Rozdział 11


Waszyngton, Dystrykt Kolumbii


Carla od rana krążyła między stolikami. Praktycznie biegała z tacą między kuchnią a salą, lecz jakimś cudem wciąż niczego nie upuściła. Nawet gdy jedna z klientek przypadkiem zahaczyła ją dużą torebką, Carli udało się utrzymać wszystkie naczynia pionowo. Bezbłędnie balansowała między odsuwającymi się krzesłami, otwierającymi się drzwiami, niezgrabnie przemieszczającymi się klientami i równie zajętymi co ona współpracownikami. W międzyczasie każdego, kogo spotkała, witała albo żegnała pogodnym uśmiechem. Naprawdę miała dzisiaj dobry dzień, a napiwki dodatkowo go poprawiały.

Nawet nie zorientowała się, gdy nadszedł czas przerwy. Spędziła ją sama, odpisując na wiadomości. Leżąca w jej torebce kanapka tym razem nie była w stanie oderwać jej od telefonu. W tej chwili Carla żywiła się słowami wyświetlanymi na lekko stłuczonym ekranie. Kończyła za dwie godziny i nie burczało jej w brzuchu, wymienienie kilku SMS-ów było jej zdaniem lepszym sposobem na spędzenie przerwy.

Kilka minut po jej powrocie na salę liczba klientów znacznie się zmniejszyła. Godzina późnego śniadania już minęła, a wciąż było za wcześnie na lunch. Nie mając, co robić, stanęła przy barze i oparła przedramiona na ciemnym blacie. Wlepiła wzrok w wycierającą szklanki Paige, która zaraz uderzyła ją wilgotną ścierką w ręce.

– Dopiero co przetarłam – wyjaśniła zdawkowo, co nie zrobiło na Carli żadnego wrażenia.

– Oddałam mu klucze.

– To nie powinnaś teraz... – Paige wzięła do ręki kolejną szklankę i wróciła spojrzeniem do niskiej koleżanki. – No nie wiem, rozpaczać nad sobą i mówić, że nie traktuje cię poważnie?

– Nie. – Carla rozejrzała się, żeby sprawdzić, czy nie powinna kogoś obsłużyć, zamiast plotkować. Jerry jednak radził sobie świetnie, a klientów nie przybyło. – Nie pytałam go, czy te klucze coś oznaczają. Oddałam je i sam powiedział, że może niedługo będę mogła je zatrzymać. Jeśli będę chciała – dodała, nie dostrzegając na bladej twarzy Paige żadnych większych emocji.

– I z tego tak się cieszysz? – zapytała po dłuższej chwili, wciąż czekając na informacje, które mogłaby określić jako przynajmniej odrobinę przełomowe.

– Po prostu się cieszę.

– Jasne.

– To już nawet nie mogę się cieszyć?

– Bez powodu? Raczej nie – Paige odpowiedziała samej sobie z boleśnie sztucznym uśmiechem. Rozluźniła mięśnie twarzy, gdy tylko Carla przewróciła oczami i zabrała ręce z blatu. – Powiedział, że niedługo może będziesz mogła zatrzymać klucze. Równie dobrze mógł nie mówić nic i wyszłoby na to samo.

– Jesteś okropna.

– Szczera?

Carla przetarła dłońmi twarz i ku niezadowoleniu Paige oparła łokieć na blacie. Pożegnała wychodzącego klienta, upewniła się, że nie jest potrzebna przy żadnym ze stolików i wróciła spojrzeniem do koleżanki. Ta jednak znów w pełni skupiła się na polerowaniu szklanek.

– Nawet go nie znasz.

Paige cisnęła ścierkę na bar, a odgłos szklanki uderzającej o drewniany blat zwrócił uwagę pojedynczych, siedzących niedaleko klientów. Zanim zdążyła wygłosić kolejną mowę, przeszklone drzwi uchyliły się, wpuszczając do środka chłodny podmuch wiatru. Nawet nie musiała spoglądać w tamtą stronę, by wiedzieć, kto przyszedł. Bezbłędnie rozpoznała ich po głosach. Jeden był szczególnie charakterystyczny, a to przez sposób, w jaki niósł się po pomieszczeniach. Paige była niemal pewna, że policjant, nawet gdy szeptał, był słyszalny kilka metrów dalej.

