Rozdział 34

Zaraz po tym, jak Anastasia wyszła z furgonetki, Daniel przez radio dał znać policjantom, by od tej chwili byli w pełnej gotowości. To oni znajdowali się najbliżej domu Pollarda, więc to oni mogli najszybciej dotrzeć na miejsce. Agent Chartier i technik operacyjny najintensywniej wpatrywali się w monitor prezentujący to, co widziała kamera przyczepiona do bluzy Anastasii. Pozostała dwójka czasem przenosiła wzrok z ekranu na siebie nawzajem.

Nie wiedzieli, jak długo to potrwa. Nie ustalili, że wkroczą po pięciu albo dziesięciu minutach. Anastasia sama miała dać im znać, gdy poczuje, że robi się zbyt gorąco. Umówili się, że agentka wplecie w zdanie słowo „samochód". Nie podejrzewali, że będzie rozmawiać z Chirurgiem o autach, więc przypadkowe użycie było mało prawdopodobne. Hasło było na tyle uniwersalne i proste, że nawet Pollard nie powinien się połapać.

Według obrazu na monitorze oraz wiadomości w słuchawce Anastasia właśnie przechodziła przez ulicę.

– Długo ze sobą pracujecie? – zagadnął agent Harris. Nie wiedział, czego spodziewać się po młodej kobiecie i naprawdę mu to nie odpowiadało. Wyglądała, jakby to mogła być pierwsza sprawa w jej życiu, ale domyślał się, że to niemożliwe.

– Prawie cztery lata. – Daniel nie oderwał wzroku od ekranu. – Poradzi sobie.

– No nie wiem...

Agent Chartier obejrzał się przez ramię. To Stanton wysilił się na sceptyczne mruknięcie. W pierwszej chwili go to zdenerwowało, ale w następnej uświadomił sobie, że na miejscu tej dwójki pewnie myślałby podobnie. Sam dawno temu przestał zwracać uwagę na drobną budowę Anastasii oraz na to, że wyglądała na jeszcze młodszą, niż w rzeczywistości była. Stanton i Harris jej nie znali. Mogli mieć wątpliwości.

– Chirurg traktuje to jak ich osobistą sprawę. – Znów wlepił wzrok w ekran. Anastasia była już za jakimś budynkiem. – Agentka Ashbee nie pracowała przy tej sprawie przez jakiś czas i praktycznie zmusił nas do ściągnięcia jej tutaj. Jeżeli komukolwiek coś powie, to właśnie jej.

– Jego upodobania nie świadczą o jej umiejętnościach.

Westchnął tak cicho, że tylko siedzący obok technik mógł to usłyszeć. To nie był czas na sprzeczki. Musieli być całkowicie skupieni na tym, co się dzieje, a nie dywagować nad tym, czy plan był dobry. Akcja już trwała. Czas na ewentualne poprawki się skończył. Ktoś tak doświadczony jak agent Harris powinien wiedzieć o tym najlepiej.

– Ja wcale bym nie czekał – podjął agent Stanton znów jakby poirytowanym głosem. – Powinniśmy go zawinąć i docisnąć na przesłuchaniu. To psychol. Na pewno będzie chciał się pochwalić.

Daniel znów się odwrócił. Zrobił to jedynie dlatego, że technik niezwykle uważnie śledził wydarzenia na ekranie monitora. Poza tym ton Stantona piekielnie działał mu na nerwy. Nie znał tej sprawy, a myślał, że wie wszystko najlepiej. Zacięty wyraz jego kwadratowej twarzy tylko to potwierdził.

– To nie idiota szukający uwagi. Nie obchodzi go to, co ja, ty albo on myślimy – powiedział twardo, wskazując po kolei na każdego. – Ale z jakiegoś powodu obchodzi go zdanie agentki Ashbee. Na przesłuchaniu udawałby, że nie ma pojęcia, o czym mówimy, a ty pewnie jeszcze byś mu uwierzył.

Stanton wyraźnie szykował się, żeby powiedzieć mu parę gorzkich słów, ale Harris położył dłoń na jego ramieniu, co ostudziło zapał postawnego mężczyzny. Daniel znów odnalazł wzrokiem ekran i postanowił już się nie odwracać. Dawno nikt go tak nie drażnił jak agent Stanton. Dopiero dzisiaj go poznał, a już uważał, że Alan zamiast mózgu ma jakiś wyćwiczony na siłowni mięsień. Szczerze współczuł osobie, która na co dzień musiała z nim pracować. On zwariowałby po jednym dniu.

