21

Noc spędzona w jego towarzystwie. Dzień bez niego. Kolejny zaplanowany wieczór i cały dzień z nim. Zdecydowanie Nico był szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Za to Will, który od kilku dni spał jedynie po trzy godziny, chodził rozkojarzony.

Omal nie spalił domu, gdy nie wyłączył rano gazu. Zapomniał o włączonym żelazku. Nie potrafił skupić się na pracy. Nie słyszał, kiedy ktoś do niego mówił, przez co znajomi denerwowali się, że ich nie słucha. Zapominał o najprostrzych rzeczach, o które poprosili go inni.

Nico martwił się o niego. Widział, że chłopak jest zmęczony i zdezorientowany.
Tego wieczora przyszedł do niego jak zazwyczaj i zdenerwował się, widząc Solace'a przy książkach. Chłopak niemal przysypiał, lecz nadal wertował tekst, zamykającymi się już oczami.

– William Solace! – krzyknął brunet, stając nad przyjacielem z założonymi na piersi rękami. Blondyn spojrzał na niego i ziewnął.

– H-hej Neeks – odpowiedział, znów ziewając, a po jego policzku spłynęła łza. Nico nie był zły. Nie potrafił. Wyrwał książkę z rąk Willa i rzucił ją obok.

– Czytałem!

– Z zamkniętymi oczami, mhm. Braeilem czytać z pewnością nie umiesz. Will. Masz w tej chwili położyć się spać - powiedział twardo, mimo tego, że w jego oczach tliło się zmartwienie. – Przecież tak nie można. Wykończysz się. – Usiadł obok niego, opierając rękę na oparciu za nim i zaczął bawić się jego włosami. Solace zamknął oczy, niemal od razu zasypiając.

– Will – przeciągnął Nico, klepiąc go lekko po policzku. Kiedy to nie zadziałało, a chłopak wydał z siebie jedynie cichy pomruk, nachylił się nad nim i pocałował go w policzek, potem w drugi, aż zaczął obcałowywać całą jego twarz. Odliczał w pamięci ilość piegów, jakie blondyn miał na nosie i tyle pocałunków złożył na jego skórze. Przecież powinien pójść pod prysznic...

– Nicoooo – zamruczał sennie, przewracając siebie i bruneta. Wtulił się w niego i zaczął pochrapywać. Di Angeli głaskał go po włosach, uśmiechając się. Cieszył się, że w końcu jego przyjaciel zasnął. Wreszcie on też mógł pójść spać.

||•••••••••••••••••••••||

Okay, kocham ich bardzo mocno.
Kocham tatusia Ricka, za to, że zrobił z nich kanon.
Kocham Willa.
Kocham Nico.
Nienawidzę tego fandomu jak cholera.

Trafiłam dzisiaj w sekcję komentarzy pod postacią Willa i ktoś napisał, że cieszyłby się, gdyby Riordan zabił Solace'a.

To złamało mi serce.
Nie mam iuż zaufania do herosów...

A do tych dwóch słów, to już niedaleka droga.
Dajcie im jeszcze chwilę.

See ya!💞

PS. Polecam pisanie rozdziałów z kotem leżącym na was😍💚

PSS. Kocham Was!😆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top