To Carla odebrała zamówienie od dwóch nowoprzybyłych klientów, ale zrobiła to znacznie mniej radośnie niż kilka chwil wcześniej. Popędziła na kuchnię, a po powrocie poinformowała policjantów siedzących przy stoliku sąsiadującym z drzwiami, że muszą poczekać piętnaście minut. Wróciła do nieco pogodniejszej Paige, która wciąż nie ruszyła się zza baru, mimo że wszystkie szklanki już błyszczały.

– Nie znam go, bo jeszcze nigdy tu nie przyszedł – Paige sama wróciła do poprzedniego tematu.

– Przez nową pracę nie ma czasu.

Carla zerknęła przez ramię na dwóch policjantów, by sprawdzić, czy przypadkiem nie są zniecierpliwieni. Wyższy z nich lekko bujał się na krześle, podczas gdy ten z zarostem i nieco drobniejszą sylwetką wyciągnął nogi obok stolika i odchylił się na oparcie. Rozmawiali na tyle cicho, że docierały do niej jedynie pojedyncze słowa. Ostatecznie oszacowała swoje szanse na otrzymanie napiwku na całkiem niezłe. Nie było więc sensu podchodzić do mężczyzn i znów proponować im czegoś do picia.

– Co chwilę się spotykacie, więc chyba nie jest znowu taki zajęty – burknęła po raz kolejny Paige.

– Nie spotykamy się codziennie – odparła po raz pierwszy naprawdę zirytowana.

– Ale prawie.

– Co w tym złego?

Carla coraz poważniej zaczynała podejrzewać, że Paige jest po prostu zazdrosna. Odkąd ją znała, stale była singielką. Wcześniej czasami organizowały sobie wspólne babskie wieczory, ale teraz Carla nie miała na to czasu. Przeszło jej nawet przez myśl, że to może właśnie o to chodzi, że może to swoista zemsta ze strony Paige, która nie była już jej pierwszym wyborem przy tworzeniu planów na spędzanie wolnego czasu. Nie czuła się jednak na siłach, by o to pytać. Właściwie to nie chciała znać odpowiedzi. Trwając w niewiedzy, przynajmniej nie musiała niczego zmieniać, a już powoli przyzwyczajała się do nieprzyjemnych uwag koleżanki.

Carla zdecydowała, że lepiej będzie iść na kuchnię i sprawdzić, czy kucharze przypadkiem nie uwinęli się wcześniej z zamówieniem. Nic z tego. Nie wróciła jednak na salę, pozostały czas minął jej na pogawędkach w kuchni. Jedynie czasem szybkim spojrzeniem sprawdzała, czy nie pojawili się nowi klienci. Wyszła, dopiero gdy dostała zapakowane na wynos zamówienie do rąk.

Szybkim krokiem pokonała drogę z kuchni do stolika znajdującego się najbliżej drzwi. Po drodze zatrzymała się przy kasie, żeby zabrać wcześniej wydrukowany paragon. Z szerokim uśmiechem odłożyła papierową torbę na blat wykonany z jasnego drewna o wyraźnych słojach. Tuż obok położyła rachunek umieszczony w niewielkim pudełku. Mimo że spodziewała się szybkiego wyjścia policjantów, nie czekała obok nich na opłacenie zamówienia. Zamiast tego sięgnęła za bar po czystą ścierkę i dołączyła do Paige przecierającej stoliki niedaleko wyjścia z restauracji.

– Poza tym... – rzuciła Paige, gdy Carla zaczęła dynamicznie wycierać sąsiedni mebel. Zawiesiła głos tylko po to, by zwrócić na siebie wzrok koleżanki. – Czy on nie jest dla ciebie za stary?

– Naprawdę szukasz czegoś, do czego możesz się przyczepić, co?

– Po prostu się zastanawiam. Nie widzę nic ciekawego w spotykaniu się z facetem o jakieś dwadzieścia lat starszym.

