9. Mój mały Colinek.

O dziwo zasnęliśmy szybko. Colin zrobił mi kilka rundek loda, potem pobzykaliśmy się z godzinkę i po którymś razie od razu poszliśmy spać ze zmęczenia.

Obudziłem się wcześniej. Otworzyłem oczy i pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem był Colin. Leżał na boku, jak ja, na przeciwko mnie i robił sobie poduszkę z mojej ręki. Uśmiechnąłem się sam do siebie. On ciągle spał, wyglądał cholernie słodko. Był przy mnie drobny, nawet bardzo drobny. I śliczny w chuj.

No i był moim chłopakiem.

Zagryzłem mocno wargę. Nie mogłem się nie uśmiechać, byłem szczęśliwy, tak cholernie, że czułem motylki w brzuchu. Pocałowałem go czule w czoło i przylgnąłem do niego, kładąc dłoń na jego talii. On zamruczał cicho i wtulił głowę w moją klatkę piersiową.

- Nie śpisz już, tygrysku? - powiedział sennie i złapał mnie za pośladek. Byłem zaskoczony, bo myślałem, że mój kotek dalej słodko śpi.

- Obudziłem cię? - zapytałem zmartwiony, bo czułem się winny jego pobudce.

- Nie ty. - zaśmiał się słodko. - Twój kutas, Teddy.

- Cóż... Przy tobie budzi się ze snu. - zaśmiałem się w jego usta i pocałowałem je po chwili, a on bardzo głośno zamruczał.

- Niegrzeczny. - trącił nosem moją brodę. Był jednak tak zaspany, że z powrotem położył głowę na moim ramieniu i zamknął oczy.

Oczywiście, nie miałem zamiaru mu przeszkadzać. Jeżeli chciał spać, mój stojący książę mógł poczekać. Colin był dla mnie ważniejszy, niż moje zachcianki. Sam nie do końca rozumiałem, jak to możliwe, że zmieniłem się tak bardzo w stosunku do tego baranka. Moje libido już dawno wyjebało za możliwą skalę, a tymczasem okazało się, że Brooks jest jeszcze wyżej.

- Jak to możliwe, że nawet po przebudzeniu wyglądasz tak pięknie. - powiedziałem w jego usta i pocałowałem je bardzo delikatnie.

- Jestem Colin Brooks. Twoje spełnienie marzeń. Coś ty myślał... - wymruczał sennie i położył dłoń na moim torsie. - Boli mnie szczęka, Teddy... To przypomina mi nasze zabawy i mam ochotę na więcej... - nagle uniósł głowę i zaatakował moją szyję słodkimi pocałunkami.

- No wiesz... Mój kutas jest w gotowości. Wystarczy jedno twoje słowo.

- Mówię to pierwszy raz, ale chyba... Muszę trochę odpocząć. Wszystko mnie przez ciebie boli, tygrysku. - powiedział słodko, jęcząc trochę ze zmęczenia. - Nie masz litości... - polizał mnie w klatkę piersiową i znów zamknął oczy, wtulając się we mnie.

- Mmm... Cóż. Kiedy taka seksowna, w dodatku naga istota leży w moim łóżku nie mogę się oprzeć.

- Oi, Teddy... Taki głuptas z ciebie. - zachichotał, ale wciąż miał zamknięte oczy. - Naprawdę chcesz mnie wymęczyć.

- Może troszkę...

Dla sprostowania - mój kutas nie miał litości, nie ja.

Ja w życiu nie mógłbym wymęczyć Colinka. To mój książkę ciągle stał w gotowości na kolejnego lodzika, szparkę, czy nawet ręczną zabawę. On po prostu chciał Brooksa i nic nie mogło tego zmienić, czy nawet na chwilę zatrzymać. Cóż... Przez to ja też się męczyłem, ale patrząc na piękną buźkę Colinka, taką spokojną i śpiącą, nie mogłem postąpić inaczej, niż tylko go przytulać i czekać, aż wystarczająco odpocznie.

Pocałowałam go czule w czoło, a w wolną rękę wziąłem telefon. Oddech Brooksa znów stał się spokojny, jakby usnął w przeciągu sekundy.
Włączyłem internet w telefonie i wszedłem na stronę z bielizną. Damską, erotyczną i kuszącą bielizną, zupełnie jak Colin. Mój kotek nosił chyba rozmiar s męskie, a przynajmniej tak myślałem po moich szybkich oględzinach pod kołdrą. Dlatego zamówiłem kilka par seksownych koronek w rozmiarze m damskim, nie martwiąc się stanem swojego portfela, który za wysoki nie był. Cóż, oszalałem i przy Brooksie nie liczyło się nic innego, tylko on.