Chwiejący się obraz przedstawiał teraz przeszklone drzwi i mały, drewniany taras. Moment później dzięki słuchawkom wszyscy usłyszeli, że drzwi są uchylone.

– Podejrzane – mruknął Harris, na co pozostała dwójka agentów przytaknęła. Technik uparcie milczał. Harris wyjął schowane w wewnętrznej kieszeni kurtki radio i podniósł je na wysokość ust. Nacisnął odpowiedni guzik. – Elektrycy w pełnej gotowości.

– Przyjąłem – odezwał się po krótkiej chwili nieco zniekształcony głos.

Daniel zacisnął dłonie na kolanach. Już wcześniej się stresował, ale teraz, gdy Anastasia zaczęła zbliżać się do drzwi tarasowych, ledwo był w stanie wysiedzieć. Od rana widział, że agentka nie jest w formie, a i tak pozwolił jej samotnie wejść w paszczę lwa. Pollard był bezwzględny. To naprawdę mogło skończyć się tragicznie.

Agent Stanton podszedł bliżej drzwi. Spodziewał się, że bardzo szybko usłyszy hasło awaryjne, więc wolał być dobrze przygotowany na ten moment. Harris również się przemieścił, ale po to, by lepiej widzieć ekran, który nagle zrobił się o wiele mniej wyraźny.

– Cholera. – Technik przeniósł wzrok na drugi ekran i zaczął niespokojnie klikać bezprzewodową myszką. Monitor nie pokazywał już frontu domu Pollarda, lecz przeróżne okienka z informacjami. Mimo prób pierwszy ekran pozostał ciemny. Ledwo byli w stanie dostrzec, że Anastasia przesuwa krzesła. – Ta kamera marnie sobie radzi, gdy jest mało światła. Nic z tym nie zrobię.

– Przecież widzimy, że obraz jest chujowy – fuknął Alan Stanton.

Musieli zadowolić się tym, co mieli. Mimo słabej jakości i tak bez większych problemów dostrzegli męską sylwetkę na kanapie. Rysy twarzy i inne szczegóły były niemal niewidoczne, ale w tej sytuacji to było ich najmniejszym zmartwieniem. Daniel wiedział, kogo się spodziewać, a pozostała dwójka tak naprawdę nie musiała zaprzątać sobie tym głowy. Szerzej otworzył oczy, gdy obraz dziwnie się poruszył, by za moment ustabilizować się na nieco niższej wysokości. Dostrzegł nie tylko podnoszącego się z kanapy Pollarda, ale również wyciągnięte ramiona Anastasii. Obie dłonie trzymała na broni. Daniel zerknął na Harrisa. Skwaszona mina siwiejącego agenta potwierdziła, że jego uwadze nie umknęły drżące ręce agentki.

– Facet ma pistolet. – Technik wskazał palcem na ciemną plamę w lewej dłoni Pollarda.

– Jest mańkutem? – zainteresował się Harris, którego głowa od razu znalazł się blisko ekranu.

– Nie.

– To dlaczego trzyma broń w lewej ręce?

– Pokazuje, że w razie potrzeby będzie się bronić, ale nie zamierza tak po prostu jej zabić.

– No pewnie, zrobi to w jakiś specjalny sposób – wtrącił Stanton, przesadnie podkreślając przedostatnie słowo.

Agent Harris przez radio poinformował policjantów o nowych okolicznościach. Jako jedyny pamiętał, żeby to robić. Cała reszta była zbyt skupiona na ekranie. Alan jeszcze zużywał nieco energii na dogryzanie koledze po fachu.

Harris poważnie zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby zrobić to, co całkiem niedawno proponował Stanton – wkroczyć, aresztować faceta i przycisnąć go na przesłuchaniu. Nie znał tej sprawy. Nie wiedział, ile dowodów zgromadzono. Wiedział jednak, że nie podoba mu się to, co dzieje się na ekranie. Na dodatek to, co słyszał w słuchawce, było jeszcze gorsze. Za wiele już przeżył, by milczeć na ten temat.

– Ta twoja koleżanka szybciej dostanie zawału, niż czegoś się dowie.

– Wie, co robi. – Nawet Daniel w to nie wierzył. Czuł, że musi dać jej jeszcze trochę czasu. Wytarł spocone dłonie o szorstki materiał spodni. Po raz pierwszy słyszał ją taką spanikowaną. To on decydował, kiedy mieli wkroczyć do akcji. Każda jego decyzja mogła kosztować Anastasię życie. – Jeśli wejdziemy teraz, to wszystko będzie na nic.