Carla jeszcze bardziej przyłożyła się do przecierania stołu. Na moment podniosła wzrok, jednak nie po to, by spojrzeć na Paige. Zerknęła na znajdujących się naprzeciw niej policjantów, którzy wcale nie zbierali się do wyjścia. Obaj rozpakowali znajdujące się w torbie burgery i zabrali się do jedzenia. Najwidoczniej wyjątkowo dzisiaj się nie spieszyli.

– W niektórych związkach jest jeszcze większa różnica wieku – odparła, przy okazji próbując odwrócić uwagę od swojej własnej relacji.

– Której wciąż nie rozumiem.

– Skoro nie rozumiesz, to po prostu nie jest to dla ciebie i tyle.

– Czyli nie dostanę żadnego wytłumaczenia? – zapytała Paige, przechodząc do kolejnego stolika.

– A co ja miałabym ci niby tłumaczyć? Pierwszy raz spotykam się z kimś takim. Zaiskrzyło i tyle.

– Musisz go tutaj kiedyś przeprowadzić. Na razie nie wiem, czy ten twój cały Glenn w ogóle istnieje.

– Bardzo zabawne – prychnęła faktycznie nieco weselej. Wyprostowała się, gdy do jej uszu dotarł cichy, ale zakłócony czymś głos. Szybko zorientowała się, że hałas pochodził z radia jednego z policjantów. Moment później mężczyźni zerwali się, szurając cienkimi nogami krzeseł o szarą posadzkę. – Do widzenia!

– Do widzenia – odparli równocześnie, przechodząc już przez próg drzwi wyjściowych.

– Mam nadzieję, że zapłacili.

– I zostawili napiwek – dodała Carla, pochodząc do stolika. W drewnianym pudełeczku oprócz paragonu znajdowały się banknoty. Posłała uśmiech w stronę przyglądającej jej się Paige i schowała nadwyżkę pieniędzy do kieszeni czarnych spodni. – Całkiem niezła sumka.

– Wystarczająca, żebyś wytarła po nich stolik?

– Raczej tak. – Złapała rzuconą w jej stronę jasną ścierkę. – A co do przyprowadzania tutaj Glenna, to spróbuję go namówić, by kiedyś po mnie przyjechał i wszedł tutaj.

– Najlepiej zrób to jak najszybciej. Muszę go przepytać.

– Jeszcze go wystraszysz.

– Nie wystraszę, chyba że będzie miał coś do ukrycia. W jego wieku może być to na przykład żona i dorosłe dzieci – dodała, gdy Carla w żaden sposób nie zareagowała na jej zaczepkę. Tym razem zadziałało, jednak ciemnooka nie posłała jej poirytowanego czy zmartwionego spojrzenia, tylko pobłażliwie. – No nie mów, że nie słyszałaś o takich historiach.

– Słyszałam, ale...

– Ewentualnie może być rozwiedziony i mieć dzieci – kontynuowała Paige, a moment później pożegnała kolejnych klientów. Knajpa prawie całkowicie opustoszała, jednak obie kelnerki doskonale wiedziały, że to cisza przed popołudniową burzą. Dzisiaj podczas burzy akurat żadna z nich nie będzie już pracować. – Sprawdziłaś go chociaż?

– Słyszałaś kiedyś o zaufaniu?

– Zaufanie jest okej, głupota nie.

– Właśnie dlatego nie pytam cię o rady.

Paige uniosła jasne brwi i przystanęła w połowie drogi między ostatnim z wycieranych przez nią stolików a barem. Nie mogła rozstrzygnąć, czy Carla przed momentem zasugerowała głupotę właśnie jej, czy po prostu nie zareagowała na jej uszczypliwości. Zwieszona głowa brunetki polerującej od dłuższej chwili ten sam blat, wcale nie ułatwiała jej zdecydowania się na którąkolwiek z tych wersji. Ostatecznie postanowiła zostawić ten temat. Nawet ona nudziła się długotrwałym czepianiem się o jedną rzecz. Na dzisiaj wyczerpała już limit dotyczący Glenna. Za to już jutro będzie mogła zafundować Carli nową dawkę starych racjonalnych argumentów, które powinny udowodnić jej, że jest naiwna. Jeszcze nigdy nie zadziałało, ale Paige nie zniechęcała się tak łatwo.

