Rozdział 2

- Mówisz o tym Tezeuszu, który cię szkolił? - zapytała ze zdziwieniem Lilian - Przecież to takie oczywiste - pokręciła ze śmiechem głową - Eliot, nasza córka trafiła pod najlepszą opiekę!

- Jak to się stało, że sam szef cię szkolił, Cilla? - zapytał mężczyzna, a jego mina stężała - Nie powinien przypadkiem skupić się na swojej pracy?

- Po pierwsze gdybyście mnie słuchali, to byście już dawno wiedzieli, że jest szefem Biura Aurorów, a po drugie co to za różnica, tato? Myślę, że właśnie między innymi na tym skupia się jego praca. Poza tym dopiero na trzecim roku szkoleń zaczął mi pomagać. Skąd wiesz czy nie przyjmuje wszystkich osób o takim stażu?

- Nie wydaje mi się - mruknął pod nosem Eliot, którego humor z niewiadomego powodu się zmienił, gdy tylko usłyszał o kontakcie swojej jedynej córki z mężczyzną.

- Już daj spokój - zganiła męża Lilian - Dobrze, że Cilla ma takie znajomości - uśmiechnęła się w stronę córki, która wyglądała na zamyśloną.

Przypomniało jej się bowiem pierwsze spotkanie z Tezeuszem i nie była pewna, czy w taki sposób wyobrażała to sobie jej mama mówiąc o "znajomościach".

~•~

Blondwłosa dziewczyna ze zirytowaniem poprawiała kosmyk włosów, który co chwilę wydostawał się z jej koka.

Podążała w stronę gabinetu Twinkle'a, który już od dwóch lat prowadził jej szkolenia na aurora. Był dla niej ogromnym wsparciem i gdy zdawała pojedyncze testy sprawdzające zawsze przygotowywał ją jak najlepiej mógł.

Wyniki jakie otrzymywała były zaskakująco dobre, jak na to, że była z natury dość niezdarną osobą. Pamiętała swoją radość, gdy udało jej się zrobić wszystko, bez żadnych wpadek, na sprawdzianie z włamywań.

- Drucilla! - usłyszała głos swojej przyjaciółki, wyrywający ją z zamyślenia. 

Malinda była jej zupełnym przeciwieństwem. Podczas gdy fryzura jej przyjaciółki była zawsze idealnie ułożona, a jej ubranie schludnie dobrane, Drucilla miała na głowie koka, który wyglądał, jakby miał się rozlecieć, gdy tylko zrobi krok, a jej biała koszula i spódnica w kratę były wygniecione.

- Coś się stało, Mal? - zapytała z szerokim uśmiechem.

- Sama ocenisz - powiedziała tajemniczo kobieta - O ile to, że Tezeusz Scamander wzywa cię do swojego gabinetu jest "czymś" - dodała.

- Żartujesz - stwierdziła zszokowana Drucilla, a widząc poważną minę przyjaciółki otworzyła szerzej oczy - Ty nie mówisz o TYM Tezeuszu, prawda? - zapytała.

- Właśnie o TYM - Malinda pokiwała ze śmiechem głową - Powiedział, że chce z tobą omówić jedną kwestię.

Cilla wzięła głębszy oddech, w duchu odliczając od zera do dziesięciu.

- Jak wyglądam? - zapytała w końcu, gdy nieco ochłonęła.

- Jakbyś dopiero wstała - parsknęła kobieta.

- Dobrze, że mogę na ciebie liczyć - mruknęła sarkastycznie Drucilla i odeszła w stronę schodów, którymi miała udać się do gabinetu Tezeusza.

Malinda wybuchła śmiechem i kręcąc głową również oddaliła się w swoją stronę.

~•~

Cilla nie miała pojęcia o co mogło chodzić. W końcu nie na co dzień było się wzywanym przez szefa tak dużej ilości czarodziejów.

Czy coś zrobiła? Jeśli nie liczyć wylania kawy w gabinecie Rica Cultena, to nie miała sobie nic do zarzucenia.

A może chcieli poznać ją z zaawansowanymi aurorami? Była w końcu na trzecim roku szkoleń, zapewne chcieli zorganizować spotkanie dla wszystkich początkujących, aby wprawili się w fachu.

Nadal nie będąc pewna, co ją czeka, stanęła przed gabinetem. Wzięła głębszy oddech i już miała pukać, gdy poczuła, że ktoś, a raczej coś zaczęło wspinać się po jej nodze.

Zmarszczyła brwi i przykucnęła, co było iście niekomfortową pozycją w spódniczce.

Małe, zielone stworzenie spojrzało na nią szeroko otwartymi oczami i zaczęło uciekać w dół jej nogi. Ledwo to zrobiło, a drzwi otworzyły się z hukiem, który był częściowo spowodowany przez jej upadek na podłogę.

- Co to było? - zapytał ktoś ze środka gabinetu, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

Drucilla spojrzała na osobę przed nią.

No nie wierzę - pomyślała, chcąc zapaść się pod ziemię.

Oto stał tam nie kto inny, jak Tezeusz Scamander.

- Proszę podać mi rękę - zaoferował, otrząsając się z chwilowego szoku i schylając do niej - Nic pani nie jest? Wszystko w porządku? - zapytał szybko, gdy ona się podnosiła.

Kobieta przez chwilę musiała dojść do siebie. Nie wierzyła w to, co się właśnie wydarzyło.

- Wszystko dobrze - zapewniła, kiwając wolno głową - Proszę pana - zreflektowała się.

- Na pewno? Może przyniosę szklankę wody? - wyglądał tak, jakby nie do końca wiedział, co ma zrobić. Nie na co dzień znajdowało się w tak niezręcznej sytuacji.

- Naprawdę wszystko jest w porządku - Drucilla uśmiechnęła się, na dowód swoich słów - To z mojej nieuwagi. Kucałam przy tym. . . - wskazała na zielone stworzenie, uświadamiając sobie, że nie wie, jak się ono nazywa.

- Nieśmiałku - wyjaśnił mężczyzna - Należy do mojego brata, Newtona. Jest w środku, zaraz powinien wyjść. Naprawdę przepraszam panią za zamieszanie. Nie wiedziałem, że się dzisiaj pojawi.

- Newt Scamander? - zapytała podekscytowana Drucilla, od razu tracąc zainteresowanie wszystkim dookoła - Magizoolog?

- Tak - powiedział niepewnie Tezeusz, lekko marszcząc brwi.

- Mogłabym go poznać? - rozpromieniła się - Słyszałam o nim! Uratował wiele zwierząt. Wspaniały człowiek!

- Jeśli panienka chce - mężczyzna jednak nie wyglądał na zdecydowanego. Zdziwiło go, że kobieta całkowicie nie zwróciła na niego uwagi. Ponadto skierowała ją całą na, zwykle stojącego w jego cieniu, brata. Była to dość. . . niecodzienna sytuacja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top