– A jeśli nie wejdziemy, to będziemy mieć dwie martwe agentki FBI – huknął Harris.

Daniel aż się wzdrygnął. Wcześniej głos najstarszego w ich gronie agenta był dość spokojny, chociaż sceptyczny. Teraz jego ton przypominał ten, którego używał Stanton. Tak naprawdę żaden z agentów mu nie pomagał. Sam miał już wystarczająco dużo wątpliwości, a oni tylko wywierali na niego dodatkową presję. Miał ochotę posłać ich do diabła.

– Przełożył broń do drugiej ręki. – Technik znów wskazał na plamę na ekranie. Faktycznie wcześniej znajdowała się w innym miejscu. – Chyba do niej celuje.

– W brzuch. Ma kamizelkę – przypomniał Daniel niemal spokojnie, chociaż natychmiast zrobiło mu się gorąco.

– Na co chcesz czekać? Aż wyładuje na niej cały magazynek?

Agent Chartier przetarł rękawem czoło. Wierzył, że Pollard nie strzeli. Nie po to tyle nękał Anastasię, żeby teraz tak po prostu ją zabić. Nawet nie zapytał, czy przyszła sama. Była w takim stanie, że bez problemu wyczułby kłamstwo. Albo uwierzył, że była aż tak lekkomyślna, albo próbował wywabić ich z kryjówki. Tym bardziej powinni poczekać.

Chwilę później Pollard zabrał Anastasii broń. Stanton już uchylił drzwi, ale to zwróciło uwagę jedynie agenta Harrisa, który pokręcił głową. Po furgonetce rozszedł się trzask, któremu towarzyszyło poirytowane mruknięcie. Harris znów użył radia, by poinformować policjantów o aktualnej sytuacji. Chciał wysłać ich w pobliże drzwi tarasowych, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Przecież to nie on tu dowodził.

Teraz na ekranie widzieli jedynie przedramię Pollarda. Daniel domyślał się, że Chirurg w tej chwili mógł dotykać blizny na policzku Anastasii. Nie zamierzał o tym wspominać. To nie było istotne. Ważniejszych informacji dostarczał doskonale sprawujący się mikrofon. Daniel mimowolnie wstrzymał oddech, gdy padło pytanie, gdzie jest Libby. Odpowiedź Pollarda była wymijająca, a Anastasia nie ustąpiła. Brzmiała już nieco pewniej, co naprawdę go pokrzepiło. Ta jego maleńka radość trwała naprawdę krótko, gdyż chwilę później głos agentki znów się załamał. Daniel od razu poczuł na sobie spojrzenia dwóch par oczu. Niemal jęknął, słysząc kolejną odpowiedź Pollarda.

– Właśnie przyznał się do zabicia tej porwanej agentki. Na co jeszcze czekasz? – zapytał Harris i znów użył tego rozzłoszczonego tonu.

– Aż powie, gdzie ona jest – odwarknął.

Powoli puszczały mu nerwy. Harris miał rację. Powinni wkroczyć w tej chwili, ale Anastasia nadal ich nie wezwała. Naprawdę wierzył, że agentka wie, co robi. Poza tym nie mieściło mu się w głowie, że Libby mogła nie żyć. Pollard nie miał powodu, by ją zabić. Nie pasowała do jego schematu działania. Może jednak przeceniali go, licząc na to, że jakikolwiek powód jest mu potrzebny.

Słuchali uważnie wymiany zdań między Anastasią a Pollardem. Mimo tego, że Chirurg mówił coraz okropniejsze rzeczy, agentka brzmiała coraz pewniej. To dodało Danielowi nieco otuchy. Powiedziała, że wierzy w śmierć Libby, ale był niemal pewien, że kłamała. Potrafiła ściemniać jak mało kto, jednak w starciu z Pollardem nieszczerość mogła skończyć się tragicznie. Stąpała po naprawdę cienkiej linii.

Gdy w kamerze dostrzegli, że Anastasia zacisnęła palce na przedramieniu Pollarda, Daniel chwycił za radio. Stanton już przebierał nogami, ale Harris stał spokojniej niż dotychczas. Agent Chartier nie nacisnął guzika tylko dlatego, że za bardzo wsłuchał się w słowa o rzekomej chorobie Libby. Nie miał o niej pojęcia i z tego, co słyszał, Anastasia również. Przez ostatni miesiąc współpracy na pewno zauważyłby, gdyby Libby miała jakieś objawy choroby. Uważał całą tę historię za kłamstwo. Właśnie to powiedział towarzyszącym mu agentom, gdy o to zapytali.