Została godzina do końca zmiany, a ilość klientów przybywała w ślimaczym tempie. Carla i Paige były niemal skazane na swoje towarzystwo. W krytycznym momencie po prostu siedziały przy jednym ze stolików, nie mając już zupełnie nic do roboty. Na szczęście takie sytuacje nie zdarzały się tutaj często, ale dzisiaj po wyjątkowo pracowitym poranku żadna z nich nie miała nic przeciwko krótkiemu odpoczynkowi.

– A Glenn chociaż będzie miał jakiś dzień wolnego w czasie twojego urlopu? – zainteresowała się Paige, gdy Carla przypomniała, że niedługo nie będzie jej przez kilka dni w pracy.

– Jeden albo dwa, jeszcze nie wie.

– Prawdziwe szaleństwo.

– To jego nowa praca – odparła z głośnym westchnieniem. Pomalowanymi paznokciami stukała w blat stolika, bynajmniej nie dlatego że miała to w nawyku. Po prostu wiedziała, że to drażni jej blondwłosą koleżankę, a w jakiś sposób musiała zemścić się za te wszystkie uszczypliwości. Znacznie bardziej odpowiadało jej robienie tego poprzez takie niby przypadkowe zachowanie, niż poprzez wchodzenie w naprawdę nieprzyjemne dyskusje, które i tak by przegrała. – Przecież nie dostanie od razu nie wiadomo ile wolnego.

– Całkiem sensowne tłumaczenie.

– Coś nowego, hm?

– Ty to powiedziałaś – rzuciła Paige, podnosząc się z miejsca. Do restauracji weszła właśnie para w średnim wieku, a teraz to była jej kolej na otrzymanie napiwku. Z prawie szczerym i prawie przekonującym uśmiechem wręczyła klientom karty dań chwycone po drodze zza baru.

Carla wolała pokręcić się po sali nawet bez większego celu niż siedzieć bezczynnie w samotności. Wymieniła kilka zdań z Jerrym, który ostatni czas spędził albo na obsługiwaniu niedobitków, albo na rozmowach z kucharzami, a później poszła zasunąć wszystkie pozostawione w nieładzie krzesła. W ciągu ostatnich pięciu minut zerknęła na zegarek więcej razy niż przez całą swoją dzisiejszą zmianę. Najchętniej zaszyłaby się w pokoju dla pracowników, przebrała się i tylko czekała na koniec. Robiłaby tam to samo, co w tej chwili tutaj – nudziła się.

Przez ostatnie pół godziny snuła się po lokalu zupełnie bez życia. Gdy jednak przyszedł czas wyjścia, wstąpiła w nią zupełnie nowa energia. Przebrała się w mgnieniu oka, przez co z Paige minęła się jedynie w progu pomieszczenia dla pracowników. Uściskała ją na tyle szybko, że ciężkie drzwi nie zdążyły wepchnąć ich do pokoju. Wymieniła krótkie powitanie z inną koleżanką, która za moment miała dopiero zacząć swoją zmianę. Jeszcze w restauracji odnalazła w torebce kluczyki do auta i telefon, który włączyła, gdy tylko przekroczyła próg drzwi wyjściowych. Zanim wsiadła do samochodu, zdążyła odpisać na najnowszą wiadomość od Glenna i sprawdzić konta na portalach społecznościowych. Wyjątkowo nie rozpaczała nad tym, że nie zobaczy się dzisiaj z ukochanym. W końcu już niedługo miała spędzić z nim więcej czasu, co najmniej jeden cały dzień, a nie tylko noc, jak to kiedyś uszczypliwie zauważyła Paige. Miała nadzieję, że w końcu gdzieś razem wyjdą, a może nawet zrobią sobie krótką wycieczkę gdzieś za miasto.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli rozdział nie pojawi się za tydzień, to znaczy, że pojawi się za dwa. Mam dość dynamiczną sytuację na studiach, więc chyba po prostu czasem będę publikować co tydzień, czasem co dwa, już bez "ostrzegania" tutaj :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top