I co z tego, że kupowałem tę bieliznę bardziej dla siebie, niż dla niego. To w końcu mnie miała podniecać dwa razy bardziej. Po prostu pomińmy ten fakt.

Z tego wszystkiego nie zorientowałem się, że na messengerze miałem kilka nowych powiadomień. Dopiero po chwili sprawdziłem skrzynkę odbiorczą i otworzyłem szerzej oczy, widząc wiadomości od dwóch osób, po których najmniej bym się spodziewał, że do mnie napiszą.

Josh: Skurwysynie przejebałeś sobie. Myślałem, że naprawdę tylko zgrywasz się z tym Brooksem, aby mnie wkurwić, ale widziałem was w samochodzie.

Ojej, ups. Mała wpadeczka.

Taylor: O co ci chodzi do kurwy, Tucker?

Ojej, większa wpadeczka.

Chciałem odpisać coś w swoim stylu, ale Colin przekonał mnie do pokory i pogodzenia się z Joshem. Tęskniłem za nim w chuj. Mój kotek dzień wcześniej właściwie podał mi plan na tacy, a potem swój tyłeczek.

Taylora miałem w dupie, więc nawet mu nie odpisałem. Brooks był mój, mój bro znów miał być moim bro, więc Taylor mógł się pierdolić.

Otworzyłem konwersację moją i Robertsa, po czym napisałem do niego jakże przemyślaną wiadomość.

Teddy: Josh

Teddy: Colin chce cię poznać.

Westchnąłem głęboko i spojrzałem na istotkę śpiącą w moich ramionach. Cholera, Brooks wyglądał tak niewinnie podczas snu. W ogóle nie było po nim widać, że jest pierdolnięty, a jego libido, tak jak moje dawno wypierdoliło za możliwą skalę. Wyglądał na słodkiego chłopca, który lubi jęczeć pod facetem. Pocałowałem czule jego czoło, a on uśmiechnął się przez sen. Nagle mój telefon zawibrował. Odblokowałem go i spojrzałem na ekran. Jak się okazało dostałem zwrotną wiadomość od mojego bro.

Josh: Jeb się kurwa

Teddy: Josh...

Teddy: Colin nie gryzie

Teddy: No przynajmniej nie w kutasa

Teddy: Może w poniedziałek po szkole pójdziemy na jakąś pizze albo coś

Teddy: Ja stawiam!

Josh: Pokurwiło cię do reszty

Teddy: Okej to się kurwa obrażaj dalej

Teddy: Właśnie pokazujesz jak bardzo zależy ci na naszej przyjaźni

Teddy: To przez ciebie się pokłóciliśmy a to ja pierwszy wyciągam rękę

Teddy: Jebać takiego bro stfu

Wyłączyłem telefon i odłożyłem go na szafkę obok łóżka. Westchnąłem ciężko i potarłem skronie. Gdyby nie śpiący Colin zapewne klnąłbym już na pół chaty. Ale jakie to szczęście, że go miałem i działał na mnie lepiej, niż melisa.

*

Nie wiedziałem kiedy zasnąłem, ale kiedy się obudziłem Colin dalej spał. Nic dziwnego skoro wyruchałem go naprawdę mocarnie. Musiał odpocząć, aby mieć siłę na zabawy z moim księciem. Cóż... Ciężko się nie podniecić, kiedy w twoim łóżku leży tak piękna istota w dodatku cała golusieńka. Ale jeszcze przez chwilę musiałem powstrzymać swoje żądze.

Przynajmniej do czasu przyjazdu dostawcy pizzy.

Całe szczęście cudem udało mi się uciec z łóżka i pójść do kuchni po dwie puszki coli. Przy okazji odebrałem też pizzę, bo dostawca akurat przyjechał. Nie było mnie może z dziesięć minut, a w pokoju zastałem puste łóżko.

- Colin? - zapytałem głośno, chcąc znaleźć moją małą zgubę.

Wyszedłem do korytarza kontynuując swoje poszukiwania, a w tedy z łazienki wyszedł Brooks w mokrych włosach i mojej za dużej na niego koszulce adidasa.

- Dzień dobry, tygrysku... - uśmiechnął się figlarnie i przygryzł swoją dolną wargę, patrząc prosto w moje oczy. - Czy ja czuję pizzę?