– Typ jest poje... – Stanton urwał zaskoczony wydarzeniami rozgrywającymi się na ekranie. – Co jest?

– Obezwładniła go – mruknął agent Chartier z lekkim uśmiechem. Nie wątpił, że Anastasia poradzi sobie w walce wręcz z Pollardem, ale zdziwienie malujące się na twarzach pozostałych mężczyzn świadczyło o tym, że oni spodziewali się czegoś nieco innego. Może po prostu nie podejrzewali, że agentka zrobi to tak nagle. – Jesteśmy na dobrej drodze, żeby dowiedzieć się prawdy.

– Ta jego gadka o waszej koleżance brzmiała całkiem przekonująco.

Daniel obejrzał się na Stantona. Postawny brunet stał z ramionami skrzyżowanymi na piersi i nieco bezmyślnie opierał się plecami o drzwi. Nie zamknęli furgonetki, by później nie musieć szukać kluczyków i odpowiedniego przycisku. Gdyby ktoś z zewnątrz teraz postanowił pociągnąć za klamkę, Stanton prawdopodobnie by wypadł. W innych okolicznościach Daniel chętnie by to zobaczył.

Wrócił wzrokiem do ekranu i od razu wstrzymał oddech. Anastasia celowała do Pollarda z broni. Miał naprawdę złe przeczucia. Podniósł się z miejsca, ściągając na siebie całą uwagę agenta Harrisa, który już trzymał radio przy twarzy. Daniel kiwnął głową i szybko zwrócił się do technika.

– Informuj, gdyby coś się stało.

– Jasne.

Głos technika zlał się z dźwiękiem wydostającym się z radia. Stanton już wyskoczył z auta, zaraz za nim Harris, a na końcu Daniel, który zasunął drzwi. Policjanci mieli sprawdzić, czy da się wejść od frontu, a oni biegli do drzwi tarasowych. Dotarli już do ulicy, gdy Ray oznajmił przez radio, że w domu wywiązała się szarpanina.

Agent Chartier niemal władował się pod jadący samochód, za co zaraz został strąbiony. Nawet nie obejrzał się przez ramię, by sprawdzić, czy Stanton i Harris pobiegli za nim, czy zostali po drugiej stronie ulicy. Po kolejnym komunikacie od technika usłyszał za sobą kroki.

– Osłaniaj mnie – rzucił Harris, zrównując się z nim krokiem.

– Pójdę pierwszy – odparł twardo.

Harris nie zamierzał się kłócić. Widzieli już drzwi tarasowe. Stanton właśnie dobiegał do dwójki agentów. Na moment został z tyłu, ponieważ chciał wejść razem z policjantami od frontu, ale drzwi okazały się zamknięte. Policjanci zostali przy nich w razie, gdyby Pollard próbował uciekać tą drogą. Kolejną informację od Ray'a dostali zaraz przed wejściem na skrzypiące schodki. Agent Harris oznajmił technikowi, że może przestać ich informować.

Gdy Daniel przekraczał próg, wiedział, że Pollard mierzy do Anastasii, a ona do niego. Nietrudno było domyślić się, które z nich okaże się bardziej bezwzględne. Szedł szybko, ale tak, by nie narobić hałasu. Musieli go zaskoczyć. Inaczej od razu by strzelił.

Agent Chartier oddychał spokojnie, mimo że jego serce zachowywało się tak, jakby właśnie pokonywał maraton. Tylko raz zerknął przez ramię. Harris kiwnął głową, czym upewnił go, że odbezpieczył broń jeszcze przed wejściem do budynku. Daniel też tak postąpił.

Minął pierwsze krzesło, był już niemal na korytarzu. Postawił jeszcze krok i zobaczył, jak Pollard szykuje się do strzału. Wpatrzony w jego palec na spuście nie zauważył drugiego krzesła. Lekko się potknął. Od hałasu jeszcze gorsze było to, że na ułamek sekundy stracił Pollarda z celownika.

– Rzuć broń! – krzyknął, jeszcze zanim odpowiednio ułożył się do strzału.

Pollard jednak nie czekał, aż Daniel się pozbiera. Po prostu nacisnął spust.


-----------------------------------------------------------------------------------------

Króciutko, dlatego już dzisiaj. Postaram się wrzucić następny rozdział w piątek  :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top