiła, że nie pozwoli, by opinia znajomych zepsuła jej humor. Przed powrotem do obsługiwania stolików rozciągnęła kąciki ust w uśmiechu, ale mimo wszystko wyszło to mniej szczerze niż jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Na szczęście powrót do pracy odwrócił jej myśli od niedawnej rozmowy, dzięki czemu znowu cała podekscytowana czekała na koniec swojej zmiany. W rzeczywistości chodziło tylko o niepotwierdzone spotkanie z Glennem, które w jej myślach miało już status pewnego. Nie mogła się doczekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top