Przełknąłem głośno ślinę, bo mój skarb wyglądał naprawdę... Seksownie. Cóż z pewnością nie miał na sobie majteczek, a jego intymne sfery były zakryte białym materiałem bluzki. Czy istniało coś bardziej kuszącego, niż on?

Oczywiście, że tak.

Colin nago, lol.

- Oj tak, koteczku... - oblizałem usta i przejechałem spojrzeniem po jego ciele. - Brałeś prysznic beze mnie?

- Cóż... To było pilne. Twoja sperma zaczęła ze mnie wypływać. Z bólem serca, ale musiałem się jej pozbyć.

- O-oh... Okej. Ten raz ci wybaczę. - zażartowałem, bo oczywiście wybaczyłbym mu wszystko, co nie jest zdradą i ugryzieniem w penisa. -  Chodź. Pewnie jesteś głodny.

- Bardzo! - jęknął słodko i otworzył drzwi od mojego pokoju.

Oboje weszliśmy do środka. Położyłem cole i karton z pizzą na łóżko, od razu wszystko otwierając. Colin od razu złapał za kawałek gorącej pepperoni. Ugryzł ją i wydał z siebie kurewsko seksowny pomruk, przymykając przy tym oczy. Z tymże dźwiękiem pojawił się w moim życiu cholernie wielki, wręcz monumentalny problem, którego za cholerę nie mógłbym sam rozwiązać.

Nie, nie mam na myśli swojego kutasa.

Po prostu przez orgazm uszu kawałek pizzy wylądował na mojej nagiej klacie, zostawiając tam plasterek salami (czy innego mięsnego tworu) i masę keczupu.

- Kurwa... - zakląłem pod nosem, odkładając swoją porcję z powrotem do kartonu. Od razu zacząłem zastanawiać się, jak to z siebie zdjąć.

No co, przez szok nie pomyślałem o papierze toaletowym, ani ręczniku.

- Ojej, tygrysku... Ale z ciebie niezdara.

- No wiem...

- Dobrze, że masz bardzo zaradnego chłopaka.

Zastygłem w bezruchu, kiedy poczułem dłonie na swoich udach. Uniosłem głowę, ale jedyne co zobaczyłem to włosy Brooksa. Na klacie poczułem gorącą wilgoć i usta mojego chłopca.

- Ojej, kurwa...

- Zawsze chciałem wylizać twoją klatę, Teddy. To chyba idealna okazja.

- Oh... No tak.

Cóż, okoliczności temu wsprzyjały, abym został wylizany. Nie żebym narzekał, właściwie to było przyjemne. No i te widoki... Brooks naprawdę ładnie kręcił swoim tyłeczkiem, kiedy robił porządek na mojej skórze. Nie sądziłem, że gorący język mojego chłopca mógł tak bardzo mnie rozgrzać. Lizał mnie w naprawdę erotyczny sposób, nawet tam gdzie nie byłem brudny. Domyślałem się, że chce się ze mną troszkę podroczyć, dlatego tak zwinnie zostawiał na moich sutkach swoją ślinę. Całował moje obojczyki, a przez chwilę zajął się nawet szyją. Starałem się być spokojny, ale cóż... Mój książę powoli budził się do życia.
Nie zdążył powstać na baczność, a Brooks już się odsunął i zaczął dalej zajadać się pizzą. Uśmiechnąłem się na ten widok. Colin wyglądał niewinnie, zupełnie jak anioł, ale w rzeczywistości był wcielonym diabłem. Urocze.

- Rozumiem, że masz nowe hobby? - zaśmiałem się i mocno przygryzłem dolną wargę.

- Hobby? Chyba upodobanie. Będziesz moim talerzem, Tucker. - powiedział wyzywająco i położył swoją stopę na moim udzie, opierając się plecami o ścianę.

- Chcesz pobawić się z bitą śmietaną?

- Tak, ale obok musi być też jacuzzi.

- Jacuzzi? - uniosłem brwi i wziąłem swój zmasakrowany kawałek, zaczynając go jeść.

- Tak... To jest mój wymarzony seks. Chcę najpierw zlizać z ciebie bitą śmietanę, a potem chcę cię ujeżdżać w jacuzzi, Teddy.

- Myślę, że da się zrobić.

- Ale to musi być wyjątkowy dzień! - zaznaczył i wziął kolejną porcję, od razu zaczynając jeść.

- Oczywiście, skarbie. Jak sobie życzysz.


---

Hej hej hej

Mam nadzieję, że się podobało! <3
Mam plan na życie, więc postaram się częściej dodawać rozdziały :*

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top